piątek, 31 sierpnia 2012

3 cz. 3

- To jest rodzina Asu? – Zdziwiła się Kikari patrząc przez okno w bibliotece.
- Tak, czemu to Cię dziwi? – Spytał Vincent zapalając papierosa.
Itami spojrzała na niego spod byka i puknęła się palcem w czoło wskazując na kurz. Francuz zmarszczył brwi i z niezadowoleniem zgasił papierosa.
- No bo są tacy normalni… Wyobrażałam ich sobie, że są bardziej do niej podobni.
Chris skupił się na ekranie laptopa i mruknął do Antonia, który szkicował coś na kartce. Brunet się zaśmiał widocznie rozbawiony odpowiedzią Kikari:
- No coś ty… Oni są jak najbardziej normalni… No może oprócz Sama, ten w czarnych włosach. – Poinformował ją. – To troszkę oziębły jest.
Podszedł do chłopaków i patrzył na ich poczynania kiwając głową jakby zgadzał się z tym co robią:
- Asuma jest z nimi jakaś taka inna… - Zauważyła Itami odrywając wzrok od okna i patrząc na książkę ze stolika.
- Pewnie rodzina jest dla niej ważna… - Mruknęła Kikari patrząc tam gdzie przyjaciółka.
Zmrużyła oczy by przeczytać lekko zatarty tytuł i jak to zrobiła to zdębiała. Spojrzała na szatynkę, która najwyraźniej dalej próbowała to zrobić i w końcu nie wytrzymała. Wzięła do ręki książkę i otwarła ją na losowej stronie. Kikari nagle zaczęła się po cichu śmiać widząc jej zmieszanie na twarzy i gwałtowne odstawienie książki:
- Chyba to normalne… Zwłaszcza w tym zawodzie. – Odpowiedział nagle Antonio i westchnął widząc pytające spojrzenia. – No wiecie… My możemy każdego dnia zginąć, zostać złapani, a do tego przez to nasza rodzina może być zagrożona… Dlatego są dla nas każda chwila z nimi spędzona jest wielkim szczęściem.
Reszta chłopaków pokiwała głową, że się z tym zgadzają.
            W końcu po paru godzinach Asuma dołączyła do nich i słuchała uważnie Vincenta. Co chwilę marszczyła brwi lub kręciła głową, jednak ani razu mu nie przerwała. Itami znudzona przeglądała książki ciesząc się, że nie są o tej samej tematyce co poprzednia, Kikari siedziała wczytując się w książkę "Pod Piracką banderą", natomiast Antonio i Chris cicho szeptali. W końcu brunet skończył swoją wypowiedź, lecz zamiast jakiegoś komentarza oberwał pięścią w twarz. Nagle reszta zaprzestała zajmować się tym czym się zajmowała i spojrzała na francuską część mafii:
- Czy ty czasami myślisz? - Wzięła głęboki oddech by się uspokoić.
Vincent spojrzał na nią zaskoczony nie rozumiejąc o co jej chodzi, a Antonio gestem wskazał dziewczynom by szybko przytrzymały Asume. W ostatniej chwili to zrobiły bo już się szykowała do kolejnego ciosu:
- Więc mam pytanie... Czy tylko ty masz dostęp do tego domu? Bo jak mi wiadomo to nie.
Chris z większą uwagą się jej przysłuchiwał i machnięciem ręki przywołał do siebie Tośka i Kikari. Blondynka na początku się zdziwiła czego od niej chce anglik, jednak wyjątkowo posłusznie wykonała polecenie. Christopher spojrzał na nich i trzymając pod pachą laptopa wyszedł z biblioteki.
            Szli w milczeniu przez salon, a Kikari wręcz korciło by komuś przywalić. Jednak wiedziała, że sprawa jest poważna i nie może sobie na to pozwolić. Ciągle pamiętała radykalną zmianę w zachowaniu chłopaków i Asu podczas planowania ostatniej akcji. Do tego w ich samochodzie była luźna atmosfera do czasu kiedy wszystko się rozpoczęło. Kiedy tak to wspominała weszli do kuchni, a Tosiek ręką przetarł jeden z blatów na którym wylądował laptop:
- Musimy znaleźć alarm oraz sprawdzić zabezpieczenia w oknach i jak wygląda zamek w kuchennych drzwiach. - Odezwał się Chris.
Nie było żadnego rozdzielenia zadań, jednak każdy wybrał coś innego. Anglik, który szybko znalazł panel alarmu zaczął mu się przyglądać i kiedy chciał coś powiedzieć, Antonio uniósł kciuk do góry kończąc błyskawiczną analizę okien. Kikari przyglądała się ciężkim metalowym drzwiom, jednak nic podejrzanego nie widziała więc powtórzyła gest kolegi. Blondyn kiwnął głową i zaczął coś mamrotać pod nosem podłączając kable do alarmu.
            Itami siedziała między Asu, a Vincentem by nie dopuścić do kolejnego ataku dziewczyny na szefa. Była strasznie wkurzona, że zostawili ją samą z tą dwójka, ale co mogła zrobić. Głośno westchnęła i wpatrywała się w tą przeklętą książkę na stoliku. Nagle pojawił się Chris i kiwnięciem głowy dał jej znać, że może już wstać. Z wielką ulgą to zrobiła i spojrzała z wyrzutem na Kikari, która wyglądała jakby nic nie ogarniała. Anglik głośno chrząknął by zwrócić na siebie uwagę znajomych:
- Po dokładnych oględzinach kuchni stwierdzam, że osoba, która tutaj weszła wpisała hasło w alarmie, bez ingerencji w jego system. - Vincent w tym momencie zbladł, a Asu odetchnęła z ulgą.
- Radzę teraz ich zostawić samych... - Szepnął do dziewczyn Włoch jakby zasmucony.
Jakby na potwierdzenie jego słów, Christopher wyszedł bez słowa i po chwili Antonio do niego dołączył. Itami spojrzała na Vincenta, który wstał i słabo uśmiechnął się do patrzącej na niego brunetki. Nagle poczuła jak Kikari ciągnie ją w stronę wyjścia, gdzie czekali na nich chłopcy. Blondynka już otwierała usta by coś powiedzieć lecz ubiegł ją Tosiek:
- U nas panuje zasada, że jeśli ktoś wprowadzi kogokolwiek z nas w błąd w sprawie bezpieczeństwa naszej rodziny, musi przyjąć wszystkie ciosy jakie zostaną mu wymierzone.
            Vincent patrzył na Asume i oczekiwał na cios, który nie chciał nastąpić. Dziewczyna westchnęła i podniosła się stając naprzeciw niego, podniosła rękę lecz po chwili ją opuściła:
- Nie zrobię tego... Jednak jeśli ponownie wprowadzisz mnie w taki błąd nie będę się wahać... Wierzę, że miałeś dobre intencje jednak nie sprawdziłeś dokładnie.
Dla niego słowa były gorsze od ciosów, bo prawdę mówiąc to się do nich przyzwyczaił kiedy Asu była wściekła, bo wtedy chwilę się powkurzała i potem było dobrze. Nagle się uśmiechnęła do niego na pociechę i coś zaczęło mu nie pasować. Asuma odwróciła wzrok i patrzyła przez okno:
- Ale z Ciebie podglądacz... - Mruknęła i się zaśmiała.
Stanowczo coś mi tu nie pasuje. w jej zachowaniu.. Przypomniał sobie podobne sytuacje i spojrzał na nią:
- Co jest? - Spytał świdrując ją wzrokiem.
- Samowi nie podoba się to, że nie pracuję... - Westchnęła. - Przez tydzień mam  mu pomóc w pracy więc zostanę u siebie w domu...
- Czyli musimy przełożyć wyjazd... - Mruknął i zaczął się zastanawiać nad tym wszystkim.
Poczuł na sobie jej spojrzenie Pewnie jest jej ciężko godzić to czym się zajmujemy z swoim zawodem i rodziną pomyślał i podrapał się po szyi:
- No tak jakby nie mamy nic do roboty, więc ten tydzień nas chyba nie zbawi... Ale Chris dostanie ataku szału i paniki jak się dowie, że zostaniemy dłużej. - Wybuchł śmiechem na samą myśl o tym zdarzeniu. - Będziemy pod telefonem, dobrze?
Wyciągnął rękę by przypieczętować to co powiedział, a ona uścisnęła ją bez wahania:
- Nie ma sprawy.
W tej chwili poczuł się jak dziecko, kiedy takie "obietnice" by nieodłączną częścią każdego dnia.
- Vincent! - Krzyczała sześcioletnia dziewczynka biegnąc.
Chłopiec w jej wieku obrócił się i spojrzał na nią zaciekawiony. Nic nie powiedział tylko grzecznie czekał, aż ona go dogoni:
- Co? - Spytał kiedy stanęła przy nim.
Po chwili trzymał w ręce słoik nutelli, a dziewczynka wyciągnęła do niego ręce:
- Masz obiecać, że będziesz jeść ją codziennie na tym wyjeździe. - W jej niebieskich oczach można było zobaczyć małe iskierki.
Chwilę się wahał by utrzymać ją w niepewności, lecz uścisnął mocno jej dłoń.
Uśmiechnął się pod nosem na samo wspomnienie jednej z tych obietnic i spojrzał na nią rozbawiony. To co teraz przypominało tą małą Asu, to były te iskierki w oczach. Spojrzała na niego zdziwiona tym rozbawieniem, a on pohamował chęć poczochrania jej po włosach:
- Gdzie dokładniej będziesz?
- Na poligonie 4 batalionu de'l Militare de Saint-Cyr.

_________
Żeby nie było, że jestem jakaś chamska to dodaję kolejną część. Jednak nie odpowiadam za błędy bo dość trudno w pracy zajmować się edycją.
poniedziałek, 27 sierpnia 2012

3 cz.2


            Vincent wyjął z kieszeni klucze i otworzył bramę, która zaskrzypiała smętnie po czym wskoczył do Mercedesa. Jechał alejką między zapuszczonymi drzewami i krzewami, które zapomniały czym jest dobra ręka ogrodnika, a smętny krajobraz pogarszał zaniedbany budynek na jej końcu. Nie podjechał pod same drzwi lecz zatrzymał się przy samy końcu alejki. Wysiadł z samochodu i resztę drogi przeszedł na piechotę. Przeskakiwał co drugi schodek granitowych schodów, które były teraz porośnięte jakimś zielskiem. Prawie stanął na jakiejś żabie kiedy szukał w kieszeniach kluczy od frontowych drzwi. Spojrzał tylko jak żarcie płaz ucieka skacząc w wysoką trawę i włożył odpowiedni klucz do zamka. Drzwi ciężko się poruszyły i zaskrzypiały jakby nie chciały być nigdy otwarte. Brunet wszedł do środka i zakaszlał kiedy chmura kurzu poruszona przez drzwi uniosła się po pomieszczeniu. Lekko zamachał ręką przed twarzą by polepszyć sobie widoczność na i tak zakurzony przedpokoju. Schody prowadzące niegdyś na piętro były pokryte dywanem kurzu, że aż strach było stanąć. Postanowił nie ryzykować ponownego ataku kaszlu i delikatnie stąpając skręcił w pierwsze drzwi z prawej strony, które prowadziły do salonu. Tym razem pierwszym co rzucało się w oczy nie były zakurzone meble tylko ślady butów na usłanej kurzem podłodze. Zmarszczył brwi niezadowolonym tym faktem i rozejrzał się po pomieszczeniu szukając kierunku skąd ślady „przyszły”. Po krótkiej analizie wyszło, że osoba, która tu przyszła weszła kuchennymi drzwiami. Miał zamiar właśnie pójść do kuchni by to zbadać, kiedy zobaczył, że miejsce przy kominku było skrupulatnie oczyszczone z kurzu. Podszedł do niego starannie omijając ślady i przyglądał się temu wszystkiemu. Nagle podniósł wzrok i spojrzał na zakurzoną ramkę ze zdjęciem. Wziął ją do ręki i…

            Przetarła rękawem szybkę ramki z cienkiej warstwy kurzu i uśmiechnęła się pod nosem:
- To były czasy… - Mruknął blondyn obok niej i się uśmiechnął.
- Tak… Było to tak dawno, a mam wrażenie, że zdarzyło się to wczoraj. – Spojrzała na trójkę dzieci na zdjęciu.
- Co wy tam mamroczecie? – Znad gazety zgromił ich wzrok czarnowłosego mężczyzny.
- Sam, nie strasz dzieciaków. – Zaśmiał się brunet podając mu kubek herbaty.
- Jakich dzieciaków? – Oburzył się blondyn i odebrał swój kubek od niego. – Yuichi ty taki stary to nie jesteś by nas tak nazywać…
Brunet się ponownie zaśmiał,  wręczył Asumie przedostatni kubek z tacy i wziął ten ostatni. Sam przewrócił teatralnie oczyma i wrócił do czytania porannego wydania lokalnej gazety sącząc ciepły napój:
- Nie to co Sam. – Zaśmiała się Asu. – Piąteczka Len!
Przybili sobie piątkę śmiejąc się i po chwili odchyliła się do tyłu wolną ręką łapiąc się za włosy:
- Sam, zostaw! – Krzyknęła starając się jak najdelikatniej wyswobodzić włosy od ręki szatyna, a jednocześnie nie rozlać herbaty.
- Niby dlaczego mam to zrobić?
Nagle wepchnęła śmiejącemu się blondynowi do ręki swój kubek i obracając się chwyciła za warkocz Sama. Pociągnęła chcąc zmusić go do schylenia się Pieprzone dwa metry, świat mi przysłaniają… pomyślała odgrywając z najstarszym bratem bitwę na spojrzenia:
- No dobra, przestańcie. – Zaśmiał się Yuichi.

            Wpatrywał się w zdjęcie przywołując stare wspomnienia, kiedy nagle oprzytomniał i przypomniał sobie o śladach. Chwile myśląc doszedł do wniosku, że kuchnie sprawdzi na końcu, a pójdzie tam gdzie prawdopodobnie kierował się nieproszony gość. Odciski butów zaprowadziły go okrężną drogą na piętro gdzie już nie były takie czytelne. Prowadziły do większości pokoi i wielokrotnie się ze sobą przecierały, że nie było możliwe do określenia do którego pokoju najpierw prowadziły. Westchnął zirytowany i postanowił po kolei wchodzić do pomieszczeń. Ponieważ to było piętro to wchodził do sypialni byłych domowników, które i tak w sporej mierze były pozbawione większości umeblowania. Jedynym pomieszczeniem nie mieszkalnym była biblioteka:
- Normalnie tutaj było pełno kurzu, ale teraz to już przesada. – Kaszlnął przykładając chusteczkę do nosa.
Jednak ślady tutaj były wyraźniejsze, jakby osoba, która tutaj była dobrze wiedziała co gdzie jest. Vincent przechodził między regałami nawet nie patrząc w jakim dziale jest. W końcu znał ten dom, aż za dobrze. Po chwili znalazł się w części czytelniczej, gdzie stały fotele i sofy mające nawiązywać do stylu barokowego. Jedynie teraz było tylko widać folię, którą zostały okryte by ochronić je przed zniszczeniem. Przez chwile się zastanowił kto zadbał o to by zabezpieczyć niektóre meble jednak wyrwał go z zamysłu widok zza oknem. Widział stąd bardzo dobrze co się dzieje w salonie rodziny Takamachi. Przyglądał się jak Sam przerzuca Asume przez ramię, a ona zapewne wyklinając próbowała się wyswobodzić. Zaśmiał się pod nosem i po chwili zbladł. Spojrzał na podłogę, która przy oknie były wyczyszczona z tego zdradzieckiego kurzu:
- Ktoś musiał tutaj przesiadywać… - Mruknął do siebie pod nosem i wyciągnął telefon z kieszeni. – Cholera.

- Jesteś pewien? – Stała przed oknem starając się wyglądając naturalnie.
- Tak. – Odpowiedział głos w słuchawce.
- Cholera… - Syknęła i poczuła na sobie wzrok rodzeństwa, co ją strasznie dekoncentrowało. – Później to sprawdzę…
Rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni. Czuła się dziwnie przybita tym co usłyszała od Vincenta i jak się obróciła to doznała wielkiego szoku kiedy zobaczyła przed sobą Sama. Cofnęła się o krok chwytając za serce jakby miała zejść na zawał:
- Nie strasz mnie tak… - Sapnęła
Szatyn uniósł jedną brew i schylił się by spojrzeć siostrze w oczy. Mimowolnie wzdrygnęła:
- O, Sam używa swojego spojrzenia, które mówi wszystko – Zaczął się cieszyć Len.
Przełknęła głośno ślinę ledwo co wytrzymując wzrok brata, nagle odwróciła głowę dając za wygraną:
- Wygrałem więc zaplataj mi tego cholernego warkocza bo mnie zaraz szlag trafi!
Westchnęła i przywołała na twarz uśmiech. Nie miała co się wykłócać po takiej porażce, więc kiedy szatyn usiadł na fotelu zaczęła dzielić jego włosy na trzy pasma.

- Hej ludziska Vinc dzwonił! – Krzyczał Antonio na cały dom.
Każdy wyłonił się ze swojego pokoju mamrocząc coś pod nosem o zakłócaniu ciszy. Najbardziej zirytowany był Chris, który maszerował korytarzem z kubkiem kawy a za nim gasły lampy. Kikari się obróciła i szturchnęła Itami:
- Czuję się jak w tanio budżetowym horrorze… - Szepnęła do przyjaciółki patrząc na dziwne zjawisko.
Szatynka zerknęła przez ramię i postanowiła epicko zwiać przed tym czymś zostawiając za sobą towarzyszkę.
            W końcu wszyscy siedzieli w salonie wyczekując, aż Antonio powie o co chodzi, jednak on sam był zajęty pisaniem sms’a i miał głęboko gdzieś resztę. Jednak Chris nie wytrzymał tego i postanowił skorzystać z faktu, iż kubek był już opróżniony i rzucił nim zaskakująco celnie w telefon. Tosiek zaskoczony lekko podskoczył w miejscu i patrzył jak jego komórka wsunęła się pod szafę:
- Pisałem z moim braciszkiem… - Mruknął niezadowolony i poczołgał się w okolice mebla.
- Z tym od Louisa? – Zmarszczył brwi.
- Si. – Kiwnął głową i starał się dosięgnąć aparatu ręką, jednak jak to zazwyczaj bywa brakowało mu paru milimetrów. – Wybierają się do Francji i pytał czy dam radę się z nim spotkać. – Jęknął kiedy mięsnie ręki nieprzyjemnie się naciągnęły.
Blondyn kiwnął głową ze zrozumieniem i w tym momencie oberwał poduszką. Sprawcą tego ataku była nie kto inny jak Kikari, która nie mogła już wytrzymać tego nie wtajemniczenia:
- W końcu dowiemy się o co chodzi? – Warknęła chwytając z wazon w razie kontry anglika.
Itamaki wstała z kanapy i usiadła na fotelu byle jak najdalej od walki, która właśnie się rozpoczęła. Po salonie rozległ się dźwięki rozbitego szkła oraz angielskie przekleństwa:
- Vincent potrzebuje pomocy. – W końcu powiedział zadowolony wyciągając telefon spod szafy.
Wszyscy pozostali spojrzeli na niego zaskoczeni:
- Jednak na razie kazał nam się nie wtrącać… Da nam znak kiedy to się zmieni.
- To jest sprzeczne… - Zauważyła Kikari trzymając w ręce but i grożąc nim Chrisowi, który poszukiwał swoich okularów.
- Nie ważne jak jest musimy go posłuchać bo to nasz szef – Mruknął Tosiek i nie wiele zastanawiając się wcisnął się między oparcie fotela a Itami.
Szatynka wstrzymała oddech bo stanowczo było tam za ciasno na dwie osoby, ale nie dawała za wygraną. Chwilę się wierciła grzebiąc w kieszeni i nagle Włoch podskoczył chwytając się za tyłek. Zaskoczony obrócił się w stronę fotela i przyglądał się szpilce w rękach japonki. Zrobił minę zbitego szczeniaka i zaczął szukać innego miejsca, kiedy nagle rozległ się dźwięk zdeptanego szkła. Chris odruchowo wystawił głowę zza oparcia kanapy i mrużąc oczy starał się określić gdzie stoi Antonio:
- Czy to były moje okulary?
- Nie, no coś ty! – Krzyknęła Itami wybuchając wymuszonym śmiechem. – Przecież Tosiek nie stanął na nich…
Przez chwilę panowała cisza, którą zakłóciło pacnięcie się Kikari w czoło:
- Antonio… - Syknął Chris.
- Wszyscy do samochodu!

            Vincent siedział na jednej z sof, z której zdjął ochronną folię i przeglądał jakąś pierwszą lepszą książkę. Nie miał pomysłów co do tego co miało miejsce w tym domu i po co ktoś tu węszył, więc zajął się czymś bardziej pożytecznym. Analizowaniem takich rzeczy zajmował się Chris na zmianę z Asu. Rzadko on i Antonio mieszali się w te sprawy, bo ich zadaniem było bardziej interweniowanie i atak. Nagle zobaczył błysk reflektorów w jednym z bocznych okien i zostawiając książkę na stoliku wyszedł z biblioteki. Tym razem nie ominął głównych schodów i prawie z nich spadł, kiedy jedna z kulek kurzu dziwnie się poruszyła. Podszedł do drzwi by je otworzyć, kiedy te z impetem zmierzały ku jego stronie. W ostatniej chwili uniknął zderzenia z drzwiami, ale gorzej było z Chrisem na którego wpadł:
- Stary uważaj… - Mruknął i obrócił Anglika w prawidłową stronę.
Dopiero teraz zauważył, że blondyn nie miał okularów, więc wybaczył mu to, że na niego wpadł. Spojrzał pytająco na resztę, która weszła do środka, ale każdy unikał jego wzroku. Westchnął rozbawiony, bo zawsze jak coś się stanie to nikt mu nie chce powiedzieć:
- Co to za miejsce? – Spytała Itami rozglądając się.
Antonio nagle zaczął machać rękoma jakby chciał odwrócić uwagę dziewczyny, jednak nic to nie dało i szatynka wierciła wzrokiem Vincenta, który zrobiłby wszystko byleby nie być na swoim miejscu:
- Dom w którym się wychowałem… - Odpowiedział dając za wygraną.
- Po co nas wzywałeś? – Wyskoczył nagle Tosiek nie dając dojść Itamaki do słowa.
- Ktoś tu węszył i mi się to nie podoba, do tego zapewne celem tego kogoś była rodzina Asu…
Wskazał na ślady butów i nagle Chris uderzył w ścianę. Vincent spojrzał na kumpla czy jest cały i zaczął grzebać przy jednej z zakurzonych komód. Wyciągnął jakieś etui i podał je anglikowi:
- Może nie są najnowsze, ale powinny pomóc… Masz taką samą wadę wzroku co mój ojciec.
Blondyn wyjął z etui okulary i przetarł je.

            Asu leżała na kanapie patrząc na starsze rodzeństwo, które zawzięcie dyskutowało o ostatnich wydarzeniach, o tym co się mało stać oraz co nowego zdarzyło się w akademii. Nagle Sam zaczął jej się uważnie przygląda:
- Co jest? – Podniosła głowę i podparła ją dłonią.
- Myślę nad tym, że dawno nie widziałem Cię na służbie.
Poczuła jak jej serce zaczyna szybciej bić ze strachu, że wyjdzie na jaw czym się zajmuje. Do tego ten wcześniejszy telefon Vincenta. Wiedziałam, że to nienajlepszy pomysł
- Daj spokój Sam… Dobrze wiesz, że jest jej ciężko po tym zdarzeniu… - Mruknął Yuichi przysysając się do kubka z herbatą.
W duchu odetchnęła z ulgą i schowała twarz w poduszce by to ukryć przed czujnym wzrokiem braci:
- To nie zmienia faktu, że czasami powinna się podjąć służby… Wiem, że podróżuje, jednak ma uprawnienia by odbywać ją zza granicą.
Obróciła się na plecy ciągle tuląc poduszkę i zmieniła pozycję z leżącej na siedzącą. Pierw wyłoniła oczy zza poduszki bacznie patrząc na poker face’a Sama, po czym odłożyła ją na bok:
- Niech Ci będzie… Następny tydzień poświęcę wojsku. – Mruknęła, a rozbawiony Len poczochrał ją po włosach.
Nadymała policzki udając focha na co reszta wybuchła śmiechem.


_______________
Tak z okazji urodzin przedwcześnie dodana druga część trzeciego rozdziału.
Wielkie podziękowania dla Dominiki z pomocą przy becie i brawa za zrobienie z tego porna  xD
wtorek, 21 sierpnia 2012

3 cz.1



- Ja też chce jechać! – Rozległo się oburzenie Tośka po kuchni.
Nikt tego nie komentował, ponieważ na stole pojawiła się nowa porcja tostów francuskich. Natomiast Chris jak rasowy anglik, odmówił ich spożywania i zażyczył sobie tosty angielskie, dlatego Vincent był nieobecny bo poszedł po dżem:
- Nie możesz… - W końcu odezwała się Asu kładąc na rozgrzanej patelni chleb tostowy zmoczony w jajku. – Nawet Vinc nie powinien.
- Ale jednak jedzie… - Mruknęła Kikari sięgając po kolejny tost.
- Nie jedzie ze mną… Tylko w tym samym kierunku.
- Dlaczego nie możemy? – Spytała się Itami sącząc herbatę, ale doszła do wniosku, że jest za gorzka więc zaczęła ją słodzić.
- Bo moim bracia nie mogą się dowiedzieć czym się zajmuję… - Obróciła chleb na patelni. – Cofną mi uprawnienia oraz zamkną… - Mruknęła niezadowolona tą wizją.
Kolejna porcja tostów pojawiła się na stole, a do kuchni wszedł zasapany Vincent z reklamówką pełną słoików  dżemu. Blondyn z dziecięcym uśmiechem wyciągnął ręce po zakupy i przytulił się do niej mamrocząc coś z brytyjskim akcentem.
- Jakie uprawnienia? – Pierwsza oprzytomniała Itami pijąc herbatę, w której była chyba cała zawartość cukierniczki.
Brunet usiadł na skraju stołu i rzucił się na tosty nie racząc ich posmarować masłem, chociaż każdy wie, że tak smakują lepiej:
- Asu jest po szkole wojskowej. – Powiedział w przerwie między kolejnym gryzem a łykiem herbaty.
Dziewczyny spojrzały zdziwione na brunetkę, która wyciągnęła z tostera tosty i podała je Chrisowi, który od razu posmarował je dżemem morelowym. Nikt nie skomentował wypowiedzi bruneta, bo każdy z męskich osobników skupiał się na śniadaniu. No może, nie Antonio, który zażarcie przyglądał się pomidorowi. Natomiast sama zainteresowana usiadła na blacie pijąc wodę:
- No co? – Nie wytrzymała wzroku szatynki i blondynki.
- Na serio? – Spytała Kikari.
- Oui… - Uśmiechnął się Vinc najwyraźniej najedzony. – Dziwi was to, prawda?
- Ale może kiedy indziej wam to wytłumaczę czemu siedzę tutaj razem z wami, bo teraz musimy jechać. – Spojrzała na zegarek i zeskoczyła z blatu.
Mężczyzna podniósł się ociężale z siedzenia i założył okulary przeciw słoneczne mamrocząc coś o przeklętych szwajcarskich zegarkach. Nagle stanął i się obrócił zsuwając lekko okulary i spojrzał na pozostałą czwórkę:
- Nie rozwalcie domu podczas naszej nieobecności…
Uśmiechnął się i wyszedł za Asu, która trzymając w zębach kluczki od samochodu związywała włosy.

            Mercedes-Benz W221 jechał z przepisową prędkością po drodze, a w nim panowała nadzwyczajna cisza. Asu czytała jakąś gazetę, a Vincent był zajęty wymyślaniem obelg w stronę kierowcy pojazdu co jechał przed nimi. Nagle zahamował i nerwowo zaczął stukać w kierownicę:
- Trafiliśmy na korek albo na strajk… - Mruknął patrząc jak z samochodu z przodu wysiadła blondynka.
Zadowolony potarł rękoma i odpiął pas, natomiast Asu spojrzała znad gazety i wyciągnęła telefon z torebki. Kiedy Vinc wyszedł i zaczął zagadywać do tamtej blondynki Asu przyłożyła telefon do ucha i wróciła do czytania gazety:
- Będę trochę później bo są pewne przeszkody w dojeździe.

            Natomiast w domu wszyscy siedzieli znudzeni w salonie zajmując się swoimi sprawami. Nagle rozległ się huk, a Kikari leżała na podłodze:
- Itami… - Wysapała, a w pomieszczeniu zawiało chłodem.
- Hm? – Sama zainteresowana była zajęta graniem w pac-mana na telefonie.
Blondynka podniosła się z ziemi i gdyby miała inny kolor włosów, to zapewne by wyglądała jak dziewczynka z filmu „Ring”. Wyciągnęła rękę w stronę przyjaciółki i zabrała jej telefon, unikając chaotycznych ciosów właścicielki telefonu po czym wyrzuciła go przez okno. Z uśmiechem przyglądała się jak Itami wyskakuje za urządzeniem i z wielką satysfakcją usiadła w fotelu. Nie zauważyła jak Chris patrzył na nią z przerażeniem, a Antonio ponownie wysyłał coś na fanpage’a. Po paru minutach Itami weszła do salonu z różnymi gałązkami i liśćmi we włosach. Tosiek pierwszy wybuchł śmiechem, a po nim Kikari:
- Wiedźcie, że taka fryzura będzie za nie długo w modzie. – Mówiąc to poprawiła gałązki i usiadła na kanapie.
- Nikt temu nie zaprzecza. – śmiał się Włoch co chwilę szturchając Anglika.
Chyba to był jego bezwarunkowy odruch bo ciągle jak się śmiał to go szturchał. Christopher tylko błyszczał złowrogo okularami i mówił pod nosem jakąś angielską wiązankę przekleństw.
- Wiecie co? Zastanawiam się… - Itami odruchowo spojrzała na nią jak na okaz w zoo. – Nie patrz się tak na mnie… Na serio myślę! – Oburzyła się. – To czemu dołączyliście do mafii?
Anglik poprawił okulary, które błysnęły bardziej złowieszczo niż zwykle, a Antonio nagle przestał się śmiać i powoli przetransportował się w okolice dziewczyn byle jak najdalej od kumpla:
- Dlaczego? – Spytał, a w jego głos zabrzmiał mrocznie. – To wszystko przez tego jebanego żabojada… Musiał mi się akurat trafić jako współlokator podczas nauki na Oxfordzie… - Wokół niego zaczęło się robić coraz ciemniej, jakby zasysał całe światło. – Ciągle gadał o Asumie, śpiewał pod prysznicem i krytykował brytyjską kuchnię. – Nagle Tosiek chciał coś powiedzieć, ale spotkał się z lodowatym spojrzeniem i zamilkł. – Więc powiedziałem mu, że zrobię wszystko jak przestanie. No i Here I Am.
Resztę wmurowało w oparcie kanapy, a Chris napił się kawy. Aura wokół niego zaczęła słabnąć i dopiero wtedy Włoch odetchnął z ulgą:
- Ja też tak jakby zostałem do tego zmuszony… - Popatrzył w sufit i założył ręce za głowę. – Wracałem z pizzerii kiedy wpadłem na tę trójkę. Może by mi to uszło płazem, gdybym nie widział jak wyciągali z samochodu towar…
- Towar? – Zdziwiła się Itami.
- No, od tego zaczynali… No ale zostałem ogłuszony i po paru rozmowach doszło do tego, że do nich dołączę… Cóż w końcu znam się na ładunkach wybuchowych i dobrej kuchni. – Uśmiechnął się.
- Gdyby nie twój brat to byś pływał sobie razem z rybami. – Mruknął Chris robiąc coś na swoim laptopie.
- Czyli tylko my dołączyłyśmy z własnej woli? – Spytała się Kikari.
- Ano…

- Przez ten korek jesteśmy godzinę w plecy. – Mruknęła Asu.
- Plecy? Raczej w moją głowę… - Odpowiedział kierując jedną ręką autem, a drugą masując obolałą głowę.
- Nie narzekaj… Nie musiałeś zarywać do tej blond laski…
- A ty nie musiałaś mnie tak mocno uderzyć.
- Ja tylko ratowałam twój tyłek przed oberwaniem od jej faceta.
Samochód zatrzymał się przed bramą domu, Asuma spojrzała na zegarek i westchnęła. Vincent poklepał ją delikatnie po nodze:
- Powinno mi to zająć maksymalnie dwie godziny… Zadzwonię do Ciebie jak będę się zbierać. – Powiedziawszy to wysiadła z samochodu i przeszła przez bramę.
Przez chwile wpatrywał się w jej oddalającą sylwetkę, po czym zwiększył obroty samochodu i z piskiem opon odjechał. Spojrzał na budynek obok i zaśmiał się gorzko pod nosem:
- Vincencie ty masz chyba coś z głową – Powiedział do siebie.
Nagle użył ręcznego i obracając auto o 180 stopni zatrzymał samochód przy bramie jednego z domów.

            Po kuchni rozległo się skwierczenie mięsa na patelni. Wyjątkowo wszyscy oprócz Chrisa, byli zaangażowani w przygotowaniu obiadu. Kikari zajęta była smażeniem, Itamaki zajmowała się ciastem na deser, a Antonio przygotowywał sałatkę, natomiast Chris pił kawę im się przyglądając. Może by trwali w tej ciszy, jednak Tosiek zaczął się nagle śmiać, na co reszta poczuła się zbita z tropu:
- Tak sobie uświadomiłem, że jesteśmy dość narodowi. – Zaśmiał się wskazał nożem na dziewczyny. – Wy jesteście z Japonii. – Pokazał potem na Chrisa. – Ty z Anglii, ja z Włoch. A Vincent i Asu z Francji.
- Faktycznie… Nie zwróciłam na to uwagi. – Mruknęła Kikari przewracając mięso na drugi bok.
- Zabawne… zawsze myślałem, że mafia jest jednej narodowości. – Zaczął kroić pomidory. – Ale wcześniej nie rzucało się to w oczy, bo w końcu Europa i to kraje graniczące. No wiecie… Wielka Brytania z Francją, która graniczy z Włochami. Ale teraz doszła do tego Japonia.
Chris westchnął i spojrzał na kumpla z poirytowaniem, na co Włoch się uśmiechnął szerzej i zaczął kroić sałatę. Kroił ją tak szybko, że miało się wrażenie, że zaraz obetnie sobie palce. Jednak nic takiego się nie stało i rzucał ją do szklanej misy.
- Dla czego nic nie robisz?! – Warknęła Kikari, kiedy ręka anglika mignęła jej przed oczyma.
- Bo mam taki zakaz… - Mruknął i nastawił wodę w czajniku. – Ale zawsze jestem gotów do pomo-
- Nie! – Krzyknął Tosiek rzucając w Chrisa kawałkiem pomidora – Nawet nie próbuj… Ty… Ty bezguściu smakowy!
Wkurzony Antonio był stanowczo nowością dla dziewczyn, które dopiero od niedawna żyją w tym towarzystwie. Nie znały go tak dobrze by wiedzieć, że Włoch jest wyczulony ta temat jedzenia. Bo każdy raczej zna i widzi różnię między kuchnią Włoską, a Brytyjską:
- Że jak ty mnie nazwałeś? – Wokół anglika pojawiła się już dobrze znana mroczna aura, a on sam wytarł twarz z resztek pomidora.
-Czyżby bezguście smakowe nie rozumiało, czy mam przytoczyć radioaktywne żarcie? – O dziwo Antonio nie zląkł się aury kupla.
- Odwal się od mojego jedzenia. Taki podrzędny makaroniarz nie jest w stanie zrozumieć wspaniałości Brytyjskiej kuchni!
- Jaki podrzędny makaroniarz? – Zaczął zgrzytać zębami. – I jakiej wspaniałości tej okropnej kuchni?
Dziewczyny patrzyły na kłótnię dwóch przedstawicieli narodowych kuchni, a zarazem robiły to co wcześniej robiły. Najwyżej nie będzie sałatki.


środa, 1 sierpnia 2012

2


W pokoju cisze zagłuszał jakiś francuski reporter, który zdawał informacje w wiadomościach. Kiedy zbliżało się przedstawienie prognozy pogody na następny tydzień Kikari wyłączył telewizor z niezadowoleniem na twarzy:
- Francuski jest taki flegmatyczny – Mruknęła rzucając pilotem gdzieś do tyłu.
- Ej! Ja tu próbowałam wyłapać „R” w jego wymowie! – Oburzyła się szatynka.
- Jebane żabojady. – Podsumował Chris.
Dziewczyny spojrzały na niego, ale widziały to co zwykle czyli Anglik  siorbał ostentacyjnie kawę patrzył w ekran laptopa. Jak na wyczucie zaśmiał się Antonio:
- Takie narodowe uprzedzenie – Odpowiedział na niezbadane pytanie wystawiając język pokazując tym, że skupia się grając na PsP.
Właśnie maił paść jakiś komentarz ze strony dziewczyn, kiedy Asu wpadła do salonu wielce czymś oburzona. Nagle obróciła się na pięcie:
- Nie zgadzam się na to! – Krzyknęła do wchodzącego Vincenta.
- Ale dlaczego? – Zdziwił się mężczyzna
- Bo tak i już! – Zakończyła rozmowę pokazując ten fakt swoim pełnym ignorancji opadnięciem na kanapę.
Widać było, że Vincent zastanawiał się czy kontynuować rozmowę, czy może chwilę przeczekać. Rozejrzawszy się po reszcie osób jakąś część uwagi pokazywały dziewczyny, które były jeszcze dość nowe, więc nie nauczyły się olewać takie sprzeczki. Westchnął cicho i wziął głęboki oddech:
- To mamy problem bo już go zaprosiłem.
Nagle Chris i Antonio przestali ignorować całą sytuację i zaciekawili się co nastąpi. Asuma bardzo powoli podniosła się z kanapy, a Kikari i Itamaki odruchowo się bliżej przysunęły byleby być najdalej od wkurzonej brunetki. Vincent z wielkim trudem utrzymywał kamienną twarz i patrzyła jak dziewczyna podchodzi bliżej. Chłopcy zaczęli po cichu obstawiać zakończenie kiedy nagle rozległ się trzask drzwi, a do salonu wszedł mężczyzna w średnim wieku. W jego wyglądzie najbardziej rzucały się długie brązowe włosy i przynajmniej półtora tygodniowy zarost. Wszystkich zamurowało, a on tylko przypatrywał się Asu i Vincentowi:
- Czy ona nie była przypad – Zaczął
- Żegnamy Pana! – Krzyknęła wskazując na okno.
Mężczyzna spojrzał w wskazanym kierunku najwyraźniej rozbawiony, a Vinc zaczął dawać mu jakieś nieme znaki za plecami brunetki. Antonio wyciągnął telefon i zaczął nagrywać pląsy szefa, a dziewczyny rozbawione hamowały śmiech. Tylko Chris jakby znudzony wrócił do swojego świata. W końcu mężczyzna załapał, ze ma nie wspominać o tym o czym niedawno próbował i pokiwał głową. Chłopak zadowolony, że w końcu został zrozumiany uśmiechnął się szeroko:
- Em… A! – Krzyknął jakby odkrył coś ważnego – Itami i Kikari nie wiecie kto to jest. – Kiwnął sam do siebie głową, jakby chciał pokazać jak to jest inteligentny – To jest mój dziadek. Dziadku to jest Itami – Wskazał na szatynkę – A to Kikari – Pokazał na siedzącą obok niej blondynkę – Dołączyły do nas niedawno.
Asu w tym momencie prychnęła i ruszyła w stronę kuchennych drzwi jednak drogę jej zastąpił nie kto inny jak dziadek Vincenta:
- A co to ma być za przywitanie? – Oburzył się mężczyzna
- Radzę Panu się odsunąć bo nie ręczę za siebie. – warknęła – Do tego radzę się zapoznać z dziewczynami bo przez długi czas nie będzie miał Pan okazji się z nami widzieć.
Można było się domyślić, że to była groźba i to w stu procentach pewna. Zszedł jej z drogi rozbawiony tym co usłyszał i usiadł na kanapie koło dziewczyn:
- Więc co mi ciekawego o sobie powiecie? – Spytał się uśmiechając przy tym jak pedofil.
- Stawiam 10 euro, że dostanie w ciągu 5 minut w psyk… - Mruknął Chris do Antonia.
- Przyjmuję. – Odpowiedział rozbawiony Włoch i przybił piątkę koledze.
Długo nie musieli czekać na wynik zakładu bo po chwili Kikari wkurzona pożyczyła od Itami patelnię i przywaliła mężczyźnie krzycząc coś o „Starych zboczeńcach”. Tosiek rozbawiony wręczył anglikowi 10 euro, a Vinc starał się doprowadzić krewnego do ładu. Kiedy jako tako mu się to udało, po wcześniejszym przetransportowaniu na fotel, który stoi daleko od kanapy mężczyzna się roześmiał, po czym nagle spoważniał:
- A tak na serio… Wnuczku odpowiesz mi czemu nie widzę żadnych postępów u Ciebie?
Nagle Itami się oburzyła i rzuciła w niego kapciem:
- Uważa pan, że kradzież „Łez królowej kier” to żaden postęp?!
Pewnie w normalnej sytuacji Kikari by starała się jakoś uspokoić przyjaciółkę, ale ona sama potrzebowała uspokajania bo najchętniej to by zabiła tego faceta
- Nie mówię o tym… Bardzo jestem dumny z was, że zdobyliście coś takiego jednak bardziej mnie dziwi czemu Vincent dalej jej nie wyrwał.
Wspomniany jak na zawołanie zarumienił się jakby miał parę latek:
- Przestań wygadywać takie bzdety… Dobrze wiesz, że my się przyjaźnimy praktycznie od podstawówki i jest dla mnie jak siostra.
Chris i Tosiek wymienili znaczące spojrzenia, Itami rozmyślała nad tym czemu sufit jest biały a nie czarny, natomiast Kikari wyemigrowała do kuchni po coś do picia.

            W kuchni zastała Asumę palącą przy oknie. Zmarszczyła nos bo nigdy nie przepadała za zapachem papierosów. Nie rozumiała jak można coś takiego palić i jeszcze się tym rozkoszować. Nagle brunetka oprzytomniała i spojrzała na nią:
- Czy już próbował się do Ciebie dobierać? – Spytała jakby znużona tym wszystkim.
Podeszła do jednej z szafek i zaczęła poszukiwać swojego ulubionego kubka, bo w innych kawa nie smakuje tak samo:
- Skończyło się tylko na „Jaka miseczka? Nie ważne sam to sprawdzę” – Odpowiedziała i zmarszczyła brwi na samo wspomnienie.
Nie mogła rozumieć jak można być takim zboczeńcem i to w takim wieku. Nic, a nic Vincent nie był do niego podobny i chyba na szczęście. Potrząsnęła głową by wyrzucić te chore wspomnienie z głowy i powróciła do poszukiwań kubka:
- To nie było tak źle… Gorsze propozycje rzucał ten stary dziad – Mruknęła gasząc papierosa w popielniczce – Czego tak namiętnie szukasz?
Obróciła się w stronę Asumy z zamiarem spytania o te „gorsze propozycje”, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Wolała jednak nie wiedzieć co potrafi wymyślić ten staruch:
- Mojego ulubionego kubka, no wiesz… Ten z takim małym piratem – Wskazała odległość między palcem wskazującym a kciukiem.
Zauważyła, że starsza dziewczyna próbuje sobie go skojarzyć patrząc w sufit i marszcząc brwi:
- Czemu sufit jest biały a nie czarny? – Nagle zadała pytanie z ni gruszki ni z pietruszki Wtedy do kuchni weszła Itami:
- No totalnie też mnie to zastanawia! – Krzyknęła zadowolona, najwyraźniej tym, że ktoś myśli podobnie jak ona.
Machnęła tylko ręką na tą dwójkę i powróciła do przestawiania kubków, szklanek i bóg wie co to ma być w tej szafce:
- Jeśli szukasz TEGO kubka to pije z niego Chris. – Odpowiedziała Itami przerywając swoja wypowiedź na temat sufitu.
To zadziało na Kikari niczym czerwona płachta na byka.

            Chris znudzony siedział i przeglądał coś w Internecie, chociaż na serio to nie miał czego szukać. Ale image się liczy i nie mógł nagle zachowywać się jak „Nie-Christopher” to by go zniszczyło w oczach fanek. Jeśli miał fanki, w końcu takie blond ciacho o zielonych oczach nie mogło być obojętne dla kobiet. I ten jego słynny błysk okularami, tak stanowczo muszę mieć fanki. Zadowolony ze swojego stwierdzenia wstukał w wyszukiwarce internetowej „Funclub Christophera Fortner”. Z wielką pewnością, że znajdzie ów klub wcisnął „szukaj” i kiedy miał się pojawić wynik wyszukiwania na jego laptopie znalazła się dziwna czarna breja. Zszokowany i jednocześnie przerażony o swój sprzęt zerwał się na równe nogi poszukując sprawcy. Jego wzrok utkwił na Kikari, zmarszczył brwi a błysk jego okularów nie wróżył nic dobrego. Miał ochotę ją udusić i kiedy otwierał usta by krzyknąć ta zdzieliła go naczyniem, w którym zapewne znajdowała się owa breja:
- Jeszcze raz rusz mój kubek, a już nigdy nie zobaczysz światła jakiegokolwiek sprzętu elektronicznego!
Zapowietrzył się. Musiał przyznać, że ta groźba była straszniejsza od wszystkich gróźb jakie słyszał. Moje fanki za to Ciebie zabiją! Pomyślał wkurzony i biorąc pod pachę swój wybrudzony laptop wymaszerował z salonu omijając szerokim łukiem krewnego Vincenta.

            Antonio siedział na fotelu i z zainteresowanie słuchał jednej z historii Dziadzia Serge – Bo tak go zwał od kiedy pierwszy raz go zobaczył. Nie wiedział czy naprawdę się tak nazywa bo nigdy ten się nie przedstawiał, a to imię jakoś dziwnie do niego pasowało. Łaaał… Też bym chciał wyrywać tyle lasek co on… Rozmarzył się kiedy usłyszał o atrybutach owej kobiety.
- Sam bym chciał mieć takiego dziadka jak Pan… Mój tylko żuje oliwki i jak się wkurzy to nimi pluje. – Powiedział i skrzywił się na wspomnienie kiedy został opluty tak oliwkami.
Dziadzio Serge tylko się zaśmiał i poklepał go po głowie, na co Tosiek jeszcze bardziej się uśmiechnął. Naprawdę bardzo lubił tego faceta mimo iż ciągle rzucanych podtekstów do żeńskiego grona ich paczki. Właśnie miał sobie wyobrazić kolejną kobietę, o której była mowa kiedy nagle rozległ się plusk. Spojrzał w stronę z której dochodził ów dźwięk i wybuchł śmiechem. Niecodziennie widuje się by Chris został tak potraktowany, do tego ta groźba… Będzie musiał dodać to na jego fanpage. Tylko zrobić dyskretnie zdjęcie i będzie gotowe. Pomyślał wyciągając telefon i kiedy tylko mógł zrobił zdjęcie. Jeszcze komentarz i wyślij. Wystawił język skupiając się na swoim zadaniu:
- Gotowe. – Mruknął do siebie wielce zadowolony.

            Itamaki znudzona bawiła się laptopem, który chyba należał do Asu bo jakoś jej starsza koleżanka musiała zabijać ten czas w kuchni. Nagle podskoczyła i wybuchła śmiechem:
- Zobacz co nowego na Fanpage’u Chrisa! – Krzyknęła do Asu, która kręciła się przy kuchence gotując coś do jedzenia.
Zawołana spojrzała na nią przez ramię i zmniejszyła gaz pod jednym garnków. Po drodze do stolika wytarła ręce o ręcznik i pochyliła się nad szatynką:
- Teraz wiem po co Kikari było to coś… - Odpowiedziała rozbawiona.
- A w ogóle co to było?
- A żebym wiedziała… Po prostu stało przy koszu, a że prosiła o coś ohydnego to jej dałam.
Itami zamrugała parę razy nie wierząc w to co usłyszała i wybuchła jeszcze większym śmiechem. Na początku bała się starszej dziewczyny, jednak po tym co usłyszała uznała, że jest tak samo pokręcona jak reszta i nie jest taka zła na jaką wygląda.
- A tak w ogóle to od kiedy Chris ma fanpage’a?
- Nie wiem… Ale wiem, że wszyscy je mamy… - Odpowiedziała i wystukała coś w klawiaturze – Patrz, to jest twój.
- O cholera… Kto to prowadzi i skąd ma te informacje? – Zszokowała się Asu.
- Nie wiem, ale jest niezły w tym co robi.