Wieczorna
panorama Paryża, zapierała dech w piesiach u większości turystów. Itamaki nie
była wyjątkiem i z wielkim zafascynowaniem przykleiła się do szyby restauracji,
znajdującej się w wieży Eiffla Kikari, która siedziała obok niej, wydawała się
znudzona tym wszystkim i przypatrywała się jak męskie grono wraz z Francisem,
rozmawiają o interesach:
- Mam już dosyć… - Szepnęła, a szatynka spojrzała na nią. – Rozumiem, że czekamy, aż stan Asumy się poprawi, jednak zanudzę się na śmierć.
- Myślałam, ze dobrze się bawisz jeżdżąc po Chrisie. – Zdziwiła się.
Blondynka odruchowo spojrzała na anglika, który namiętnie rozmawiał przez telefon z Josephem, który jak dumny Brytyjczyk, zgubił się w Paryżu:
- Soo… - Zaczął Christopher, kiedy nagle ujrzał potrawę przyniesioną przez kelnera. – What the fuck?
Dziewczyny zaciekawione nachylił się nad stołem i ujrzały piękne ślimaczki, na cudnym półmisku. Nie mogły powstrzymać się od chichotu, jednak po chwili zastanowiły się co im zostanie podane. Kikari mogłaby przysiąść, że ujrzała u Vincenta nutkę zadowolenia i złośliwości:
- Jak nie ma Asumy to korzysta. – Szepnął Francis, który nagle znalazł się w ich okolicach.
Antonio zaproponował przyjacielowi, że się z nim zamieni i odda swoją potrawę, którą okazały się owoce morza. Dziewczyny przypomniały sobie pobyt w Chorwacji, gdzie Brytyjczyk jasno dał do zrozumienia, że nie toleruje żadnych żyjątek morskich poza rybami. Wtedy do restauracji wpadł sapiący Joseph i wiele nie myśląc padł na krześle obok Francisa:
- Po Londynie jest się łatwiej przemieszczać. – Wysapał i sięgnął po kieliszek wina.
Blondwłosy Francuz zaczął się śmiać i nawet nie zwrócił uwagi, że to właśnie było jego wino. W tym momencie Itamaki doszła do wniosku, że pozostało jeszcze jedno wolne krzesło, przy którym było nakrycie. Szturchnęła przyjaciółkę, która częściowo się zgadzała z tezą Josepha. Dziewczyna przerwała swój monolog i spojrzała na puste krzesło. Wiele nie myśląc wzięła kawałek chleba i rzuciła nim w Vincenta. Brunet zaskoczony tym, że pieczywo lata rozejrzał się jego wzrok utkwił na Kikari:
- Co? – Spytał niezbyt ogarniając.
- Kto ma jeszcze przyjść?
Uśmiechnął się i przyłożył palec do ust, że jest to tajemnicą. Jednak nie musiały długo czekać na odpowiedź bo do restauracji wkroczyła, nie kto inny jak Asuma, Francis się poderwał i przytulił przyjaciółkę:
- Weź nas więcej nie strasz. – Powiedział.
Uśmiechnęła się przepraszająco i cmoknęła go w nos. Francis się zaśmiał i przepuścił dziewczynę, która usiadła na ostatnim wolnym miejscu. Przez pierwsze chwile rozmowa opierała się na narzekaniach Asumy co do przebywania w szpitalu i na temat tego, że wykorzystała swój życiowy limit przebywania pod opieką służb zdrowia. Joseph wyjątkowo milczał i był zajęty opróżnianiem po raz enty swojego kieliszka, kiedy Christopher wzroczył nerwowo na swój, pełen po brzegi. Antonio dyskretnie zerkał na swojego brytyjskiego przyjaciela i zastanawiał się co on zrobi. Kiedy blondyn postanowił sięgnąć po kieliszek, jego twarz nagle spotkała się z talerzem pełnym Tośkowych owoców morza. Kikari podejrzanie się uśmiechnęła:
- Jednak widzę plus butów z spiczastymi czubkami. – Powiedziała.
Dziewczyny wybuchły śmiechem, a męska koalicja postanowiła zająć się wyciągać niewinne żyjątka z włosów Brytyjczyka. W tym momencie pojawił się kelner, który ledwo co pohamował rozbawienie i miał zamiar nalać wina do kieliszka brunetki. Dziewczyna zasłoniła naczynie ręką i poprosiła o wodę oraz o kartę. Mężczyzna odszedł i było widać, że informuje pozostałych współpracowników o zabawnym incydencie przy ich stoliku:
- Od kiedy ty nie pijesz? – Zdziwił się blondwłosy Francuz.
- Powinieneś dodać „i nie palisz”. – Mruknęła niezadowolona. – Lekarze mi zabronili oraz uściślili moją dietę.
Vincent na samą myśl o odstawieniu papierosów, pobladł i mimowolnie zmacał swoje kieszenie. Odetchnął z ulgą, że jednak ma przy sobie paczkę i nie będzie musiał fatygować się do sklepu. Joseph chwilę wpatrywał się w butelkę wina, którą sam opróżnił po czym spojrzał na Asumę:
- Do diety powinnaś być przyzwyczajona… - Powiedział, a Itamaki dałaby sobie rękę uciąć, że ta butelka nic na nim nie zrobiła.- W końcu w akademii także kontrolowali nasz styl żywienia.
Brunetka wzruszyła ramionami, jednak było widać, że nie pasuje jej tak okrojone menu i z wielkim żalem przyglądała się potrawą, jakich nie może jeść:
- Czekaj! – Zdziwiła się Kikari. – Powiedziałeś „nasz” czyli twój i Asumy?
- Ano… - Odpowiedział i poprosił kelnera o kolejną butelkę. – Byliśmy na tym samym wydziale.
Jakim było szokiem dla dziewczyn, że rodzony Brytyjczyk studiował we Francji. Samo wspomnienie jak Christopher z wielką dumą chwalił się, że uczył się w rodzimym Oxfordzie robiło wielki kontrast przy spokojnym Josephie. Coraz bardziej było widać tą różnicę między dwoma przedstawicielami tego samego kraju:
- A tak w ogóle to po co tu jesteśmy? – Zaciekawił się Antonio.
- Na śmierć bym o tym zapomniał! – Przeraził się Vincent. – Chodzi o kolejną sprawę.
Francis jakby niezainteresowany całą sytuacją nachylił się ku przyjaciółce i szepnął jej coś na ucho. Dziewczyna zaprzestała grzebania widelcem w nic winnej sałatce, spojrzała na niego zaskoczona, jednak po chwili szeroko się uśmiechnęła. Varin chcąc zwrócić na siebie uwagę, postanowił wykorzystać strategię Kikari i rzucił w dwójkę Francuzów chlebem:
- Nie ma randkowania w pracy. – Powiedział poważnym tonem.
Asuma spojrzała na niego i puknęła się w czoło, natomiast Francis wystawił mu język. Widocznie zirytowało to bruneta, który wstał i oparł się o krzesła swoich rodaków, patrząc na nich z góry:
- Więc po pierwsze jedziemy do Kanady.
Pozostali francuzi chcąc zrobić mu na złość nie komentowali tego i tylko szeptali o czymś. Vincent kucnął by lepiej usłyszeć o czym mówią:
- Czy wy właśnie szepczecie jedną z przedszkolnych rymowanek? – Zdziwił się rozbawiony.
Joseph chcąc zaprzestać tą dziecinadę, zaczął analizować wiadomość:
- Tym razem mamy szczęście. – Powiedział i wytarł swój talerz kawałkiem chleba. – Każdy z nas ma prawo przemieszczać się po Kanadzie bez wizy.
Szef się uśmiechnął świadomy z tej sytuacji, jednak po chwili zrzedła mu mina. Podobnie było u anglika, który skojarzył, że trzeba lecieć samolotem, a przecież on się ich panicznie boi:
- Za żadne skarby świata nie wlezę do samolotu! – Oburzył się.
- Kochany… Tak samo mówiłeś przed Chorwacją. – Odpowiedział Francis.
Brytyjczyk skwitował to morderczym spojrzeniem, co wywołało śmiech u reszty:
- Nie powinieneś tak się do mnie zwracać. – Powiedział siląc się na miły ton. – Przecież widać, że wasza dwójka jest ostatnio dość blisko. – Wskazał na Asumę i Francisa.
Wskazani spojrzeli na siebie po czym wybuchli śmiechem. Vincent, który kucał ciągle obok nich, także się zaśmiał:
- Przecież on jest dla mnie jak brat. – Powiedziała brunetka sięgając po szklankę z wodą.
- Kolejny. – Zaznaczył blondyn.
- Przydałaby mi się jakaś siostra… - Zaśmiała się.
Varin dostał nagłego olśnienia i stanął za krzesłem przyjaciela, po czym chwycił jego blond włosy w dwie dłonie, tworząc dwa kucyki. Itami podłapując myk sięgnęła do kieszeni, z której wyciągnęła dwie różowe wstążki i podała szefowi. Blondyn ciągle się śmiejąc, pozwolił Vincentowi na zawiązanie kucyków po czym zaczął machać głową na boki:
- Jak zgoli się zarost to będzie siostrzyczka. – Ucieszył się brunet.
- Ej! To jak mam być siostrą to chce być jakoś podobny do Asumy. – Udał oburzenie francuz.
Itamaki spojrzała na Kikari, która po chwili trzymała brunetkę za ręce, kiedy szatynka związywała jej włosy w dwa kucyki.
Mijał tak miło czas póki lekko wcięty Christopher postanowił powiadomić świat, że to on i Joseph mają większe prawo przebywania na terytorium Kanady, powołując się na fakt, że ich królowa sprawuje władzę nad tym krajem. Francuska większość grupy postanowiła nie być obojętna i od razu wyskoczyła, że w rzeczywistości wygląda inaczej, a francuski w wersji kanadyjskiej jest częściej używany od angielskiego. Po tym argumencie włosko-japońska koalicja postanowiła się oddalić na tyle ile było to możliwe. Nie trzeba było długo czekać kiedy w ruch poszły hymny kanady w dwóch językach. W końcu personel restauracji postanowił ich wyprosić z lokalu z powodu przeszkadzania innym klientom. Asuma śmiejąc się szła z dziewczynami przodem, w kierunku parkingu. Pozostali zostali z tyłu, asekurując wymiotującego Christophera. Brunetka oparła się o maskę Range Rover’a blondyna i odruchowo zaczęła szukać w torebce papierosów. Po chwili sobie przypomniała, że nie może palić i zaśmiała się gorzko:
- Wyjdzie Ci to na zdrowie. – Pocieszała Itamaki.
- Ale źle się skończy dla mojej tali. – Zaśmiała się na samą myśl o skubaniu słonecznika by zapomnieć o paleniu.
Pojawili się pozostali, którzy doprowadzili jakoś do ładu Brytyjczyka ze słabą głową. Francis widząc, że maska jego wspaniałego samochodu służy za siedzenie, udał oburzenie. Szybko odsunęła się od pojazdu i ruszyła w kierunku swojego Audi. Kiedy Mercedes zaczął wyjeżdżać z swojego miejsca, przypomniała sobie o czymś. Machnęła ręką i Vincent otworzy zaskoczony okno:
- Będę później bo muszę coś załatwić. – Krzyknęła chcąc zagłuszyć ryk silnika włoskiego Ferrari.
Brunet kiwnął głową i powiedział tylko by uważała na siebie. Szybko wsiadła do swojego samochodu i ruszyła jedną z paryskich ulic.
- Mam już dosyć… - Szepnęła, a szatynka spojrzała na nią. – Rozumiem, że czekamy, aż stan Asumy się poprawi, jednak zanudzę się na śmierć.
- Myślałam, ze dobrze się bawisz jeżdżąc po Chrisie. – Zdziwiła się.
Blondynka odruchowo spojrzała na anglika, który namiętnie rozmawiał przez telefon z Josephem, który jak dumny Brytyjczyk, zgubił się w Paryżu:
- Soo… - Zaczął Christopher, kiedy nagle ujrzał potrawę przyniesioną przez kelnera. – What the fuck?
Dziewczyny zaciekawione nachylił się nad stołem i ujrzały piękne ślimaczki, na cudnym półmisku. Nie mogły powstrzymać się od chichotu, jednak po chwili zastanowiły się co im zostanie podane. Kikari mogłaby przysiąść, że ujrzała u Vincenta nutkę zadowolenia i złośliwości:
- Jak nie ma Asumy to korzysta. – Szepnął Francis, który nagle znalazł się w ich okolicach.
Antonio zaproponował przyjacielowi, że się z nim zamieni i odda swoją potrawę, którą okazały się owoce morza. Dziewczyny przypomniały sobie pobyt w Chorwacji, gdzie Brytyjczyk jasno dał do zrozumienia, że nie toleruje żadnych żyjątek morskich poza rybami. Wtedy do restauracji wpadł sapiący Joseph i wiele nie myśląc padł na krześle obok Francisa:
- Po Londynie jest się łatwiej przemieszczać. – Wysapał i sięgnął po kieliszek wina.
Blondwłosy Francuz zaczął się śmiać i nawet nie zwrócił uwagi, że to właśnie było jego wino. W tym momencie Itamaki doszła do wniosku, że pozostało jeszcze jedno wolne krzesło, przy którym było nakrycie. Szturchnęła przyjaciółkę, która częściowo się zgadzała z tezą Josepha. Dziewczyna przerwała swój monolog i spojrzała na puste krzesło. Wiele nie myśląc wzięła kawałek chleba i rzuciła nim w Vincenta. Brunet zaskoczony tym, że pieczywo lata rozejrzał się jego wzrok utkwił na Kikari:
- Co? – Spytał niezbyt ogarniając.
- Kto ma jeszcze przyjść?
Uśmiechnął się i przyłożył palec do ust, że jest to tajemnicą. Jednak nie musiały długo czekać na odpowiedź bo do restauracji wkroczyła, nie kto inny jak Asuma, Francis się poderwał i przytulił przyjaciółkę:
- Weź nas więcej nie strasz. – Powiedział.
Uśmiechnęła się przepraszająco i cmoknęła go w nos. Francis się zaśmiał i przepuścił dziewczynę, która usiadła na ostatnim wolnym miejscu. Przez pierwsze chwile rozmowa opierała się na narzekaniach Asumy co do przebywania w szpitalu i na temat tego, że wykorzystała swój życiowy limit przebywania pod opieką służb zdrowia. Joseph wyjątkowo milczał i był zajęty opróżnianiem po raz enty swojego kieliszka, kiedy Christopher wzroczył nerwowo na swój, pełen po brzegi. Antonio dyskretnie zerkał na swojego brytyjskiego przyjaciela i zastanawiał się co on zrobi. Kiedy blondyn postanowił sięgnąć po kieliszek, jego twarz nagle spotkała się z talerzem pełnym Tośkowych owoców morza. Kikari podejrzanie się uśmiechnęła:
- Jednak widzę plus butów z spiczastymi czubkami. – Powiedziała.
Dziewczyny wybuchły śmiechem, a męska koalicja postanowiła zająć się wyciągać niewinne żyjątka z włosów Brytyjczyka. W tym momencie pojawił się kelner, który ledwo co pohamował rozbawienie i miał zamiar nalać wina do kieliszka brunetki. Dziewczyna zasłoniła naczynie ręką i poprosiła o wodę oraz o kartę. Mężczyzna odszedł i było widać, że informuje pozostałych współpracowników o zabawnym incydencie przy ich stoliku:
- Od kiedy ty nie pijesz? – Zdziwił się blondwłosy Francuz.
- Powinieneś dodać „i nie palisz”. – Mruknęła niezadowolona. – Lekarze mi zabronili oraz uściślili moją dietę.
Vincent na samą myśl o odstawieniu papierosów, pobladł i mimowolnie zmacał swoje kieszenie. Odetchnął z ulgą, że jednak ma przy sobie paczkę i nie będzie musiał fatygować się do sklepu. Joseph chwilę wpatrywał się w butelkę wina, którą sam opróżnił po czym spojrzał na Asumę:
- Do diety powinnaś być przyzwyczajona… - Powiedział, a Itamaki dałaby sobie rękę uciąć, że ta butelka nic na nim nie zrobiła.- W końcu w akademii także kontrolowali nasz styl żywienia.
Brunetka wzruszyła ramionami, jednak było widać, że nie pasuje jej tak okrojone menu i z wielkim żalem przyglądała się potrawą, jakich nie może jeść:
- Czekaj! – Zdziwiła się Kikari. – Powiedziałeś „nasz” czyli twój i Asumy?
- Ano… - Odpowiedział i poprosił kelnera o kolejną butelkę. – Byliśmy na tym samym wydziale.
Jakim było szokiem dla dziewczyn, że rodzony Brytyjczyk studiował we Francji. Samo wspomnienie jak Christopher z wielką dumą chwalił się, że uczył się w rodzimym Oxfordzie robiło wielki kontrast przy spokojnym Josephie. Coraz bardziej było widać tą różnicę między dwoma przedstawicielami tego samego kraju:
- A tak w ogóle to po co tu jesteśmy? – Zaciekawił się Antonio.
- Na śmierć bym o tym zapomniał! – Przeraził się Vincent. – Chodzi o kolejną sprawę.
Francis jakby niezainteresowany całą sytuacją nachylił się ku przyjaciółce i szepnął jej coś na ucho. Dziewczyna zaprzestała grzebania widelcem w nic winnej sałatce, spojrzała na niego zaskoczona, jednak po chwili szeroko się uśmiechnęła. Varin chcąc zwrócić na siebie uwagę, postanowił wykorzystać strategię Kikari i rzucił w dwójkę Francuzów chlebem:
- Nie ma randkowania w pracy. – Powiedział poważnym tonem.
Asuma spojrzała na niego i puknęła się w czoło, natomiast Francis wystawił mu język. Widocznie zirytowało to bruneta, który wstał i oparł się o krzesła swoich rodaków, patrząc na nich z góry:
- Więc po pierwsze jedziemy do Kanady.
Pozostali francuzi chcąc zrobić mu na złość nie komentowali tego i tylko szeptali o czymś. Vincent kucnął by lepiej usłyszeć o czym mówią:
- Czy wy właśnie szepczecie jedną z przedszkolnych rymowanek? – Zdziwił się rozbawiony.
Joseph chcąc zaprzestać tą dziecinadę, zaczął analizować wiadomość:
- Tym razem mamy szczęście. – Powiedział i wytarł swój talerz kawałkiem chleba. – Każdy z nas ma prawo przemieszczać się po Kanadzie bez wizy.
Szef się uśmiechnął świadomy z tej sytuacji, jednak po chwili zrzedła mu mina. Podobnie było u anglika, który skojarzył, że trzeba lecieć samolotem, a przecież on się ich panicznie boi:
- Za żadne skarby świata nie wlezę do samolotu! – Oburzył się.
- Kochany… Tak samo mówiłeś przed Chorwacją. – Odpowiedział Francis.
Brytyjczyk skwitował to morderczym spojrzeniem, co wywołało śmiech u reszty:
- Nie powinieneś tak się do mnie zwracać. – Powiedział siląc się na miły ton. – Przecież widać, że wasza dwójka jest ostatnio dość blisko. – Wskazał na Asumę i Francisa.
Wskazani spojrzeli na siebie po czym wybuchli śmiechem. Vincent, który kucał ciągle obok nich, także się zaśmiał:
- Przecież on jest dla mnie jak brat. – Powiedziała brunetka sięgając po szklankę z wodą.
- Kolejny. – Zaznaczył blondyn.
- Przydałaby mi się jakaś siostra… - Zaśmiała się.
Varin dostał nagłego olśnienia i stanął za krzesłem przyjaciela, po czym chwycił jego blond włosy w dwie dłonie, tworząc dwa kucyki. Itami podłapując myk sięgnęła do kieszeni, z której wyciągnęła dwie różowe wstążki i podała szefowi. Blondyn ciągle się śmiejąc, pozwolił Vincentowi na zawiązanie kucyków po czym zaczął machać głową na boki:
- Jak zgoli się zarost to będzie siostrzyczka. – Ucieszył się brunet.
- Ej! To jak mam być siostrą to chce być jakoś podobny do Asumy. – Udał oburzenie francuz.
Itamaki spojrzała na Kikari, która po chwili trzymała brunetkę za ręce, kiedy szatynka związywała jej włosy w dwa kucyki.
Mijał tak miło czas póki lekko wcięty Christopher postanowił powiadomić świat, że to on i Joseph mają większe prawo przebywania na terytorium Kanady, powołując się na fakt, że ich królowa sprawuje władzę nad tym krajem. Francuska większość grupy postanowiła nie być obojętna i od razu wyskoczyła, że w rzeczywistości wygląda inaczej, a francuski w wersji kanadyjskiej jest częściej używany od angielskiego. Po tym argumencie włosko-japońska koalicja postanowiła się oddalić na tyle ile było to możliwe. Nie trzeba było długo czekać kiedy w ruch poszły hymny kanady w dwóch językach. W końcu personel restauracji postanowił ich wyprosić z lokalu z powodu przeszkadzania innym klientom. Asuma śmiejąc się szła z dziewczynami przodem, w kierunku parkingu. Pozostali zostali z tyłu, asekurując wymiotującego Christophera. Brunetka oparła się o maskę Range Rover’a blondyna i odruchowo zaczęła szukać w torebce papierosów. Po chwili sobie przypomniała, że nie może palić i zaśmiała się gorzko:
- Wyjdzie Ci to na zdrowie. – Pocieszała Itamaki.
- Ale źle się skończy dla mojej tali. – Zaśmiała się na samą myśl o skubaniu słonecznika by zapomnieć o paleniu.
Pojawili się pozostali, którzy doprowadzili jakoś do ładu Brytyjczyka ze słabą głową. Francis widząc, że maska jego wspaniałego samochodu służy za siedzenie, udał oburzenie. Szybko odsunęła się od pojazdu i ruszyła w kierunku swojego Audi. Kiedy Mercedes zaczął wyjeżdżać z swojego miejsca, przypomniała sobie o czymś. Machnęła ręką i Vincent otworzy zaskoczony okno:
- Będę później bo muszę coś załatwić. – Krzyknęła chcąc zagłuszyć ryk silnika włoskiego Ferrari.
Brunet kiwnął głową i powiedział tylko by uważała na siebie. Szybko wsiadła do swojego samochodu i ruszyła jedną z paryskich ulic.
- Panie Deliviet, przyszedł ktoś do Pana. – Odezwała
się niska starsza kobieta, w stroju pokojówki.
Mężczyzna podniósł wzrok znad dokumentów i spojrzał zaskoczony na zegarek. Było nieźle po jedenastej w nocy, więc niezbyt była to stosowna pora na odwiedziny. Miał właśnie powiedzieć służącej by pogoniła gościa, kiedy została pociągnięta do tyłu, a jej miejsce zajęła Asuma. Zaskoczony poderwał się z miejsca i chciał sięgnąć po pistolet, na widok jak dziewczyna zamyka drzwi na klucz:
- Nawet nie myśl o tym… Oboje wiemy, że to ja mam lepszy refleks. – Powiedziała zerkając przez okno.
- Dość szybko doszłaś do zdrowia. – Powiedział starając się ukryć swoje zdenerwowanie.
Zaśmiała się i pochyliła nad jego biurkiem. Widział w jej oczach złość i miał nadzieje, że ta stara baba, którą zatrudnia ma jakiś rozum i powiadomi kogoś o zaistniałej sytuacji. Oczami wyobraźni widział jak dzwoni po jego syna, który od paru lat chodzi na siłownię, jednak wystarczyło jak spojrzał na Asumę i wiedział, że pewnie nie dałby sobie z nią rady. Niestety jego pierworodny był wielkim kobieciarzem:
- Jak widać… Jednak na samą myśl, że naraziłam życie dla taką kupę gnoju, robi mi się niedobrze.
- O czym mówisz? - Poczuł jak kropelki potu pojawiają się na jego czole.
- Dobrze wiesz, Deliviet. A może powinnam nazwać Ciebie, Andrijev.
Pobladł i czuł, że robi mu się duszno. Nie mógł uwierzyć, że wyszło na jaw to kim jest naprawdę. Powoli usiadł na swoim fotelu i ostrożnie sięgnął po butelkę whisky. Musiał stanowczo się napić, kiedy opróżnił jednym haustem szklankę, poczuł się odrobinę lepiej:
- Czego chcesz? – Spytał patrząc na nią bacznie.
- Pragnę jedynie wiedzieć dlaczego Pietrovic Ciebie poszukiwał.
- A co tobie do tego? – Zdziwił się.
- Chyba mam prawo wiedzieć po tym co przeszłam ratując twój tłusty zadek. – Powiedziała zdenerwowana i usiadła na krześle.
Ciężko westchnął, przypominając sobie metody wyciągania informacji stosowane w Łubiance. Dobrze wiedział, że ta dziewczyna przeszła piekło i nie chciał się przyznać, że ma do niej teraz wielki szacunek. Sięgnął po czystą szklankę i nalał do niej alkoholu, po czym podał Asumie:
- To będzie dość długa opowieść.
Mężczyzna podniósł wzrok znad dokumentów i spojrzał zaskoczony na zegarek. Było nieźle po jedenastej w nocy, więc niezbyt była to stosowna pora na odwiedziny. Miał właśnie powiedzieć służącej by pogoniła gościa, kiedy została pociągnięta do tyłu, a jej miejsce zajęła Asuma. Zaskoczony poderwał się z miejsca i chciał sięgnąć po pistolet, na widok jak dziewczyna zamyka drzwi na klucz:
- Nawet nie myśl o tym… Oboje wiemy, że to ja mam lepszy refleks. – Powiedziała zerkając przez okno.
- Dość szybko doszłaś do zdrowia. – Powiedział starając się ukryć swoje zdenerwowanie.
Zaśmiała się i pochyliła nad jego biurkiem. Widział w jej oczach złość i miał nadzieje, że ta stara baba, którą zatrudnia ma jakiś rozum i powiadomi kogoś o zaistniałej sytuacji. Oczami wyobraźni widział jak dzwoni po jego syna, który od paru lat chodzi na siłownię, jednak wystarczyło jak spojrzał na Asumę i wiedział, że pewnie nie dałby sobie z nią rady. Niestety jego pierworodny był wielkim kobieciarzem:
- Jak widać… Jednak na samą myśl, że naraziłam życie dla taką kupę gnoju, robi mi się niedobrze.
- O czym mówisz? - Poczuł jak kropelki potu pojawiają się na jego czole.
- Dobrze wiesz, Deliviet. A może powinnam nazwać Ciebie, Andrijev.
Pobladł i czuł, że robi mu się duszno. Nie mógł uwierzyć, że wyszło na jaw to kim jest naprawdę. Powoli usiadł na swoim fotelu i ostrożnie sięgnął po butelkę whisky. Musiał stanowczo się napić, kiedy opróżnił jednym haustem szklankę, poczuł się odrobinę lepiej:
- Czego chcesz? – Spytał patrząc na nią bacznie.
- Pragnę jedynie wiedzieć dlaczego Pietrovic Ciebie poszukiwał.
- A co tobie do tego? – Zdziwił się.
- Chyba mam prawo wiedzieć po tym co przeszłam ratując twój tłusty zadek. – Powiedziała zdenerwowana i usiadła na krześle.
Ciężko westchnął, przypominając sobie metody wyciągania informacji stosowane w Łubiance. Dobrze wiedział, że ta dziewczyna przeszła piekło i nie chciał się przyznać, że ma do niej teraz wielki szacunek. Sięgnął po czystą szklankę i nalał do niej alkoholu, po czym podał Asumie:
- To będzie dość długa opowieść.
Z lekkim lękiem rozglądał się po
ulicy, pełnej kapitalistów - jak to by określili jego towarzysze. Nie znał
zbytnio języka kraju w jakim przebywał, jednak jakimś cudem udało mu się do
niego dotrzeć. Spojrzał na małą karteczkę, która wraz z portfelem była jego
jedynym bagażem. Nagle mignął mu jakiś mężczyzna, który wyglądał na rodaka.
Zaczepił go i pytając po rosyjsku spytał gdzie znajduje się ulica, z kartki.
Nie mylił się i mężczyzna z charakterystycznym akcentem z wschodu, wytłumaczył
mu jak ma iść. Podziękował mu z wielką radością i ruszył w wskazanym kierunku.
Po parunastu minutach doszedł pod ogrodzenie, za którym znajdował się duży dom.
Wziął głęboki oddech i podszedł do bramy i nacisnął guzik. Po chwili pojawił
się duży mężczyzna w czarnym garniturze i zmierzył go wzrokiem:
- Idź stąd przybłędo, to nie dzielnica dla takich jak ty. – Fuknął.
- Marco! – Rozległ się krzyk.
Goryl się obrócił i po chwili jego mina zrzedła, kiedy jego szef widząc Lwa, wyciąga do niego ręce i wita jak najlepszego przyjaciela:
- Co Cię sprowadza do Francji? – Pyta Vincent i prowadzi go ku wejściu do domu.
- Mam pewien problem… - Wyjąkał niepewnie.
Mężczyzna spojrzał na niego znad swoich okularów i wskazał by wszedł do gabinetu:
- Marina, kochanie! – Krzyknął. – Mam gościa, będę u siebie w gabinecie. Nie przemęczaj się i nie wstawaj z łóżka.
Po chwili wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Uśmiechnął się do niego i wyciągnął cygara. Lew pokręcił głową na samą myśl, palenia tak drogiej rzeczy. Patrzył jak Varin siada naprzeciw niego i odpala cygaro:
- Wiesz moja żona jest w ostatnim trymestrze. – Powiedział niesłychanie zadowolony, nie mogąc się powstrzymać od pochwalenia tą nowiną.
- Gratuluję. – Odpowiedział nie mając odwagi zadać pytania.
- Ale co Ciebie sprowadza?
- Trochę głupio mi o tym mówić…
Mężczyzna zmartwiony zmarszczył brwi i spojrzał na swojego kumpla. Adrijev poczuł się spięty i starał się jakoś przypomnieć swoją zaplanowaną wcześniej przemowę:
- Pamiętasz Pietrovica? – Odpowiedziało mu kiwnięcie. – Znam się z nim od początku pracy w KGB, jednak ostatnio się zaczął zmieniać. Jakby zaczął podejrzewać, że to ja jestem odpowiedzialny za przecieki. – Vincent widocznie się zaniepokoił, ponieważ Lew był bardzo cennym pracownikiem. – Ale najgorszym jest coś innego…
- Co?
- Obwinia mnie o śmierć swojej narzeczonej…
Padła niezręczna cisza, żadne z nich nie miał siły nic powiedzieć. Siedzieli milcząc i wpatrywali się w siebie. Po chwili Varin się podniósł i nalał do szklanek whisky, wrzucił do nich lód i podał jedną Lwowi. Podszedł do okna i pociągnął krótki łyk:
- Zrobiłeś to?
- Nieświadomie… Sama pojawiła się w miejscu gdzie podłożyłem ładunek by pozbyć się Wasiliewa.
Ponownie milczeli jednak było to spowodowane piciem alkoholu. Vincent sięgnął po telefon i rozmawiał z kimś po Francusku. Kiedy skończył, uśmiechnął się lekko:
- Pomogę Ci. – Powiedział i poklepał go po plecach. – Ale musisz nauczyć się francuskiego.
- Idź stąd przybłędo, to nie dzielnica dla takich jak ty. – Fuknął.
- Marco! – Rozległ się krzyk.
Goryl się obrócił i po chwili jego mina zrzedła, kiedy jego szef widząc Lwa, wyciąga do niego ręce i wita jak najlepszego przyjaciela:
- Co Cię sprowadza do Francji? – Pyta Vincent i prowadzi go ku wejściu do domu.
- Mam pewien problem… - Wyjąkał niepewnie.
Mężczyzna spojrzał na niego znad swoich okularów i wskazał by wszedł do gabinetu:
- Marina, kochanie! – Krzyknął. – Mam gościa, będę u siebie w gabinecie. Nie przemęczaj się i nie wstawaj z łóżka.
Po chwili wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Uśmiechnął się do niego i wyciągnął cygara. Lew pokręcił głową na samą myśl, palenia tak drogiej rzeczy. Patrzył jak Varin siada naprzeciw niego i odpala cygaro:
- Wiesz moja żona jest w ostatnim trymestrze. – Powiedział niesłychanie zadowolony, nie mogąc się powstrzymać od pochwalenia tą nowiną.
- Gratuluję. – Odpowiedział nie mając odwagi zadać pytania.
- Ale co Ciebie sprowadza?
- Trochę głupio mi o tym mówić…
Mężczyzna zmartwiony zmarszczył brwi i spojrzał na swojego kumpla. Adrijev poczuł się spięty i starał się jakoś przypomnieć swoją zaplanowaną wcześniej przemowę:
- Pamiętasz Pietrovica? – Odpowiedziało mu kiwnięcie. – Znam się z nim od początku pracy w KGB, jednak ostatnio się zaczął zmieniać. Jakby zaczął podejrzewać, że to ja jestem odpowiedzialny za przecieki. – Vincent widocznie się zaniepokoił, ponieważ Lew był bardzo cennym pracownikiem. – Ale najgorszym jest coś innego…
- Co?
- Obwinia mnie o śmierć swojej narzeczonej…
Padła niezręczna cisza, żadne z nich nie miał siły nic powiedzieć. Siedzieli milcząc i wpatrywali się w siebie. Po chwili Varin się podniósł i nalał do szklanek whisky, wrzucił do nich lód i podał jedną Lwowi. Podszedł do okna i pociągnął krótki łyk:
- Zrobiłeś to?
- Nieświadomie… Sama pojawiła się w miejscu gdzie podłożyłem ładunek by pozbyć się Wasiliewa.
Ponownie milczeli jednak było to spowodowane piciem alkoholu. Vincent sięgnął po telefon i rozmawiał z kimś po Francusku. Kiedy skończył, uśmiechnął się lekko:
- Pomogę Ci. – Powiedział i poklepał go po plecach. – Ale musisz nauczyć się francuskiego.
Wpatrywała
się w pełną szklankę i układała to wszystko w głowie. Zaczęła się zastanawiać
czy warto było przechodzić te tortury z powodu tego człowieka:
- Varin załatwił by jego znajomi mnie zaadoptowali, tłumacząc, że jestem biednym studentem z Rosji. – Zakończył swoją opowieść.
Wstała powoli z krzesła i otworzyła drzwi. Dostała to czego chciała i uznała, że jednak nie żałuje niczego:
- Nikomu o tym ni powiem… - Uśmiechnęła się i po chwili schodziła schodami.
Minęła wystraszoną służącą, która widząc ją pobladła. Kiedy stała w drzwiach zobaczyła przez ramię jak przerażona wbiega do gabinetu swojego pracodawcy. Zaśmiała się pod nosem i wsiadła do samochodu.
- Varin załatwił by jego znajomi mnie zaadoptowali, tłumacząc, że jestem biednym studentem z Rosji. – Zakończył swoją opowieść.
Wstała powoli z krzesła i otworzyła drzwi. Dostała to czego chciała i uznała, że jednak nie żałuje niczego:
- Nikomu o tym ni powiem… - Uśmiechnęła się i po chwili schodziła schodami.
Minęła wystraszoną służącą, która widząc ją pobladła. Kiedy stała w drzwiach zobaczyła przez ramię jak przerażona wbiega do gabinetu swojego pracodawcy. Zaśmiała się pod nosem i wsiadła do samochodu.
___________________________
Zapomniałam jak to jest napisać rozdział bez żadnych części xD
Fajna zabawa w restauracji. Niestety czytam to teraz, wieczorem, i śmiałam się z późnionym zapłonem. :D
OdpowiedzUsuńAle ogólnie fajny rodział. :3
Przynajmniej nie miałam wrażenia, że zaraz rozdział się skończy. C:
OdpowiedzUsuń