czwartek, 4 kwietnia 2013

20


            Promienie słońca powoli rozjaśniały wnętrze pokoju. Czyjaś ręką macała wszystko w okolicy by w końcu trafić na pilot i zasłonić żaluzję. Dopiero wtedy spod kołdry wyłoniły się blond włosy, ale ich właścicielka postanowiła dalej chować twarz przed światem. Pewnie by dłużej pospała gdyby Itamaki nie postanowiła wpaść do jej pokoju.
- Wstawaj leniu… - wołała, potrząsając przyjaciółką. – Już jest południe.
- Daj mi spokój – mruknęła Kikari i przykryła głowę poduszką.
- No wstań!
Zaskoczony hałasem, zajrzał do pokoju Antonio. Szatynka wybuchła śmiechem, widząc jak połowa twarzy Włocha jest w piance do golenia. Kikari niepewnie wychyliła głowę i zastanawiała się czy na pewno widzi bokserki w pizzę. To jej przypomniało, że jest głodna, więc jednak postanowiła wstać i się ubrać. Jednak wcześniej wyrzuciła natrętnych gości. Kiedy skończyła wyszła na korytarz i próbowała sobie przypomnieć pod jakimi numerami kto mieszka. Z powodu przewagi Europejczyków, zamieszkali w jednym z hoteli z wyższej półki w Ginzie. Ona wraz z Itamaki wolałyby zamieszkać w jednym z Ryokanów, ale trochę z dala od Tokio. Jednak zostały przegłosowane, ale Kikari nie miała zamiaru się poddać. Wyciągnęła telefon i przeczytała wiadomość od szatynki, że czekają na nią w holu. Miała w duchu nadzieję, że pierw wybiorą się gdzieś na śniadanie. Lub jak kto woli obiad.
- A więc mam adres gdzie możemy zjeść dobry ramen, ale… - Antonio spojrzał na kartkę.
- Tak jakby nie wiemy jak się tam dostać – dokończył za niego Joseph.
Itamaki wzięła karteczkę i głośno wypuściła powietrze z ust. Drapiąc się po głowie, pokazała adres Kikari, która podobnie zareagowała. Zaczęły między sobą rzucać jakimiś nazwami, które dla pozostałych były jak czarna magia. W końcu całkowicie się przerzuciły na ojczysty język i zaczęły planować jak tu zmusić męskie grono do zmiany miejsca zakwaterowania. Oczywiście oni nie zorientowali się zmianą tematu i byli święcie przekonani, że dziewczyny ciągle rozmawiają o trasie dojazdu. Japonki zgodnie kiwnęły głową.
- A więc mamy już plan jak dostać się do restauracji… - zaczęła Itamaki.
- To do samochodów! – ucieszył się Włoch.
Blondynka bez pohamowań uderzyła go w głowę by uspokoić jego zapał. Szatyn spojrzał na nią z wyrzutem i zaczął masować obolałe miejsce.
- Szybciej będzie metrem.
Francis się skrzywił. Jako jedyny z europejskiego grona był w Japonii i miał niemiłe wspomnienia z kolei podziemnej, przepełnionej ludźmi spieszącymi się do pracy, szkoły lub do domów. Zresztą jego zdaniem wszędzie było przeludnienie, a to normalne zdanie osób żyjących w Europie, ni przyzwyczajonych do mieszkania w takim mieście jak Tokio. Latynos wydawał się zadowolony, że będzie podróżował słynnym japońskim metrem, które było punktualne. Natomiast Joseph wydawał się obojętny, chociaż dziewczyny były pewne, że anglik na myśl o bliskim spotkaniu z męskimi osobnikami, był wniebowzięty.
            W drodze do obranego przez nich celu, musieli uważać by nikogo nie zgubić. Jednak i tak mimo ich starań, ktoś skręcał w złą uliczkę, albo ginął w tłumie. Najczęściej taką osobą był Antonio, który co chwilę się zapatrywał. W końcu został ustawiony między pozostałymi, by przynajmniej w metrze się gdzieś nie zapodział. Oczywiście złe wspomnienia Francisa powróciły, gdy drzwi się zamknęły i powstał ścisk. W duchu Francuz cieszył się, że nie ma aktualnie godziny szczytu i brak upychaczy. Niestety spodziewał się, że w drodze powrotnej nie ominie ich bliskie spotkanie z tymi pracownikami kolei. W tym samym czasie Antonio męczył dziewczyny pytając, co pisze na poszczególnych reklamach wywieszonych w przedziale. Natomiast Brytyjczyk zastanawiał się czy jednak nie lepiej było jechać samochodami, gdzie podróż byłaby dłuższa ale wygodniejsza. W końcu dotarli na wybraną stację i to w całym składzie, chociaż trzeba było pociągnąć Włocha bo by się ponownie zagapił. Kikari cała w skowronkach na myśl o jedzeniu, szła przodem i rozpychała się łokciami między ludźmi. Parę osób się obracało by rzucić jakieś słowa oburzenia, jednak blondynka nic sobie z nich nie robiła i parła dalej do przodu. Pozostali postanowili zostać z tyłu i nie przyznawać się do niej. Tak na wszelki wypadek gdyby jakimś cudem wkurzyła jakiegoś sumo. Chociaż Itamaki zapewniała ich, że raczej jest to mało prawdopodobne i bardzo stereotypowe.
            Po obiedzie, a dla Kikari śniadaniu, umówili się na spotkanie z miejscową grupą. Oczywiście dziewczyny ponownie zostały poproszone o wynalezienie drogi, ale tym razem zaznaczyły, że gdyby wcześniej zamieszkali w wybranym przez nich miejscu to by mieli wszędzie blisko. W rzeczywistości łgały, ale osoby niezapoznane z planem miasta, nie mogły się domyślić. Więc nieświadomie męskie grono wpakowało się w coś czego po prostu nie rozumieją. Gdy w końcu dotarli do dzielnicy Shiodome, Japonki zdziwiły się kiedy zrozumiały, że spotkanie nie odbędzie się w restauracji tylko w jednym z biurowców. Zostali zaprowadzeni do sali konferencyjnej, gdzie Joseph musiał zastąpić swojego nieobecnego rodaka przy sprawdzaniu pomieszczenia. Gdy był pewny, że nie ma tam żadnego podsłuchu oraz innych urządzeń szpiegujących, rozsiadł się na jednym z krzeseł. Przez kolejne minuty panowała napięta atmosfera. Było to spowodowane faktem, iż nowy skład nigdy nie zajmował się sprawami związanymi z Japonią. Zapoczątkował jest Pan Varin i ani razu jego wnuk nie interweniował bezpośrednio w tym kraju. Nikt nie wiedział czego się spodziewać, a do tego ten fakt, że ich szefa nie ma. Byli coś w stylu najważniejszej grupy w tej rodzinie, jednak bez brakującej trójki byli jakby niczym. Nie byli tak znani jak oni oraz nie organizowali akcji uratowania Pana Varina, dzięki której pozostali zostali zaakceptowani w tym środowisku. Po prostu w tak odległych grupach byli tylko osobami, które nic nie znaczą. Taka jakby zachcianka nieobecnych.
            W końcu drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszło parę osób w garniturach. Stanęli po drugiej stronie stołu tuż pod ścianą i dopiero wtedy pojawił się siwiejący mężczyzna. Wstali z krzeseł. Miejscowy szef się lekko ukłonił co pozostali odwzajemnili. Niczym dziwnym nie było, że dziewczyną lepiej to wyszło. Gdy mężczyzna usiadł na fotelu, zrobili to samo i od razu zauważyli, że patrzy na nich nieprzychylnie. Jego ochroniarze stali bez ruchu i obserwowali, każdy ich ruch. Czuli się jak w klatce z tygrysem.
- Gdzie jest Varin – spytał mężczyzna i mimo jego spokojnego tonu, było słychać, że jest zirytowany.
- Aktualnie jest zajęty i nie może teraz tutaj być – odpowiedział Joseph.
Japończyk zmierzył go wzrokiem, po czym zerknął na swoich ludzi. Kikari na samo wspomnienie spotkań w innych krajach, nie mogła ścierpieć wywyższania się lokalnego szefa. Teoretycznie nie miał prawa ich tak traktować, ze względu, że oni są wyżej od niego w hierarchii. Jeden z mężczyzn wyszedł z szeregu i podszedł do swojego pracodawcy. Schylił się i słuchał tego co mu szeptał do ucha. Kiedy skończył, wyprostował się i spojrzał na nich beznamiętnym wzrokiem.
- Pan Yamato nie ma zamiaru z wami rozmawiać.
Pozostali wpadli w osłupienie. Nie dość, że sam nie powiedział im tego, to jeszcze bezczelnie odmawia współpracy. Blondynka nie wytrzymała i poderwała się z miejsca. Natychmiastowo ochroniarze otoczyli swojego szefa, gotowi do obrony.
- Nie obchodzi mnie co on chce. Reprezentujemy Vincenta jak i całą Nationale de la famille!
- Po raz ostatni informuję was, że rozmowa się nie odbędzie. Proszę opuścić budynek.
Parę Japończyków powoli kierowało swoje ręce za marynarki. Włoch położył rękę na ramieniu Kikari i dał jej tym samym znak, żeby przestała. Bez żadnych słów pożegnania, wyszli. Wszyscy byli oburzeni tym co przed chwilą zaszło, jednak Itamaki wydawała się jakby była w innym świecie.
- Itami, co jest?
- Słucham? – spojrzała na rudego mężczyznę. – Nie nic… Po prostu się zamyśliłam.

            Przez resztę dnia mieli zepsuty humor. Nawet tak bardzo, że nie mieli największej ochoty by podróżować metrem. Złapali jakąś taksówkę i wrócili do hotelu. Joseph oglądał przez okno panoramę miasta i zastanawiał się skąd taka wrogość u lokalnego szefa. Miał pewne przypuszczenia, że może być to spowodowane brakiem interwencji aktualnej głowy rodziny. Oparł czoło o szybę i próbował jakoś oczyścić swój umysł. Ścisnął mocniej gazetę, w której wyczytał o zabójstwie jednego z żołnierzy w Kanadzie. Żałował, że wtedy go nie powstrzymał, że odjechali nie chcąc zgłębiać się w tą sprawę. Jednocześnie był ciekawy czy Asuma dowiedziała się o tym. Jednak najbardziej go przerażał fakt, że w wojsku na pewno skojarzą fakt z „projektem Afganistan”. Jeśli nastąpi to dość szybko był pewny, że brunetka prędko do nich nie dołączy.
- Cholera – syknął i schował twarz w dłoni.
- Co jest?
Gwałtownie się obrócił i spojrzał na zaskoczoną Kikari. Nie mógł skojarzyć momentu kiedy otworzyły się drzwi. Zwłaszcza, że można było je otworzyć tylko za pomocą karty. Bez słowa podał jej gazetę i obserwował jej reakcję. Dziewczyna widocznie była zszokowana, jednak nie odczuwała tego samego co Brytyjczyk. Kiedy skończyła czytać artykuł, usiadła na kanapie i spojrzała na niego wyczekująco.
- Co zamierzasz zrobić?
- Nic – szepnął. – Teraz musimy się skupić na Yamato.
Kiwnęła głową i spojrzała w stronę okna. Było widać, że coś ją zadręcza, ale Joseph nie chciał naciskać. Chociaż wiadomym było, że blondynka z byle powodu by go nie odwiedziła. Po prostu usiadł naprzeciw niej i także skupił swoją uwagę na widoku miasta.
- Joseph… - zerknął na nią. – Pogadaj z Itami.
            Powoli pakowała swoje rzeczy do walizki, chcąc jak najszybciej przeprowadzić się do Ryokanu. Na szczęście ten który wybrały znajdował się poza stolicą, co teraz było jej bardzo na rękę. Usłyszała ciche pukanie, więc niechętnie oderwała się od pakowania. Lekko uchyliła drzwi i zdziwiła się na widok Josepha.
- Mogę?
Przytaknęła i wpuściła go do pokoju. Jego wzrok padł na walizkę, jednak nic nie skomentował. Stanął przy oknie i zaczął się je przyglądać. Poczuła się trochę nieswojo, jednak wysiliła się na nikły uśmiech, po czym powróciła do układania ubrań. Cisza powodowała dość napiętą sytuację, jednak wolała ją od jakiejś dziwnej rozmowy.
- Dlaczego przyłączyłaś się do tej rodziny?
Podniosła wzrok znad walizki. Była zszokowana tym pytaniem, które nigdy nie padło. Odwróciła głowę chcąc ukryć swoje emocje. Nie miała najmniejszego zamiaru odpowiadać, nie chciała by inny dowiedzieli się dlaczego zboczyła na taką ścieżkę. Poczuła ciężką dłoń na ramieniu.
- Itami…
- To nie jest istotne!
Zrzuciła jego rękę i odsunęła się. Po chwili doszło do niej, że podniosła głos. Jednak nie mogła w tej sytuacji zachowywać się jakby nic się nie stało. Rudy mężczyzna wydawał się zaskoczony taką reakcją.
- Wyjdź.
Bez żadnych sprzeciwów opuścił pokój, przez co szatynka czuła się jeszcze gorzej. Usiadła na łóżku i objęła podkulone nogi. Tak bardzo chciała by to spotkanie nigdy nie nastąpiło. Po jej policzku spłynęła łza, którą od razu wytarła kiedy zadzwonił telefon. Spojrzała na wiadomość i poczuła, jak wpada w otępienie. Ciągle czytała te dwa słowa i nie mogła uwierzyć, że one się wyświetlają.
Mam Cię.
Wypuściła telefon, który opadł miękko na pościel. Czuła że jej serce zaczyna szybciej pracować. Chciała wybiec z pokoju i ukryć się wśród przyjaciół, gdzie jest bezpiecznie. Chciała. Jednak nie mogła się poruszyć. Strach całkowicie ją sparaliżował. Nic z świata zewnętrznego do niej nie docierało. Ciągle w jej głowie brzmiały te przeklęte dwa słowa. Odbijały się niczym echo by za każdym razem powiększać jej strach. Kiedy w końcu umilkły czuła, że ktoś ją mocno przytula. Nawet nie chciała sprawdzać kto, po prostu się rozpłakała, wtulając mocniej. Czyjaś dłoń gładziła jej włosy, chcąc ją uspokoić. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz