sobota, 18 maja 2013

24 cz.1


            Już od tygodnia przebywały w chatce całkowicie pozbawione informacji co się dzieje u pozostałych. Powoli zaczęły podejrzewać, że im się nie powiodło. By pozbyć się tych pesymistycznych wizji, robiły wszystko by nie mieć czasu na myślenie. Codziennie rano schodziły do miejscowości by kupić świeże pieczywo oraz inne artykuły spożywcze. W końcu Itamaki przyzwyczaiła się do podchodzenia pod górkę i szła ramię w ramię z Kikari. Potrafiły godzinami przywracać chatkę do stanu z jej lat świetności. Kiedy im się to udało, przerzuciły się na spacery. Przynajmniej przez jedną godzinę dziennie Kikari ćwiczyła łucznictwo, a w tym czasie Itamaki po prostu się leniła. W pewnym momencie blondynka uznała, że obijanie się nie wchodzi w grę.
- Chodź tutaj – przywołała ją ręką.
Dziewczyna spojrzała na nią podejrzanie, mając wizję jak stoi na miejscu tarczy, a na jej głowie leży jabłko. Wzdrygnęła się i pokręciła głową. Kikari głośno westchnęła i odłożyła łuk, pokazując swoje czyste intencje. Szatynka niepewnie podniosła się z obalonego drzewa i powoli podeszła do przyjaciółki. Ta podała łuk Itamaki. Japonka niepewnie mu się przyglądała.
- No weź go – zachęciła.
Wykonała polecenie i odebrała łuk, nie wierząc w to co się dzieje. Za jej plecami stanęła Kikari i podała jedną strzałę. Usłyszała ciche syknięcie blondynki i poczuła jak poprawia jej uchwyt. Ciągle trzymając ją za rękę, nałożyła strzałę na cięciwę.
- Trzymaj mocno łuk i wyprostuj rękę.
Kiwnęła głową i posłusznie ścisnęła mocniej rękojeść. Powstrzymała się przed krzyknięciem, kiedy Kikari wyprostowała jej rękę.
- Podobnie jak w staniu na rękach musisz zablokować stawy.
Czuła jak dziewczyna powoli odsuwa jej dłoń z strzałą i zdziwiła się, odczuwając opór cięciwy. Blondynka powoli się od niej odsunęła i zaczęła się przyglądać. Nie wiedziała co ma robić, więc ciągle stała gotowa do strzału. Kikari nie myśląc o delikatności, kopała ją w stopę, chcąc wymusić u niej podstawową pozycję. Kiedy jej się to udało, przeniosła się w bezpieczne miejsce. Czyli kilka kroków za dziewczyną.
- Teraz przymruż jedno oko i spróbuj trafić w drzewo naprzeciw.
Próbowała się nie zaśmiać, uważając, że to jest dość łatwy cel. Wypuściła strzałę, która nawet nie drasnęła drzewa. Usłyszała za sobą gromki śmiech i nadymała urażona policzki. Odebrała drugą strzałę i wykonała te same czynności co wcześniej. Ponownie nie trafiła do celu, a rozbawienie Kikari było coraz większe. Spojrzała na przyjaciółkę.
- Z Kai’a też się tak śmiałaś?
W jednym momencie blondynka zamilkła i zmierzyła ją spojrzeniem. Bez słowa odebrała łuk i ruszyła w stronę domku. Itamaki stała w miejscu i próbowała zrozumieć jak mogła jednym zdaniem, wkurzyć dziewczynę. Wzruszyła ramionami woląc w to jednak nie wnikać i pobiegła za nią.
            Nie przepadała kiedy ktoś wypominał jej tą znajomość. Sama nie wiedziała dlaczego, ale strasznie ją to denerwowało. Poprawiła kołczan na plecach i przyspieszyła kroku. Miała wielką ochotę odłożyć swój sportowy łuk i odbyć bardzo długą kąpiel. Do jej uszu doszedł szelest, więc odruchowo wyciągnęła strzałę i naciągnęła ją na cięciwie. Bez namysłu wypuściła ją i dopiero skupiła się na celu. Włoch ciężko oddychając, wpatrywał się w strzałę, która była wbita w pień obok jego głowy. Mimo wszystko poczuła ulgę, widząc Antonia, który był cały i zdrowy. Mimo iż niewiele brakowało, a byłby cały ale postrzelony. Po chwili obok niego pojawił się Francis, który poklepał go po plecach na pocieszenie. Wtedy stało się coś dziwnego. Włoch zamiast tradycyjnie się zaśmiać, strząsnął rękę przyjaciela i ruszył w kierunku Kikari z rękoma w kieszeni. Blondyn ze zrezygnowanie pokręcił głową i podszedł do nich.
- Gdzie Itami?
- Z tyłu się ciągnie – odpowiedziała niepewnie.
Antonio zaproponował, że po nią pójdzie. Nim się zorientowała Francis, objął ją ramieniem i zaczął prowadzić jakąś boczną ścieżką. Miała wielką ochotę mu przywalić jednak zauważyła, że także u niego coś się zmieniło wciągu tego tygodnia. Z powodu ciekawości, grzecznie szła obok niego i wyczekiwała momentu kiedy wyjawi powód tak późnych odwiedzin. W końcu się zatrzymali i Francuz usiadł na pniu. Przez chwilę wpatrywał się w ściółkę leśną, widocznie zbierając myśli.
- Zanim zacznę mówić lepiej byś usiadła.
Miała złe przeczucie, więc oparła się o obalone drzewo.

            Szedł szybkim krokiem między drzewami, rozglądając się za Itamaki. Miał nadzieję, że na nią wpadnie. Mimo wszystko obawiał się tego, że dziewczyna była świadoma przekrętu ojca i mogła po prostu uciec. Odetchnął kiedy postać Japonki wyłoniła się zza zakrętu. Itami stanęła jak wryta i przyglądała się Włochowi. Po chwili na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i rzuciła mu się na szyję.
- Jak się cieszę, że jesteście cali.
Czuł się niezręcznie, więc nie przytulił jej. Mimo wszystko była córką osoby, która zabiła Josepha. To spowodowało, że pojawiła się między nimi bariera. Dziewczyna zaskoczona brakiem reakcji, odsunęła się i spojrzała na niego zmartwiona. Wzruszył jedynie ramionami i schował ręce w kieszeniach. Bez słowa obrócił się na pięcie i ruszył w drogę powrotną. Czuł na sobie spojrzenie, jednak nie obrócił się, by wszystko jej wytłumaczyć. Nie mógł tego zrobić, ponieważ nikt nie wiedział jak się może ona zachować. Zmarszczył brwi i szybko wyciągnął pistolet. Obrócił się na pięcie i wycelował. Zauważył jak na twarzy Japonki pojawia się przerażenie, jednak celował w osobę za nią. Itamaki po chwili to zauważyła, więc ostrożnie się obróciła.
- Hitoshii… - szepnęła.
Brunet powoli uniósł swoje ręce, by pokazać swoje czyste intencje. Antonio mimo wszystko ciągle celował w niego i powoli się przybliżał. Japonka nie wiedziała co ma robić, ponieważ od Latynosa wręcz biła stanowczość.
- Kim jesteś?
Hitoshii dalej spokojnie stał z uniesionymi rękoma.
- Uczniem Kyouyi.
Zadziałało to na Włocha jak czerwona płachta na byka. Bez namysłu pociągnął za spust, przez co Itamaki pisnęła. Chłopak osunął się na ziemię, łapiąc za ramię. Antonio stanął nad nim, nie przestając celować.
- Kogo tym razem chcecie zabić? – krzyknął.
- Mistrz nie miał nic z tym wspólnego – wyspał Japończyk.
- Co?
Oboje spojrzeli na Itamaki, która pobladła. Nie wiedziała co ma myśleć. Zdała sobie nagle sprawę, że nic nie wie o tym co się stało w ciągu ostatniego tygodnia. Wcześniej miała podejrzenia, że mogło pójść coś nie tak, ale bez ofiar śmiertelnych. Za razem uświadomiła sobie, że straciła zaufanie pozostałych, a przynajmniej Antonia, który nic jej nie chciał powiedzieć. Oparła się o drzewo i próbowała jakoś pozbierać myśli i zdać dwa proste pytania. Kto zginął? I o co w ogóle chodzi? Do jej uszu doszły włoskie przekleństwa.
- Czego chcesz.
- Przekazać Itamaki prośbę od jej dziadka, by się z nim spotkała.
 Włoch szyderczo się uśmiechnął i pokręcił głową. Nie mógł uwierzyć, że chłopak wierzył, iż uda mu się zabrać stąd Itami. Było dla niego logiczne, że po ostatnich wydarzeniach, nie pozwolą by dziewczyna ich opuściła i dowiedziała się tego co zrobił jej ojciec. Skrzywił się na chwilę, mając świadomość, że prawie dopuścił do tego ostatniego. Przyłożył lufę pistoletu do czoła Hitoshii’ego.
- Stój! – krzyknęła szatynka. – To ja tutaj podejmuję decyzję bo chodzi o mnie!
Spojrzał na nią i próbował pohamować chęć, by pociągnąć za spust. Obawiał się, że Itamaki stanie w obronie bruneta. Dla Antonia było to jak przyznanie się do zdrady. Odsunął pistolet od skroni Japończyka.
- Ja muszę pierw wiedzieć co się stało podczas akcji – spojrzała wymownie na Latynosa.
- Nie mogę Ci tego powiedzieć.
Jego stanowczy i oziębły ton, spowodował, że po jej plecach przeszły ciarki. Nie poznawała Antonia, który ciągle w jej pamięci był uśmiechnięty i trochę pokręcony.
- W takim razie zostawcie mnie w spokoju.
Obróciła się na pięcie i ruszyła w las. Nie wiedziała gdzie idzie, ale chciała pobyć sama by to wszystko jakoś poukładać w głowie. Powiązać pojawienie się Hitoshiiego oraz Antonia. Rozmyślać kto mógł zginąć i obawiać się prawdy. Najważniejszym jednak było fakt, dlaczego nie może poznać prawdy.

            Podniósł głowę z poduszki i spojrzał na śpiącą brunetkę. Ucieszył się, że w końcu zasnęła. Od tygodnia miała problemy ze snem, a kiedy jej się udawało oddać się w ręce morfeusza, to budziła się przerażona i oblana potem. Nigdy nie myślał, że będzie musiał ją widzieć w takim stanie po raz drugi. Miał nawet wrażenie, że przeżywa to bardziej niż śmierć Gerarda. Cierpiał widząc jej ból. Dokładniej będąc świadom swojej bezradności w tej sprawie. Próbował wstać, jednak dziewczyna mocno trzymała jego koszulę. Nie chcąc jej zbudzić, ponownie się położył. Przyglądał się jej, mając wrażenie, że widzi wrak kobiety. W ciągu kilki dni doprowadziła siebie do fatalnego stanu tak, że w ogóle siebie nie przypominała. Przytulił ją delikatnie do siebie, mając nadzieję, że się nie zbudzi i zaczął się zastanawiać jak idzie chłopakom. Miał nadzieję, że zachowają się prawidłowo i zatrzymają dla siebie wiadomość o śmierci Josepha oraz nie pozwolą by Itamaki dowiedziała się jak do niej doszło. Zamknął oczy próbując się zdrzemnąć, jednak przeszkodził mu w tym telefon brunetki. Bez namysłu go chwycił i odebrał połączenie.
Zerknął na dziewczynę, która zmarszczyła brwi.
- Asu? Czy to prawda, że Joseph nie żyje?
Odetchnął z ulgą, widząc, że Asuma się nie obudziła i za razem rozluźniła swój uścisk. Powoli wstał z łóżka i wyszedł z pokoju.
- Jesteś tam? – odezwał się męski głos w słuchawce.
- Asuma śpi.
Spojrzał na Christophera, który przykładał chustkę do policzka, chcąc zatamować krwawienie. Sam pomacał się po twarzy i uznał, że także powinien się ogolić. Miał zamiar się rozłączyć, nie słysząc żadnej odpowiedzi.
- Z kim rozmawiam?
O jednak się odezwał. Zaśmiał się pod nosem.
- Z jej chłopakiem.
Anglik podniósł na niego wzrok i  założył ręce, oczekując na wytłumaczenie. Pomachał mu ręką, że nie musi się przejmować i usiadł na kanapie. Na chwilę odsunął telefon od ucha, by przekonać się z kim rozmawia. Poczuł jak przewraca mu się w żołądku, na widok imienia rozmówcy. Luke.
- Nic mi o żadnym nie mówiła – powiedział po dłuższej przerwie.
- Nie dziwię się jej – odsunął rękę Chrisa, który chciał odebrać aparat. – W końcu drugi raz nie dam się postrzelić, ani odurzyć.
Syknął z bólu i chwycił za głowę, co wykorzystał blondyn i odebrał telefon. Przerwał połączenie i groźnie spoglądał na przyjaciela. Vincent masował miejsce, w które oberwał i z wyrzutem patrzył na sprawcę bólu. W ostatniej chwili uniknął kolejnego ciosu, jednak spadł na podłogę.
- Odbiło Ci – Brytyjczyk syknął przez zęby.
- Chyba to ja powinienem o to spytać.
Rzucił w niego poduszką i podszedł do lodówki, by zabić swój gniew za pomocą kiełbasy. Wgryzł się w mięso i zerkał wkurzony na kumpla.
- Po jakiego grzyba z nim gadałeś?
Wzruszył ramionami, nie mając ochoty tego tłumaczyć. Sam dokładniej nie wiedział co go podkusiło, ale jednego był pewien. Nienawidził tego gościa. Christopher widząc, że niczego się nie dowie, postanowił wrócić do oglądania swojego zacięcia na twarzy. Przerwał mu to trzask drzwi. Asuma trąc oczy, opierała się o framugę.
- O co się kłócicie? – mruknęła.
Anglik skrzywił się, zdając sobie sprawę, że mógł ciszej upomnieć Vincenta. Był świadom, że dziewczyna jest na skraju załamania nerwowego, jak nie depresji i powinna wypoczywać. Francuz także nie był zadowolony z tego powodu, pamiętając jak długo dziewczyna zasypiała.
- Nic takiego – podszedł do niej i przytulił.
Asuma oparła głowę o jego ramię, jednak po chwili się od niego odsunęła. Brunet spojrzał na nią zaskoczony, a Chris po prostu poszedł do swojego pokoju. Wolał nie mieszać się w ich sprawy.
- Przestań traktować mnie jak kalekę. To mi nie pomaga, więc o co przed chwilą wam poszło.
Głośno westchnął i oddał jej telefon. Francuzka zerknęła na urządzenie i przygryzła dolną wargę. Vincent zauważył, że jej ręka zaczęła się trząść.

____________________
Po pierwsze chcę przeprosić za te kilkudniowe opóźnienie, ale na prawdę nie miałam czasu na napisanie. Niestety teraz na pewno przez najbliższe tygodnie, nie będę systematycznie dodawać. W końcu koniec roku szkolnego, a do tego aktualnie szykuję się na egzamin na operatora wózków widłowych. Jeszcze raz przepraszam.  

1 komentarz:

  1. Jesteście dla mnie okrutni. D: I..i..ja chcę Tośka z uśmiechem. Q_Q
    Biedna Asu-chan. T_T

    OdpowiedzUsuń