piątek, 15 marca 2013

18 cz.1


            W salonie panowała przytłaczająca atmosfera. Francis nerwowo przechadzał się w tą i z powrotem, czytając jakąś grubą księgę. Absolwenci akademii wojskowej siedzieli przy stole i z skupionymi minami pochylali się nad laptopem. Włoch spojrzał na dziewczyny i się uśmiechnął, wskazując ręką by szły pierwsze. Rozległ się dźwięk zamykanego gwałtowanie laptopa:
- Co jest… - syknęła Asuma, marszcząc gniewnie brwi.
Kikari postawiła na stole pudełko z pełną dumy miną. Joseph hamując ziewnięcie, wyciągnął rękę by podnieść wieko, jednak nagle dostał po niej. Spojrzał zaskoczony na Itamaki, która chwyciła się za dłoń i wyklinała pod nosem „ciężkie łapska” rudzielca. Kiedy szatynka zakończyła użalanie się nad swoją obolałą ręką, uniosła wieko:
- No bo to ja miałam wam pokazać – wytłumaczyła.
Pozostali nachylili się nad pudełkiem i oniemieli z wrażenia. Francuz spojrzał na japońsko-włoską koalicję i wymamrotał gratulacje oraz dał im czas wolny. W tym czasie pozostali zajęli się interesującą ich zawartością. Cicho westchnął i pochylił się na ich dwójką zerkając na papiery przez nich trzymane:
- Kto normalny trzyma całą dokumentację wojskową w domu… - zaśmiała się Asuma.
Odpowiedziało jej rozbawione prychnięcie rudego mężczyzny, a Francis teatralnie przewrócił oczyma. Nie znał się na tych sprawach, więc nie rozumiał tak ostrego krytykowania. Zerknął na książkę, którą postawił na stole. W takim przypadku powinien ją oddać do biblioteki, bo już widocznie nie jest potrzebna:
- O nawet jest zdjęcie – nagle się zaciekawił i wyciągnął z pudełka fotografię. – Wygląda na dość młodego.
Jednak nie spotkał się z jakimkolwiek zainteresowaniem, więc odrzucił zdjęcie gdzieś na stół i usiadł sobie na kanapie. Pohamował ziewnięcie i rozłożył się na całej długości mebla, szykując się do drzemki. W końcu teraz był nie potrzebny. Co jakiś czas do jego uszu dochodziły jakieś szepty pełne ekscytacji oraz zirytowania. Otworzył jedno oko i się przyjrzał pozostałej dwójce:
- Ale gdzie jest najważniejsza teczka… - mamrotał Joseph.
- Może jednak nie jest taki głupi i trzyma ją na przykład w skrytce?
Postanowił, że jednak nie będzie ingerować i obrócił się na drugi bok. Joseph nie dał mu spać ostatniej nocy, ponieważ przez parę godzin rozmawiał ze swoim partnerem. Prychnął cicho pod nosem. I to niby ja godzinami ślęczę nad telefonem. Nagle go oświeciło i wyciągnął swoją komórkę. Zaczął pisać wiadomość do Elizabeth, ponieważ gdyby zadzwonił to pozostali by się czepiali, że nie mogą się skupić. Nawet nie zdążył zauważyć kiedy w jego stronę leciała książka, która zderzyła się z jego kolanem. Syknął z bólu i spojrzał na przyjaciół. Odpowiedziało mu morderczy wzrok Asumy i na wspomnienie co spotkało Vincenta, postanowił się nie wychylać. Wyciszył dźwięki w telefonie by klikanie w ekran ich nie denerwowało i powrócił do pisania wiadomości. Akurat wtedy kiedy kliknął „wyślij”, brunetka wstała gwałtownie, przewracając krzesło. Zaciekawiony wyjrzał zza urządzenia i przyglądał się jak dziewczyna podnosi fotografię:
- Przecież to on nas wtedy przywitał… - Wysapała.
Nie wiedząc o co chodzi, podniósł się z kanapy i do nich podszedł. Rzuciła mu się w oczy jedna z teczek i mimochodem ją otworzył. Tępym wzrokiem wpatrywał się w hasło
„Projekt Afganistan”.
            Przeciągając się wyszedł ze szkoły i odruchowo się zatrzymał na końcu schodów. Machnął na pożegnanie kumplom, czasami coś im odkrzykując. Zerknął na zegarek i zaczął się rozglądać za czarną mazdą, której nigdzie nie było. Nagle poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu i gwałtownie się obrócił:
- A ty coś tak się wystraszył – roześmiał się mężczyzna.
- Tato?
Wpatrywał się całkowicie zaskoczony na swojego ojca, który się zaśmiał i poczochrał go po włosach. Nic się nie zmienił. Lekko się uśmiechnął na swoje stwierdzenie. Peter tak jak ostatnio miał krótko przycięte brązowe włosy, lekką opaleniznę i nieodłączane przeciwsłoneczne okulary:
- Zdziwiony? – wskazał ręką na starego Land Rovera.
Kiwnął głową i miał zamiar ruszyć w stronę rodzinnego auta, kiedy ujrzał jak na podjazd podjeżdża biały Range Rover. Poczuł jak wzbiera się w nim panika. W końcu jak wytłumaczy ojcu, że taka dziewczyna jak Asuma przyjechała po niego. Zerknął na mężczyznę, który lustrował wzrokiem samochód parkujący obok jego pojazdu. Zastanowił się czy jego ojciec odruchowo zaczyna przejeżdżać ręką po swoim zaroście:
- Chyba powinienem umyć naszego staruszka. – Z ulgą odetchnął, że ojciec skupił się na różnicy samochodów.
Z Range Rovera wysiadła Asuma widocznie zirytowana, trzasnęła drzwiami. Szybkim krokiem ruszyła w ich stronę, zakładając płaszcz. Część uczniów z zaciekawieniem spojrzała na dziewczynę. Poczuł jak ręce zaczynają mu się pocić na myśl o niemiłej konfrontacji. Już chciał zacząć tłumaczyć całe zdarzenie, kiedy brunetka ich wyminęła, jakby w ogóle nic nie widziała:
- Takamachi?
Gwałtownie się obróciła i z zaskoczoną miną im się przyjrzała. Bardziej był zaskoczony sam Matthew, który w ogóle nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Jego ojciec się uśmiechnął szerzej, widząc iż się nie pomylił. Asuma powoli zeszła ze schodów:
- Pan Peter… - powiedziała niepewnie.
- O jak miło, że mnie pamiętasz – zaśmiał się radośnie.
- Jak mogłabym o Panu zapomnieć. – Mat miał wrażenie, że dziewczyna wypowiedziała to z wyrzutem. – Co Pan robi w takim miejscu?
Poprawił plecak na swym ramieniu i nerwowo zerkał na ich dwójkę. Miał wrażenie, że coś ich łączy jednak nie potrafił określić co. Peter spojrzał na swojego syna i objął go ramieniem, po czym poczochrał:
- Syna przyjechałem odebrać ze szkoły – wyszczerzył się. – A z tego co słyszałem to ponoć już ukończyłaś szkołę.

            Spojrzał na dno kubka, które było puste. Wydął usta w podkówkę i spojrzał smętnie na Chrisa. Blondyn nawet nie zwracając uwagi czy ktoś oprócz nich znajduje się w pomieszczeniu; wystawił środkowy palec nie odrywając wzroku od klasówek. Z głośnym westchnięciem położył głowę na stole i przyglądał się stosikowi kartek, który czeka na ocenienie. Stanowczo to nie podobało mu się w pracy nauczyciela. Rozległo się ciche pukanie do pokoju nauczycielskiego, zaskoczony tym podniósł głowę. Jeden z nauczycieli wstał i podszedł otworzyć drzwi. Vincent uznał, że może się przejść do ekspresu chociaż tak bardzo mu się nie chciało. Kiedy udało mu się w końcu stanąć na równe nogi, nie było już jednego pustego kubka tylko dwa. Zerknął rozbawiony na blondyna i doczłapał się do urządzenia:
- Vincent, to do Ciebie.
Zdziwiony postawił naczynia na stoliku i mruknął jakieś podziękowanie dla nauczyciela. Stanął w drzwiach i ujrzał dwie swoje uczennice. W duchu modlił się, by nie przyszły się pytać o ostatni sprawdzian, który od tygodnia leży w domu niesprawdzony:
- W czym mogę pomóc?
- No bo… - jedna z nich spuściła speszona wzrok. – Pana dziewczyna przyjechała, ale ktoś ją zaczepił.
- Moja dziewczyna? - oparł się o framugę i spojrzał w górę, próbując skojarzyć fakt, że z kimś chodzi.
- Idioto! Pewnie mówią o Asumie. – Krzyknął za nim Christopher.
Dziewczyny wydawały się jakby przestały rozumieć co się dzieje. Zerkały na zmianę na zastępców, oczekując jakiegoś wytłumaczenia lub czegokolwiek:
- A! – zakrzyknął brunet już rozumiejąc. – Dziękuję wam.
Wyminął je i ruszył korytarzem. Niezbyt mógł skojarzyć dlaczego jego przyjaciółka przyjechała, jeśli od tygodnia jeżdżą jego samochodem. Do tego ta informacja, że ktoś ją zaczepił. Zmarszczył brwi i zbiegł ze schodów. Parę uczniów się z nim przywitało, jednak im nie odpowiedział. Szybko przeszedł przez zamykające się drzwi i zobaczył Asumę jak rozmawiała z jakimś facetem. Do tego obok stał Matt. Zeszedł ze schodów i niby to mimochodem, objął dziewczynę w tali. Poczuł jak się spina, ale zabawniejsza była mina mężczyzny:
- Dobry, czy w czymś nie przeszkadzam? – spytał uprzejmym tonem i oparł brodę o ramię brunetki.
- Nie w niczym… - odpowiedział zaskoczony. – Miło było ponownie Ciebie zobaczyć, jak będziesz miała okazję spotkać się z pozostałymi to ich pozdrów.
Asuma mruknęła coś pod nosem. Mężczyzna ruszył w stronę parkingu, szukając w kieszeniach kluczyki, mamrocząc coś do syna:
- Do widzenia Panie Varin! – Nagle krzyknął chłopiec.
Jego ojciec jakby zaskoczony spojrzał na niego, jednak nic nie powiedział i wsiał do samochodu. Przez chwilę obserwował jak wyjeżdżają poza teren szkoły i  z zadowoleniem mocniej przytulił się do dziewczyny:
- Vinc…
Spojrzał na nią uśmiechając się i nagle poczuł ból w stopie. Szybko się odsunął i chwycił za obolałą kończynę. Stanowczo powinien się spodziewać takiej reakcji, jednak i tak był zaskoczony. Usiadł na jednym ze schodków i przyglądał się wgnieceniu w jego nowych mokasynach. Kątem oka zerknął na obcas dziewczyny i miał wrażenie, że nagle zaczęło go mocniej boleć. Brunetka wpatrywała się w miejsce gdzie zniknął jej z pola widzenia Land Rover:
- Asu?
- Macie teraz jakieś lekcje?
Pokręcił głową, wyciągnął telefon by poprosić Chrisa o wyjście oraz by zabrał jego marynarkę i prace klasowe.
            Na stole znajdowała się kolacja i tylko czekano, aż wszyscy zejdą do jadalni. Ponieważ lepiej się myśli kiedy się je, więc ustalono, że zebranie odbędzie się podczas wieczornego posiłku. Asuma postawiła dzbanek z herbatą i zerknęła na zegarek. Od południa była całkowicie podenerwowana, a rozmowa z Vincentem w ogóle jej nie uspokoiła. Zerknęła na Włocha, który przyglądał się butelkom wina. Podszedł do niego Francis, który także się przyłączył do wybierania rocznika na ten wieczór. Itamaki weszła do pomieszczenia, przeciągając się i ziewając. Za nią weszła druga Japonka, jednak ciągle brakowało narzekającego Brytyjczyka:
- Tosiek… Gdzie wcięło Chrisa?
- Z tego co kojarzę to chyba wyszedł na dwór.
- Ja po niego wyjdę. – Zaproponowała Kikari.
Pozostali spojrzeli na nią zaskoczeni, jednak jak ktoś miał sprowadzić Christophera to tylko ona. Chociaż raczej można to nazwać wykurzeniem z innego miejsca. Przed wyjściem na dwór założyła na siebie za duży sweter nie wiedząc do kogo on należy. Jednak nie miała zamiaru się przeziębić przez okularnika. Gdy wyszła na zewnątrz, rozejrzała się. Robiąc nadąsaną minę z powodu chłodu, włożyła ręce do kieszeni. Jej brwi uniosły się do góry i wyciągnęła dłoń, pełną skorupek po słoneczniku. W ten sposób rozwiązała zagadkę czyj sweter ma na sobie. Wyrzuciła śmieci i ruszyła powoli wzdłuż ściany budynku. Zaczęła żałować, że nie założyła butów. Śnieg niemiłosiernie wkradał się do jej kapci powodując, że jej skarpetki robią się mokre. W duchu przysięgła, że zemści się za to na Chrisie jak go tylko znajdzie. Oparła się o ścianę i wyrzuciła dręczący ją śnieg:
- Rozumiem… - Usłyszała głos Brytyjczyka. – Jeśli mówisz, że jest wspaniały to wierzę Ci na słowo.
Ostrożnie się wychyliła zza ściany i doznała szoku. Blondyn trzymał w jednej ręce okulary i się nimi bawił, a na jego twarzy gościł szczery uśmiech. Z widoczną radością słuchał swojego rozmówcę i wpatrywał się w niebo. Kikari przez chwilę się zastanawiała czy to ten sam facet i czy jeśli trzepnie go śnieżką to wróci do normalności.
- Jak to? – nagle zmienił się jego ton. – Co mówił lekarz?
Westchnęła cicho i się oddaliła. Stanowczo coś ostatnio zmiękła, jednak dała sobie słowo, że i tak się na nim wyżyje. Kiedy uznała, że oddaliła się na odpowiednią odległość, głośno zaczerpnęła powietrza:
- Chris! Ty idioto! – krzyknęła. – Gdzie Cię do jasnej cholery wcięło?

_________________________
Ah jak strasznie opornie mi szło przepisywanie, a choroba w ogóle mi nie pomagała.

3 komentarze:

  1. Nie podoba mi się ten tatusiosław. Jakiś taki podejrzany jest... >>
    Powiem Ci, że Vinc jest całkiem fajny jako nauczyciel. ;> A Chris...to Chris. XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Łahahahah, Chris się cofa.
    Wgl nie skomentuje jego zachowania. :x
    Każdy nowy jest podejrzany.
    I szablon ładny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to Kikari napisała "każdy nowy jest podejrzany" xD
    A jego styl nauczania w dużej mierze opierałam na moim nauczycielu od historii c:
    I dzięki za uznanie dla szablonu c:

    OdpowiedzUsuń