czwartek, 14 lutego 2013

15


            Powoli zbliżało się południe, a Francuzi siedzieli dalej w kuchni i rozmawiali na temat propozycji Asumy. Dziewczyna czując lekki głód, zaczęła grzebać w lodówce co chwilę potakując lub kręcąc głową. Wtedy do pomieszczenia wszedł Antonio, którego T-shirt wyglądał na bardziej rozciągnięty niż podczas śniadania:
- Chris się wkurza, że nie może znaleźć tych okularów i wyżywa się na mnie. – Odpowiedział Włoch i uwiesił się na ramieniu brunetki.
Nagle oboje zaczęli dyskutować na temat tego, co jest dobre jako przekąska. Francis spojrzał na przyjaciela, który wyciągnął papierosa i posłał mu znaczące spojrzenie. Brunet niezbyt rozumiejąc wzruszył ramionami i dostał nagle w głowę książką kucharską. Zaskoczony tym zdarzeniem wypuścił z rąk paczkę i zaczął przeklinać blondyna. Francuz szybko mu wskazał ruchem głowy na Asumę i dopiero teraz Vincent zrozumiał i z niechęcią podniósł paczkę i schował ją do kieszeni. W tym momencie przy lodówce powstał plan na posiłek. Antonio wyciągnął z lodówki kilka słoików dżemu, a Asuma zaczęła kroić ciemne pieczywo. Po chwili kanapki były gotowe i Włoch powrócił do jaskini ślepego Brytyjczyka. Brunetka przez chwilę z nimi siedziała, jednak po chwili wzięła talerz i postanowiła wrócić do pokoju.
            Przez chwilę stała w progu, jedząc jedną z kanapek i przyglądała się dziewczynom. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, Itami podniosła lekko głowę i na widok jedzenia szerzej się uśmiechnęła. Asuma usiadła na łóżku i poczęstowała szatynkę, przekąską. Jak na dźwięk przeżuwania, obudziła się Kikari i spojrzała na nie. Dziewczyny zaśmiały się i przyglądały się jak blondynka walczy z zdrętwiałym ciałem. Po chwili wszystkie siedziały po turecku i jadły kanapki, rozmawiając na błahe tematy:
- I wiadomo co my będziemy tutaj robić? – Zapytała Kikari.
- Jak mi się uda namówić chłopaków to może pojedziemy na targi broni w Stanach. – Odpowiedziała brunetka.
- Po co? – Zdziwiła się szatynka niezbyt podjarana wizją oglądania broni palnych.
- Muszę sobie coś kupić oraz zamówić w pewnym warsztacie prezent dla brata.
Gdyby nie wiedziały, że brat Asumy jest wojskowym to uznałyby to za dość dziwny pomysł. W końcu kto normalny kupuje swojemu starszemu rodzeństwu pistolet. Przecież młodsi zawsze denerwowali tych starszych, więc istnieje ryzyko by oni odegrali się wykorzystując prezent
jak brat Vincenta. Jednak Francuzka była widocznie pewna siebie i swojego życia, że postanowiła kupić bratu prezent z okazji zbliżającego się ślubu.
            Do pokoju weszła gospodyni i zmierzyła dziewczyny wzrokiem. Dokładniej mówiąc to na pusty talerz, który jeszcze parę minut temu był pełny. Skrzyżowała ręce na piersiach i tupała rytmicznie nogą, jakby jej postawa miała już je skarcić za podjadanie. Dziewczyny z pokorą opuściły głowy, jak małe dzieci, które zostały okrzyczane:
- Asumo Colette Takamachi. – Zaczęła formalnie kobieta. – Zejdź do garażu i pomóż tym idiotom.
Dziewczyna posłusznie podniosła się z łóżka i po drodze wzięła sweter. Po chwili nie było jej w pokoju, a Japonki nie mogły pohamować rozbawienia. Dość niespodziewanie dowiedziały się, że jednak ich przyjaciółka ma coś w sobie francuskiego – drugie imię. Marina spojrzała na nie z wyższością jednak po paru sekundach sama się roześmiała:
- Charlotte uparła się by jej córka przynajmniej drugie imię miała francuskie. – Wytłumaczyła i przysunęła sobie krzesło.
Powoli usiadła na nim i przyglądała się dziewczynom, które niezbyt wiedziały o co może chodzić Pani domu. Ona sama się uśmiechała i wyglądała na zadowoloną. Wtedy Kikari przypomniała sobie zadziwiający fakt:
- Pani jest żoną… - Zaczęła.
- Tego „zboczonego dziada”? – Dokończyła za nią kobieta. – Zgadza się.
Japonki spojrzały na siebie zaskoczone, że z tym mężczyzną ktokolwiek może wytrzymać.
            W garażu męskie grono było zajęte porządkami, do których zostali zmuszeni. W końcu trzeba w czymś pomóc w zamian za możliwość pobytu. Zawsze panowała taka niepisana zasada podczas odwiedzania krewnych czy nawet u znajomych. Christopher stał z boku i z założonymi rękoma wpatrywał się w podłogę. Ciągle nie znalazł swoich okularów, więc był całkowicie bezużyteczny. Cały świat dla niego był wielką rozmazaną plamą. Drugi Brytyjczyk korzystając z swoich prawie dwóch metrów, ściągał pudła z najwyższych półek. Ich zawartość sprawdzali Francuzi, a Antonio wyrzucał to co dostało negatywną ocenę. Asuma niezbyt rozumiała po co ją tutaj zagoniono, opatuliła się swetrem i oparła się o ścianę obok Chrisa. Blondyn niezbyt ogarniając kto przy nim stoi, zrobił groźną minę, która miała pogonić do pracy. Brunetka się zaśmiała co spowodowało, że mężczyzna wiedział z kim ma do czynienia. Francis podniósł wzrok znad Kartona pudła i spojrzał na przyjaciółkę, niezbyt ogarniającym wzrokiem. Dziewczyna wzruszyła ramionami tłumacząc, że sama nie wie co tutaj robi. Vincent zirytowany tym, że choćby jak się starał to większości nie można było wyrzucić; wyciągnął papierosa. Niestety jego babcia nie chomikowała i większość przedmiotów wydawała się potrzebna. Po garażu rozległ się zapach dymu co nikogo by nie wzruszyło, gdyby nie fakt, że brunetka pod przymusem je odrzuciła. Francuz nawet nie zauważył kiedy jego kumpel wytrącił mu ręką papierosa i go zdeptał:
- Francis! – Oburzył się i trzepnął go w głowę.
 Asuma hamując chęć zapalenia, zaczęła chrupać solone orzeszki, których opakowanie miała w kieszeni. Rudy Brytyjczyk ściągnął ostatnie pudło i postawił przed kłócącym się Vincentem i Francisem. Nie widząc, żadnych prób wzięcia się do roboty, a raczej do okładania się pięściami, zawołał Antonia. Włoch zajrzał do garażu i z wielką ulgą usiadł na podłodze i zajrzał do kartonu. Mimowolnie gwizdnął z zachwytu widząc jego zawartość. Joseph ostrożnie wyciągnął szarfę z odznaczeniami wojskowymi, a dziewczyna odruchowo podeszła bliżej. Oboje z wielkim zaciekawieniem szeptali za co one zostały uzyskane, a szatyn dalej grzebał w pudle. Nagle przyjaźnie okładający się francuzi stracili równowagę i epicko padli na podłogę, co zakończyło ich kłótnię. Wtedy Tosiek wyciągnął fotografię ślubną państwa Varin i wszyscy dostali olśnienia. Okazało się, że Vincent był bardzo podobny do swojego dziadka za czasów młodości. Christopher zirytowany tym, że nic nie może zobaczyć postanowił sobie pójść. Niestety po drodze zaczepił o skrzynkę z narzędziami i klnąc na wszystko co się da, z pomocą Włocha wyniósł się z garażu.
            W końcu garaż został sprzątnięty i cała ich czwórka z dumą wpatrywała się w swoje dzieło. Dziewczyna ostrożnie oparła się o maskę Forda gospodyni i przyglądała się chłopakom. Francis opierał się o kumpli i dziwnie się przy tym cieszył. Brunet niezbyt rozumiejąc rodaka, postanowił się przenieść w okolice samochodu. Niestety śmierdział fajkami, więc Asuma dała mu jasno znać by się wyniósł gdzie indziej. Rudy Brytyjczyk zmierzył wzrokiem mężczyznę, który znalazł oparcie w jego ramieniu:
- Czyżbyś zmieniał orientację, że się tak ostatnio do mnie kleisz? –Spytał z poważną miną.
Francis całkowicie zaskoczony odsunął się od Josepha i gwałtownie pokręcił głową, co rozbawiło pozostałych. Rudzielec poklepał kumpla po plecach, nie mogąc uwierzyć, że ten się nabrał:
- To nie jest śmieszne. – Oburzył się blondyn jednak sam zaczął się śmiać. – W ogóle tak jakby mam dziewczynę, więc trochę nie tego…
Brytyjczyk zrobił smutną minę, co wywołało kolejną salwę śmiechu. Stanowczo ich duet rozbawiał wszystkich do łez. Jednak chwilę zajęło pozostałym przeanalizowanie informacji i zrozumienie, że nie znają aktualnego obiektu westchnień przyjaciela. Zadziwiająco to Vincent pierwszy na to zareagował:
- Kogo? – Zaskoczył się.
Francis pokazał wskazujący palec, dając znać, że za chwilę odpowie. Podszedł do drzwi łączących garaż z domem i rozejrzał się. Po chwili wyszedł przed budynek i zrobił to samo. Kiedy miał pewność, że nikogo nie ma w okolicy, uśmiechnął się podejrzanie:
- Ale zachowajcie to dla siebie… - Zaznaczył. – Więc moja aktualna dziewczyna jest trochę od was młodsza…
- Ty nie gej! Tyś pedofil! – Zakrzyknął Jospeh, nie mogąc pohamować śmiechu. – Asu uważaj bo jeszcze się za… A nie. – Nagle go oświeciło. – Ty już jesteś za stara.
Dziewczyna nagle umilkła i zgromiła spojrzeniem rudego mężczyznę. W końcu postanowiła rzucić w niego kapciem, który idealnie trafił cel w głowę. Blondyn pokręcił tylko rozbawiony głową, nie obrażając się o to jak został nazwany:
- Bardziej was powali to jak się nazywa… - Jak na zawołanie wszyscy spojrzeli na niego wyczekująco. – Elisabeth Fortner.
            Pani Marina na chwilę wyszła by zobaczyć co się dzieje na korytarzu, ponieważ dobiegały z niego podejrzane odgłosy. Szybko się zorientowała, że jego sprawcą był Chris, który podobnie jak jego rodak zahaczył o stolik do kawy. Wymieniła parę zdań z Włochem, który służył za eskortę i powróciła do pokoju. Dziewczyny wiedziały, że kobieta lekko się zirytowała, ponieważ trochę nawet bardzo obraziły jej męża. Przyglądała im się z surową miną, zbierając myśli. Zastanawiała się nad ubraniem w słowa to co chodziło jej po głowie:
- Nie wiem czy udajecie, czy w rzeczywistości jesteście tak tępe. – Odezwała się mierząc je wzrokiem.
Te słowa zawisły w powietrzu wprawiając w otępienie Japonki. Nie spodziewały się takich oskarżeń ze strony Pani Varin, która była wyobrażana jako usposobienie spokoju. Jednak teraz kobieta stała się ostra i poważna co powodowało, że jej słowa były bardziej raniące:
- Co ma pani na myśli? – Oburzyła się Kikari.
- Czyli jednak to drugie… - Westchnęła. – Naprawdę uważacie, że wszyscy zachowują się tak normalnie? -Odpowiedziała jej cisza, więc uznała to za potwierdzenie swojej tezy i dalej kontynuowała – Otóż tak nie jest. Nikt, zaznaczam. Nikt! – Aż krzyknęła. – Nie jest w pełni sobą w tym zawodzie… To wszystko jest jak jeden wielki bal maskowy, a to co wy widzicie to tylko maski.
Zatkało je. Nie wiedziały co odpowiedzieć. Przecież ich grupa była ścisła i bardzo rodzinna, więc niemożliwym było by to wszystko co o nich wiedzieli to jedno wielkie kłamstwo. Do tego przecież inaczej się zachowywali na początku, a z czasem zaczęli zachowywać się zdaniem dziewczyn, naturalnie. Jednak teraz dowiedziały się, że tak nigdy nie było. Itamaki spojrzała na starszą kobietę i próbowała zrozumieć czemu im to mówi:
- Mówię to ponieważ oceniliście mojego męża po tej masce… Przecież na przykład Chris nie jest tak zadufany w sobie, a Antonio nie tryska radością. Asuma nie jest twardą kobietą, natomiast Vincent lekkomyślny. Ten zawód wymaga bycia kimś innym, chociaż powinnyście to wiedzieć.
Marina powoli się podniosła z krzesła i poprawiła swoje spodnie. Nawet nie spojrzała na nie i podeszła do drzwi. Otworzyła je jednak przed wyjściem zerknęła na nie:
- Wy także nosicie takie maski.
            W powietrzu roznosił się zapach dymu z papierosa, jednak nie palił go szef tylko jego prawa ręka. Dziewczyna wpadła w taki szok, że nie wytrzymała i musiała ulec pokusie swojego nałogu. Oczywiście pozostali to rozumieli jednak byli świadomi, że ona nie powinna palić z powodu zaleceń lekarza. Pokazywali dezaprobatę całą swoją postawą, jednak Asuma niezbyt zwracała na to uwagę. W końcu tak bardzo brakowało jej dawki nikotyny, a te całe plastry i tabletki niezbyt dobrze zastępowały papierosy:
- Ej nie mogło was to tak zszokować, że nic nie mówicie… - Zdziwił się Francis.
Brunetka odpowiedziała tylko wypuszczeniem dymu z ust prosto w blondyna, który kaszlnął i odsunął się na bezpieczną odległość. Vincent wpatrywał się w podłogę przez cały czas od kiedy usłyszał nazwisko nowej dziewczyny jego przyjaciela, natomiast Brytyjczyk skubał się po zaroście:
- Czy Chris wie? – W końcu się odezwał Jospeh.
- Nie mieliśmy okazji mu powiedzieć… - Mruknął francuz.
- Mam przeczucie, że nasz kochany okularnik w końcu użyje ten pistolet co trzyma za poduszką… - Powiedział brunet i zabrał przyjaciółce papierosa. – W końcu ktoś odważył się dotknąć jego kochaną młodszą siostrzyczkę.
Pozostali się zaśmiali, chociaż blondyn coś czuł, że w rzeczywistości to co powiedział Vincent, może się wydarzyć. Jednak przecież co ma poradzić na to co dyktuje mu serce. Natomiast jego żołądek dawał mu we znaki, że czas coś przekąsić. Reszta widocznie podobnie pomyślała, ponieważ zaczęli się zbierać ku wyjściu.
            Po obiedzie Itamaki została wybrana by wyprowadzić psa właścicielki. Uznała to za doskonałą okazję do poznania lepiej innej części okolicy, gdzie nie było jeziora. Dom Mariny znajdował się na sam wśród drzew, jednak z powodu trasy biegowej nie był odizolowany od ludzi. Dziewczyna powoli przechadzała się po lesie, w którym śnieg nie chciał stopnieć. Mały kundelek z wielką radością skakał przez zaspy i próbował dogonić wiewiórki. Japonka przez cały czas zastanawiała się nad tym co powiedziała jej Pani Varin. Podczas posiłku próbowała zobaczyć to co usłyszała, jednak wszyscy zachowywali się normalnie. Nie mogła wyłapać momentu kiedy grają i to ją bardzo irytowało. Ostatnim razem była taka podejrzliwa po rozmowie z Anicą w Chorwacji. Jednak to była całkiem inna sytuacja. Z tego zamyślenia wybudziło ją warknięcie Piera. Od razu się rozejrzała próbując dostrzec to co zdenerwowało psa, jednak nic nie zobaczyła. Kucnęła i zagwizdała na zwierzaka. Kundelek spojrzał na nią jednak ciągle miał zjeżoną sierść na karku. Nagle poczuła, że coś jest nie tak.Wyprostowała się i zbliżyła się powoli do psa i nim zdążyła zareagować zza powalonego drzewa wyjawiła się czyjaś sylwetka i rzuciła jej śniegiem w oczy. Kiedy ponownie się rozejrzała nikogo nie było, a do jej uszu dochodziły coraz bardziej oddalające się kroki. Podeszła do miejsca gdzie znajdowała się tamta osoba i szybko zorientowała się, że dość długo tam przebywała. Niezbyt rozumiała co się przed chwilą stało, ale postanowiła ruszyć za śladami uciekiniera. Zgłębiała się coraz bardziej w las, aż w pewnym momencie doszła do jego krańca i znajdowała się przed nią droga. Trop się zakończył więc niezbyt pewna tego wszystkiego postanowiła wrócić i poinformować resztę na temat tego co widziała. Chociaż to raczej nic wielkiego. Zawahała się i jednak postanowiła to przemilczeć. W końcu mógł być to zwykły biegacz, który postanowił odpocząć, a ze wstydu uciekł.
 

______________
Miał być powrót do części, jednak dzięki moim wspaniałym umiejętnością obyło się bez tego. Rozdział pisany przez kilka dni, a każdego z nich co chwilę zmieniał się plan wydarzeń (bo notorycznie gubiłam kartki z nim). Miał się pojawić wcześniej, ale postanowiłam dać z okazji Walentynek, ponieważ nasz Francis znalazł sobie dziewczynę xD

3 komentarze:

  1. Tam było coś, że Antonio zaglądał do kartonu i coś tam jeszcze... to jak sobie czegoś nie skojarzyć.
    Sory, czytałam rozdział wcześniej i nie chce mi się szukać w tekście.
    A ciekawe gdzie się zapodziały jego okulary. >D
    Wgl co do tych masek to prawda. A w szczególności tyczy się ona Chrisa/Kartona. I wiem, że miałam coś jeszcze na myśli w związku z tym, ale zapomniałam. =.=
    Hoho, kto by pomyślał, że jest ktoś w życiu czterookiego kogo kocha bardziej, niż siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mogę się doczekać aż Chris dowie się, hłe hłe. I przekreślenia jak zawsze zajebiste. :D
    Zlękłam się o siebie pod koniec! D:

    OdpowiedzUsuń
  3. No w końcu ktoś taki musi być, bo inaczej to byłby nie do wytrzymania xD

    No i Itami... Czy ty na serio tak źle życzysz Francisowi? xD

    OdpowiedzUsuń