Zaspany
rozum Itamaki informował, że coś hałasuje na korytarzu. Dziewczyna otworzyła
powoli jedno oko, próbując jakoś przeanalizować dostarczone informacje. Po paru
sekundach uznała, że coś jej się przewidziało i starała się ponownie zasnąć.
Jednak nie było jej to dane, bo rozległ się huk i wiązanka przekleństw.
Podniosła głowę oburzona, że nie można spać dłużej niż do ósmej i zaczęła się
zastanawiać jak tu wstać z łóżka, by nie zahaczyć o żadną z dziewczyn.
Wieczorem jej pasował taki układ, że będzie leżeć po środku, jednak teraz
odkryła tego minusy. Mamrocząc coś pod nosem wyczołgała się na podłogę i
spojrzała na przyjaciółki. Kikari spała w dość oryginalnej pozie – czyli każda
kończyna gdzie indziej; natomiast Asuma tuliła się do zwiniętego koca i marszczyła
gniewnie brwi. Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem, jednak przypomniała sobie
o hałasach. Wyszła z pokoju i wszystko stało się dla niej jasne. Joseph
przeklinając pod nosem, zbierał gazety z podłogi. Szybko się domyśliła, że
mężczyzna czując się pewnie, nie zapalił światła i potknął się o stolik do
kawy, na którym gospodyni trzyma czasopisma:
- Gdzie się wybierasz o tak wczesnej porze. – Zapytała i cicho się zaśmiała. – Czyżby jakaś schadzka?
- Co? – Spojrzał na nią zaskoczony. – Nie. Idę pobiegać po okolicy.
Nagle wpadła na pomysł i poprosiła go by chwilę poczekał. Wpadła do pokoju i zaczęła grzebać w swojej torbie i po paru minutach była przebrana w strój sportowy. Joseph przez chwilę jej się przyglądał po czym kiwnął głową, że podoba mu się ten pomysł.
- Gdzie się wybierasz o tak wczesnej porze. – Zapytała i cicho się zaśmiała. – Czyżby jakaś schadzka?
- Co? – Spojrzał na nią zaskoczony. – Nie. Idę pobiegać po okolicy.
Nagle wpadła na pomysł i poprosiła go by chwilę poczekał. Wpadła do pokoju i zaczęła grzebać w swojej torbie i po paru minutach była przebrana w strój sportowy. Joseph przez chwilę jej się przyglądał po czym kiwnął głową, że podoba mu się ten pomysł.
Wyszli z domu i od razu
zaczęli swój trucht. Itamaki miała nadzieję, że jej kolega ma lepszą orientację
w terenie niż w domu. Szybko się zorientowała, że tak jest, ponieważ po chwili
biegli leśną ścieżką, gdzie można było zauważyć innych miłośników joggingu:
- Coś nie mogę uwierzyć, że ot tak sobie biegasz. – Zagadała.
- Dlaczego? – Zdziwił się rozbawiony.
- Oj przyznaj się, że chcesz wyczaić jakieś ciacha.
Joseph głośno się roześmiał, przez co zwrócił na siebie uwagę pozostałych ludzi. Szatynka nie dawała za wygraną i patrzyła na niego znacząco. Mężczyzna lekko się uśmiechając przyspieszył i wyminął jakąś parę. Itami nie dawała za wygraną i dogoniła go. Jak na złość skręcił nagle w bok i musiała się wrócić:
- Kto puścił parę?
- Tak na serio to sama się domyśliłam… - Spojrzał na nią z niedowierzaniem. – No dobra, Asuma mnie w tym utwierdziła.
Pokręcił głową zaskoczony informacją. Nie spodziewał się, że akurat ona nie wytrzyma i zacznie rozpowiadać o jego orientacji. Biegli przez jakiś czas w milczeniu, ciesząc się słoneczną pogodą, jednak powietrze w lesie było chłodne. Co jakiś czas widzieli małe zaspy śniegu, które uchroniły się przed promieniami słonecznymi, a z jakiegoś drzewa zbiegała ruda wiewiórka. Dziewczyna musiała przyznać, że to jest wspaniała trasa biegowa i powinny być takie w miastach:
- Joseph…
- Mmm? – Mruknął skupiając się na swoim oddechu.
- Jesteś trochę zbyt mało pedalski.
Spojrzał na nią zbity z tropu, przez co potknął się o wystający korzeń. Klnąc na wszystko co mu przychodziło do głowy, podskakiwał na jednej nodze. Itami nie mogła wytrzymać i wybuchła śmiechem, przy okazji zatrzymując się. Rudy mężczyzna wyglądał komicznie w tej sytuacji jednak po chwili wrócił do biegu:
- A muszę się z tym afiszować? – Spytał urażony.
- No mógłbyś… Wiesz, Francis jest bardziej gejowski niż ty.
Chwycił się za serce, udając, że jej słowa go dotknęły po czym się roześmiał. Zaczął poprawiać swoje włosy, starając się je jakoś ulizać. Dziewczyna przyglądała mu się podejrzanie:
- No więc… Co powiesz na ocenianie chłopaków?
Zaklaskała w ręce zadowolona z pomysłu i po chwili Joseph wyprowadził ich na główną drogę, gdzie było coraz więcej biegaczy.
- Coś nie mogę uwierzyć, że ot tak sobie biegasz. – Zagadała.
- Dlaczego? – Zdziwił się rozbawiony.
- Oj przyznaj się, że chcesz wyczaić jakieś ciacha.
Joseph głośno się roześmiał, przez co zwrócił na siebie uwagę pozostałych ludzi. Szatynka nie dawała za wygraną i patrzyła na niego znacząco. Mężczyzna lekko się uśmiechając przyspieszył i wyminął jakąś parę. Itami nie dawała za wygraną i dogoniła go. Jak na złość skręcił nagle w bok i musiała się wrócić:
- Kto puścił parę?
- Tak na serio to sama się domyśliłam… - Spojrzał na nią z niedowierzaniem. – No dobra, Asuma mnie w tym utwierdziła.
Pokręcił głową zaskoczony informacją. Nie spodziewał się, że akurat ona nie wytrzyma i zacznie rozpowiadać o jego orientacji. Biegli przez jakiś czas w milczeniu, ciesząc się słoneczną pogodą, jednak powietrze w lesie było chłodne. Co jakiś czas widzieli małe zaspy śniegu, które uchroniły się przed promieniami słonecznymi, a z jakiegoś drzewa zbiegała ruda wiewiórka. Dziewczyna musiała przyznać, że to jest wspaniała trasa biegowa i powinny być takie w miastach:
- Joseph…
- Mmm? – Mruknął skupiając się na swoim oddechu.
- Jesteś trochę zbyt mało pedalski.
Spojrzał na nią zbity z tropu, przez co potknął się o wystający korzeń. Klnąc na wszystko co mu przychodziło do głowy, podskakiwał na jednej nodze. Itami nie mogła wytrzymać i wybuchła śmiechem, przy okazji zatrzymując się. Rudy mężczyzna wyglądał komicznie w tej sytuacji jednak po chwili wrócił do biegu:
- A muszę się z tym afiszować? – Spytał urażony.
- No mógłbyś… Wiesz, Francis jest bardziej gejowski niż ty.
Chwycił się za serce, udając, że jej słowa go dotknęły po czym się roześmiał. Zaczął poprawiać swoje włosy, starając się je jakoś ulizać. Dziewczyna przyglądała mu się podejrzanie:
- No więc… Co powiesz na ocenianie chłopaków?
Zaklaskała w ręce zadowolona z pomysłu i po chwili Joseph wyprowadził ich na główną drogę, gdzie było coraz więcej biegaczy.
W
pokoju panowała cisza, którą co jakiś czas zagłuszał czyjś oddech. Na początku
niezbyt go to interesowało, jednak po chwili się zerwał i spojrzał w bok:
- Francis! Wynocha z mojego wyrka! - Krzyknął Vincent.
Blondyn jakby go to nie dotyczyło, obrócił się na drugi bok. Więc za pomocą swojej stopy wykopał niechcianego gościa z łóżka. Huknęło, jednak francuz dalej spał. Nieliczni wiedzieli, że ma on naprawdę twardy sen. Drzwi powoli się otworzyły i stały w nich dziewczyny, które miał pokój za ścianą:
- A może to jednak Francis jest gejem? – Miała nadzieję Kikari.
- A co? Na niego stawiałaś? – Zaśmiała się Asuma.
Vincent niezbyt rozumiejąc sytuację patrzył na nie, po czym na swojego kumpla. A do pomieszczenia wszedł mały kundelek, który stanął przy śpiącym francuzie. Chwilę tak stał po czym z zadowoleniem odszedł:
- Pier! Coś ty jadł? – Zakrzyknął brunet, zatykając sobie nos.
Szybko zerwał się z łóżka i wyniósł się ze strefy skażonej. Francis jak nigdy wcześniej gwałtownie się obudził, wstając błyskawicznie z podłogi. Otworzył na oścież okno i zaczął łapczywie łapać świeże powietrze. Spojrzał przez ramię na merdającego ogonem zwierzaka:
- Mam kumpla, który prowadzi chińską knajpę… - Warknął, a pies zaskomlał.
Pozostali skwitowali to śmiechem.
- Francis! Wynocha z mojego wyrka! - Krzyknął Vincent.
Blondyn jakby go to nie dotyczyło, obrócił się na drugi bok. Więc za pomocą swojej stopy wykopał niechcianego gościa z łóżka. Huknęło, jednak francuz dalej spał. Nieliczni wiedzieli, że ma on naprawdę twardy sen. Drzwi powoli się otworzyły i stały w nich dziewczyny, które miał pokój za ścianą:
- A może to jednak Francis jest gejem? – Miała nadzieję Kikari.
- A co? Na niego stawiałaś? – Zaśmiała się Asuma.
Vincent niezbyt rozumiejąc sytuację patrzył na nie, po czym na swojego kumpla. A do pomieszczenia wszedł mały kundelek, który stanął przy śpiącym francuzie. Chwilę tak stał po czym z zadowoleniem odszedł:
- Pier! Coś ty jadł? – Zakrzyknął brunet, zatykając sobie nos.
Szybko zerwał się z łóżka i wyniósł się ze strefy skażonej. Francis jak nigdy wcześniej gwałtownie się obudził, wstając błyskawicznie z podłogi. Otworzył na oścież okno i zaczął łapczywie łapać świeże powietrze. Spojrzał przez ramię na merdającego ogonem zwierzaka:
- Mam kumpla, który prowadzi chińską knajpę… - Warknął, a pies zaskomlał.
Pozostali skwitowali to śmiechem.
Dziewczyna
rozglądała się na wszystkie strony, kiedy mignął jej chłopak z brązowymi
włosami, nastawionymi na żel. Uśmiechnęła się szeroko i lekko szturchnęła
Josepha, wskazując lekkim ruchem głowy na swój cel:
- Wysportowany, schludny… - Zaczęła wymieniać. – Ten boski uśmiech. – Zachwyciła się kiedy spojrzał na nią.
- I jest gejem. – Skwitował rudzielec i kiwnął głową chłopakowi.
Itamaki spojrzała na niego z niedowierzeniem i chciała się oburzyć. Niestety jej chwilowy obiekt westchnień, dogonił jakiegoś innego chłopaka i poklepał go po tyłku. Nawet nie zauważyła kiedy stanęła i wpatrywała się im z otwartą buzią. Joseph odwrócił się w jej stronę, biegnąc w miejscu i zrobił zdjęcie telefonem. W tym momencie szatynka oprzytomniała i wpatrywała się w niego z dziwieniem:
- Skąd wiedziałeś?
- Bo go znam. – Odpowiedział i wystawił język.
- Osz ty!
Zerwała się do biegu, a mężczyzna czując, że może się źle dla niego skończyć, zaczął uciekać. Goniła go krzycząc by się zatrzymał, jednak rudzielec miał trochę rozumu w głowie i utrzymywał między nimi odpowiedni dystans. Nagle ją oświeciło i skręciła w bok chcąc skrócić sobie jakoś drogę. Joseph widząc to, chciał ją zawołać, jednak do jego uszu doszedł donośny wrzask i plusk. Szybko pobiegł i po chwili stał nad brzegiem jeziora, w którym pływała Japonka:
- Miałem właśnie Ci powiedzieć, żebyś tu nie biegła. – Powiedział rozbawiony.
Dziewczyna oburzona uderzyła o taflę wody, powodując niemały rozprysk. Anglik nie mógł się pohamować by nie zaśmiać i za karę został ochlapany wodą:
- Pomóż mi wyjść. – Krzyknęła.
- I mam się zmoczyć? Chyba sobie żartujesz…
- Wysportowany, schludny… - Zaczęła wymieniać. – Ten boski uśmiech. – Zachwyciła się kiedy spojrzał na nią.
- I jest gejem. – Skwitował rudzielec i kiwnął głową chłopakowi.
Itamaki spojrzała na niego z niedowierzeniem i chciała się oburzyć. Niestety jej chwilowy obiekt westchnień, dogonił jakiegoś innego chłopaka i poklepał go po tyłku. Nawet nie zauważyła kiedy stanęła i wpatrywała się im z otwartą buzią. Joseph odwrócił się w jej stronę, biegnąc w miejscu i zrobił zdjęcie telefonem. W tym momencie szatynka oprzytomniała i wpatrywała się w niego z dziwieniem:
- Skąd wiedziałeś?
- Bo go znam. – Odpowiedział i wystawił język.
- Osz ty!
Zerwała się do biegu, a mężczyzna czując, że może się źle dla niego skończyć, zaczął uciekać. Goniła go krzycząc by się zatrzymał, jednak rudzielec miał trochę rozumu w głowie i utrzymywał między nimi odpowiedni dystans. Nagle ją oświeciło i skręciła w bok chcąc skrócić sobie jakoś drogę. Joseph widząc to, chciał ją zawołać, jednak do jego uszu doszedł donośny wrzask i plusk. Szybko pobiegł i po chwili stał nad brzegiem jeziora, w którym pływała Japonka:
- Miałem właśnie Ci powiedzieć, żebyś tu nie biegła. – Powiedział rozbawiony.
Dziewczyna oburzona uderzyła o taflę wody, powodując niemały rozprysk. Anglik nie mógł się pohamować by nie zaśmiać i za karę został ochlapany wodą:
- Pomóż mi wyjść. – Krzyknęła.
- I mam się zmoczyć? Chyba sobie żartujesz…
Na
stole stały różne półmiski, pełne wędlin, serów, chleba i warzyw. Obok wielka
patelnia z jajecznicą, a w jednym z garnków – parówki. Każdy mógł coś znaleźć
dla siebie i ciesząc się z tego rozmawiali. Wtedy do pomieszczenia wszedł
Joseph, trzymający w ręce mokry top dziewczyny oraz Itamaki, cała przemoczona i
w bluzie rudzielca. Zapanowała grobowa cisza, którą po chwili zagłuszył gromki
śmiech. Szatynka nadymała oburzona policzki nic nie mówiąc poszła się przebrać.
Anglik także rozbawiony, usiadł na jednym z wolnych krzeseł i nałożył sobie
jajecznicę na talerz:
- Coście wy robili? – Zdumiał się Francis. – Czy mam się czuć zazdrosny?
- Ależ nic… Po prostu Itami miała ochotę wpaść do jeziora.
Pozostali francuzi milczeli i byli skupieni na konsumowaniu kanapek. Kikari wydało się to dziwne, ale była tak głodna, że nawet nie miała siły myśleć co by tu im zrobić. Christopher nieumiejętnie smarował pieczywo, ponieważ gdzieś zapodział okulary. Włoch co jakiś czas pomagał koledze, który za każdym razem mówi, że nie potrzebuje pomocy. Wtedy powróciła Itamaki, rzucając w Josepha bluzą. Mężczyzna tylko się zaśmiał i nie przestawał wyławiać parówki z garnka. W tym gronie brakowało tylko gospodyni, która umiejętnie uniknęła pracy przy śniadaniu i pojechała do miasta.
- Coście wy robili? – Zdumiał się Francis. – Czy mam się czuć zazdrosny?
- Ależ nic… Po prostu Itami miała ochotę wpaść do jeziora.
Pozostali francuzi milczeli i byli skupieni na konsumowaniu kanapek. Kikari wydało się to dziwne, ale była tak głodna, że nawet nie miała siły myśleć co by tu im zrobić. Christopher nieumiejętnie smarował pieczywo, ponieważ gdzieś zapodział okulary. Włoch co jakiś czas pomagał koledze, który za każdym razem mówi, że nie potrzebuje pomocy. Wtedy powróciła Itamaki, rzucając w Josepha bluzą. Mężczyzna tylko się zaśmiał i nie przestawał wyławiać parówki z garnka. W tym gronie brakowało tylko gospodyni, która umiejętnie uniknęła pracy przy śniadaniu i pojechała do miasta.
Nadszedł
w końcu moment, w którym każdy chciał uniknąć sprzątania po posiłku. Każdy
mierzył każdego wzrokiem i tylko czekano, aż ktoś nie wytrzyma i się tym
zajmie. Szokiem było, że jednocześnie francuskie grono dało za wygarną i zajęło
się zbieraniem brudnych naczyń. Jednak nikt dłużej nad tym się nie zastanawiał
i postanowili zająć się własnymi sprawami. Wyjątkiem był Antonio, który obiecał
pomóc Chrisowi jego okulary. Po chwili wszystkie naczynia znalazły się w zlewie
i bez większych kłótni, Francis został zmuszony do zmywania, a Vincent do wycierania
naczyń. Natomiast Asuma usiadła na blacie i wkładała naczynia do kredensu. Panowała
przytłaczająca cisza i chociaż każdy wiedział o co chodzi, to jednak milczeli.
W końcu cała robota została wykonana jednak nikt nie zbierał się do wyjścia.
Francuzi oparli się o blat obok przyjaciółki i wpatrywali się w nieszczęsny
piekarnik:
- I co ustaliliście? – Spytała.
Nagle ich uderzył fakt, że tak w rzeczywistości to nic nie wymyślili. Vincent niby się podjął, że na razie nie zrezygnuje, ale potem znowu pojawiły się wątpliwości. Wszystko się zakończyło tym, że oboje zasnęli. Brunet odwrócił wzrok udając, że to go nie dotyczy, a Francis postanowił sprawdzić czy nie ma rozdwojonych końcówek. Asuma co chwilę patrzyła to na jednego, to na drugiego kumpla i nie mogła nic zrozumieć. Zaplotła ręce na piersiach i czekała, aż któryś w końcu się wyłamie i jej powie. Blondyn zerkał nerwowo na przyjaciela, który robił to samo. Natomiast dziewczyna miała przy okazji niezłe przedstawienie bo siedziała między nimi. Gdyby byłą to jakaś inna sytuacja to na pewno by wybuchła śmiechem, a teraz siedziała z oburzoną miną:
- Tak na serio… - Poddał się Vincent. – To nic.
Spojrzała na niego zaskoczona bo była pewna, że podczas tejnamiętnej
nocy coś ustalili. Chociaż gdzieś tam w głębi była świadoma, że są jak dzieci i
potrzebują trochę więcej czasu. Kiwnęła głową, że rozumie i miała już
zeskoczyć, kiedy sobie coś przypomniała:
- Ej. Co my tu będziemy robić?
Brunet zaśmiał się nerwowo i szukał wsparcia w Francisie, który postanowił poprzeglądać książki kucharskie. W duchu przeklął blondyna, że zostawił go na pastwę losu Asumy, która wręcz go wierciła spojrzeniem:
- No bo widzisz… Chciałem by wszyscy trochę odpoczęli. – Powiedział niepewnie.
- A te ostatnie tygodnie we Francji? – Zdziwiła się.
- Ale Kanadyjski klimat jest o wiele lepszy. Przecież widziałaś, że Joseph wyciągnął Itamaki na jogging. – Szybko wymyślił.
Spojrzała na niego jak na idiotę i była już całkowicie pewna dlaczego tutaj są. Dobrze pamiętała kiedy pierwszy raz tutaj przyjechali, a było to dwa lata temu. Nie liczył się klimat, kontynent. Tylko to u kogo byli. Marina Varin. Kobieta, która potrafiła każdego podnieść na duchu i wszystkich rozumiała. Miała w tym „doświadczenie” poprzez wspomaganie swojego męża. Jednak była pewna, że nie wszystkim spodoba się bezczynne siedzenie:
- Vinc… - Mruknęła. Wspomniany spojrzał na nią zaskoczony. – No bo Kanada sąsiaduje z Ameryką, a zbliżają się targi broni…
Mężczyźni zaśmiali się, a dziewczyna czując się urażona zrobiła naburmuszoną minę. Vincent poczochrał ją po włosach i powiedział, że się zastanowi.
- I co ustaliliście? – Spytała.
Nagle ich uderzył fakt, że tak w rzeczywistości to nic nie wymyślili. Vincent niby się podjął, że na razie nie zrezygnuje, ale potem znowu pojawiły się wątpliwości. Wszystko się zakończyło tym, że oboje zasnęli. Brunet odwrócił wzrok udając, że to go nie dotyczy, a Francis postanowił sprawdzić czy nie ma rozdwojonych końcówek. Asuma co chwilę patrzyła to na jednego, to na drugiego kumpla i nie mogła nic zrozumieć. Zaplotła ręce na piersiach i czekała, aż któryś w końcu się wyłamie i jej powie. Blondyn zerkał nerwowo na przyjaciela, który robił to samo. Natomiast dziewczyna miała przy okazji niezłe przedstawienie bo siedziała między nimi. Gdyby byłą to jakaś inna sytuacja to na pewno by wybuchła śmiechem, a teraz siedziała z oburzoną miną:
- Tak na serio… - Poddał się Vincent. – To nic.
Spojrzała na niego zaskoczona bo była pewna, że podczas tej
- Ej. Co my tu będziemy robić?
Brunet zaśmiał się nerwowo i szukał wsparcia w Francisie, który postanowił poprzeglądać książki kucharskie. W duchu przeklął blondyna, że zostawił go na pastwę losu Asumy, która wręcz go wierciła spojrzeniem:
- No bo widzisz… Chciałem by wszyscy trochę odpoczęli. – Powiedział niepewnie.
- A te ostatnie tygodnie we Francji? – Zdziwiła się.
- Ale Kanadyjski klimat jest o wiele lepszy. Przecież widziałaś, że Joseph wyciągnął Itamaki na jogging. – Szybko wymyślił.
Spojrzała na niego jak na idiotę i była już całkowicie pewna dlaczego tutaj są. Dobrze pamiętała kiedy pierwszy raz tutaj przyjechali, a było to dwa lata temu. Nie liczył się klimat, kontynent. Tylko to u kogo byli. Marina Varin. Kobieta, która potrafiła każdego podnieść na duchu i wszystkich rozumiała. Miała w tym „doświadczenie” poprzez wspomaganie swojego męża. Jednak była pewna, że nie wszystkim spodoba się bezczynne siedzenie:
- Vinc… - Mruknęła. Wspomniany spojrzał na nią zaskoczony. – No bo Kanada sąsiaduje z Ameryką, a zbliżają się targi broni…
Mężczyźni zaśmiali się, a dziewczyna czując się urażona zrobiła naburmuszoną minę. Vincent poczochrał ją po włosach i powiedział, że się zastanowi.
Biegła
przez korytarz niezbyt wiedząc co ma myśleć o tym co usłyszała. Prawie co wpadła na wychodzącego z pokoju Josepha,
jednak w ostatniej chwili go ominęła. Anglik zaśmiał się, krzycząc czy nie ma
po dzisiejszym dosyć biegania. Obróciła się na pęcie i pokazała mu język, po
czym szybko otworzyła drzwi i wpadła do pomieszczenia. Pierwsze to co
zauważyła, że jej torba dalej jest nie wypakowana i do tego leży na środku.
Potem dostrzegła, że Kikari leży na łóżku i bawi się laptopem:
- Kikut! – Krzyknęła i położyła się obok niej.
- Nie nazywaj mnie tak… - Mruknęła blondynka, nie odrywając wzroku od ekranu.
- Czy to nie laptop Chrisa? – Zaciekawiła się Itamaki.
Dziewczyna podejrzanie się uśmiechnęła, jednak nic nie powiedziała. Samo w sobie było to wystarczającą odpowiedzią. Szatynka nadymała policzki czekając, aż przyjaciółka raczy zwrócić na nią uwagę. Jednak Kikari nie wydawała się tym zainteresowana i co chwilę coś klikała. Dziewczyna chcąc przynajmniej skorzystać, z tego epickiego olewania, położyła głowę na plecach przyjaciółki. Blondynka nagle przestała stukać w klawiaturę i widocznie nad czymś się zastanawiała:
- Nie za wygodnie? – Warknęła.
- Nie. – Odpowiedziała całkiem szczerze.
Dziewczyna głośno westchnęła i zamknęła laptopa, po czym położyła go na podłodze. Itami uznała to za znak, że może mówić. Lecz pierw chwyciła poduszkę i położyła sobie pod głowę:
- Więc zeszłam do kuchni by wziąć coś do picia. – Zaczęła swoją historię.
- A możesz pierw podać mi jakąś poduchę?
Szatynka przewróciła teatralnie oczyma i sięgnęła po wspomniany przedmiot, by na końcu epicko trzepnąć nim rodaczkę. Blondynka bardziej się wkurzyła tym, że grzywka spadła jej na oczy i zaczęła wyklinać co się dało Nie wiadomo dlaczego co drugie słowo to był „Chris” . W końcu jak zamilkła i przytuliła się do poduszki, dziewczyna wróciła do swej opowieści:
- Wiesz… Coś oni przed nami ukrywają. – Powiedziała w końcu.
Wiedziała, że może jest to bezpodstawne, ale coś jej nie pasowało. Od rana francuskie grono dziwnie się zachowywało, a do tego ten tekst Vincenta, że są tutaj by odpocząć. Kikari cały czas milczała i zastanawiała się o co może chodzić. W końcu nie wytrzymała i po prostu zasnęła. Itami może by tego nie zauważyła, jednak dziewczyna zadziwiająco spokojnie oddychała. Obróciła się na bok i przyglądała się przyjaciółce:
- Kikari… - Cisza. – Kiki… - Także nic jej nie odpowiedziało. – Kikut.
Nawet ten zwrot nie wybudził blondynki. Japonka uśmiechnęła się i spojrzała na sufit. Dziwnie się czuła, nie śpiąc chociaż to ona spała krócej od przyjaciółki. Nagle wpadła na pomysł:
- Więc mnie jednak kochasz.
- Spadaj na drzewo. – Odpowiedziała dziewczyna i zakryła głowę poduszką.
- Kikut! – Krzyknęła i położyła się obok niej.
- Nie nazywaj mnie tak… - Mruknęła blondynka, nie odrywając wzroku od ekranu.
- Czy to nie laptop Chrisa? – Zaciekawiła się Itamaki.
Dziewczyna podejrzanie się uśmiechnęła, jednak nic nie powiedziała. Samo w sobie było to wystarczającą odpowiedzią. Szatynka nadymała policzki czekając, aż przyjaciółka raczy zwrócić na nią uwagę. Jednak Kikari nie wydawała się tym zainteresowana i co chwilę coś klikała. Dziewczyna chcąc przynajmniej skorzystać, z tego epickiego olewania, położyła głowę na plecach przyjaciółki. Blondynka nagle przestała stukać w klawiaturę i widocznie nad czymś się zastanawiała:
- Nie za wygodnie? – Warknęła.
- Nie. – Odpowiedziała całkiem szczerze.
Dziewczyna głośno westchnęła i zamknęła laptopa, po czym położyła go na podłodze. Itami uznała to za znak, że może mówić. Lecz pierw chwyciła poduszkę i położyła sobie pod głowę:
- Więc zeszłam do kuchni by wziąć coś do picia. – Zaczęła swoją historię.
- A możesz pierw podać mi jakąś poduchę?
Szatynka przewróciła teatralnie oczyma i sięgnęła po wspomniany przedmiot, by na końcu epicko trzepnąć nim rodaczkę. Blondynka bardziej się wkurzyła tym, że grzywka spadła jej na oczy i zaczęła wyklinać co się dało Nie wiadomo dlaczego co drugie słowo to był „Chris” . W końcu jak zamilkła i przytuliła się do poduszki, dziewczyna wróciła do swej opowieści:
- Wiesz… Coś oni przed nami ukrywają. – Powiedziała w końcu.
Wiedziała, że może jest to bezpodstawne, ale coś jej nie pasowało. Od rana francuskie grono dziwnie się zachowywało, a do tego ten tekst Vincenta, że są tutaj by odpocząć. Kikari cały czas milczała i zastanawiała się o co może chodzić. W końcu nie wytrzymała i po prostu zasnęła. Itami może by tego nie zauważyła, jednak dziewczyna zadziwiająco spokojnie oddychała. Obróciła się na bok i przyglądała się przyjaciółce:
- Kikari… - Cisza. – Kiki… - Także nic jej nie odpowiedziało. – Kikut.
Nawet ten zwrot nie wybudził blondynki. Japonka uśmiechnęła się i spojrzała na sufit. Dziwnie się czuła, nie śpiąc chociaż to ona spała krócej od przyjaciółki. Nagle wpadła na pomysł:
- Więc mnie jednak kochasz.
- Spadaj na drzewo. – Odpowiedziała dziewczyna i zakryła głowę poduszką.
___________________
Są ferie i mam czas na pisanie, jednak moja wena postanowiła sobie wziąć wolne i polepić bałwany .-.
Bo Chris jest przyczyną wszystkiego złego. Jest odpowiedzią na zło.
OdpowiedzUsuńNO, ROZWALIŁAŚ MNIE!
Lepiej się tutaj nie mogę czuć. C:
Buahahaha. Epickie przekreślenie/drobny druk.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu...ale jak napisałaś, że ktoś biegł...to od razu zawiało mną. XD
Zawsze chciałam mieć przyjaciela geja. *o*
Kurde, ja też. :x
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wam się podoba <3
OdpowiedzUsuńW ogóle nie mogłam się powstrzymać przy przekreśleniu i drobnym druczku xD
Widzę, że Joseph ma branie xDD