Czuł
spojrzenia wszystkich uczniów co powodowało, że było mu dość niezręcznie. Chcąc
to ukryć otworzył dziennik i pochylił się nad biurkiem. Wyciągnął z kieszeni
marynarki okulary i spojrzał na listę uczniów:
- Lisa Beckey? – Odpowiedział mu chichot.
Spojrzał na klasę, szukając wzrokiem owej uczennicy. Zamiast tego widział rozbawienie nastolatków. Myśląc, że źle odczytał nazwisko zerknął jeszcze raz na listę. Wszystko się zgadzało, więc był jeszcze bardziej zbity z tropu. Usłyszał trzask drzwi i posłał swój wzrok w ich kierunku:
- Varin, wziąłeś mój dziennik. – Syknął Christopher.
Spojrzał na kumpla, który był ubrany podobnie do niego. Różniło ich to, że blondyn miał na nogach trampki i nosił bardziej luźną koszulę:
- Wybacz. – Powiedział i podał mu dziennik.
Fortner nie myśląc o delikatności, rzucił swój na biurko i mamrocząc pod nosem, wyszedł z klasy. Przez chwilę wpatrywał się w drzwi i spojrzał na całkowicie zdezorientowaną klasę. Westchnął czując, że lekko nie będzie i usiadł na krześle:
- Mike Andwey? – Przeczytał i podniósł swój wzrok na rząd ławek.
Chłopak podniósł się, więc czytał dalej. Kiedy skończył sprawdzanie obecności, zaczął czytać poprzednie tematy lekcji. Wypuścił powietrze z ust i podrapał się za uchem:
- Ponieważ jest to nasza pierwsza lekcja to spędzimy ją na poznawaniu siebie… - Powiedział głośno by wszyscy go słyszeli.
Przez salę przeszło parę szeptów, a on wzrokiem szukał ich sprawców. Zdjął okulary i wstał z krzesła. Zaczął przechodzić się po klasie:
- Zaznaczam, że nie mam żadnego doświadczenia pedagogicznego, więc lekcję będę prowadzić na swój sposób. – Szmery ponownie się odezwały. – Jestem zwykłym absolwentem Oxfordu, więc proszę bądźcie wyrozumiali.
Na chwilę się zatrzymał przy ławce Matta. Zerknął na niego i lekko się uśmiechnął. Chłopak niezbyt pewnie, odwzajemnił gest, widocznie będąc w ciągłym szoku. Jedna z uczennic podniosła rękę do góry, więc Vincent przeniósł na nią wzrok:
- Więc dlaczego Pan prowadzi zastępstwo?
Brunet uśmiechnął się szerzej i oparł o swoje biurko. Spodziewał się tego pytania, więc miał idealnie przygotowaną odpowiedź. Czując na sobie pytający wzrok klasy, cicho odchrząknął:
- Jak wiecie całą trójka historyków jest na zwolnieniu lekarskim, więc na szybko dyrekcja musiała znaleźć zmienników. Akurat moja babcia jest przyjaciółką dyrektora, więc zaproponowała bym ja i mój znajomy tym się zajęli.
Kolejna ręka pojawiła się w górze. Strasznie nie podobało mu się takie zachowanie, przez to, iż nie był do tego przyzwyczajony. Pokręcił głową:
- Ustalmy pewną zasadę.- Uczniowie niezbyt rozumiejąc co zrobili źle, wydawali się zaskoczeni. – Nie podnoście ręki. Chce by lekcje były prowadzone w formie dyskusji, więc zachowując pewne maniery odzywajcie się bez pytania czy możecie.
- Lisa Beckey? – Odpowiedział mu chichot.
Spojrzał na klasę, szukając wzrokiem owej uczennicy. Zamiast tego widział rozbawienie nastolatków. Myśląc, że źle odczytał nazwisko zerknął jeszcze raz na listę. Wszystko się zgadzało, więc był jeszcze bardziej zbity z tropu. Usłyszał trzask drzwi i posłał swój wzrok w ich kierunku:
- Varin, wziąłeś mój dziennik. – Syknął Christopher.
Spojrzał na kumpla, który był ubrany podobnie do niego. Różniło ich to, że blondyn miał na nogach trampki i nosił bardziej luźną koszulę:
- Wybacz. – Powiedział i podał mu dziennik.
Fortner nie myśląc o delikatności, rzucił swój na biurko i mamrocząc pod nosem, wyszedł z klasy. Przez chwilę wpatrywał się w drzwi i spojrzał na całkowicie zdezorientowaną klasę. Westchnął czując, że lekko nie będzie i usiadł na krześle:
- Mike Andwey? – Przeczytał i podniósł swój wzrok na rząd ławek.
Chłopak podniósł się, więc czytał dalej. Kiedy skończył sprawdzanie obecności, zaczął czytać poprzednie tematy lekcji. Wypuścił powietrze z ust i podrapał się za uchem:
- Ponieważ jest to nasza pierwsza lekcja to spędzimy ją na poznawaniu siebie… - Powiedział głośno by wszyscy go słyszeli.
Przez salę przeszło parę szeptów, a on wzrokiem szukał ich sprawców. Zdjął okulary i wstał z krzesła. Zaczął przechodzić się po klasie:
- Zaznaczam, że nie mam żadnego doświadczenia pedagogicznego, więc lekcję będę prowadzić na swój sposób. – Szmery ponownie się odezwały. – Jestem zwykłym absolwentem Oxfordu, więc proszę bądźcie wyrozumiali.
Na chwilę się zatrzymał przy ławce Matta. Zerknął na niego i lekko się uśmiechnął. Chłopak niezbyt pewnie, odwzajemnił gest, widocznie będąc w ciągłym szoku. Jedna z uczennic podniosła rękę do góry, więc Vincent przeniósł na nią wzrok:
- Więc dlaczego Pan prowadzi zastępstwo?
Brunet uśmiechnął się szerzej i oparł o swoje biurko. Spodziewał się tego pytania, więc miał idealnie przygotowaną odpowiedź. Czując na sobie pytający wzrok klasy, cicho odchrząknął:
- Jak wiecie całą trójka historyków jest na zwolnieniu lekarskim, więc na szybko dyrekcja musiała znaleźć zmienników. Akurat moja babcia jest przyjaciółką dyrektora, więc zaproponowała bym ja i mój znajomy tym się zajęli.
Kolejna ręka pojawiła się w górze. Strasznie nie podobało mu się takie zachowanie, przez to, iż nie był do tego przyzwyczajony. Pokręcił głową:
- Ustalmy pewną zasadę.- Uczniowie niezbyt rozumiejąc co zrobili źle, wydawali się zaskoczeni. – Nie podnoście ręki. Chce by lekcje były prowadzone w formie dyskusji, więc zachowując pewne maniery odzywajcie się bez pytania czy możecie.
Powoli włożył podręcznik od
francuskiego do szafki, ciągle próbował zrozumieć co się w ogóle dzieje. Nagle
do jego klasy wparował Vincent, przedstawiając się jako zastępca Pana Williama.
Jakby tego nie było mało, to po chwili wchodzi Christopher narzekając, że
pomylił dzienniki. Miał wrażenie, że go śledzą czy przypadkiem czegoś komuś o
nich nie powie. Może na serio są
bohaterami? W końcu dlaczego go pilnują, jeśli nic o nich nie wie. Zamknął
szafkę i zauważył jak zastępcy ze sobą rozmawiają na tylko im znany temat. Miał
przeczucie, że ty tematem jest on sam. Omijając szerokim łukiem korytarz, w
którym się znajdowali, ruszył w stronę wyjścia. Pożegnał się z kumplami i kiedy
zszedł z schodów, poczuł jak ktoś rzuca mu się na szyję:
- Ile można czekać? – Po głosie rozpoznał Itamaki.
Dziewczyna odsunęła się od niego i wskazała ruchem głowy na Mazdę. Ukrywając swoje zdenerwowanie wsiadł do samochodu i zapiął pasy. Szatynka nucąc pod nosem sobie znaną melodię, przekręciła kluczyk i wcisnęła gaz. Matt widział jak większość uczniów się obraca by zobaczyć jak samochód z piskiem opon wyjeżdża po za teren szkoły. Miał wielką ochotę zapaść się pod ziemię, więc powoli zsunął się na fotelu. Itami nawet nie zwróciła uwagę na jego zachowanie i zadziwiająco zadowolona, prowadziła samochód.
- Ile można czekać? – Po głosie rozpoznał Itamaki.
Dziewczyna odsunęła się od niego i wskazała ruchem głowy na Mazdę. Ukrywając swoje zdenerwowanie wsiadł do samochodu i zapiął pasy. Szatynka nucąc pod nosem sobie znaną melodię, przekręciła kluczyk i wcisnęła gaz. Matt widział jak większość uczniów się obraca by zobaczyć jak samochód z piskiem opon wyjeżdża po za teren szkoły. Miał wielką ochotę zapaść się pod ziemię, więc powoli zsunął się na fotelu. Itami nawet nie zwróciła uwagę na jego zachowanie i zadziwiająco zadowolona, prowadziła samochód.
Kiedy dojechali do domu Pani Mariny
zza drzwi wyłoniła się Asuma, szukając czegoś w swojej torebce. Japonka z
szerokim uśmiechem zatrąbiła, przez co brunetka wypuściła torebkę z ręki.
Rozejrzała się za sprawcom tego hałasu i wykonała kilka niemiłych gestów w
stronę przyjaciółki, śmiejąc się przy tym. Matthew niezbyt pewnie wysiadł z
samochodu i przyglądał się jak dziewczyny się witają:
- Właśnie obiad jest podawany na stół. – Powiedziała Asuma, uśmiechając się do Matta.
- Idealnie przyjechałam. - Ucieszyła się szatynka. – A ty gdzie się wybierasz?
- Muszę odebrać chłopaków…
Kanadyjczyk szybko załapał, że dwie super bryki strasznie by się rzucały na parkingu dla nauczycieli. W końcu jakim cudem dwójka zastępców, posiadała takie samochody. Sam doszedł do wniosku, że w ogóle jest to podejrzane, iż wszyscy mają drogie auta. Zerknął na Mazdę RX8, którą jechał i poczuł, że robi mu się słabo. Zaczął mieć złe przeczucia. Dał się bez oporu zaciągnąć dziewczynie do domu i usiadł przy stole. Przyglądał się każdemu czując, że stracił apetyt. Antonio ciągle na niego zerkał, więc niechętnie zaczął jeść.
- Właśnie obiad jest podawany na stół. – Powiedziała Asuma, uśmiechając się do Matta.
- Idealnie przyjechałam. - Ucieszyła się szatynka. – A ty gdzie się wybierasz?
- Muszę odebrać chłopaków…
Kanadyjczyk szybko załapał, że dwie super bryki strasznie by się rzucały na parkingu dla nauczycieli. W końcu jakim cudem dwójka zastępców, posiadała takie samochody. Sam doszedł do wniosku, że w ogóle jest to podejrzane, iż wszyscy mają drogie auta. Zerknął na Mazdę RX8, którą jechał i poczuł, że robi mu się słabo. Zaczął mieć złe przeczucia. Dał się bez oporu zaciągnąć dziewczynie do domu i usiadł przy stole. Przyglądał się każdemu czując, że stracił apetyt. Antonio ciągle na niego zerkał, więc niechętnie zaczął jeść.
Od czasu kiedy Matthew przesiadywał
u nich, kuchnia stała się miejscem obrad. Mimo iż jej funkcja była dość
oczywista, to i tak woleli przybywać tam niż w którymś z pokoi. Prawdopodobnie
było to spowodowane tym, że w każdym domu kuchnia, jest miejscem gdzie rozstrzyga
się bardzo wiele spraw. Jednak Antonio poprosił by dziewczyny pozostały z
chłopakiem, tłumacząc się, że potem wszystko im wytłumaczy. Odprowadził je
wzrokiem, by w końcu westchnąć:
- Chyba zaczyna powoli łapać. – Powiedział wpatrując się w pozostałych.
Zauważył to podczas obiadu, kiedy zazwyczaj Matt z wielką ciekawością pyta o wszystko. Dzieciak przesiadywał całe życie w Kanadzie lub w Stanach, więc ciekawiło go życie po za ich granicami. Jednak dzisiaj, milczał i mierzył wzrokiem każdego:
- Mówisz tak bo najwidoczniej nie smakowało mu twoje risotto. – Ziewnął Francis.
Włoch spojrzał morderczo na kumpla i miał powiedzieć coś na temat francuskiej kuchni, kiedy się opamiętał. Teraz nie było czasu na takie bezsensowne kłótnie zwłaszcza, że każdy wie, iż Włoska kuchnia jest najlepsza :
- Mówię, że zaczyna się on domyślać.
Pozostali wpadli w szok. Nie nastąpiła, żadna kłótnia na temat potraw, więc sprawa musiała być poważna.
- Więc musimy zrobić wszystko by skończyło się na domysłach.
- Chyba zaczyna powoli łapać. – Powiedział wpatrując się w pozostałych.
Zauważył to podczas obiadu, kiedy zazwyczaj Matt z wielką ciekawością pyta o wszystko. Dzieciak przesiadywał całe życie w Kanadzie lub w Stanach, więc ciekawiło go życie po za ich granicami. Jednak dzisiaj, milczał i mierzył wzrokiem każdego:
- Mówisz tak bo najwidoczniej nie smakowało mu twoje risotto. – Ziewnął Francis.
Włoch spojrzał morderczo na kumpla i miał powiedzieć coś na temat francuskiej kuchni, kiedy się opamiętał. Teraz nie było czasu na takie bezsensowne kłótnie zwłaszcza, że każdy wie, iż Włoska kuchnia jest najlepsza :
- Mówię, że zaczyna się on domyślać.
Pozostali wpadli w szok. Nie nastąpiła, żadna kłótnia na temat potraw, więc sprawa musiała być poważna.
- Więc musimy zrobić wszystko by skończyło się na domysłach.
Biały Range Rover Evoque stał na
podjeździe szkolnym i zwracał uwagę wszystkich uczniów, którzy opuszczali mury
szkoły po zajęciach dodatkowych. Trochę ją to zaczynało irytować bo przecież
nie jest jedyną osobą, która jeździ drogim autem. Znudzona spojrzała na parking
nauczycielski i wszystko zrozumiała. Widocznie płace grona pedagogicznego nie
były tak wysokie by mogli sobie pozwolić na trochę droższe auta. Mając
wszystkiego dosyć, wyciągnęła kluczyk ze stacyjki i wysiadła z samochodu.
Zerknęła przez ramię czy na pewno drzwi się zamknęły i zaczęła się przechadzać.
Poprawiła szalik pod szyją oraz dopięła na ostatni guzik w płaszczyku. Jak tu
przyjechała to była pewna, że się spóźniła i będzie słuchać narzekań Chrisa. W
końcu pamiętała poranek, kiedy Brytyjczyk stanowczo odmawiał wyjścia z
samochodu by uczyć jakiś gówniarzy historii. Oparła się o murek i przyglądała
się swoim butom:
- Widziałyście tych nowych nauczycieli? – Zawołała z ekscytacją ruda uczennica.
- Jak można by nie zauważyć takich ciach. – Pisnęła jej znajoma.
Asuma podniosła wzrok i zlustrowała dziewczyny. Było jej ich strasznie żal, bo w końcu by tak podniecać się nauczycielami. Chociaż ona nie wiedziała jak to jest bo w końcu nie uczyła się w normalnej szkole tylko w akademii wojskowej. Tam głównie się nienawidziło belfrów, ponieważ wyciskali siódme poty ze swoich kadetów:
- A ten Vincent. – Zachichotała ruda, jakby była zawstydzona faktem, że użyła imienia. – Bez najmniejszych błędów czytał nazwiska francuskiego pochodzenia, a jak się przy tym uśmiechał.
Wraz z koleżanką westchnęły na samo wspomnienie. Francuzka mimowolnie się uśmiechnęła Bo jest Francuzem, ale z nich idiotki.:
- Ponoć ten drugi jest strasznie oziębły, ale zachowuje się strasznie nie typowo… Widziałaś te jego czerwone trampki do czarnej marynarki?
Nagle uczennice skupiły swój wzrok na starszej dziewczynie, która siedziała na murku i im się przysłuchiwała. Było widać, że są zaskoczone obecnością kogoś kogo w ogóle nie kojarzą. W tym samym momencie wszyli z budynku Vincent i Christopher, rozmawiając o czymś namiętnie. Brunet spojrzał na swoje podopieczne po czym jego wzrok zsunął się na Asumę:
- Asu!- Ucieszył się, kończąc na tym rozmowę z przyjacielem.
- Dłużej się nie dało? – Spytała wstając z murka i otrzepując swój płaszczyk.
- Gdyby ten idiota nie zapomniał, że jest rada to byś nie musiała tak wcześnie przyjeżdżać. – Ziewnął Chris.
Uczennice zaskoczone przyglądały się tej scenie, nie wiedząc jak mają na nią zareagować. Ledwo co powiedziały słowa pożegnania dla nauczycieli i obserwowały jak wsiadają wraz z dziewczyną dla Range Rovera.
- Widziałyście tych nowych nauczycieli? – Zawołała z ekscytacją ruda uczennica.
- Jak można by nie zauważyć takich ciach. – Pisnęła jej znajoma.
Asuma podniosła wzrok i zlustrowała dziewczyny. Było jej ich strasznie żal, bo w końcu by tak podniecać się nauczycielami. Chociaż ona nie wiedziała jak to jest bo w końcu nie uczyła się w normalnej szkole tylko w akademii wojskowej. Tam głównie się nienawidziło belfrów, ponieważ wyciskali siódme poty ze swoich kadetów:
- A ten Vincent. – Zachichotała ruda, jakby była zawstydzona faktem, że użyła imienia. – Bez najmniejszych błędów czytał nazwiska francuskiego pochodzenia, a jak się przy tym uśmiechał.
Wraz z koleżanką westchnęły na samo wspomnienie. Francuzka mimowolnie się uśmiechnęła Bo jest Francuzem, ale z nich idiotki.:
- Ponoć ten drugi jest strasznie oziębły, ale zachowuje się strasznie nie typowo… Widziałaś te jego czerwone trampki do czarnej marynarki?
Nagle uczennice skupiły swój wzrok na starszej dziewczynie, która siedziała na murku i im się przysłuchiwała. Było widać, że są zaskoczone obecnością kogoś kogo w ogóle nie kojarzą. W tym samym momencie wszyli z budynku Vincent i Christopher, rozmawiając o czymś namiętnie. Brunet spojrzał na swoje podopieczne po czym jego wzrok zsunął się na Asumę:
- Asu!- Ucieszył się, kończąc na tym rozmowę z przyjacielem.
- Dłużej się nie dało? – Spytała wstając z murka i otrzepując swój płaszczyk.
- Gdyby ten idiota nie zapomniał, że jest rada to byś nie musiała tak wcześnie przyjeżdżać. – Ziewnął Chris.
Uczennice zaskoczone przyglądały się tej scenie, nie wiedząc jak mają na nią zareagować. Ledwo co powiedziały słowa pożegnania dla nauczycieli i obserwowały jak wsiadają wraz z dziewczyną dla Range Rovera.
Kiedy dojechali do domu zauważyli,
że coś jest nie tak. Wszyscy siedzieli w salonie i oglądali kreskówki. Jednak w
tym zachowaniu było coś dziwnego. Matthew spojrzał na nich, po czym jakby
sfochany wrócił do wpatrywania się w ekran. Włoch podszedł do nich i powoli
zaciągnął do kuchni:
- Czegoś się domyśla i ogłosił strajk do póki mu wszystkiego nie wytłumaczymy. – Tłumaczył się Antonio.
- Czekaj… - Odezwał się Chris. – Szantażuje was dzieciak?
Cała czwórka poczuła, że stoczyli się na dno. Nigdy w całej ich ciemnej karierze nie spadli tak nisko by dać się podejść jakiemuś małolacie. Asuma poprosiła by wraz z Josephem mogła z nim porozmawiać, w końcu może „wojskowym” bardziej zaufa. Pozostali się zgodzili i po chwili absolwenci akademii siedzieli w salonie wraz z Mattem:
- A więc o co chodzi? – Spytała brunetka.
- Co zrobiliście nauczycielom?
Joseph zerknął zaskoczony na przyjaciółkę, która także nie kryła swojego zdziwienia. Nie pasowało im określenie „nauczycielom”, w końcu wiedzieli tylko o jednym. Wczoraj udało im się namówić Pana Williamsa by wziął sobie wolne, jednak o pozostałych nic im nie było wiadomo:
- Czemu nie odpowiadacie? – Krzyknął chłopak.
- Ilu znikło? – Szepnęła dziewczyna.
- Trzech.
Spojrzeli na siebie, a Matt zauważył, że oboje wydawali się zdenerwowani. Joseph powoli usiadł obok niego i wpatrywał się w podłogę. Nie rozumiał dlaczego Vincent i Chris nie powiedzieli im o tym, a może myśleli, że namówili więcej nauczycieli. Asuma marszczyła brwi i widocznie nad czymś myślała:
- Co twój ojciec robi w Afganistanie? – Spytał rudy mężczyzna.
Kanadyjczyk poczuł się zbity z tropu. Nagle z tematu szkoły przerzucili się na temat wojny. To nie była naturalna zmiana tematu. Nie miał ochoty im odpowiadać, więc odwrócił głowę dając tym jasno do zrozumienia, że nie podoba mu się to pytanie:
- Może nam teraz nie ufasz, ale naprawdę musimy to wiedzieć. – Zaczęła dziewczyna.
Odpowiedź jednak dalej nie nadeszła. Uśmiechnęła się smutno i spojrzała na przyjaciela, oboje wiedzieli, że będą musieli przeprowadzić rozmowę w sposób jaki woleli uniknąć:
- Wiesz… - Westchnął Joseph. – Rozumiemy, że jest Ci trudno, ponieważ twój ojciec jest tak daleko.
Coś w nim pękło. Spojrzał na absolwentów szkoły francuskiej i czuł, że zbiera się w nim gniew:
- Nie wiecie! – Krzyknął i poderwał się z miejsca. – Nie rozumiecie jak to jest nie wiedząc, czy w ogóle on żyje!
Wiedział, że zachowywał się jak dzieciak, jednak nienawidził kiedy inni uważali, że wiedzą co on przechodzi. W porównaniu do znajomych, których ojcowie także służyli w Afganistanie, jego nie wracał tak często, ani nie przebywał tak długo w domu. Zacisnął mocniej palce u dłoni i wpatrywał się na nich ze złością. Nie. Oni nie mogą być bohaterami. Był teraz tego pewien. Nie potrzebnie się łudził:
- Masz rację. – Powiedziała spokojnie Asuma. – Nie wiemy jak to jest czekając na kogoś. Za to wiemy jak to jest mieć nadzieję, że się wróci z tego piekła do krewnych.
Zaskoczyło go to. Czuł jak jego ścisk powoli się rozluźnia na widok jak brunetka dotyka swój nieśmiertelnik:
- Wiemy jak to jest widząc śmierć kogoś z twojego oddziału. Znamy to uczucie kiedy całkowicie obcy tobie ludzie stają się bliscy jak rodzina… - Jej głos zaczął się powoli załamywać.
Joseph położył jej dłoń na ramieniu, wpatrując się smutno w przyjaciółkę. Dopiero teraz zauważył, że i on nosi na szyi nieśmiertelnik. Tępo wpatrywał się jak Asuma siada obok Brytyjczyka i stara się doprowadzić do ładu. Mężczyzną poklepał ją po plecach:
- My w porównaniu do Ciebie przeszliśmy to piekło i wiemy więcej od Ciebie. – Powiedział.
Było mu teraz strasznie głupio. Uznał siebie za ofiarę losu jednak teraz wiedział, że są osoby, które mają gorzej. Oparł się o ścianę:
- Przepraszam… - Wyszeptał. – Ojciec mówi, że jest to ściśle tajne.
- Czegoś się domyśla i ogłosił strajk do póki mu wszystkiego nie wytłumaczymy. – Tłumaczył się Antonio.
- Czekaj… - Odezwał się Chris. – Szantażuje was dzieciak?
Cała czwórka poczuła, że stoczyli się na dno. Nigdy w całej ich ciemnej karierze nie spadli tak nisko by dać się podejść jakiemuś małolacie. Asuma poprosiła by wraz z Josephem mogła z nim porozmawiać, w końcu może „wojskowym” bardziej zaufa. Pozostali się zgodzili i po chwili absolwenci akademii siedzieli w salonie wraz z Mattem:
- A więc o co chodzi? – Spytała brunetka.
- Co zrobiliście nauczycielom?
Joseph zerknął zaskoczony na przyjaciółkę, która także nie kryła swojego zdziwienia. Nie pasowało im określenie „nauczycielom”, w końcu wiedzieli tylko o jednym. Wczoraj udało im się namówić Pana Williamsa by wziął sobie wolne, jednak o pozostałych nic im nie było wiadomo:
- Czemu nie odpowiadacie? – Krzyknął chłopak.
- Ilu znikło? – Szepnęła dziewczyna.
- Trzech.
Spojrzeli na siebie, a Matt zauważył, że oboje wydawali się zdenerwowani. Joseph powoli usiadł obok niego i wpatrywał się w podłogę. Nie rozumiał dlaczego Vincent i Chris nie powiedzieli im o tym, a może myśleli, że namówili więcej nauczycieli. Asuma marszczyła brwi i widocznie nad czymś myślała:
- Co twój ojciec robi w Afganistanie? – Spytał rudy mężczyzna.
Kanadyjczyk poczuł się zbity z tropu. Nagle z tematu szkoły przerzucili się na temat wojny. To nie była naturalna zmiana tematu. Nie miał ochoty im odpowiadać, więc odwrócił głowę dając tym jasno do zrozumienia, że nie podoba mu się to pytanie:
- Może nam teraz nie ufasz, ale naprawdę musimy to wiedzieć. – Zaczęła dziewczyna.
Odpowiedź jednak dalej nie nadeszła. Uśmiechnęła się smutno i spojrzała na przyjaciela, oboje wiedzieli, że będą musieli przeprowadzić rozmowę w sposób jaki woleli uniknąć:
- Wiesz… - Westchnął Joseph. – Rozumiemy, że jest Ci trudno, ponieważ twój ojciec jest tak daleko.
Coś w nim pękło. Spojrzał na absolwentów szkoły francuskiej i czuł, że zbiera się w nim gniew:
- Nie wiecie! – Krzyknął i poderwał się z miejsca. – Nie rozumiecie jak to jest nie wiedząc, czy w ogóle on żyje!
Wiedział, że zachowywał się jak dzieciak, jednak nienawidził kiedy inni uważali, że wiedzą co on przechodzi. W porównaniu do znajomych, których ojcowie także służyli w Afganistanie, jego nie wracał tak często, ani nie przebywał tak długo w domu. Zacisnął mocniej palce u dłoni i wpatrywał się na nich ze złością. Nie. Oni nie mogą być bohaterami. Był teraz tego pewien. Nie potrzebnie się łudził:
- Masz rację. – Powiedziała spokojnie Asuma. – Nie wiemy jak to jest czekając na kogoś. Za to wiemy jak to jest mieć nadzieję, że się wróci z tego piekła do krewnych.
Zaskoczyło go to. Czuł jak jego ścisk powoli się rozluźnia na widok jak brunetka dotyka swój nieśmiertelnik:
- Wiemy jak to jest widząc śmierć kogoś z twojego oddziału. Znamy to uczucie kiedy całkowicie obcy tobie ludzie stają się bliscy jak rodzina… - Jej głos zaczął się powoli załamywać.
Joseph położył jej dłoń na ramieniu, wpatrując się smutno w przyjaciółkę. Dopiero teraz zauważył, że i on nosi na szyi nieśmiertelnik. Tępo wpatrywał się jak Asuma siada obok Brytyjczyka i stara się doprowadzić do ładu. Mężczyzną poklepał ją po plecach:
- My w porównaniu do Ciebie przeszliśmy to piekło i wiemy więcej od Ciebie. – Powiedział.
Było mu teraz strasznie głupio. Uznał siebie za ofiarę losu jednak teraz wiedział, że są osoby, które mają gorzej. Oparł się o ścianę:
- Przepraszam… - Wyszeptał. – Ojciec mówi, że jest to ściśle tajne.
_________________________
No i akcja idzie dalej~ Tak wiem, że pojechałam po bandzie by tak nagle zmienić bieg akcji, no ale ile może się nic nie dziać?
Do tego zauważyłam, że wcześniej nie wyjaśniłam pewnej sprawy: wszystkie powiązania z Afganistanem są moim własnym wymysłem i to co wcześniej się pojawiło i może później pojawi, nie ma oparcia realnego w aktualnych działaniach na terenie tamtego kraju. Piszę to, ponieważ została mi na to zwrócona uwaga i bardzo dziękuję za to osobie, która do mnie napisała c:
Do tego zauważyłam, że wcześniej nie wyjaśniłam pewnej sprawy: wszystkie powiązania z Afganistanem są moim własnym wymysłem i to co wcześniej się pojawiło i może później pojawi, nie ma oparcia realnego w aktualnych działaniach na terenie tamtego kraju. Piszę to, ponieważ została mi na to zwrócona uwaga i bardzo dziękuję za to osobie, która do mnie napisała c:
A więc po raz pierwszy skuszę się na skomentowanie tego opowiadania, chociaż czytam je już od dłuższego czasu. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to fakt, że pierwszy akapit ma większe przerwy między linijkami, a reszta jest zbita. Daje to dość niemiły wygląd jednak stawiam, że pewnie masz jakieś problemy z edytorem tekstu. Mam nadzieję, że walczysz z tym.
OdpowiedzUsuńKorzystając z okazji komentowania, chcę się odwołać do poprzednich rozdziałów. Gratuluję Ci pomysłu z akcją w Rosji i jej opisanie. Na początku miałam wrażenie, że nic wielkiego się tam nie stanie, najwyżej mała sprzeczka związana z próbą zamachu w Chorwacji. Tak się długo zapowiadało kiedy nagle okazuje się, że to jednak grubsza sprawa. Już samo pojawienie się nazwy organizacji rządowej (która ponoć istnieje oraz wielkie brawa za podanie źródła informacji na jej temat!) zaczęło niepokoić. Jednak zadawałam sobie pytanie "Po jakiego grzyba miesza się w to rząd?". Dość długo musiałam czekać na odpowiedź, która nastąpiła po zakończeniu akcji w Rosji. Przyznam, że na początku myślałam, że po prostu nie masz zamiaru podać informacji, albo jeszcze gorzej! Bałam się, że pisałaś to na szybko i zapomniałaś o tym małym szczególe.
Jak o szczegółach mowa, to widać, że przykładasz do nich sporą część uwagi. Miałam okazję przeczytać w pierwszych rozdziałach o miejscach, które w rzeczywistości są! Przyznam się, iż przebywałam w Splicie i byłam w tej samej kawiarni co bohaterowie, widziałam hotel, w którym zostali zaatakowani... To był dla mnie szok, bo nie spodziewałam się mieć takich szczegółowych danych.
Do tego widać, że lubisz historię, bo jednak mimowolnie ona jakoś przecieka. A tutaj postać Sadije (informacje o stosunkach Serbia-Albania-Kosowo), krótkie streszczenie westybulu, wypowiedź w radiu...
No i widać, że postacie nie są płytkie, ponieważ ciągle widać u nich zmiany. Zaryzykuję stwierdzenie, że zmieniają się wraz z twoim doświadczeniem.
Jednak oprócz tych plusów, są także minusy.
Bardzo fajnie, że opisałaś metody używane niegdyś przez KGB, jednak zapomniałaś o faktycznych możliwościach ludzkiego organizmu. Pominę już fakt, że zrobiłaś z dziewczyny ofiarę losu... Chociaż dowiedziałam się co to było za zdarzenie, po którym było jej ciężko wspomniane bodajże w trzecim rozdziale. Jednak po takim traktowaniu powinna już dawno być nieprzytomna i ledwo żywa.
Do tego stworzenie tak zwanego "Projektu Afganistan". Bardzo oryginalny pomysł jednak widząc twoją chęć odwzorowania prawdziwego świata, powoduje, iż on nie pasuje. W końcu jakim cudem, jedna z elitarnych szkół wojskowych w Europie mogłaby coś takiego stworzyć? Rozumiem, że tworząc to chcesz zatrzeć granice między realnym światem, a tym przez Ciebie tworzonym.
A jak jesteśmy przy szkole wojskowej, to trochę przesadziłaś... Nie mówię o doborze akademii tylko tym jak szybko ją ukończyła. Domyślam się, że plan z tą szkołą powstał później po wykreowaniu postaci i na szybko się ratowałaś.
Do tego stworzyłaś jedną wielką mgłę wokół Itamaki i Kikari, o których wiadomo najmniej. Nie wiem czy planujesz jakoś efektownie odkryć przed czytelnikiem ich historie czy po prostu nie masz weny. Jedyne co wiemy... A nie. Jednak nie jest wiadome czemu dołączyły do nich.
W tym rozdziale także stworzyłaś obraz poszkodowanej "Asumy" ale nie wnioskuję zbyt pochopnie. Mam pewne podejrzenia, że jednak mnie zaskoczysz i oby tak było.
Życzę Ci dużo weny i byś nie przejmowała się nazbyt moją krytyką. Pisz dalej.
Bardzo dziękuję Ci za tak długi komentarz, w którym przedstawiłaś swoje spostrzeżenia. Wiele dla mnie znaczy wysłuchanie opinii kogoś poza moimi znajomymi. Więc jeszcze raz Ci dziękuję, że chciało Ci się skomentować całość.
UsuńPrzyznam, że mam problemy z edytorem tekstu, który co raz częściej zaczyna mnie zawodzić. Niestety mnie także razi ten nieestetyczny widok, jednak tak jak pisałam - aktualnie nie mogę nic z tym zrobić.
Cieszę się, że akcja która panowała w Rosji Ci się spodobała, ponieważ poświęciłam sporo czasu na jej wykreowanie. Godzinami przesiadywałam w Książnicy i zbierałam potrzebne informacje. Bardzo mi zależało na dokładnych danych, by nie napisać żadnej głupoty. Wytłumaczenie faktu dlaczego rząd macał w tym swoje palce, było w pełni zamierzone. Dlatego wyjaśniłam to po zakończeniu akcji. W końcu przy tego pomocy rozwinęłam postać Delivieta.
Jak już pisałam powyżej, staram się być dokładna i sumiennie powiększam swój zakres informacji. Lubie przesiadywać w Książnicy więc jest to dla mnie dodatkową przyjemnością. Do tego miło jest dowiadywać się nowych rzeczy c:
Aj... Nawet ja nie zauważyłam tych wcinek, pomijając opis westybulu. Dla mnie osobiście są to bardziej stosunki międzynarodowe, niż historia. A kładę na nie nacisk bo w końcu bohaterowie są narodowi.
Jestem świadoma tego błędu, jednak opierałam się na tym, że z powodu zawodu jest dość wytrzymała. A nie mogłam pozwolić sobie na inny przebieg wydarzeń. Do tego zasadą tej tortury było wykańczanie jeńca... Dość często leczono więźniów by można było ich dłużej torturować. Przy edycji zamieszczę tą informację.
Co do szkoły to się nie zgodzę... Wybrałam ją przy pierwszych "szkicach" postaci i to wszystko było w pełni zamierzone. Jak sama to określiłaś to "Projekt Afganistan" miał stanowić rozróżnienie realnego świata od wykreowanego. Co się równa temu, że wszystko późniejsze ma prawo bytu.
Co do postaci Itamaki i Kikari to aktualnie nie mogę nic na ten temat wyjawić, jednak zapewniam, że to wszystko jest zamierzone. :'D