Antonio uważnie przyglądał się
czerwonemu pomidorowi, który leżał na desce do krojenia. Nikt nie mógł
zrozumieć o co dokładniej chodzi Włochowi, ale woleli nie pytać. W końcu
Latynos często żyje tylko w swoim świecie. Christopher podtrzymywał ramieniem
telefon komórkowy i coś nerwowo mówił, stukając przy tym niemiłosiernie w
klawiaturę. Asuma i Vincent korzystali z chwili kiedy jest spokój i wesoło
miedzy sobą gruchali jak gołąbki. Przynajmniej takie zdanie miała Itamaki.
Cieszyła się, że nie wyrzucili jej z rodziny, ale przeżywała fakt, że nie
będzie mogła się zobaczyć z ojcem. Życie Nationale de la Famille zaczynało
powoli wracać do normy, jednak było jeszcze kilka miejsc, gdzie trwały
interwencje. Między innymi zamieszki w Australii, gdzie przebywała aktualnie
Kikari. Tego samego dnia co pożegnali się z dowodzeniem Feniksem przez rodzinę
Itamaki, dowiedzieli się, że pierwsza akcja nie dała zamierzonych efektów.
Smutniejszą wiadomością była liczba ofiar po ich stronie. Powstańcy w Australii
byli lepiej przygotowani od samych wskrzesicieli buntu. Zapewne pozostali z
głównego składu by pojechali by pomóc, jednak na miejscu byli bardziej
potrzebni. Vincent mimo wszystko musiał tłumaczyć parę spraw Histohiiemu, a
Asuma i Christopher zajmowali się werbowaniem jego pomocników. Antonio z racji,
że pokazał co potrafi, podczas planowania akcji z nowym szefem Feniksa;
rozważał bardzo korzystną sprawę. Mógł powrócić do domu by zacząć się szkolić u
boku Louisa. Była to sugestia Francisa, który w ciągu ostatnich dni najwięcej czasu
spędzał z Włochem. Vincent na myśl o stracie jednego z przyjaciół nie potrafił
patrzeć na to obiektywnie, jednak po debatach nocnych z rodaczką, postanowił
się zgodzić. Dla Itamaki były to pierwsze oznaki, że wszystko zbliża się ku
końcowi. Nie chciała zapeszać, ale było widać, że najstarsi z ich grona, chcą
zacząć prawdziwe życie. Z kimś u boku, nie martwiąc się o życie najbliższych.
Sama by w ich wieku myślała o założeniu rodziny, ale teraz bardziej marzyła o
pójściu na studia. Nie miała okazji by nawet spróbować dostać się na uczelnie.
Odchyliła
głowę do tyłu i przyglądała się sufitowi. Była ciekawa ile zajmie im to czasu,
by w końcu pęknąć i powiedzieć „koniec”. Najważniejsze jest by samemu to
powiedzieć, nim los wypowie za nas te słowa. Oczy zaczęły ją szczypać, na
wspomnienie o Josephie.
Jego
wzrok błądził po ciemności, starając się dostrzec chodź zarys sufitu. Nie
widział w tym sensu, jednak chciał się wyciszyć i spokojnie pomyśleć. Zazwyczaj
wszelkie rozterki wyjawiał brunetce, które teraz spokojnie spała obok niego.
Mimowolnie spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem. W ciągu ostatniego roku
wiele się wydarzyło. Od małych, błahych spraw po poważniejsze akcje. Jednak
wtedy nie miał tak wielkiej chwili słabości. Już w Kanadzie odczuwał potrzebę
zawieszenia ich działalności, jednak nie potrafił się na to zdecydować. Nie
chciał pożegnać się ze wszystkimi i zaprzepaścić to na co tyle lat pracował
jego dziadek. Jednak ostatnio nie może przestać myśleć, że to przez jego
decyzję Joseph zginął. Miał wrażenie, że gdyby już wtedy postanowił, że to
koniec to wszystko potoczyłoby się inaczej. Itamaki cieszyłaby się z chwil z
dziadkiem i ojcem. Antonio pewnie by startował do siostry Louisa, którą pożerał
wzrokiem podczas ich ostatniej wizyty we Włoszech. Kikari znają życie, by
powróciła do Australii gdzie by zamęczyła na śmierć biednego Kaia. Francis
cieszyłby się każdą chwilą z siostrą Christophera, który by założył własną
firmę elektroniczną. Joseph by pogodził się ze swoim partnerem, a Vincent… A co ja bym robił? Nie znał odpowiedzi
na to pytanie. Czy by pogodził się z ojcem? Może pojechałby za granicę? Jednego
był pewien. Wszystko by potoczyło się inaczej.
Tym razem także nie potrafił podjąć
decyzji, a leżenie bez ruchu mu w tym nie pomagało. Ostrożnie podniósł się z
łóżka, by nie zbudzić Asumy. Wiedział jak może się porządnie wyciszyć, ale
wymagało to opuszczenie ciepłego apartamentu i ubranie się. Po omacku wyciągnął
koszulę z szafy i jakieś spodnie, by szybko się przebrać. Gdy poprawił źle
dopięte guziki, opuścił pokój i założył buty. Zastanawiał się nad założeniem
kurtki, ale zrezygnował. Wyszedł z mieszkania i zjechał windom na parking. Już
z daleka widział lśniący, czarny lakier swojego Mercedesa. Od sytuacji w Rosji
nie miał okazji by delektować się jego prowadzeniem. Głównie przez masę zajęć,
które zaprzątały mu głowę. Otworzył drzwiczki i wsiadł do obitego skórą
wnętrza. Siedział trzymając kierownicę i zachwycając się każdym detalem kokpitu
tak samo jak wtedy, kiedy przymierzał się do jego kupna.
Dobrze
pamiętał ten dzień. Poszukiwał samochodu, który by był limuzyną i mógł osiągać
dobry czas na drodze. Więc najbardziej pasował Mercedes S klasy. Ten model
zaproponował mu Francis, który strasznie wychwalał nowy samochód w jego
salonie. Więc postanowił go kupić. Rozkochał się w nim już po pierwszej jeździe
i do tej pory nie potrafi go zmienić. Zresztą każdy członek ich Głównego Składu
tak miał. Wyjątkiem była tylko Asuma, która wielbiła zmieniać samochody.
Włożył kluczyk do stacyjki i
wsłuchiwał się jak silnik odpalił bez problemu. Uśmiechnął się pod nosem i
wyjechał na oświetlone ulice Tokio. Nie mógł tutaj zbytnio zaszaleć, ponieważ
mimo późnej pory miasto nie spało. Więc włożył do radia płytę z relaksującą
muzyką. Gdy w końcu udało mu się wyjechać ze stolicy Japonii, wyłączył radio i
zaczął korzystać z prawdziwych osiągów Mercedesa. W tym momencie mógł się
wyciszyć i podjąć decyzję.
Kai siedział z założonymi rękoma i
przyglądał się leżącej dziewczynie. Jego wyraz twarzy był nieodgadniony. Jego
całkowitym przeciwieństwem był Richard, który mamrotał coś zirytowany pod
nosem. W końcu pielęgniarka zakończyła swoje zadanie i opuściła pokój,
uprzedzając, że mężczyźni nie mogą zbyt długo w nim siedzieć.
-
Co się tak gapicie?
Kai
w ostatniej chwili schylił się przed latającym bukietem kwiatów. Kikari
podpierając się jedną ręką, mierzyła wzrokiem Australijczyków. Pewnym
utrudnieniem była dla niej noga w gipsie, która przysłaniała jej widoczność.
-
Martwimy się… - mruknął blondyn.
Zamiast
uspokoić dziewczynę, zadziało to na nią niczym czerwona płachta na byka.
Próbowała podnieść się z szpitalnego łóżka, jednak gips był cięższy niż jej się
wydawało. Jednak odsunięcie się Richarda przyniosło jej pewną satysfakcję. To wina tego idioty! Podobnie krzyczała
kiedy zbierali ją z ziemi, po niemiłym upadku. Wiedziała, że w rzeczywistości
to ona sama zawiniła swoim brakiem uwagi, jednak nigdy nie potrafiła się
przyznać do błędów.
To
było dla niej nagłe. Chwila bólu w barku by poczuć brak gruntu pod jedną nogą.
Kiedyś myślała, że spadanie z dużej wysokości jest czymś bardzo długim. Teraz
wie, że to głupstwo. Nawet nie zauważyła, kiedy zderzyła się z ziemią i miała
wrażenie, że słyszy w tym momencie jakieś chrupnięcie. Potrzebowała parę minut
by zrozumieć, że to jej noga wydała ten dźwięk. Krzyknęła z bólu kiedy ujrzała
wystającą kość i nie potrafiła pohamować narastającą panikę. Po raz pierwszy w
życiu, nie potrafiła zachować wizerunku opryskliwej dziewczyny. Nawet nie
wydarła się na Richarda, który jako pierwszy znalazł się na miejscu wypadku.
Nie widziała jak na twarzy mężczyzny pojawia się strach i coś w stylu bólu.
Była skupiona tylko na swojej nodze. Po chwili do jej uszu doszły odległe
wystrzały i jakieś krzyki. Richard zaczął coś wykrzykiwać i po chwili w jej
polu widzenia, pojawili się inni. Wraz z brunetem podnieśli ją z ziemi i
starali się jak najszybciej i delikatnie przenieść do bezpiecznego miejsca.
Nawet nie hamowała łez. Ból w nodze był czymś czego nigdy by nie potrafiła
opisać. Marzyła tylko o tym by on zniknął, a kość nie wystawała.
Gdy
znalazła się w samochodzie straciła przytomność. Nie z powodu upływu krwi,
ponieważ kość nie uszkodziła tętnicy. Po prostu to było dla niej za dużo. Mimo
iż skupiła się na nodze, złamała kilka żeber oraz miała przestrzelony bark.
Kości składające się w ręce były całe, ale obtłuczone. Jednak nie czuła ich
bólu.
Richard
nigdy nie widział szefa w takim stanie. Zamiast od razu wcisnąć gaz, tępo
wpatrywał się w nieprzytomną Kikari. Nawet krzyki jego podwładnych na niego nie
działały. Wtedy po raz pierwszy użył przemocy wobec Kaia. Uderzył go prawym
sierpowym w policzek, co podziałało.
- Jedź!- krzyknął i zerknął przez
ramię, czy pozostali tamują krwotoki.
Chłopak szybko zmienił bieg i
ruszył, tworząc za pojazdem chmurę dymu. Starał się skupić całkowicie na
drodze, jednak kiedy zerkał w lusterko czuł coś dziwnego. Coś czego nigdy nie
doświadczył. Jednak jednego był wtedy pewien.
To
koniec.
Kikari nie potrafiła przyjąć do
siebie informacji od lekarzy. Kai co chwilę sprawdzał innych, jednak werdykt
był ciągle ten sam.
-
Przykro mi, ale nie będziesz już chodzić o własnych siłach.
Za
każdym razem odwracała głowę i prosiła o wyjście. Wystarczyło jej usłyszeć te
słowa, za pierwszym razem. Już sama informacja, że jej kość nie przypomina w
ogóle kości, uświadomiła, że to koniec. Nawet nie chciała zobaczyć zdjęcia.
Dobrze wiedziała, że ma zbyt wiele złamań i nie wróci już do pozostałych.
Jednak chciała spróbować operacji. Była gotowa na wstawienie kilogramów
żelastwa by przynajmniej upewnić się, że nie da rady chodzić. Chciała przy
najmniej spróbować by nie mieć później wyrzutów sumienia.
Kai spojrzał na Richarda, który
kiwnął głową i opuścił pomieszczenie. Chciał na spokojnie porozmawiać z Kikari,
chociaż wiedział, że nie może tutaj być. Świat mafii jest bez granic.
Członkowie gangów potrafią wejść do szpitala i dobić swego wroga. Nic im się za
to nie stanie, ponieważ przekupią policję. Do tego policjanci obstawiają
podejrzanych podczas pobytu w klinice, by co chwilę ich przesłuchiwać i się
znęcać. Stróże prawa nie są tacy niewinni jak siebie przedstawiają.
Podszedł do łóżka i próbował coś
powiedzieć. Nie potrafił. Łzy dziewczyny były dla niego wielkim szokiem i
ciosem.
-
Czy nie rozumiesz, że to mi sprawia ból… - szepnęła. – Jedna diagnoza mi
wystarczy.
Chwilę
mu zajęło by zrozumieć, że mówi o lekarzach. Po raz pierwszy od tego wypadku
zapłakał.
-
Przepraszam….
Oparł się o maskę samochodu i
wpatrywał w niebo. Po szalonej jeździe okolicznymi drogami nadszedł czas na
chwilę odpoczynku. Czuł pod sobą bijące ciepło spod metalu. Nie oszczędzał
dzisiaj silnika, ale nie potrafił zaradzić temu, że kiedy prowadził to o niczym
innym nie myślał. Teraz kiedy nie zastanawiał się czy zmienić bieg lub
przycisnąć jednak hamulec, wszelkie wątpliwości znowu się pojawiły. Wyciągnął z
kieszeni paczkę papierosów i wyciągnął jednego. Obok pozostałych papierosów
znajdowała się mała zapalniczka. Był to pomysł Asumy, by już nigdy więcej jej
nie zapomniał. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął zapalniczkę, by
po chwili spokojnie delektować się smakiem dymu. Mógł teraz przypomnieć ostatni
dzień, patrząc jak Tokio rozświetla nocną okolicę.
Cała
ich szóstka siedziała na kanapie i śmiała się, oglądając jakąś komedię. W końcu
od kilku dni, byli spokojni i szczęśliwi. Antonio sięgnął ręką po butelkę piwa
i zmarszczył brwi, zaskoczony z jaką łatwością to zrobił. Spojrzał na dno
butelki i wydął usta w dzióbek. Ukosem zerknął na pozostałych, którzy także
wypili swoje piwo. Jako, że miał dobry humor bez kłótni wstał i ruszył do
kuchni. Po chwili wrócił z butelkami i zaczął każdemu podawać. Vincent odebrał
piwo za brunetkę, która wtulona w niego nie mogła powstrzymać śmiechu na
zabawną sytuację w filmie. Chris by utrzymać swój image, odwrócił głowę w inną
stronę i hamował swoje rozbawienie. Itamaki zamiast interesować się filmem to
wychylała się tak, by spojrzeć na chichrającego Brytyjczyka. Antonio wcisnął
jej do ręki butelkę i usiadł obok Christophera. Widząc uśmieszek na twarzy
kumpla, wyszczerzył się jak głupi. Idealnie zadziałało to na Anglika, który
przybrał poker face i wziął do ręki zimne piwo. Jednak Włoch ciągle się
szczerzył, więc by schować ten denerwujący uśmieszek, Chris sięgnął po kanapkę,
którą wepchnął kumplowi do ust. Antonio nie wyglądał na niezadowolonego,
ochoczo jadł kanapkę. Asuma rozbawiona odchyliła głowę i spojrzała na Vincenta.
Brunet uśmiechnął się i pocałował ją w usta. Zmarszczył niezadowolony brwi
kiedy przerwał mu telefon dziewczyny. Francuzka wyciągnęła z kieszeni aparat i
spojrzała na nieznany numer. Chwilę się wahała, by w końcu odebrać. Pozostali
skupili się na telewizji. Jedynie Vincent zauważył pewną zmianę w zachowaniu
Asumy. Delikatnie potarł ramię brunetki, patrząc na nią pytająco. W końcu
wstała z kanapy i podeszła do okna.
- Mogę poznać powód?
Francis zerknął na rodaka. Pozostali za bardzo skupili się na komedii i nie wsłuchiwali się w słowa Francuzki. Nawet się nie zdziwił, ponieważ Asuma przeszła na ojczysty język. W tym momencie tylko on z Vincentem rozumieli to co mówiła. Z każdym zdaniem byli bardziej zaniepokojeni.
- Mogę poznać powód?
Francis zerknął na rodaka. Pozostali za bardzo skupili się na komedii i nie wsłuchiwali się w słowa Francuzki. Nawet się nie zdziwił, ponieważ Asuma przeszła na ojczysty język. W tym momencie tylko on z Vincentem rozumieli to co mówiła. Z każdym zdaniem byli bardziej zaniepokojeni.
- Uważam, że są błędne.
Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi,
Vincent poderwał się na równe nogi i podbiegł do drzwi. W ostatniej chwili
uniknął oberwania gwałtownie otwartymi drzwiami. Gdy zobaczył w przedpokoju
Luka, miał ochotę mu przywalić, jednak jego twarz mówiła wszystko.
- Gdzie Asu? – ruszył do salonu. –
Nie może odebrać telefonu z sąd… - urwał w połowie widząc brunetkę.
- Rozumiem… W jakim terminie mam
się stawić?
Dopiero w tym momencie pozostali
zauważyli, że coś jest nie tak. Kiedy Francuzka zakończyła połączenie, wydawało
się, że straciła całą energię. Owinęła się bardziej swetrem i spojrzała na
wszystkich.
- Dostałam wezwanie na
przesłuchanie.
Vincent miał wrażenie, że traci
grunt pod nogami. Dobrze wiedział co to oznaczało – sąd wojskowy. Spojrzał na
Luka, który pewnie także dostał rozkaz do stawienia się na przesłuchanie. Nie
musiał pytać z jakiego powodu muszą wrócić do Francji. Wojsko skojarzyło śmierć
Petera i Josepha.
- Czyli wracamy do Francji –
zauważyła Itamaki.
Asuma pokręciła głową czym zdziwiła
Vincenta.
- Nie możecie. Sama muszę polecieć…
Nawet nie mogę być w jednym samolocie z Lukiem.
Drugi absolwent akademii wojskowej,
kiwnął energicznie głową.
- Zbyt wielkie ryzyko… Jeśli
skojarzą Ciebie z mafią od razu połączą to z Asumą.
Brunet wydawał się niezadowolony i
był gotowy się kłócić, kiedy nastąpiło coś nieoczekiwanego. Dziewczyna nagle
pobladła i pobiegła do łazienki. Było słychać niemiłe dźwięki, kojarzone z
pozbywaniem się zawartości żołądka.
Schował twarz w dłoniach by
powstrzymać ogarniające go rozżalenie. To wszystko go przerastało, do tego
przed snem pokłócił się z dziewczyną. Do tego dostał niedawno dość przykrą
wiadomość o stanie zdrowotnym Kikari. Czuł się winny, ponieważ wymusili na niej
by poleciała do Australii. Do tego wiedział, że jest małe prawdopodobieństwo,
że ujrzy blondynkę w głównym składzie rodziny. Pokręcił głową by pozbyć się
dołujących myśli i wsiadł do samochodu. Tak jak wcześniej wraz z rykiem
silnika, zapomniał o wszelkich problemach.
Kiedy znalazł się pod
apartamentowcem, poczuł jak zalewa go pot. Już z daleka widział postać Asumy,
która oparta o ławkę paliła papierosa. Odruchowo spojrzał na zegarek i czuł jak
się robi senny. Było już sporo po północy i czuł, że zbliża się kolejna
kłótnia. Zjechał na parking, by szybkim krokiem wyjść na zewnątrz. Brunetka
dalej opierała się o ławkę i odpalała kolejnego papierosa. Wolał nie wnikać,
który to z kolei.
-
Już Ci lepiej? – spojrzał na nią mając nadzieję, że obejdzie się bez sprzeczki.
-
Zależy o czym mówisz…
-
O wszystkim.
Podniosła
na niego wzrok. Widział, że waha się z odpowiedzią.
-
Nie ważne co powiesz muszę sama wrócić.
Objął
ją ramieniem, widząc jak warga zaczyna jej drżeć. Chciał zrobić wszystko by ją
chronić i wspierać, ale w tej sytuacji najlepiej by było gdyby trzymał się z
daleka. Pocałował ją w czoło i mocniej przytulił.
-
Boję się…
Nie
spodziewał się usłyszeć te słowa, jednak w pełni to rozumiał. Był świadom, że
jeśli uznają ją za winną to będzie czekał ją horror.
-
Tak bym chciała byś był przy mnie, ale od razu skojarzą twoje nazwisko z tamtą
sprawą sprzed lat… Do tego… - nie dokończyła swojej wypowiedzi.
Nie
chciał na nią naciskać, jednak był ciekaw co jeszcze jest dla niej trudne.
________________
W końcu dodany z wielkim opóźnieniem rozdział. Jak widać zbliżamy się do finiszu, więc proszę wytrzymajcie jeszcze trochę.