czwartek, 29 listopada 2012

9 cz.2


                Prywatna agencja ochroniarsko-detektywistyczna Stiełs – zresztą okresowo zmieniająca nazwę – została zarejestrowana w 1989 roku przez mieszkańca Moskwy, niejakiego Iwanowa, który był agentem V Zarządu KGB Związków Radzieckiego (nazywanego później Zarządem Z), odpowiedzialnego za ochronę porządku konstytucyjnego poprzez miażdżenie opozycji politycznej. KGB oferowało Iwanowowi kontakt z pułkownikiem W.W. Łucenki, który wsparł go przy zakładaniu i rozkręcaniu Stiełsa. Przy pomocy Łucenki, który używał tejże firmy raczej do rozwiązywania problemów osobistych niż służbowych. Stiełs w latach 1989-1992 roku nawiązał rozległe kontakty z podziemiem przestępczym i ze stróżami prawa. W 1992 roku Łucenko po zwolnieniu z KGB przejął kontrolę nad Stiełsem i ponownie go zarejestrował, tym razem już jako współudziałowiec. Jako były pracownik KGB miał rozległe kontakty w tych kręgach i przez masowe odchodzenie doświadczonych funkcjonariuszy ze służby mógł zatrudnić najlepszych specjalistów.
Stiełs uczynił z „mafii izmajłowskiej” swą jednostkę uderzeniową, ale z biegiem czasu finansowała siła owej grupy przestępczej oraz infiltracja agencji przez jej ludzi sprawiły, że Stiełs stał się parasolem dla bandytów. Wszystkie akcje zaplanowano i przeprowadzono z pełnym profesjonalizmem, nie wyłączając – gdy byłoby to konieczne – eliminacji samych zabójców, a także osób, które ich osłaniały. E 1996 roku został przeniesiony pod skrzydła UUP – Zarządu Programów Długofalowych (pod FSB); ale zachował pewien zakres autonomii*

                Kiedy japonki zakończyły lekturę skróconej historii organizacji, która prawdopodobnie ma ich na celowniku, zrozumiały reakcję reszty. Dosłownie wpakowali się w niezłe gówno, tylko pojawiło się pytanie czy na pewno Stiełs chce się ich pozbyć przez interweniowanie w Chorwacji czy może z innego powodu. Denis musiał pojechać po swojego synka, ale obiecał, że zadzwoni do grupy w Moskwie by sprawdzili parę rzeczy związanych z tą sprawą. Mimo iż w końcu mieli jakiś większy trop to by woleli go jednak nie posiadać i to z powodu pojawienia się trzech nazw organizacji rządowych: KGB (nieistniejące), UUP i FSB.
Vincent odchylił się na krześle i wpatrywał w lampę, stanowczo coś ostatnio więcej się dzieje niż zazwyczaj. Normalnie to podczas kontraktu, żadna z organizacji rosyjskich nie chciała się go pozbyć, podczas obchodu nie martwił się, że FSB go namierzy i naśle swoich najemników. Nagle go oświeciło i zerwał się z krzesła prawie co nie wpadając na siedzącego naprzeciwko Christophera:
- Asu! Dasz radę uzyskać od Chorwackiej policji zdjęciach tych płatnych zabójców z hotelu? – Spytał podekscytowany.
Brunetka zmarszczyła brwi zastanawiając się nad odpowiedzią po czym poprosiła Chrisa by podał jej laptopa. Blondyn coś tam mruknął niezadowolony i podsunął swój sprzęt znajomej, która zawzięcie zaczęła stukać w klawiaturę. Skrzywiła się najwidoczniej na brak efektów i wyciągnęła telefon:
- Witam. Z tej strony Asuma Takamachi z Wydziału Stosunków Międzynarodowych we Francji. Czy mogę prosić o dane kontaktowe z Wydziałem Zabójstw?
Po chwili wpisała dany adres e-mail i prośbę o udostępnienie zdjęć mężczyzn „znalezionych” w apartamentach, które wynajęła oraz informacji z śledztwa. Długo nie musieli czekać na odpowiedź bo najwidoczniej informacja o jej telefonie dotarła do danych kręgów i na jej poczcie bez żadnych pytań pojawiły się dane o które prosiła. Zaśmiała się z głupoty niektórych ludzi, ale przy najmniej miała ona jakieś plusy takie jak to, że mogła łatwo zdobyć informacje:
- O! Znaleźli ciała tej dwójki co wyciągaliśmy z nich informacje. – Zdziwiła się – Powiązali ze sobą fakty, ale wszystkim obarczyli rodzinę Novi, która straciła swoją głowę.
Resztę zadowolił ten fakt i oczekiwali na powrót gospodarza. W tym momencie odezwał się telefon Asumy, która spojrzała znudzona na ekran urządzenia. Zdziwiła się i przepraszając pozostałych wyszła na dwór by odebrać połączenie. Vincent odprowadził ją wzrokiem po czym nagle położył się na stole patrząc na męskie grono:
- Jakieś pomysły?
- Stawiam na któregoś z braci. – Powiedział od niechcenia Christopher, który zauważył morderczy wzrok Kikari.
- A ja myślę, że to ten Luck czy jak mu było… - Mruknął Tosiek i wyciągnął się na kanapie.
Itamaki spojrzała na Włocha, który z jej ud zrobił poduszkę, ale po chwili wzruszyła ramionami i wróciła do pasjonującej gry na telefonie zwanej „Tetrisem”:
- No coś ty… Nie spotyka się z nim już jakiś rok. – Zauważył Vinc i zerknął przez okno.
Nagle dało się usłyszeć słowo „małolata” wypowiedziane z angielskim akcentem i Kikari bez pohamowań kopnęła Brytyjczyka w piszczel. Z wielką satysfakcją przyglądała się jak twarz Christophera zapoznaje się lepiej z blatem stołu. Do pomieszczenia powróciła brunetka mamrocząc coś pod nosem, widząc pytające spojrzenia opadła na fotel i westchnęła:
- Brat chce bym w miarę możliwości wyrobiła się na jego ślub… Na śmierć o nim zapomniałam.
- Faktycznie to już niedługo… - Zauważył Vincent.

                Kiedy Denis wrócił to nawet nie miał żadnej okazji by powiedzieć co się dowiedział od Moskwy, ponieważ jego kochany synek postanowił pomęczyć wujka Vincenta i nie dawał mu nawet chwili wytchnienia. Wiadomym było dla reszty, że dla bezpieczeństwa swojego dziecka oraz żony nie porozmawia z nimi w domu, więc zostało im czekać na jego małżonkę. Antonio włączył tryby „Kocham dzieci, a one kochają mnie” i zaczął odwracać uwagę chłopczyka o imieniu Lew, od Vincenta, który już ledwo co się poruszał z dzieciakiem na baranach. Kiedy mu się to udało, brunet z wielką ulgą padł na kanapę i nie zwracał uwagi na resztę świata. Dziewczyny okupywały kuchnię, ponieważ nie wypadało nic nie zrobić będąc w gościnie, więc zabrały się za przygotowywanie posiłku. Kiedy Christopher przekraczał próg kuchni to Kikari groziła mu nożem i pilnowała by przypadkiem nie kręcił się wokół potraw:
- No bo jak jeszcze spartoli ich smak swoją obecnością? – Mruknęła na swoją obronę.
Odpowiedziały jej chichoty pozostałych dziewczyn i robiąc naburmuszoną minę, powróciła do krojenia warzyw.
Kiedy wszystko było już gotowe, a Vincent razem z Lwem zasnęli ze zmęczenia, do domu powróciła Yekaterina – wysoka, blondwłosa współmałżonka Denisa. Zdziwiła się obecnością tylu osób w domu, ale na widok swojego syna oraz szwagra uspokoiła się. Nie wiedziała nic o drugim zajęciu jej męża, ale była zapoznana z sytuacją jego prawdziwej tożsamości. Co do pobytu głównej części Nationale de la famille została jej podana wersja, że Vincent postanowił zrobić wycieczkę wraz ze swoimi znajomymi. Wszystkich rozbawiło dziwne spojrzenie Rosjanki na Asumę, która miała wrażenie, że coś od niej chce. Reszta to skojarzyła i wiedziała, że jak większość nieobeznanych po prostu uznaje tą dwójkę za parę, ale od razu oboje to prostuję wyrzucając w siebie masę obelg. No może tylko robi to Asuma, ale Vincent wypomina jej parę sytuacji. Za każdym razem resztę to doprowadzało do śmiechu, bo w końcu oni są świadomi, że ta dwójka po prostu zna się od dziecka.
Gdy Vincent się obudził (czytaj: zwalony siłą z kanapy) zjedli obiad i Denis zaproponował im zwiedzanie miasta. Oczywiście się zgodzili i po kilku minutach znaleźli się w centrum Sankt Petersburga. Wybrali się w okolice portowe gdzie wraz z chłodnym powietrzem powiewała miła bryza:
- Moskwa powiedziała, że nic o tym nie wiedzą, ale obiecali się tym szybko zająć. – Powiedział Denis poprawiając czapkę.
- A jakieś informacje o nich? Bo te, które posiadamy to są trochę niekompletne. – Mruknęła Asuma i zakaszlała.
Vincent westchnął i zdjął szalik, którym owinął szyję dziewczyny. Spojrzała na niego gniewnie, ale po chwili uznała, że jest jej cieplej i postanowiła nie zdejmować szalika (niech cholera marznie). Dziewczyny nie mogły powstrzymać chichotów, na co odpowiedział zdegustowany wzrok Christophera:
- I tak pochodzą z książki, która jest zakazana na terenie Rosji. – Zauważył starszy brunet. – Ale udało mi się dowiedzieć kto teraz stoi na czele organizacji, jednak na razie wolę o nim nie wspominać.
- By to zrozumieć trzeba znać historię FSB pod którym siedzą. – Stwierdził Chris i wrednie spojrzał na Kikari.
Dziewczyna nie wytrzymała i epicko wepchnęła go do jednej ze skrzyń z rybami. Pracownicy kutrów, z których pochodziły ryby spojrzeli niezadowoleni na to co się stało jednak po chwili się zaśmiali i powiedzieli coś po rosyjsku. Blondynka znając komunikatywnie ten język też się zaśmiała i im odpowiedziała. Ba! Rosyjski znała nawet Itamaki, która czasami przyjeżdżała z rodzeństwem do Rosji i mimowolnie nauczyła się tego języka (oraz tego by z nimi nie pić). Jedynie nie ogarniał go Antonio, który uważał, ze Włoski to najbardziej popularny język i wszędzie się za jego pomocą dogada.
Denis odchrząknął zwracając na siebie uwagę i dał znać by odeszli trochę dalej od ludzi. Kiedy znaleźli się w miejscu gdzie świeciły pustki, rozejrzał się dla pewności:
- Istnieje teoria, że FSB i inne organizacje rządowe to miejsca gdzie znajdują się byłe oddziały KGB. Taka przykrywka pod zmianą nazwy. Niektórzy obwiniają FSB o ataki terrorystyczne w Rosji, więc trudno wierzyć i ufać tej organizacji, a co dopiero Stiełsowi… - Jeszcze raz się rozejrzał i dał znać by ponownie się przemieścić w inne miejsce. – Chodzą pogłoski, że aktualny szef Stiełsa pochodzi z KGB i miał dość wysokie stanowisko w Łubiance, a teraz wykorzystuje swoje zdolności do załatwiania starych spraw. Wiecie jak raz się jest agentem KGB to metody jakie się stosowało zostają do końca życia.
Mimowolnie poczuł jak po jego plecach przechodzą ciarki i postanowił zakończyć temat. Wskazał na pobliski bar i zaproponował kolejkę na poprawę humoru. Przesiadując w lokalu zeszli na całkowicie błahe sprawy, niektórzy wspominali o swej przeszłości. Największe zaciekawienie wzbudziły historie ze studiów Vincenta i Christophera, z którymi nawet nie mogły się równać wspomnienia Dymitra z czasów kiedy Vincent był małym dzieciakiem i bawił się w kapitana pieluszkę. Itamaki wzbudziła zadziwiającą atmosferę mówiąc historie, które wręcz powalały swoim podsumowaniem, a Kikari coś tam wspominała wzrocząc na Chrisa. Kiedy powrócili do domu Denisa to nastąpiło wszystkim dobrze znane rozdzielenie pokoi. Najbardziej zadziwiające i epickie było to jak Yekaterina od razu zasugerowała, że Vincent i Asuma mogą spać w jednym pokoju. Ta dwójka źle wspominała dzielenie jednej sypialni więc skończyło się, że jedno łóżko będą musieli dzielić Chris i Antonio, Dziewczyny zajęły drugi pokój gościnny oraz wzięły materac, a Vincent został skazany na spanie z psem na kanapie.

____________________
* Dane zaczerpnięte z książki „Wysadzić Rosję” Aleksandra Litwinienko oraz Jurija Felsztinski
niedziela, 25 listopada 2012

9 cz.1


                W Czechach spędzili cały tydzień, który głównie się opierał na sprawdzeniu jak funkcjonuje grupa czeska w ich rodzinie. Vincent był bardzo zadowolony z faktu, iż Czesław sprawuje nad wszystkim kontrolę i nikt na niego nie narzeka. Oczywiście z faktu, że zatrzymali się na dłużej i to w domu Czecha, cieszyły się jego córki, które zdążyły się już przywiązać do Kikari i Itamaki. Po tym wszystkim podziękowali z gościnę i obiecali dziewczynką, że postarają się być na ich urodzinach, które wypadają za pół roku. Ich następnym celem był Petersburg w Rosji, gdzie mieli odwiedzić starego znajomego Vincenta, Asumy i Christophera. Nie dało się nie zauważyć, że ten wyjazd funkcjonował jako obchód sprawdzający jak sobie radzą poszczególne grupy w krajach, przez które przejeżdżali. W ten sposób dziewczyny szybko zorientowały się jak wielką rodziną są i do tego jak najbardziej zrozumiała była ich nazwa:
- Rzeczywiście jesteśmy narodowi. – Stwierdziła Kikari, która stanowczo odsunęła od przyjaciółki kieliszek.
Szatynka nawet nie protestowała i z wielkim zainteresowanie przyglądała się jak Antonio próbuje ocucić jakoś Christophera. Kikari, która miała mocniejszą głowę od niego, sama zaczynała czuć, że jest na granicy swoich możliwości. Jedynymi osobami, które były w obiegu to Asuma i Vincent, bo Antonio w ogóle nie pił:
- No i tak w skrócie tworzy się nalewkę, którą pijemy. – Powiedział zadowolony mężczyzna polewając francuzom. – Bo ten specyfik to nasza duma Litwińska.
- Myślałem, że jesteś z pochodzenia Polakiem… - Mruknął Vincent patrząc niezbyt zadowolony na pełny kieliszek.
Mężczyzna nagle zgromił bruneta wzrokiem, jakby popełnił jakiś niewybaczalny błąd po czym rozejrzał się. Skupił wzrok na kumplach, którzy próbowali pomóc Włochowi przy cuceniu Anglika. Nachylił się nad stołem i miał coś powiedzieć kiedy zauważył, że z jego pozycji doskonale widać kobiece kształty Asumy. Dziewczyna wyjątkowo nic nie zauważył i bawiła się pełnym kieliszkiem, z rumieńcami na policzkach:
- Nie wspominaj o tym podczas jakiejkolwiek popijawy… - Szepnął, ale tym razem Vincent zauważył, że bezkarnie może wpatrywać się w dekolt przyjaciółki.
Kikari, która obok była zajęta monologiem na temat piratów, zauważyła fakt, iż mężczyźni znaleźli sobie ciekawy punkt informacji. Uznała, że jutro musi powiedzieć starszej dziewczynie by zainwestowała w ubrania o mniejszym dekolcie. W tym monecie spojrzała w dół, potem na Itami, a na końcu na Asumę:
- Jaką ona ma miseczkę? *– Szepnęła zaskoczona swoją obserwacją.
Jej rozmówca nagle się szeroko uśmiechnął, bo był facetem więc ten temat bardziej mu pasował.


                Petersburg przykrywała gęsta poranna mgła i jedynymi osobami jakie poruszały się na dworze byli mieszkańcy miasta zmierzający do pracy oraz dzieci do szkoły. W lokalnej stacji telewizyjnej prezenter przedstawiał aktualne informacje z kraju i regionu. Mężczyzna należał do tych osób, których kamera kocha i świadom tego co chwilę się uśmiechał. Mimo swojego zawodu nie miał idealnie uczesanych włosów lecz pewien artystyczny nieład, jakby przed chwilą wstał z łóżka i przybiegł do pracy:
- Teraz Katiusha przedstawi nam pogodę na ten tydzień. Mam nadzieję, że będzie ładna i ciepła.
W tym momencie przełączono kamery na sąsiednie studio gdzie wysoka kobieta o długich rudych włosach stała na zielonym tle. Jak wiadomo na ekranach telewizorów była tam mapa Euro-Azji:
- Niestety muszę Ciebie zmartwić Dymitrze. Znad półwyspu Skandynawskiego zbliża się do nas niż…
Prezenter podniósł się z krzesła i zebrał notatki nucąc coś pod nosem. Kiedy schodził z platformy studia informacyjnego, machnął do kamerzystów na znak, że wykonali dobrą robotę. Zawsze miał bardzo dobre stosunki z resztą pracowników, za co bardzo go lubili. Nagle zauważył sześcioosobową grupkę osób, ale jego wzrok zatrzymał się na jednym z mężczyzn, który także posiadał artystyczny nieład na głowie. Nawet nie zastanowił się co robi i po chwili podduszał go, czochrając w dość bolesny sposób włosy:
- Vinc! – Zaśmiał się kiedy wspomniany próbował się wyswobodzić. – Młody! Nie spodziewałem się Ciebie tutaj.
Puścił go i pozwolił Vincentowi na poprawienie swojego dzieła na głowie i uśmiechnął się do reszty. Dopiero w tym momencie zauważył pewne nowe twarzyczki i się uśmiechnął jeszcze szerzej. Objął ramieniem Francuza i wskazał reszcie kierunek:
- Więc co was tu sprowadza?
Kikari nie mogła się zrozumieć czemu Dymitr jej przypomina dziadka Vincenta.
                Rosjanin mieszkał w dzielnicy z domkami jednorodzinnymi i z wielką dumą wskazywał na swój dom, opowiadając jak go własnymi rękami budował. Vincent nie miał dzisiaj szczęścia, ponieważ wcześniej Dymitr naruszył jego przestrzeń osobistą, a teraz jego pies postanowił zrobić do samo. Wielki owczarek niemiecki powalił Francuza na ziemię, a jego właściciel postanowił to olać i zaprosił resztę do środka. Akurat kiedy nastawiał wodę w czajniku elektrycznym do pomieszczenia wszedł Vincent przeklinając psa, który szedł koło jego nogi:
- Wie on czym jest tresura? – Sapnął i klapnął na taborecie, tarmosząc uszy zwierzęcia.
Dymitr roześmiał się zdrowo i pokręcił głową. Tym razem Itamaki zauważyła coś w Rosjaninie z dziadka ich szefa, więc przechyliła lekko główkę przyglądając mu się. Mężczyzna czując swój wzrok spojrzał na szatynkę, która bez mrugania się mu przyglądała. Asuma, która była zajęta zwracaniem na siebie uwagę psa zerknęła na nią i zaczęła hamować śmiech:
- A tak nawiasem to zauważyliście by ktoś utrzymywał stałe kontakty z Chorwacją? – Spytała nagle zachowując powagę.
- Z Chorwacją? – Zdziwił się. – Musiałbym zajrzeć do dokumentacji, ale nie przypominam sobie by coś takiego miało miejsce.
Vincent podniósł się z siedzenia i postanowił zalać herbatę i kawę wodą, która się zagotowała. Najwidoczniej o tym samym pomyślał Dymitr, który w tym samym momencie co on chwycił czajnik. Spojrzeli na siebie po czym na wybuchli śmiechem, w tym momencie japonki oświeciło i to nawet dosłownie bo Antonio użył flesza w aparacie:
- Jesteście do siebie zadziwiająco podobni. – Mruknęła Kikari pocierając oczy po ataku światła.
Jak na zawołanie spojrzeli na nią po czym na siebie. Odbyła się walka na spojrzenia a Dymitr chcąc pokazać swoją przewagę w wzroście wyprostował się bardziej, więc Vincent nie dając za wygraną stanął na palcach co spowodowało atak śmiechu reszty zgromadzonych w kuchni:
- Widzę, że młody nie zapoznał was z sytuacją... – Zaczął Rosjanin.
- Celowałeś do mnie z dubeltówki! – Krzyknął oburzony Francuz i nadymał policzki.
- Dobierałeś się do mojej żony. Musiałem podjąć jakieś środki ochronne… No weź się nie fochaj jak mała dziewczynka. – Zaśmiał się pod nosem i chwycił bruneta za policzki. – Nic się nie zmieniłeś od ostatnich paru lat.
Itami i Kikari wpadły w szok, ale nie mogły powstrzymać śmiechu widząc tą całą scenę, która ociekała dziwną sielankowością. Vinc czując, że jego przestrzeń osobista została po raz kolejny naruszona zmarszczył brwi i chciał coś powiedzieć ale tarmoszenie jego policzków mu nie pomagało:
- Nawet nie waż się teraz nic mówić. – Zaśmiał się prezenter. – Więc tłumacząc nasze podobieństwo to pierw zaznaczę, że naprawdę nie zwę się Dymitr tylko przyjąłem to imię i tą tożsamość przybywając do Rosji. Młody nie gryź mnie! – Nagle puścił policzki Vincenta patrząc na ugryzienie i zdzielił go po głowie. – Jak tak bardzo chcesz to mogę sięgnąć po tą dubeltówkę.
Vincent II nagle spochmurniał i wpatrywał się w mężczyznę z niedowierzaniem. Tak na wszelki wypadek przysunął się bliżej swojej grupy, a co równa się bliżej okna, które nadawało się na drogę ucieczki:
- No więc tak naprawdę nazywam się Denis Varin, jestem z pochodzenia Francuzem. A młody to mój brat.

Denis pokrótce wytłumaczył im, że przeniósł się do Rosji kiedy na jego rodziny poszły pierwsze oskarżenia związane z zawodem jaki wykonywał dziadek. Na jego szczęście studiował filologię Rosyjską więc miał jakieś podstawy. Z wiadomych przyczyn zmienił swoją tożsamość by mieć spokój i nawet jak wszystko ucichło to nie było szans by powrócić do starego nazwiska, bo trochę by zdziwili w stacji kiedy zamiast nazwiska jakie znają pojawiło by się Varin. Do tego po prostu się zakochał i ożenił, ma synka, który chodzi do pierwszej klasy podstawówki, więc nawet jak chciał to życie mu nie pozwalało. Kiedy Vincent przejął dowodzenie w rodzinie dostał od niego propozycję by zajął się dopatrywaniem grupy Rosyjskiej. Oczywiście na początku się wahał bo w końcu był głową swojej własnej rodziny jednak chcąc mu to wynagrodzić, że wszystko spadło na młodego, zgodził się. Nawet zbytnio nie przeszkadzało mu w normalnej pracy, a tym bardziej grupa Rosyjska się uspokoiła bo w końcu pieczę nad nimi sprawował jeden z wnuków założyciela Nationale de la Famille.
Po tych wyjaśnieniach zaprowadził ich do ukrytego pomieszczenia w piwnicy gdzie trzymał wszelką dokumentację. Było tego trochę sporo ale jako taki ład tam panował, więc zabrali się za przeglądanie informacji o wszelkich działalności tej części rodziny. Najbardziej zwracano uwagę na jakiekolwiek wspominki o Chorwacji w grupie jak i poza nią. Niestety nic w dokumentacji na to nie wskazywało:
- A tak w ogóle to dlaczego to was interesuje? – Zaciekawił się Denis.
- Przebywając w Chorwacji ktoś chciał się nas pozbyć. My nie mogliśmy tego ustalić, ale Joseph i Francis już tak. Wyszło na to, że ktoś z Rosji wspomagał działania Antego i zlecił nasze zabójstwo.
Mężczyzna zagwizdał i trzepnął brata po ręce, w której trzymał papierosa. Chris lekko się uśmiechnął co zauważył Tosiek i zaczął się szerzej szczerzyć. Anglik widząc zaciesz na twarzy Włocha automatycznie przybrał poker face’a:
- Takie coś to jak wypowiedzenie wojny całej rodzinie. – Mruknął brat Vincenta.
Odpowiedziała mu cisza nikt nie miał zamiaru tego potwierdzać, do tego byli w kropce nie mając większego tropu niż narodowość. W tym momencie Itamaki nagle się zerwała na nogi potykając o leżącą na ziemi Kikari. Legła z hukiem w stos papierów przeklinając coś pod nosem:
- Mam chyba coś… - Jęknęła wyciągając rękę z teczką.
Najbliżej siedział Christopher, który jakby od niechcenia wziął dokumenty i poprawiając swoje okulary, zaczął je czytać. Nagle zmrużył oczy, a na jego twarzy pojawił się niepokój:
- Chyba wpakowaliśmy się w niezłe gówno…
Rodzeństwo Varin znalazło się przy nim błyskawicznie i ich reakcja była bardzo podobna do blondyna. Tylko, że Denis nagle pobladł i musiał usiąść z emocji. Asuma nie chcąc bardziej zastanawiać co tam wyczytali sama podeszła:
- Co jest? – Westchnęła Kikari podnosząc się z ziemi i pomagając odkopać się Itamaki z papierów.
- Stiełs. – Odpowiedziała.


_____________
* tak jakby cicha aluzja do Itami i Kikuta xD Dla postronnych czytelników może być nie zrozumiała.
Tak jakby to najkrótsza część rozdziału ale więcej nie chce mi się pisać xD

sobota, 17 listopada 2012

8


            Dwa dni później do ich grona dołączyły trzy osoby, a dokładniej przedstawiciele płci męskiej. Nawet jednego z nich dziewczyny znały, bo Francis, o którym słyszały to był ten sam, który sprzedał im samochody. Nie ukrywały swojego zdziwienia kiedy go zobaczyły, jednak po chwili śmiały się, że przecież to było takie oczywiste. Ku (nie) zadowoleniu Kikari Joseph okazał się całkowitym przeciwieństwem Christophera i mimo swojego brytyjskiego akcentu był przyjaźnie nastawiony na świat. Itami nawet nazwała go angielską wersją Antonia, jednak Włoch zapewniał, że tak naprawdę to Joseph jest straszniejszy od Chrisa. Nie mogły w to jakoś uwierzyć, dopóki nie użył chwytu nelsona na Francisie, który opowiadał jak to się namęczył w wprowadzeniu go na pokład samochodu. Najcichszy z całego grona okazał się Czesław, który wyróżniał się całkowicie od wszystkich swoją blond bródką oraz śmiesznym słownictwem. Jak się potem okazało to był Czechem, a odkryły to kiedy Chris wspomniał o koledze z polski. Czesław zaczął nagle wyklinać polski naród, używając przekleństw, które zadziwiająco były podobne do tych polskich by w końcu uspokoić się pijąc czeskie piwo.
Tak spokojnie mijały godziny kiedy do ich domu wpadła Anica. Kobieta była zmęczona biegiem do jakiego się zmusiła i znalazła pierwsze lepsze oparcie na ramieniu Czecha:
- Nasz obiekt wypowiada się w radiu na temat relacji międzynarodowych. – Wysapała i z wielką chęcią wzięła od Czesława puszkę z piwem.
Vincent zaskoczony tym co usłyszał, spojrzał wymownie na Chorwatkę by podała kanał stacji radiowej jednak Francis już zdążył ją znaleźć. Przez chwilę było słychać szumy i trzaski spowodowane słabym zasięgiem jednak po poprawie anteny z odbiornika dobiegł głos starszego mężczyzny:
- „Kosowarzy kochali Albanię, ponieważ widzieli w niej swoją matkę, od której zostali oderwani siłą. Albańczycy zaczęli jej nienawidzić, ponieważ otoczona drutami, zasiekami i bunkrami, bardziej przypominała obóz. Kosowarzy mogli wyjeżdżać za granicę, izolowani Albańczycy jedynie palili się do oglądania świata. Kosowarzy spoglądali na Envera Hoxhę, jako symbol Albanii, a wielu z nich stało się marksistami z jego powodu. Albańczycy dawno go już znienawidzili, ponieważ był symbolem ucisku. Kosowarzy z rozrzewnieniem słuchali ludowych pieśni, a Albańczycy mieli ich po dziurki w nosie, ponieważ żadnej innej muzyki w albańskim radiu i telewizji nie było”. Ten cytat oddaje w pełni relację między tymi dwoma krajami, jednak na pewno były by lepsze gdyby nie Serbia. Powiadam, że ten kraj niszczy nie tylko Albanię i Kosowo ale także inne nacje bałkańskie!
W tym momencie Anica w przypływie złości wyłączyła odbiornik i przeklinając pod nosem spojrzała na całą resztę. Wiadome było, że nadszedł czas pozbycia się obiektu jak najszybciej bo zaczął niebezpiecznie sobie pogrywać.
Więc w końcu zebrali się wszyscy razem nad jednym stołem czytając dokumenty i obmyślając plan działania. Nie dało się nie zauważyć hierarchii i doświadczenia między członkami rodziny. Jak się szybko okazało to osobą z największym stażem w grupie była Anica, która jeszcze pamiętała czasy kiedy głową rodziny był dziadek Vincenta. Od razu po niej był Czesław, który także był członkiem Nationale de la famille za Vincenta I jednak przypadało to na schyłek jego kariery. Nic dziwnego, że ta dwójka najbardziej się udzielała a ich rady były brane jak najbardziej pod uwagę. W końcu został obmyślony plan działania, który miał być wdrożony następnego dnia. Kiedy kuchnia powoli pustoszała, Anica gestem ręki przywołała do siebie Itamaki i Kikari. Dziewczyny zaskoczone posłusznie zostały i przeczuwały coś niedobrego jednak nie mogły określić co.

            Tak jak zostało wcześniej ustalone rozdzielili się na dwie grupy pięcio osobowe, na czas podróży do miejsca docelowego. Z racji wielkości pojazdów jedna grupa złożona z dwóch Brytyjczyków, jednego Włocha, Czecha i Chorwatki przebywała w Ghost’cie Chrisa, a druga korzystała z luksów Range Rover’a, którym przyjechał Francis. Oczywiście w samochodzie gdzie przewagę mieli Francuzi doszło do sprzeczki kto będzie siedział obok kierowcy, jednak po paru niebezpiecznych spojrzeniach Asuma wygrała. Podczas podróży nie rozmawiali w ogóle o pracy, lecz bardziej o błahych sprawach, które głownie opierały się na motoryzacji. Itamaki jakby znudzona wysłuchiwaniem kolejnych modeli pojazdów czterokołowych, położyła głowę na ramieniu Kikari, która zadziwiająco siedziała cicho. Takamachi spojrzała w lusterko na chwilę odłączając się od rozmowy. Nie pasowało jej zachowanie dziewczyn, bo jeszcze parę dni temu rozpierała je energia (pomijając chwilowy syndrom „pierwszej egzekucji” Itami) i nie mogły się doczekać zakończenia zadania. Starała się w myślach jakoś skojarzyć fakt czemu tak się zachowywały, jednak pomimo swojej zdolności szybkiego analizowania sytuacji i dywersji, nie potrafiła tego zrozumieć. Zauważyła, że bezczelnie się w nie wpatrywała i poczuła się głupio, więc uśmiechnęła się by zatuszować ten fakt:
- Co jest? – Spytała patrząc na nie.
Odpowiedziało jej milczenie, jakby nagle przestały jej ufać. Nie podobało się to Asumie, ponieważ była pewna, że się jakoś zakumplowały. Nie mogła nazwać tego przyjaźnią bo zbyt krótko się znały i do tego widocznie jej nie ufały. Wiedziała, ze to źle bo w tej robocie zaufanie to podstawa, zwłaszcza przy takim zleceniu. Spojrzała na Vincenta, który w najlepsze rozmawiał z Francisem o komunistycznych samochodach, śmiejąc się z niektórych faktów. Szybko się zorientowała, że po prostu udaje, że nie zauważył braku wypowiedzi dziewczyn. Chciała postąpić podobnie lecz w jej położeniu było to niemożliwe, więc postanowiła zająć się patrzeniem przez okno co jakiś czas rzucając parę słów do rozmowy. Czuła, że po tym zleceniu czeka ich długa i prawdopodobnie nieprzyjemna rozmowa.
Samochody zatrzymały się na jednej z Splitowskich ulic, a ich kierowcy zajęli się przyglądaniu mapy co jakiś czas pytając o coś resztę pasażerów. Taki obraz był z ulicy, jednak rzeczywiście na mapie znajdował się dokładny plan akcji. Główną rolę w tym zadaniu odgrywały dziewczyny wspierane przez Christophera i Czesława. Reszta miała zajmować się ich osłanianiem. Żeńskie grono wysiadło z pojazdów i odebrały małe zawiniątko od koalicji brytyjsko-czeskiej. Przodem ruszyła Anica i nacisnęła dzwonek przy bramie, Asuma nawet nie zerkając na Japonki podeszła do Chorwatki i wysiliła się na nikły uśmiech. Z domofonu rozległ się krótki trzask po czym odezwał się męski głos. Anica powiedziała parę słów po Chorwacku i dało się w nich wyczuć prośbę. Rozmówca najwyraźniej nie był zadowolony z tego co usłyszał jednak brama się otworzyła. Ruszyły alejką prosto do drzwi, Asuma zwolniła krok i zrównała się z Itamaki i Kikari:
- Pamiętacie co macie robić? – Szepnęła.
Kiwnęły głowami jednak czuła, że coś przemilczały. Niestety było za późno by o tym porozmawiać, więc mała nadzieję, że to nic ważnego. Po chwili stały wszystkie przed drzwiami, który otworzył mężczyzna ubrany na czarno. Szybko dało się domyśleć, że to ochroniarz i tak jak było to w dokumentach sporządzonych przez Eleni wyglądał na maksymalnie 25 lat. Mężczyzna zaprowadził je do salonu, gdzie miały poczekać. Szybko rozejrzała się po pomieszczeniu i oceniła na ile procent uda im się zrealizować plan ucieczki.
W ogrodzie znajduje się dwóch strażników, którzy mijają się przy zachodnim ogrodzeniu. Przebycie tej drogi zajmuje im 5 minut, jednak one muszą odczekać 3 minut by nie znajdować się w ich zasięgu. Więc mają dwie minuty by przeskoczyć ogrodzenie, które jest pod napięciem. Christopher miał je wyłączyć, lecz zostaje sprawa psów, które znajdują się na terenie posiadłości. Z danych informacji są to cztery dobermany.
Przywołała w myślach plan budynku i szybko wywnioskowała, że przy zachodnim ogrodzeniu znajduje się kuchnia, więc będą mogły skorzystać z jej zawartości by uśpić psy.
Lecz zostaje sprawa ochroniarzy na piętrach, którzy z okien korytarzy mają idealny wgląd na ogrodzenie.
Musiała przyznać, że Ante nieźle zaplanował ochronę swojej rezydencji i samego siebie, jednak nie na tyle dobrze by wprawić ją w kłopot. Ten cały plan, który obmyśliła był awaryjny, ponieważ spodziewały się wyjść przez frontowe drzwi bez żadnych kłopotów.
Do salonu wszedł ochroniarz i kazał im iść za sobą. W końcu znalazły się w biurze ich obiektu – Antego Lovre:
- Dziękujemy, że znalazł pan dla nas chwilkę. – Odezwała się Anica.
Mężczyzna widocznie zadowolony z obecności samych kobiet uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje białe zęby, zapewne po wybielaniu. Nie możliwym było by weteran wojenny za czasów Jugosławii mógł mieć takie zęby, zbyt dobrze wiedziała co się działo podczas takich wojen i jaka była służba zdrowia. Lecz musiała ukryć swoje obrzydzenie tym człowiekiem i uśmiechnęła się:
- Nazywam się Colette, a te dwie dziewczyny to moje pomocnice. Yuki i Keiko. – Wskazała na Japonki. – Jestem z Francuskiego wydawnictwa historycznego. Panna Tatjana zaprosiła mnie by przedstawić historię Bałkanów i akurat przez przypadek usłyszałam Pana wypowiedź w radiu. – Mówiła spokojnie siląc się ciągle się na uśmiech. – Czy mogę liczyć na parę słów, które zamieszczę w publikacji?
Widać było, że Lovre jeszcze bardziej się ucieszył. To było dla nich wiadome, ponieważ czy właśnie nie chodzi mu o to by rozprzestrzenić informacje, które zniszczą politykę między Albanią, Serbią i Kosowem? Wskazał ręką wolne krzesła, na których usiadły:
- Cieszę się, że ktoś z zachodu zainteresował się moją wypowiedzią, którą i tak musiałem skrócić ze względu na krótki czas antenowy. – Odpowiedział w języku francuskim.
Nie powinna się zdziwić słysząc rodzimy język, jednak nie wiedziała, że Chorwat zna go. Poczuła na sobie ukradkowe spojrzenia pozostałej trójki i szybko się w sobie zebrała i kiwnęła głową do Kikari, która wyciągnęła z torby laptop i czekała na rozwój wydarzeń:
- Więc z Pańskiej wypowiedzi wynika, że Serbia jest odpowiedzialna za to co się działo na Bałkanach od czasów I wojny światowej. Dlaczego?
Mężczyzna zadowolony wypowiadał się na ukochany temat, a Kikari wszystko notowała. Cieszyła się, że mężczyzna posługiwał się językiem bardziej jej znanym niż chorwacki. W pewnym momencie lekko szturchnęła Itamaki widząc godzinę na zegarku. Szatynka ukryła zdenerwowanie i szepnęła coś na ucho Anice:
- Przepraszam, że wam przeszkodzę, ale gdzie jest toaleta? – Spytała udając zawstydzenie pytaniem.
- Na końcu korytarza w lewo. – Odpowiedział ciesząc się z rumieńca Chorwatki. – Coś się stało?
- To nic takiego, Yuki źle się poczuła… Proszę nie przerywać rozmowy.
Wyszły z gabinetu i ruszyły w stronę toalety, zamknęły za sobą drzwi i rozłożyły plan budynku. Ich celem była sypialnia gospodarza, znajdująca się na następnym piętrze. Musiały się tam dostać nie natrafiając na ochroniarzy:
- Według Asumy korytarz zostaje pusty tylko na trzydzieści sekund kiedy to ochroniarze znajdują się w skrzydłach i wracając się w połowie. – Mruknęła Anica starając się przypomnieć sobie o jakiej porze strażnicy zaczną zmierzać ku skrzydłom.
Itami przez ten czas siedziała cicho wpatrując się w mapę. Ona w porównaniu do starszej dziewczyny pamiętała to wszystko jednak nie mówiła. Kiedy doszła do wniosku, że tracą cenny czas powiedziała kiedy ma to nastąpić. Chorwatka była widocznie zdziwiona lecz po chwili udała obojętność i schowała plan do spodni. Wyszły po cichu z toalety i skierowały się ku schodom na piętro. Stanęły przy ścianie i wpatrując się w wskazówki zegara czekały na odpowiedną porę. W końcu nadeszła i biegnąc po miękkiej wykładzinie dostały się do celu. Ciężko oddychały, ponieważ musiały pokonać sporą odległość w bardzo krótkim czasie. Lecz teraz musiały się pośpieszyć by nie zbudzić podejrzenia ich ofiary, szybko przystąpiły do planu, który zakładał podmienienie leków. Według znanym im informacją, pojemnik z lekami znajdował się w pierwszej szufladzie szafki nocnej. Otworzyły ją i rzeczywiście zobaczyły małą buteleczkę i bez problemu zamieniły tabletki, które miały ratować życie na pastylki o odwrotnym działaniu. Kiedy skończyły swoją pracę i miały zamiar wyjść usłyszały jak jeden z ochroniarzy coś mówi. Zamarły w bezruchu wsłuchując się w rozmowę i szukając miejsca gdzie w razie czego mogą się ukryć. Klamka od drzwi powoli zaczęła zmierzać ku dołowi.

Asuma starała się ukryć swoje zdenerwowanie spowodowane bezczelnym wpatrywaniem się w jej dekolt przez Antego. Gdyby nie to, że trzeba jakoś odwrócić jego uwagę od tego, iż Anica i Itamaki nie wróciły by nic nie zaczął podejrzewać, to by mu przywaliła. Dyskretnie spojrzała na zegarek i ogarnął ją niepokój, ponieważ dziewczyny powinny już wrócić. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że im się nie udało, jednak odrzuciła tą myśl. Nie mogła sobie pozwolić teraz na chwilę zwątpienia, niestety ciągle wracała do niej sytuacja z samochodu. Przecież na pewno im się uda, w końcu Anica ma spore doświadczenie. Tak się uspokajała, powtarzając te słowa w myślach. W końcu nie wytrzymała i spojrzała dyskretnie na Kikari mając nadzieję, ze rozumie o co jej chodzi:
- Może ja sprawdzę czemu ich tak długo nie ma… - Powiedziała, ku uldze Asumy dobrze rozumiejąc o co chodzi.
Blondynka wyszła z biura i nagle sobie uświadomiła, że wolałaby nie przebywać razem z Chorwatem w jednym miejscu. Sięgnęła po laptopa, który Kikari postawiła na biurku i kiedy chwyciła urządzenie, poczuła jak Ante dotyka jej dłoni:
- Nie boi się Pani przebywać w takim kraju sama? – Spytał uśmiechając się.
Znieruchomiała na chwilę i przypatrywała mu się zaskoczona. Stanowczo nie spodziewała się takiego obrotu sprawy i najchętniej pokazałaby temu mężczyźnie jak kończąc tacy jak on:
- Nie jestem sama. – Odpowiedziała hamując przypływ złości i zabrała swoją dłoń.
Zaśmiał się cicho jakby usłyszał jakiś dowcip i zaczęła się powoli niepokoić. Nie dość, że dziewczyn jeszcze nie było to nie wiedziała do czego zdolny może być osobnik, który siedział naprzeciw niej:
- Nie mówię o tych dziewczynach… One takiej pięknej damy nie ochronią przed zalotnikami. – Podniósł się z fotela i zaczął się przechadzać po pomieszczeniu.
Czuła się jak małe stworzenie uwięzione w klatce głodnego tygrysa. Nawet to porównanie pasowało, ponieważ Ante chodził po biurze tak jak tygrys i mierzył wzrokiem swoją ofiarę. Natomiast ona nie była przygotowana na taki zwrot akcji i musiała jak najszybciej wymyślić coś co może go jakoś zniechęcić. Niestety może była dobrym strategiem jednak nie w takich sytuacjach ja ta. Miała coś powiedzieć kiedy poczuła na swojej szyi ciepły oddech, mimowolnie poczuła jak ciarki przechodzą jej po plecach:
- Nie mówiłam o moich pomocnicach. – W końcu się odezwała i nie widząc twarzy Chorwata wiedziała, że go zaskoczyła. – Przyjechał z nami mój narzeczony wraz z kumplami. – Powiedziała pierwszą lepszą rzecz jaka przyszła jej do głowy.
Mężczyzna nagle się wyprostował i podszedł do okna. Nie wiedziała czy kupił jej kłamstwo jednak cieszyła się, że zostawił ją w spokoju. Powoli zaczęła zauważać, że zbyt pochopnie zadziałała, ponieważ między innymi nie posiada żadnego pierścionka zaręczynowego:
- Cóż… Nie dziwię się, że taka kobieta jak Pani jest zaręczona. – Powiedział wpatrując się w okno.
Czyli uwierzył w to… W duchu odetchnęła z ulgą i teraz najważniejsze było by dziewczyny jak najszybciej wróciły. Wiedziała, że ich obiekt pewnie poczuł się urażony i będzie mniej chętny do tego by dłużej tu przebywały. Akurat w tym momencie do biura weszły dziewczyny, a Itamaki wspaniale udawała, że źle się czuje. Ante obrócił się w ich stronę i uśmiechnął się, jednak słabiej niż poprzednio:
- Miło było mi udzielić Pani parę informacji i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Podniosła się z krzesła świadoma tego, że udało im się wykonać zadanie. Z grzeczności uścisnęła mu rękę i kierowała się ku drzwiom, w których stały dziewczyny:
- Życzę udanego małżeństwa. – Powiedział.
Spojrzała na niego przez ramię będąc pewna, że słyszała nutę sarkazmu. Przez chwilę zwątpiła czy naprawdę jej uwierzył, czy to tylko jej się wydaje.

- Z przykrością informujemy, że Ante Lovre, który udzielił nam ostatniego wywiadu zmarł na zawał serca. – Z odbiornika odezwał się głos albańskiego spikera.
Śniadanie przy której usłyszeli tą wiadomość stało się jeszcze lepszym. Nastąpiło rozluźnienie atmosfery, która panowała wieczorem i myśl o nadchodzącej wypłacie była bardzo pocieszająca. Długo nie musieli czekać na telefon od Sadije, która umówiła się z Vincentem na odebranie wynagrodzenia. Reszta w tym czasie zaczęła się pakować do dalszej podróży. Francis z Josephem nie czekając na powrót szefa pojechali na lotnisko by zdążyć na samolot do Londynu. Uzgodnili razem z Asu, że jak będą w ich okolicach to dadzą im pieniądze. Anica pożegnała się wylewnie z Antoniem i powiedziała, że dla niej wynagrodzeniem jest brak tego idioty na świecie. Z doczepianej grupy został tylko Czesław, który powiedział, że zabierze się z nimi bo i tak według planów zmierzają na Czechy.
Asuma postanowiła wykorzystać chwilę czasu i zapukała do pokoju dziewczyn. Nie słysząc odpowiedzi lekko uchyliła drzwi i zajrzała do środka. Itamaki i Kikari siedziały na podłodze i o czymś rozmawiały, spojrzały niezadowolone na brunetkę:
- Mogę wam przeszkodzić? – Spytała się i weszła do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
Tak naprawdę to spytała z grzeczności, ponieważ musiała z nimi porozmawiać. Nie wiedziała co wyniknie z tej rozmowy jednak miała nadzieję, że rozwieje wątpliwości jakie się pojawiły poprzedniego dnia. Nie chcąc nad nimi górować siedząc na krześle postanowiła zająć miejsce na podłodze. Czuła na sobie nieżyczliwe spojrzenia i zastanawiała się co takiego poszło nie tak, że stała się osobą dla nich wrogą:
- Co się stało, że tak się zachowujecie? – Spytała nie owijając w bawełnę.
- Jak się zachowujemy? – Spytała Itamaki.
Poczuła, że coś w niej pęka i mimo tego, że postanowiła być dla nich miła i spróbować się jakoś zaprzyjaźnić to teraz odstawiła to na drugi plan:
- Posłuchajcie… - Warknęła. – Nie podoba mi się wasza nagła zmiana zachowania i nie udawajcie, ze tak wcześniej było. – Jej ton stał się bardziej stanowczy. – Myślicie, że to nic takiego? To się bardzo mylicie, ponieważ może mieć to wpływ na naszą pracę. Więc chcecie czy nie macie mi powiedzieć o co chodzi!
Była świadoma, że zachowała się tak samo jak wtedy kiedy się spotkały, a nawet bardziej stanowczo. Wiedziała, że dziewczyny są zdziwione nagłą zmianą jej zachowania, lecz po chwili Kikari ściągnęła gniewnie brwi:
- To może ty powiedz nam prosto w twarz, że uważacie nas za utrudnienie. – Krzyknęła.
Chciała coś odkrzyknąć kiedy doszedł do niej sens słów blondynki. Zdziwiła się i to nie na żarty, ponieważ nigdy tak nie pomyślała, a tym bardziej reszta:
- Skąd wam to przyszło do głowy?
Japonki wymieniły między sobą spojrzenia, jakby nie były pewne czy wyjawić informacje, a Asuma przyglądała się im z zaskoczeniem:
- W cale tak nie myślicie? – Szepnęła Itamaki.
- W życiu by nam coś takiego by nam nie przyszło do głowy.
Widać było, że dziewczyny odetchnęły z ulgą i zaczęły przepraszać starszą dziewczynę. Asuma ucieszyła się, że to jednak nie jej wina, że tak się wczoraj zachowywały. Po chwili ich rozmowa stoczyła się na opowieści Itami jak przeżywała to zadanie, gestykulując przy tym namiętnie. Następnie nastąpiła zmiana tematu na bardziej błahe sprawy, że nawet nie zauważyły kiedy w drzwiach pokoju stał Vincent i im się przyglądał. Dopiero Kikari go zauważyła kiedy podniosła wzrok nad brunetkę i się przestraszyła. Asuma nie rozumiejąc reakcji koleżanki obróciła się i wpatrywała w przyjaciela, który gestem ręki przywołał ją do siebie. Posłusznie podniosła się z podłogi i podeszła do niego, on natomiast się uśmiechnął przepraszająco i ciągnąć Asumę w głąb korytarza, powiedział dziewczyną by za chwilę zeszły do salonu. Kiedy zostali sami przyjrzał się je uważnie:
- Rozumiem, że już wiesz o co chodziło. – Powiedział otwierając drzwi do ogrodu.
- Anica im nagadała, że są niby utrudnieniem. – Mruknęła i zaczęła szukać papierosów po kieszeniach.
Brunet się skrzywił i podał swoją paczkę. Dobrze wiedział, że innym członkom mafii może się nie podobać, że niezbyt doświadczone dziewczyny zostały przyjęte do ścisłego grona jego zaufanych ludzi. Nie. Ci ludzie byli kimś więcej niż zaufanymi osobami. Byli dla niego jak przyjaciele, a nawet rodzina i tylko z tego powodu stworzył coś takiego czym oni byli. Pamiętał bardzo dobrze jak Asuma się go spytała, dlaczego tak szybko je wcielił do ich grona:
- Ponieważ mam wrażenie, że będą nam bardzo bliskie. – Szepnęła Asuma, patrząc na unoszący się dym. – Dziwne, ale właśnie przypomniałam sobie twoje słowa sprzed tygodni.
- Dziwne jest to, że także o tym właśnie myślałem. – Zaśmiał się i poczochrał ją po włosach.
- Ale miałeś wtedy rację…

W salonie jak to tradycyjnie bywa podczas jakiś wyjazdów, wszyscy zapoznawali się z trasą jaką muszą pokonać. Na pociechę był fakt, że głównie będą się przemieszczać przez państwa Unii, więc będzie wszystko szło sprawniej. Kiedy już uzgodniono, że po wyjeździe z Chorwacji nie będą jechać w oddzielnych grupach, do salonu wszedł Czesław z łzami w oczach:
- Co się stało? – Zdziwił się Antonio.
- Nic się nie stało… Cebulę tylko obierałem. – Odpowiedział lekko urażony.
Przez chwilę zapanowała cisza, którą zagłuszył śmiech reszty. Stanowczo brodaty Czesław komicznie wyglądał płacząc i to z powodu cebuli. Czech urażony wrócił do kuchni i nawet przeprosiny reszty na niego nie zadziałały. W końcu nadszedł czas by wyjeżdżać, więc po zapełnieniu bagażników, oraz wolnych siedzeń innymi tobołkami, nastąpił czas na ostatniego papierosa. Oczywiście ta chwila była przeznaczona dla dwóch osób, ale reszta uznała to za pretekst do rozmowy:
- No i tak jakby moja siostra ma jakoś urodzić za dwa miesiące. – Odpowiedział Włoch na pytanie Czesława o rodzinę.
- Dzieci są straszne i okropne… - Mruknął Czech.
- I powiedział to ojciec bliźniaków. – Zaśmiała się Asuma.
Kikari i Itamaki niezbyt ogarniając masę informacji, jakie co chwile padały, zaciekawiły się. Brodacz uśmiechnął się na myśl o swoich dzieciach i wyciągnął z portfela zdjęcie. Na fotografii były dwie sześcioletnie dziewczynki o rudych włosach, związane w dwa warkoczyki. Widać było, że Czesław jest bardzo dumny z faktu, iż jest ojcem takich pięknych dziewczynek:
- Ta po lewej to Michaela, a druga to Hanna. – Powiedział i schował fotografię.
Przez chwilę jeszcze rozmawiali o jego dzieciach by w końcu wyruszyć w podróż.

W Pradze panował zaskakująco słoneczny dzień, więc turyści z wielką chęcią poruszali się po mieście. Właśnie oni stanowili pewne utrudnienie dla kierowców, bo może nie miejscowi ale zagraniczni potrafili wejść pod maskę samochodu. Czesław przez CV radio za każdym razem komentował, że są to Polacy jednak w końcu przestali mu wierzyć kiedy obwiniał ich o czerwone światło na skrzyżowaniu. Po paru minutach jazdy dotarli do domu Czecha gdzie w drzwiach już czatowały jego córki. Mężczyzna bez zwłoki wyskoczył z samochodu i zgarnął do siebie dzieci. Główna część rodziny planowała od razu pojechać, jednak krzyki dziewczynek im na to nie pozwoliły:
- Wujek Vincent! – Krzyczały bliźniaczki kiedy brunet otworzył drzwi by pożegnać się z brodaczem.
W ten sposób przegrali z dziećmi, które nie miały ochoty zostawić w spokoju szefa i męczyły go jak tylko mogły. Antonio czuł się nawet urażony, że jest tak w tle, ale po chwili Misia i Hania rzuciły się na niego. Temu istnie sielankowemu obrazowi przyglądała się kobieta o krótko ściętych rudych włosach. Czesław kiedy tylko ją zauważył, objął i pocałował:
- Stasiu… - Powiedział przymilając się do żony.
Ona tylko się zaśmiała i zaprosiła wszystkich do środka. Dom Czesława i Stanisławy nie był zbyt duży, a jego powierzchnię zmniejszały różne rodzinne pamiątki. Nie było ściany na której nie wisiało jakieś zdjęcie, ani półki wypełnionej różnymi figurkami. Atmosfera w domu była istnie rodzinna, że aż chciało się w nim zostać na zawsze. Mimo pewności Japonek miejscem, w którym przesiadywali to była kuchnia:
- Bo kuchnia to serce domu Słowianina. – Stwierdził Czech kiedy został o to zapytany.
Między posiłkami Asuma i Vincent bawili się z dziewczynkami, a Tosiek próbował przekonać Chrisa by przestał być taki oziębły przy dzieciach. W pewnym momencie Itami zaśmiała się pod nosem i to nie z powodu historii, przy których Czesław miał szczęście:
- Wiesz co Kiki… - Zaczęła przypatrując się dwójce francuzów. –Teraz rozumiem wyjątkowość jaka u nas jest. Bo nasza rodzina może się tak nazywać pełnoprawnie, ponieważ wszyscy się traktują jako prawdziwych krewnych…
Kikari przez chwilę się zamyśliła, analizując tezę przyjaciółki. Musiała się z nią zgodzić, bo zwłaszcza teraz miały okazję zobaczyć jak dwójka najważniejszych osób w mafii bawi się z dziećmi jednego z wielu jej członków. Do tego było widać, że dziewczynki ich znają więc dość często tu bywali.
- Masz rację. – Odpowiedziała.

W pomieszczeniu panowała ciemność, a jedynym źródłem światła była mała lampka na biurku. Krzesło było obrócone do niego oparciem. Do pokoju wszedł mężczyzna najwidoczniej nie cieszący się, że musi tu przebywać:
- Towarzysz Ante opuścił nas dzisiaj rano. – Powiedział.
Krzesło lekko się poruszyło jednak nie na tyle by widzieć kto w nim siedzi:
- To było do przewidzenia… - Odpowiedział mu wysoki męski głos.
Mężczyzna lekko poddenerwowany przenosił swój ciężar z jednej nogi na drugą. Widocznie coś go trapiło, jednak nie był pewien czy może to powiedzieć. Świstem wypuścił z ust powietrze:
- Co z tą chorwacką dziewczyną? – Spytał.
- Róbcie co chcecie byleby żyła.


____________________
No i w końcu akcja w Chorwacji się zakończyła, więc radujmy się! 

Właśnie zauważyłam, że bardzo się skupiłam na Chorwacji i przepraszam jak komuś się to nie podobało.
piątek, 9 listopada 2012

7 cz.2



Deszcz nie miał zamiaru ustać jednak burza widocznie się oddalała od nadmorskiej miejscowości. W jednym z pobliskich lasów Chris wyznaczył miejsce na chwilową „kwaterę”. Razem z Antoniem siedzieli w swoich autach i czekali na przybycie dziewczyn, którym przekazał informacje o ich aktualnym położeniu. Trochę się niecierpliwili ich powolną jazdą, bo nie wiedzieli jak długo płatni mordercy będą w stanie uśpienia. Znaczy się Chris to tak bardzo się tym nie martwił jak Antonio, którego bagażnik mieścił bardziej rosłego mężczyznę, niż ten, który siedzi w bagażniku Christophera.
W końcu na leśnej drodze pojawiły się dwa samochody, więc męskie grono musiało wyjść ze swoich ciepłych kryjówek w postaci pojazdów czterokołowych:
- Asu i Vinca jeszcze nie ma? - Zdziwiła się Kikari.
- Nie, oni będą później bo pewnie jeszcze rozmawiają z policją. - Sapnął Antonio wyciągając ze swojego bagażnika nieprzytomnego mężczyznę. - Chris, może mi pomożesz?
Anglik ciężko westchnął i pomógł kumplowi w przenoszeniu mężczyzn i przywiązywaniu do drzew. Mieli pewność, że płatni zabójcy się nie wyrwą bo jedyne liny jakie posiadali aktualnie przy sobie to były liny holownicze. Gorzej było z kneblem, więc Itamaki musiała poświęcić swoje szale dla dobra sprawy:
- Macie mi je odkupić. - Mruknęła oburzona kręcąc swoją kolorową parasolką.
- Nawet identyczne Ci kupię. - Zapewniał Włoch, który uruchomił swój pogodny nastrój i zaczął się szczerzyć.
Kiedy Itami tłumaczyła Antoniowi jak zajefajne były te szale i z jakiego materiału, to Chris rozmawiał z Vincentem. Kikari miała wielką ochotę mu przywalić, ale zauważyła, że związani mężczyźni zaczęli się przebudzać, więc musiała zrezygnować z przywalenia kłodą Anglikowi, chociaż miała wrażenie, że ta kłoda wręcz emanuje prośbą o stanie się integralną częścią Christophera:
- Trochę im to dłużej zejdzie więc sami mamy zacząć ich przesłuchiwać. - Westchnął blondyn na samą myśl o brudnej robocie.
Itami, która zadowolona z faktu, że Antonio nieświadomie obiecał kupić jeszcze dwa dodatkowe szale jako rekompensatę zainteresowała się nagle czymś innym. Spojrzała na Kikari, która już się uśmiechała i uwiesiła się na jej ramieniu:
- Wkraczasz do akcji? - Spytała zerkając na rozbudzonych mężczyzn.
- Wygląda na to, że tak. - Odpowiedziała i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Płatni mordercy, którzy byli zdezorientowani faktem, że są przywiązani do drzewa i zakneblowani przerazili się tego jak blondynka na nich patrzyła. Z lękiem obserwowali jak wyciąga z torby kosmetyczkę:
- Wyrywamy pierw paznokcie z lewej czy prawej ręki? - Spojrzała na nich z przerażającym błyskiem w oku.

Na leśnej drodze zatrzymały się dwa kolejne samochody i wysiadła z nich dwójka nałogowych palaczy, którzy jak tylko postawili nogi na leśnej ściółce wyciągnęli papierosy i je zapalili. Podeszli do reszty, która delektowała się kawą, którą jakimś cudem przemycił Christopher wychodząc z hotelu:
- I jak? Wyciągnęliście coś od nich? - Spytał Vincent.
- I to ile... - Mruknęła Kikari patrząc na swoje paznokcie.
Asuma kucnęła przy mężczyznach i przyglądała się im przez chwilę. Ich twarze nie były jakoś wyjątkowo poobijane więc lekko się przechyliła i zobaczyła w jaki sposób wyciągnięto od nich informacje. Każdy z nich nie miał paru paznokci, a na ich miejscu było widać jeszcze świeże rany, z których sączyła się powoli krew:
- Okrutne, ale jak skuteczne... - Uśmiechnęła się lekko i podeszła do innych.
- Więc powiedzieli, że to ona ich wynajęła... - Westchnął Vincent. - Miałem nadzieję, że jednak tak nie będzie, ale zeznania tych dwóch oraz trupy jej goryli wszystko na to wskazują.
Podniósł wzrok do góry i przyglądał się jak przez ciemne chmury przebija się parę promieni słońca. Nie przepadał za takimi niespodziankami, ale dzięki nim czy się chce czy nie, życie było ciekawsze:
- No to przydało by się złożyć wizytę naszej pani prawnik.
Zbliżał się późny wieczór jednak w kancelarii prawnej dalej paliło się światło. Dla nich to był dobry znak, ponieważ mieli spore prawdopodobieństwo, że ich cel znajduje się w budynku. Vincent spojrzał po kolei na każdego by upewnić się, że wiedzą co robić. Odpowiedziały mu kiwnięcia głowami, więc przywołał na swoją twarz uśmiech:
- Heure de dèbut de prèsentation. - Powiedział i delikatnie się skłonił, jakby był na scenie i zapowiadał przedstawienie.
Bo to będzie jedno z najlepszych przedstawień, jakie widziała ona w swoim życiu.
Christopher przyglądał się bezpiecznikom i zastanawiał jak można mieć tak stare porcelanowe bezpieczniki. Wiedział, że Bałkany są lekko zacofane, ale by tak to już przesada. Westchnął i schował swojego laptopa do torby, który niestety się jednak nie przyda. Zerknął na Włocha, który stał na czatach i zastanawiał się czy poprosić go o pomoc. W tym momencie zobaczył butelkę z wodą w kieszeni Antonia:
- Młody. - Szepną. - Daj mi tą wodę.
Tosiek zrobił naburmuszoną minę na nazwanie „młodym” jednak wykonał prośbę i rzucił butelkę z wodą. Chris złapał ją i wylał jej zawartość na bezpieczniki odsuwając się na bezpieczną odległość.
Nagle światło zgasło i dało się słyszeć za drzwiami biura wiązankę przekleństw. Itamaki uniosła jedną brew do góry zdziwiona zawartością przekleństw w języku chorwackim (pewnie połowa z nich jest po polsku ) i zerknęła na Vincenta, który ciągle trzymał otwartą dłoń w górze. Trochę się niecierpliwiła tym, że muszą tyle czekać, jednak fakt, że w końcu coś się dzieje wszystko wynagradzał. W końcu opuścił rękę i po chwili kopniakiem otworzył drzwi. Szybko włączyła latareczkę przymocowaną do pistoletu i podobnie jak Vincent wycelowała w zaskoczoną Eleni:
- To wy żyjecie? - Sapnęła.
Itami kątem oka obserwowała ruchy Vincenta i je powtarzała, więc w końcu stała z lewej strony Chorwatki i przyglądała jej się bacznie:
- Zdziwiona? - Zaśmiał się gorzko. - Trzeba się bardziej namęczyć by się nas pozbyć.
- Będę pamiętać o tym w przyszłości... - Odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła.
- Non. Twoja przyszłość kończy się z tą chwilą.
Kobieta pobladła i z przerażeniem przyglądała się morderczemu spojrzeniu bruneta. Jednak nie błagała o litość i porostu czekała na wykonanie egzekucji, za co zyskała odrobinę szacunku ze strony Vincenta. Lecz to było za mało by zrezygnował ze swoich planów, bo w końcu nie może wybaczyć takiej zdrady.
Po budynku rozległ się huk wystrzału, który spowodował, że każdy z Nationale de la famile odruchowo się przeżegnał. Nawet Kikari, która niebyła zbytnio wierząca wykonała ten prosty gest:
- Niech Pan ma w opiece jej duszę. - Mruknęła Asuma.
Blondynka zerknęła na starszą dziewczynę, z którą pilnowała by nikt nie wszedł do budynku. Dla niej logicznym było, że osoba, która dokonała takich czynów jak handel ludźmi nie ma szans na stawiennictwo boskie. Zadziwiający był także fakt, że rzeczywiście mafiozi byli osobami bardzo religijnymi. To, że Antonio był religijnym było dla niej niezbyt dziwne bo to w końcu Włoch, jednak taka Asuma czy Christopher to coś dziwnego:
- Co? - Szepnęła brunetka, która czując na sobie spojrzenie już nie wytrzymywała.
- Nic... - Nie miała ochoty dzielić się akurat tymi przemyśleniami.
Starsza dziewczyna wzruszyła ramionami i wróciła do wpatrywania się we drzwi. Kikari lekko znudzona postanowiła poprzyglądać się licznym dyplomom, które oprawione wisiały na ścianach. W tym momencie za kontuaru sekretarki odezwał się telefon. Dziewczyny spojrzały na siebie zaskoczone:
- Tak jakby to trochę za późno jak na dodzwanianie się do kancelarii... - Mruknęła Asuma marszcząc brwi.
Blondynka kiwnęła głową, że także tak uważa, jednak ta sytuacja była podejrzana. Była pewna, że telefon pewnie słyszą w biurze na górze, jednak najwidoczniej nie mieli tam ochoty go odbierać:
- Obserwuj drzwi... - Szepnęła starsza dziewczyna.
Nie przepadała jak ktoś jej rozkazywał, zwłaszcza kiedy coś było oczywiste. Brunetka podeszła do aparatu i uniosła powoli słuchawkę. Przez chwilę milczała wsłuchując się w słowa z prawdziwym poker face'm. Kikari wręcz zżerała ciekawość kto i w jakiej sprawie dzwoni tutaj, jednak musiała całą uwagę skupić na drzwiach. Strasznie jej to śmierdziało jakimś podstępem i nie zdziwiłaby się gdyby rodem z jakiegoś hollywoodzkiego filmu, wpadłaby tu zgraja komandosów przeciągniętych na złą stronę mocy. Mimo jej pesymistycznych i niezbyt realnych wizji nic się nie stało, a Asuma odstawiła słuchawkę. Było widać, że to co usłyszała po drugiej stronie aparatu nie było czymś co mogłoby poprawić humor w zaistniałej sytuacji.
Umilkł dzwonek telefonu i Itamaki odruchowo spojrzała na urządzenie, które parę sekund temu prawie wywołało u niej zawał serca. Potrząsnęła głową by przestać się zastanawiać nad czymś tak mało istotnym jak telefon i wróciła do przeszukiwania archiwów. Rękawiczki, które miała na sobie były niewygodne i prawie co chwilę śliski papier wypadał jej z rąk. Nie należała do nerwowych osób typu Chris czy Kikari, jednak to ją wyprowadzało z równowagi. Kiedy była już pewna, że kartki jej nie wypadną, to latarka, którą przytrzymywała brodą zaczęła niebezpiecznie się obsuwać. Była bliska wyładowania swojej furii kiedy Vincent cicho się zaśmiał. Ten śmiech był jak wybawienie, więc odłożyła teczkę z dokumentami na jej prawowite miejsce i spojrzała na mężczyznę, który oparty o biurko czytał zawartość innej teczki:
- Po części wykonała to co miała zrobić. - Szepnął i z wielkim zadowoleniem spojrzał na szatynkę.
Dla Itami to znaczyło, że wreszcie mogą stąd wyjść i odpocząć. Nie czuła się zbytnio komfortowo mając świadomość, że za biurkiem na którym siedzi Vincent, leży ciało Chorwatki z roztrzaskaną czaszką. Ciągle miała przed oczyma egzekucję jaką wykonał jej szef i była świadoma, że jednak przeceniła swoje możliwości. Sama nigdy w ten sposób nikogo nie zabiła i w duchu miała nadzieję, że nie będzie musiała tak zrobić. Brunet jakby czytał w jej myślach, zeskoczył z mebla i otworzył drzwi od biura. Nie potrzebowała więcej i starając się niezbyt gwałtownie lecz stanowczo wymusiła pierwszeństwo w drzwiach. Zeszła po schodach i spojrzała po Asumie i Kikari, które szeptem o czymś dyskutowały, lecz przerwały by spojrzeć kto schodzi. Widać było w oczach blondynki szok, co było natomiast szokiem dla Itami, która nie mogła zrozumieć zdziwienia przyjaciółki. Natomiast Asuma zachowała się przeciwnie i podeszła do niej bacznie się przyglądając. Itamaki już otwierała usta by się spytać o co chodzi, kiedy poczuła jak starsza dziewczyna ją przytula. W tym momencie po jej policzkach spłynęły łzy dając upust wszystkim emocjom jakie się w niej nagromadziły. Chcąc ukryć swoją słabość wtuliła twarz w ramię dziewczyny i poczuła jak jej dłoń głaszcze ją po głowie:
- Wracamy lepiej do kwatery... - Rozległ się głos Vincenta po korytarzu.

Drewno w kominku trzasnęło uwalniając parę iskier, którym przyglądała się cała Nationale de la famille. Najlepszy widok i zarazem najbliżej do kominka miała Itamaki, która leżała na dywanie przykryta kocem. Antonio nawet raz się przysiadł ale przeraźliwe mamrotanie, które dobiegało spod owego koca spowodowało, że przerażony wrócił na kanapę. Włoch był pewien, że szatynka nauczyła się od Chrisa emanować przerażającą aurą, co wspomniany skwitował błyskiem okularów:
- To się właśnie nazywa dołek. - Rzekła Kikari wskazując na Itami, a raczej na koc.
- No, ale by się tak zdołować normalną reakcją? - Zszokował się Antonio.
Nagle spod koca zaczęła się im przyglądać para oczu, co Tosiek skwitował wrzaskiem „Potwór” i schował się za kanapą. Owy potwór, którym tymczasowo była Japonka, postanowił się ponownie zaszyć w ciemnych odmętach koca. Ktoś rzucił propozycję by odczekać, aż dziewczyna się jako tako uspokoi i przestanie robić „kolkolkol” (gdzie Kikut się drze by zostawić Ivana) by ponownie spróbować nawiązać z nią kontakt:
-W ogóle co to za dom? - Mruknął Chris, który postanowił wyprostować nogi.
Niestety źle wyliczył wolną powierzchnię i jego stopa znalazła się na terytorium „potwora”. Krzyknął i podskoczył na fotelu, prawie co wylewając kawę, którą wręczył zdziwionemu Vincentowi. Przeklinając pod nosem zadziwiająco piskliwym tonem, zdjął skarpetkę i przyglądał się zaczerwienionym śladom po zębach. W tym momencie reszta wybuchła śmiechem:
- Ten dom to rekompensata za niemiłe doświadczenie w hotelu. - Asu odpowiedziała na wcześniejsze pytanie hamując następny napad śmiechu. - No bo wiecie, że Chorwacja chce być w UE, a to, że skargę złożyli Francuzi...
- I to nie byle jacy! - Zaznaczył Vincent poklepując ze współczuciem kumpla, który ciągle wpatrywał się w ugryzienie. - Itami raczej nie jest jadowita.
- No więc nie chcieli by ta sytuacja wpłynęła na UE, więc dali nam do dyspozycji ten dom oraz zwrócili koszty wynajęcia pokoi w hotelu byśmy nic nie wspomnieli o tym zdarzeniu po powrocie do Francji.
Kikari pokiwała głową ciesząc się z większych luksusów jakie teraz posiadali i większą swobodą niż w hotelu. Spojrzała na Antonia, który na wszelki wypadek ubezpieczył się w drewniany kij i mu go zabrała. Włoch zrobił minę zbitego szczeniaka, ale to na nią nie działało i bez chwili namysłu za pomocą kija zaczęła szturchać potwora:
- No wyjdź... - Warknęła.
Spod koca wydobyły się nieznane dotychczas dźwięki i nagle zaczął się przemieszczać w poszukiwaniu miejsca, gdzie kij nie będzie dosięgać. Christopher nagle zamarł przypatrując się jak niebezpieczny obiekt jest coraz bliżej jego fotela i zaczął nucić „God Save the Queen” kiwając się w przód i tył:
- Dołek i załamanie nerwowe w ciągu jednego dnia... Ciekawie. - Mruknęła Kikari ciesząc się z załamania Anglika.
Asuma podniosła się z kanapy i nawet nie hamując śmiechu chwyciła koc i zdjęła go z Itami. Szatynka z przerażeniem odkryła, że jej ochrona przed światłem dziennym gdzieś się podziała i zaczęła poszukiwać sprawcy tego zdarzenia. W końcu jej wzrok utkwił na brunetce, która usiadła obok niej:
- Nie przejmuj się... - Powiedziała lekko się uśmiechając.
- Kocyk... - Pociągnęła nosem chcąc wrócić pod bezpieczny materiał.
Kikari w tym momencie ze spadła na podłogę nie przejmując się tym faktem i dalej się śmiała. Itami spojrzała na nią i po chwili leżała na niej:
- Zjadłaś dzisiaj za dużo i mnie przygniatasz... - Sapnęła blondynka próbując się bezskutecznie uwolnić.
- Każdy podobnie przeżywał swoją pierwszą egzekucję... - Mruknął Tosiek wychylając się za kanapy, kiedy napotkał wzrok szatynki pisnął i schował się z powrotem za mebel.
- On ma rację... Ja nie mogłam przestać wymiotować kiedy pierwszy raz zabiłam... - Zaśmiała się gorzko Asuma.
- Ja ssałem kciuk. - Mruknął Vincent.
Reszta na niego spojrzała całkowicie zaskoczona tym co usłyszała, a brunet zaśmiał się jakby żałował, że to powiedział. Wtedy Antonio także wyjawił jak mu było ciężko kiedy zobaczył egzekucję i to wykonaną przez jego brata, natomiast Christopher opowiedział jak zemdlał. Itami z każdą historią zaczęła bardziej przypominać siebie niż potwora by w końcu wybuchnąć śmiechem:
- Jeny... Ale ja jestem walnięta. - Zaśmiała się.
- I ciężka...
Monumentalnie podniosła się z Kikari i uśmiechnęła przepraszająco, co blondynka skwitowała przywaleniem kocykiem. Suma summarum skończyło się tym, że na kocyk spadła zabłąkana iskra i nastąpiła akcja ratowania niedoszłej integralnej części Itami, której końcem było wrzucenie palącego się kocyka do wanny.
Słońce powoli zaczęło się unosić nad taflę morza rozświetlając śpiące miasto po burzy. Po pokoju rozległo się pukanie, więc Vincent podniósł się ociężale z parapetu by otworzyć drzwi. Kiedy był w połowie drogi do pomieszczenia weszła Asuma, a za nią Christopher. Nie był zbytnio zdziwiony ich obecnością, a nawet się z niej cieszył bo miał zamiar ich do siebie zwołać. Uśmiechnął się i powrócił na swoje miejsce skąd obserwował pozostałą dwójkę, która postanowiła usadowić się na łóżku:
- Kiedy ostatni raz się goliłeś i spałeś 7 godzin? - Mruknęła Asuma opadając na poduszki.
Zdziwiony przejechał ręką po twarzy i poczuł szorstki zarost. Już od trzech dni nie widział się z maszynką do golenia co właśnie sobie uświadomił. Zresztą jak spojrzał na blondyna to na jego twarzy, także dało się zauważyć kilkudniowy jasny zarost. Przez ostatnie zdarzenia nie miał nawet okazji by zajrzeć do łazienki i coś ze sobą zrobić, tak samo jak Christopher. Natomiast tego samego o Asumie nie dało się powiedzieć, bo wręcz emanowała od niej porządność. Tylko tak jak męskie grono zgromadzone w tym pokoju miała podkrążone oczy. Uśmiechnął się lekko i postanowił zostawić to bez komentarza, bo niewyspana kobieta jest gorsza od kobiety z PMS:
- No więc, Eleni wykonała po części robotę, którą jej zleciliśmy. - Powiedział by przerwać tą ciszę, która usypiała resztę.
Ta informacja pobudziła resztę dostatecznie by skupili się na czymś innym niż faktem, że łóżko jest takie wygodne:
- Trzeba przyznać, że pracę wykonała skrupulatnie, jednak niestety informacje urywają się w czwartek.
- Czyli wtedy podjęła się zlecenia wyeliminowania nas... - Mruknęła Asu, a reszta na nią spojrzała zaskoczona. - Jak Vincent był na górze to zadzwonił telefon, wydało mi się i Kiki to dziwne, więc postanowiłam odebrać połączenie...
- Dlatego nagle przestał dzwonić... - Mruknął Vincent.
- Dzwonił jakiś mężczyzna pytający się czy zadanie wykonała, bo jeśli nie to to więcej jej nie ujrzy.
Nastała grobowa cisza spowodowana faktem, że egzekucja została prawdopodobnie wykonana niepotrzebnie. Vincent, który ją wykonał posępniał i wpatrywał się w podłogę, masując skronie. Każdemu cisnęło się na usta to, że Chorwatka została zaszantażowana i po prostu nie miała wyjścia, więc postanowiła wykonać zlecenie:
- Kto by zakładnikiem? - Szepnął Vincent, a w jego głosie dało wyczuć się załamanie.

W salonie nastąpiło nadzwyczajne zebranie. Młodsza część rodziny była pewna, że chodzi o pozbycie się obiektu, bo w końcu w tym celu przyjechali do tego kraju. Niestety widząc przybite twarze starszyzny czuli, że jest jednak inaczej. Vincent usiadł na stole, który został postawiony po wieczornej akcji; i jego wzrok był skierowany na podłogę:
- Wielce prawdopodobnie wykonaliśmy egzekucję na złej osobie. - Powiedział.
Ta informacja zszokowała resztę na tyle, że nie wiedzieli co powiedzieć. Do tego Itami, która dopiero co do siebie doszła po tym wszystkim, pobladła i czuła jak robi się jej nie dobrze. W końcu jeśli to prawda to była świadkiem morderstwa niewinnej osoby, chociaż w pokoju Kikari przypominała jej, że ta kobieta zajmowała się handlem ludzi i jak najbardziej zasługiwała na śmierć:
- Jak to? - Wydukała, wpatrując się w bruneta.
- To co zrobiła było wynikiem szantażu jaki na niej przeprowadzono.
To było za wiele i nie tylko ona tak uważała bo zazwyczaj niewzruszona Kikari, pobladła. Szantaż jest sporym usprawiedliwieniem, bo zadaniem głowy rodziny jest ochranianie jej członków, nawet jeśli to nie jest taka prawdziwa rodzina z więzami krwi. W takich przypadkach dopuszczenie się zdrady jest łagodniej karane i na pewno nie egzekucją. Przynajmniej takie zasady panowały u nich. Każdy w końcu posiadał krewnych i pewnie zrobiłby to samo dla nich:
- Niestety nie mamy nawet najmniejszych podejrzeń kto za tym stoi. - Mruknął Christopher przecierając ściereczką swoje okulary.
- Jednak na razie naszym priorytetem jest wykonanie kontraktu, więc musimy na razie zrezygnować z poszukiwania osoby, która chce się nas pozbyć. - Westchnął Brunet i zeskoczył ze stołu jakby dostał zastrzyk energii.
Zadziwiające było, że nie tylko on ale Asuma i Christopher lekko rozpromienili z niewiadomego powodu. W przemyśleniach reszty pojawiła się wizja jakiejś dobrej wiadomości, lecz żadne słowo nie padło. Antonio dziwnie ściągnął brwi udowadniając, że jak chce to włącza jakieś rozumowanie i nagle się szeroko uśmiechnął:
- Nie mówcie, że to zrobiliście. - Powiedział nie kryjąc zdumienia.
Vincent kiwnął głową nie racząc uchylić nawet rąbka tajemnicy dziewczynom, które po prostu nie wiedziały co ze sobą zrobić. Mimo iż niby się już przyzwyczaiły do nagłych zmian nastrojów jakie tu panowały, jednak tak diametralne nigdy nie były jak w tej chwili. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka i Włoch zniknął by w przedpokoju wydać okrzyk radości:
- Anica! - Rozległo się na cały dom.
- Antonio! - Odpowiedział mu kobiecy głos.

W salonie panowała grobowa cisza spowodowana wpatrywaniem się przez dziewczyny na nieznajomą, która po prostu się uśmiechała. Kobieta miała długie, proste, brązowe włosy oraz piwne oczy. Była ciemnej karnacji, jednak w niczym nie przypominała karnacji Włocha. Strojem się nie wyróżniała od turystów jakich pełno jest w mieście, w końcu Vincent postanowił przerwać ciszę:
- Poznajcie, Anice. - Powiedział uśmiechając się. - Anico, to jest Kikari i Itamaki. -Wskazał na nie.
- Więc to są te nowe, o których mówi cała Nationale de la famille - Powiedziała dziewczyna z dobrze słyszalnym chorwackim akcentem.
W tym momencie nastąpił podwójny szok spowodowany wypowiedzią Chorwatki. Otóż była jakaś inna część mafii, do której należały, a o niej nie wiedziały, ale oni o nich tak. Nasuwały im się na myśl masy pytań skierowane do reszty jednak kłopot był z wybraniem tego właściwego. Więc zapominając o grzeczności japonki zaczęły między sobą szeptać, co nie przeszkadzało reszcie:
- Kto ma jeszcze przyjechać? - Spytała się Anica przysysając się do kubka z herbatą.
- Joseph, Francis oraz Czeslaw. - Odpowiedział Vincent.
- Czesław, tam jest „ł”! - Poprawiła go Chorwatka. - Chłopie naucz się wymawiać prawidłowo imiona swoich podwładnych.
Brunet zaśmiał się i uniósł ręce w geście obronnym. Stanowczo miał problemy z wymawianiem niektórych nazwisk i imion, ale to nie jego wina, że są tak narodowi. Przecież nie zna wszystkich języków jak reszta rodziny, więc używa się zazwyczaj angielskiego ewentualnie francuskiego. By być członkiem tej mafii to oprócz profesji trzeba znać któryś z tych języków, a jak się umie więcej to tym lepiej:
- Niech zgadnę... Lecą samolotem, bo akurat mieszkają na trasie lotu jednego z nich do Zagrzebiu.
- Zgadza się, jednak Joseph się ich boi, ale Francis zapewnił, że go przyprowadzi.
Dziewczyna kiwnęła głową i po chwili zaczęła rozmowę z Antoniem i Asumą o jakiś tam sprawach, kiedy Christopher i Vincent uwiesili się nad ekranem laptopa. Wszystko było tak jakby Anica była czymś naturalnym w tym zespole, który jakiś czas temu był tylko czteroosobowy:
- Ej! - Krzyknęła Kikari zwracając na siebie uwagę reszty. - Jakim cudem ta rodzina ma tyle członków, jeżeli Vincent siedzi w tym od dwóch lat?
Itamaki pokiwała głową, że zgadza się z przyjaciółką, bo niby jak w tak krótkim czasie można tyle osób zwerbować. No bo przecież z wypowiedzi Chorwatki wynikało, że jest ich więcej. Vincent przez chwilę się zamyślił by w końcu się głupio uśmiechnąć:
- No bo jestem drugą głową rodziny w jej historii.

Wielkie biuro, które przytłaczało swoją przestrzenią i ciemnym dębowym drewnem będące wszędzie zaczynając od podłogi, ścian po meble, lecz jak się przyjrzało to każde miało inny fason. Jednak najbardziej przytłaczało i powodowało, że osoba siedząca w fotelu czuła się mniejsza to było wielkie, stare biurko, które zapewne pamiętało czasy sprzed wojny secesyjnej. Za nim był fotel z purpurowym obiciem, z które wręcz emanowała wyższość jaka przechodziła na osobę na nim siedzącą. Temu wszystkiemu przyglądał się młody chłopak, który nie miał więcej niż osiemnaście lat. Nerwowo oczekiwał, aż gospodarz wejdzie do biura i go wysłucha. Poprawiał swoje kasztanowe włosy, które nie chciały się wygładzić i co chwilę jakiś kosmyk ogłaszał swoją autonomię wobec innych:
- Vincencie Varin. - Rozległ się głęboki męski głos.
Odruchowo podskoczył nerwowo na fotelu i po chwili zerwał się na nogi, obracając w stronę drzwi. Stał w nich siwiejący mężczyzna o zauważalnej tuszy, którą jego strój wręcz podkreślał, jakby chciał krzyczeć „Tak jestem gruby, ale zarazem jestem lepszy od was!”. Przełknął ślinę próbując się pozbyć zbierającym się w nim poczuciu mniejszości:
- Dziękuję, że Pan znalazł chwilę by się ze mną spotkać. - Odezwał się starając brzmieć równie donośnie i dostojnie co rozmówca.
Starszy mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i mruknął parę słów, które raczej były skierowane do niego samego niż do młodego Vincenta. Usiadł za biurkiem i wyciągnął z jednej z szuflad cygaro, którego jeden z końców odciął i odpalił:
- Co Cię chłopcze do mnie sprowadza.- Spytał delektując się smakiem tytoniu.
- Chodzi o mojego dziadka. - Odpowiedział z małym zawahaniem.
Mężczyzna spojrzał na niego szukając czegoś i machnął ręką jakby to nie było nic ważnego:
- Nie uratujesz go. Za tydzień ma sprawę sądową i dowody jakie zostały przeciw niemu zebrane są jednoznaczne.
Zacisnął dłonie w pięści chcąc się jakoś uspokoić. Nienawidził kiedy ktoś mu mówił, że coś mu się nie uda, bo to nie prawda. Nie można stawiać od razu na „nie”:
- Czytał Pan książki Leblanca? - Spytał ostrzej niż się spodziewał.
- Owszem, bo jaki szanujący się Francuz nie przeczytałby jego książek. - Zaśmiał się z dziwnego pytania.
- Więc niech Pan na chwilę zamieni się rozumowaniem z Arséne Lupinem.*
Starszy osobnik rozbawiony zadaniem wypuścił parę razy niekontrolowanie dym i kiwnął głową. Widocznie uważał to za błahostkę, jednak kiedy ujrzał w oczach Vincenta przerażający błysk przestał się śmiać:
- Przestudiowałem dowody jakie są zebrane w tej sprawie, jednak większość to przypuszczenia i jeden niby pewny dowód to wygląd, imię i pierwsza litera nazwiska. Bo to ponoć udało im się ustalić w odkrywaniu tożsamości głowy Nationale de la famille.
Mężczyzna nagle szyderczo się zaśmiał, ukazując swoją drugą naturę. W wielkim znaczeniu jego śmiechu dopomogło specyfika tego pomieszczenia i jego umeblowanie. Kiedy chłopak w końcu to rozgryzł, poczuł się o wiele pewniej niż na początku kiedy postać rozmówcy go przytłoczyła:
- Skąd możesz wiedzieć co zawierają dowody. - W końcu się odezwał.
W tym momencie to Vincent się zaśmiał, jednak nie tak jak starszy mężczyzna, tylko znacznie ciszej lecz w jego śmiechu było coś podejrzanego i tajemniczego. Nachylił się do przodu i oparł jedną rękę o biurko:
- Ponieważ mam kogoś kto ma do nich bardzo łatwy dostęp. - Odpowiedział lekko się uśmiechając. - Lecz wracając do momentu kiedy przerwałem... To są jedyne pewne dane, reszta to domysły. Ponieważ mój dziadek był na złym miejscu o złej porze od razu go z nim powiązali. Jak wiadomo maczali w tym ręce pewni wpływowi ludzie, których nazwiska znamy, a nie podobała im się pozycja Herbu Varin.
Na czole rozmówcy pojawiły się pierwsze krople potu, Vincent dobrze wiedział, że trafił w czuły punkt. Mężczyzna który siedział po drugiej stronie biurka był członkiem z jednej z nielicznych rodzin z hrabskich i poczuł się zagrożony. Nie wiedział czy on też był w to zamieszany czy nie, jednak cieszył się z tego, że w końcu to jego rozmówca czuje się przytłoczony:
- Więc zróbmy fortel godny znanego nam dżentelmena włamywacza. - Powiedział podekscytowany. - Zamienię się miejscem z dziadkiem. Bo jakby nie patrzeć to jestem podobny i tak jak on nazywam się Vincent Varin tylko, że na końcu mam „Drugi”.
Starszy mężczyzna świstem wypuścił powietrze z ust i podniósł się z fotela by podejść do okna. Chłopak, już wiedział, że Hrabia się domyślił po co tu przyszedł. Bo przecież nie po to by wyjawić swoje plany, potrzebował poparcia jednego z dwunastu liczących się mafiozów w tej rodzinie by w ogóle zaistnieć:
- Dlaczego to robisz? - Spytał masując skronie.
- Po pierwsze chce pomóc dziadkowi, a po drugie oczyścić mój herb.
Rozległ się cichy śmiech, który w porównaniu do wcześniejszego był miły:
- Zaprawdę jesteś do niego bardzo podobny...
- Pomoże mi Pan?
- Przekażę jeszcze dzisiaj twój plan reszcie.
Odetchnął z głęboką ulgą i dziękując oddalił się w kierunku drzwi, kiedy nagle sobie coś przypomniał.
- Panie Deliviet.
- Tak?
- Co do akcji to mam wspaniałego stratega, więc proszę nie próbować samemu wszystko zaplanować.



____________________________
* Seria "Ars
éne Lupin" autorstwa Mauricego Leblanca miała swój początek, aż w 1905 roku! I opowiada o włamywaczu dżentelmenie, który posiada nadzwyczajne zdolności detektywistyczne, mistrzowsko kradnie i uwodzi kobiety. Bohater, który potrafi tak namącić w głowie policji, że sami go wypuszczają z więzienia.
Z byle powodu nie przytoczyłam tutaj twórczość autora, ponieważ jest ponad czasowa i należy do klasyki kryminału. Na prawdę gorąco polecam przeczytanie chociaż pierwszego tomu i zapewniam, że jeśli jest się osobą lubującą w tym gatunku to zakocha się w tej historii po dwóch rozdziałach jak nie po pierwszym!
To jest tak jakby ostatnia część tego rozdziału, bo nie chciało mi się go rozdzielać na mniejsze... Generalnie obiecałam sobie, że uniknę komedii w tym rozdziale, ale jak widać to mi nie wyszło. No i w ogóle to byłoby zbyt gęsto moim skromnym zdaniem. By nie było to uchyliłam rąbek tajemnicy związanej z przeszłością i mam nadzieję, że się podobało (Na serio trudno było mi opisać to co po prostu wiem i nie wspomnieć tego w właściwej akcji) bo na razie nie planuję więcej tak długich wspomnień. 
No to na tyle mojego wywodu, który jest chyba najdłuższy w historii xD
sobota, 3 listopada 2012

7 cz.1


 Był to ostatni dzień przed odebraniem informacji na temat obiektu, więc nic dziwnego, że chcieli wykorzystać ten czas jak najlepiej. Niestety normalna upalna pogoda postanowiła zamienić się w deszczową, co spowodowało pozostanie w hotelu. Przy śniadaniu padła propozycja by spędzić ten dzień razem w czyimś pokoju, jednak ponura pogoda pogorszyła wszystkim humory i skończyło się na tym, że wszyscy zaszyli się w swoich pokojach. Wystarczyła niecała godzina by większość grona zasnęła w łóżkach przy włączonych telewizorach. Jedyną osobą nie śpiącą był Vincent, który leżąc na skraju łóżka i znudzony patrzył w ekran telewizora. Zerknął w bok na Asume, która jakieś parę minut temu zasnęła przytulając poduszkę, więc postanowił wyłączyć telewizor. Korzystając z okazji, że dziewczyna, która w nocy groziła mu podziurawieniem na ser szwajcarski spała, przewrócił się na bok i przez chwilę się jej przyglądał. Zaczął się zastanawiać czemu się wtedy zgodziła przyłączyć do niego. Przecież nie miała nic wspólnego z tą sprawą, jednak teraz tutaj jest. Poczuł jak powoli zamykają mu się oczy i oddał się w objęcia morfeusza.

Siedział w ogrodzie i czytał po raz setny, list od dziadka. Musiał uważać by jego ojciec nie dowiedział się o tym, że utrzymuje z nim kontakt. Ciągle nie mógł uwierzyć, że jego dziadek jest bliski złapania przez policję za przestępstwa sprzed lat. Westchnął cicho i nagle poczuł, że ktoś nad nim stoi. Podniósł wzrok i pierwsze co zobaczył do brązowe loki, dopiero potem jej twarz:
- Asu? - Zdziwił się i po chwili zorientował się, że brunetka czyta list, więc szybko go schował.
- Co się stało? - Spytała marszcząc brwi.
- Nic takiego...
- Nie potrafisz kłamać.
Spuścił wzrok i przyglądał się swoim butom. Dobrze wiedział, że kłamstwo mu nie wychodziło, jednak nie mógł niektórych rzeczy innym mówić. Kątem oka zobaczył jak dziewczyna siada obok niego i przygląda mu się bacznie. W myślach ciągle sobie powtarzał, że zwłaszcza jej nic nie może powiedzieć. W końcu jej zawód mu to uniemożliwiał:
- Vinc? - Spytała, a w jej głosie było słuchać zmartwienie.
- Chodzi o mojego dziadka, ale nie dasz rady tego zrozumieć...
- Jak mi nie powiedz to na pewno.
Spojrzał na nią zaskoczony i po chwili się uśmiechnął. Niby ciągle wyzywała go od idiotów, powodowała, że zwijał się z bólów, jednak kiedy potrzebował chodź trochę pomocy i wysłuchania to zawsze przy nim była. Podobnie jak Francis, ale on zazwyczaj dowiadywał się o wszystkim jako drugi:
- Chodzi o to, że... - Zaczął

Nagle otworzył oczy zaskoczony faktem, że tak gwałtownie się obudził. Chciał się podnieść kiedy zobaczył, że Asuma także nie śpi i ściągnęła brwi. Przerażony odkrył, że leży na boku i chciał zacząć ją przepraszać, kiedy zasłoniła mu ręką usta przy okazji przysuwając się bliżej. Zdziwiony przyglądał się jej i po chwili zrozumiał to zachowanie. Podniósł wzrok na drzwi i w małej szczelinie zobaczył cień. Prawdopodobnie ktoś był przy drzwiach, wytężył całkowicie swój zmysł słuchu i usłyszał ciche szepty po Chorwacku. Zerknął na Asumę, która lepiej znała od niego ten język, jednak z wiadomych przyczyn nie mogła się odezwać. Trwali tak w milczeniu przysłuchując się rozmowie, kiedy brunetka nagle się zerwała z łóżka:
- Chodź. - Powiedziała rozglądając się po pokoju.
- Co? - Zdziwił się nagłą zmianą.
- No chodź, żeś!
Nawet nie zdążył zareagować kiedy został zatargany do łazienki. Brunetka trzasnęła drzwiami i szybko odkręciła kurek z ciepłą wodą pod prysznicem:
- Co ty?
- Ciszej... - Syknęła.
Nagle zorientował się o co chodzi i oparł się o umywalkę pocierając skroń:
- Czego oni mogą chcieć? - Spytał.
- Nie wiem... Niezbyt wiele usłyszałam z ich rozmowy.
- A co usłyszałaś?

Itamaki otworzyła ospale oczy odczuwając zaskakujący chłód. Przez chwilę się zastanawiała czym jest spowodowany i postanowiła zaprzestać symbiozy ze ścianą. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała po pokoju. Przez chwilę skupiła swoją uwagę na włączonym telewizorze po czym na Kikari, która w końcu spała. W duchu miała nadzieję, że jutro nie będzie zmuszona do wysłuchiwania jej narzekań, że się nie wyspała. Postanowiła jeszcze skorzystać z okazji do oddania się w objęcia morfeusza, kiedy poczuła wibracje z telefonu. Szybko odblokowała klawiaturę pokonując swój arcy trudny szyfr i odczytała wiadomość. Automatycznie się rozbudziła i jak najciszej podeszła do łóżka blondynki:
- Kikari... - Szepnęła i delikatnie ją trącała.
- Przeczytałam wiadomość.
Nawet minuta nie minęła kiedy wyciągnęły broń i zaczaiły się zaczaiły się za szafką, oczekując na prawdopodobnych nieproszonych gości.

Natomiast Christopher i Antonio sami się zorientowali, że ktoś się na nich czai za drzwiami. Sms tylko utwierdził ich w przekonaniu, że jest to zorganizowana akcja. Włoch siedząc za oparciem łóżka, sprawdzał ilość naboi w magazynku i zwinął dłoń w rulon przykładając do ust. Chris zrozumiał gest kumpla i ostrożnie wyjął z torby dwa tłumiki. Jeden z nich rzucił Tośkowi, który złapał go bez problemu i z widoczną wprawą zamontował na końcu lufy pistoletu. Chris postąpił podobnie co Włoch jednak z o wiele mniejszą zręcznością.

W łazience unosiła się para wodna, a Vincent siedząc na podłodze spoglądał to na drzwi to na Asume, która grzebała w kosmetyczce jak najciszej potrafiła:
- Czemu akurat łazienka? - Szepnął przeczesując ręką włosy.
- Bo pomyślą, że miałam chcice i nie nabiorą żadnych podejrzeń...
- A masz? - Uśmiechnął się głupio.
Posłała mu mordercze spojrzenie i wyciągnęła z opakowania podpasek tłumik. Zdziwił się tym, gdzie jego kompanka przechowuje broń i jej elementy, jednak kiedy się zastanowił to nigdy w życiu by nie wpadł na sprawdzenie w takim miejscu. Chwilę tak siedział w zadumie i przyglądał się jak brunetka montuje tłumik na broni:
- Kiedy wzięłaś ten pistolet? - Zdziwił się nie kojarząc w ogóle tego momentu.
- Gdybyś nie myślał o głupotach, to byś zauważył co robię... Ale jesteś facetem, a wam tylko jedno w głowie.. - Westchnęła i spojrzała na niego z politowaniem.
- No wypraszam sobie... To ty zaciągnęłaś mnie do łazienki, a nie ja Ciebie, więc kto tu ma zbereźne myśli?
- A kto mówił o takich myślach? - Wystawiła mu język.
Zamrugał parę razy patrząc na nią i nie wierząc, że dał się złapać na ten numer. Jednak po chwili zaczął hamować śmiech, bo nawet w tak niebezpiecznej sytuacji potrafili zachowywać się jak dzieci. Wtedy zza drzwi usłyszeli jak jakiś mężczyzna mówi coś po chorwacku zapewne do swojego towarzysza. Szybko poderwał się z podłogi i w ostatniej chwili zauważył nóż wojskowy i go złapał:
- Innego nie posiadam... - Szepnęła i założyła szlafrok. - Cholera jest za krótki by zakryć ubranie pod spodem...
- Podwiń nogawki... - Zważył nóż w ręce i stanął przy drzwiach. - Numerek z Bangladeszu?
- No a jak.

Niebo zostało rozdzielone przez błyskawice, a po chwili odezwał się grzmot. Było widać i słychać, że pioruny uderzają dość blisko, a jakby nie było tego dosyć to na morzu rozpętał się sztorm. Temu wszystkiemu przyglądał się zza okna Vincent, który zignorował zakaz palenia na terenie obiektu:
- I jak? - Spytał wypuszczając smugę dymu z ust, ciągle patrząc przez okno.
- Bez wątpienia to oni... - Westchnęła Kikari pochylając się nad zwłokami dwóch rosłych mężczyzn.
- Chrs? A u was? - Zaciągnął się masując skronie.
- Stawiam, że tamci byli płatnymi zabójcami.
Brunet kiwnął głową, że zrozumiał jednak nie skomentował w żaden sposób słów kumpla. W pokoju panowała niezręczna cisza zakłócana jedynie odgłosami burzy, nikt nie wiedział co powiedzieć, jednak wszyscy rozumieli o co chodzi:
- Tych od dziewczyn już spakowałem. - Mruknął Antonio wchodząc do pomieszczenia. - Ciężcy byli jak cholera, ale przynajmniej do czegoś się jeszcze przydadzą.
- Dobrze, że potraktowałyśmy ich strzałami z środkiem usypiającym. - Odezwała się Itamaki patrząc w podłogę.
Atmosfera robiła się coraz bardziej przytłaczająca, a główni poprawiacze humoru siedzieli w ciszy. W końcu do pokoju weszła Asuma chowając komórkę do kieszeni. Spojrzała na całe towarzystwo i lekko się uśmiechnęła:
- Zgłosiłam to jako podrzucenie zwłok do hotelu... Nazmyślałam coś, że to może być sprawka jakiejś bałkańskiej mafii i poinformowałam ich, że „pracuję” w wojsku. Dość łatwo to łyknęli.
Reszta odetchnęła z nieukrywaną ulgą, na myśl, że przynajmniej nie będą musieli się martwić policją przez to zdarzenie (oraz +50 dla zawodu Asu). Jedyne co teraz zaprzątało ich myśli to fakt, że ktoś na nich czyha tylko nie mieli stuprocentowej pewności kto. Vincent obrócił się na pięcie pokazując po raz pierwszy, że na jego twarzy może gościć złość:
- Ile zajmie im przybycie tutaj?
- Przy tych warunkach pogodowych do 10 minut. - Odpowiedziała Asu.
- Antonio, Christopher. - Wspomniani natychmiast się zerwali na nogi. - Jedźcie przodem i zajmijcie się naszym bagażem. Chris tobie zostawiam wybranie miejsca. A i zajmijcie się monitoringiem hotelu. - Obaj bez słów wyszli z pomieszczenia. - Wy dziewczyny spakujcie ich i siebie, weźcie broń od Asumy wsiądźcie do samochodu i wyjedźcie z miasta. Zatrzymajcie się na najbliższym zajeździe, zadzwońcie do Chrisa i spytajcie o szczegóły.
Nie trzeba było im dwa razy powtarzać, wzięły torbę od brunetki i po chwili już ich nie było. W pokoju zostali tylko Asuma i Vincent, dopiero teraz rozluźnił się i usiadł ciężko na fotelu. Milczeli tak przez chwilę przypatrując się martwym mężczyzną, którzy zginęli z ich ręki:
- Jak myślisz dlaczego? - Pierwsza się odezwała podnosząc wzrok na niego.
- Nie wiem... Jednak pokarzę im, że z Nationale de la famille się nie zadziera.