czwartek, 27 września 2012

6 cz.1



Mazda Rx-8 pędziła jedną z albańskich z dróg, a Itami, która prowadziła była zajęta wsłuchiwaniem się w jedną z piosenek Linkin Park. Jechała tak omijając wszystkie kozy i zbyt wolne auta. Droga była nawet równa więc niezbyt skupiała się na omijaniu jakichkolwiek dziur. Nagle straciła na chwilę panowanie nad kierownicą i przerażona wyhamowała. Spojrzała zaskoczona na drogę, ale zamiast asfaltu zobaczyła ziemię:
- Co jest? - Zmarszczyła brwi i przyglądała się kamieniom rozdzielających drogę na dwa pasy. - Zaraz, zaraz... Jesteśmy w Albanii, czyli w kraju dzieciństwa Voldemorta... - Przez chwilę się zastanawiała i z przerażeniem wciągnęła powietrze do nozdrzy. - To sprawka Voldemorta!
Z przerażenia na myśl, że Voldemort jednak żyje wyrwało ją trąbienie wymijającego ją mustanga. Zamrugała parę razy i po chwili wcisnęła pedał gazu. 

Chris siedział i wpatrywał się w kubek kawy, przysłuchując się jak Asu i Vincent wykłócają się, którędy muszą jechać, bo nawigacja padła:
- Czemu akurat to z nimi muszę jechać. - Mruknął do siebie.
Znał odpowiedź, nie chciał być w tej samej grupie co Kikari. Ta dziewczyna była dla niego prawdziwym koszmarem. A przebywania z dala od niej było warte męczenia się z tymi cholernymi Francuzami:
- Mówię Ci, że musimy skręcić na Tiranę. Przecież tam mieszka, a nie kombinuj jakimiś objazdami... - Asuma spojrzała zirytowana na Vincenta.
- Ale zajmie to nam wieki, a druga w miarę możliwa trasa to ta, którą jedzie druga grupa.
- Popieram w pełni Asu. - Warknął w stronę bruneta i zatopił swe myśli w kawie.
Vincent spojrzał na niego pytająco, ale nie była dana mu odpowiedź. Westchnął ciężko i przywołał na twarz uśmiech:
- Niech wam będzie.

Kikari siedziała na schodach jednej z willi i czekała, aż Antonio wróci ze sklepu. Byli przed czasem i to nieźle, bo osoba, z którą mieli się spotkać była nie obecna. Odgarnęła z oczu przeszkadzającą grzywkę i przyglądała się dziwnym wygibasom Itamaki. Przewróciła teatralnie oczyma, wolała nie wiedzieć czemu to robi. Stan słodkiej niewiedzy bardzo ją zadowalał. Szatynka próbująca stanąć na rękach runęła z hukiem na trawnik, że Kikari podskoczyła. Podeszła do niej i kucnęła obok, patrząc na nią z góry:
- Cała jesteś? - Spytała lekko rozbawiona.
Itami spojrzała na nią i głupio się uśmiechnęła. Ten uśmiech był podejrzany, strasznie podejrzany. Przez chwilę się zastanawiała o co jej chodzi, ale by zrozumieć rozumowanie szatynki, to trzeba być nią:
- Co? - Zmarszczyła brwi.
- Tak sobie myślę, a co jeśli Voldemort na nas patrzy?
- Chyba Ciebie doszczętnie pojebało. - Westchnęła i pomogła jej wstać.
Nic nie odpowiedziała tylko się uśmiechnęła jakby była tego świadoma. W tym samym momencie na podjeździe zatrzymał się Mercedes Clasic S i wyskoczyło z niego dwóch mężczyzn z karabinami maszynowymi. Dziewczyny nagle zdębiały nie spodziewając się w ogóle ataku, ale po chwili każda zaczęła się zastanawiać nad drogą ucieczki bądź dobiegnięciem do samochodu. Kiedy mężczyźni mówili do nich po języku, którego w ogóle nie znały z pojazdu wyszła kolejna osoba. Była to kobieta, na oko 20 letnia o długich brązowych włosach, które spięła w wysoki kucyk. Była ubrana w czarną marynarkę z podwiniętymi rękawami, pod spodem obcisła biała koszula z kołnierzem, krótka czarna, przylegająca do ciała spódnica doskonale podkreślała jej sylwetkę, a do tego szpilki w tym samym kolorze. Wyglądała na jakąś kobietę biznesu, jednak ten uśmiech nie pasował. Powiedziała coś do kompanów, a oni powoli spuścili broń bacznie patrząc na dziewczyny:
- Kto was przysłał? - Spytała przyglądając im się.
- Ktoś. - Oprzytomniała Kikari.
- Widzę, że jesteście ostrożne... Ale w tej sytuacji radzę nie owijać w bawełnę ani kłamać.
Dziewczyny już miały coś powiedzieć, kiedy zobaczyły zbliżającego się Antonia. Spojrzał na nie i całą sytuację, ale nie wydawał się w ogóle zaniepokojony. Idąc ku nim zawołał coś po włosku, a nieznajoma kiwnęła głową:
- W takim razie witam was w moim domu. Czujcie się jak u siebie.- Powiedziała i gestem wskazała na drzwi.
Dwójka mężczyzn w najlepsze rozmawiała z Antoniem, a dziewczyny skołowane nagłą zmianą nie wiedziały co zrobić. W końcu Itami wzruszyła ramionami i postanowiła wejść do środka. Kikari spojrzała na znajomą, która najwyżej lekko podchodziła do tej sprawy, chociaż znając ją to nie wiadomo skąd wytrzaśnie patelnie i kogoś trzepnie jak ją zaatakują.

Trzy pojazdy zatrzymały się na podjeździe w kolejności: Audi, Mercedes, Roll's Roey. Kiedy wychodzili z samochodów wyłoniły się dwie męskie postacie zza drzwi i się im bacznie przyglądały. Mimo iż się już znali to jednak trzeba zachować jakieś środki ostrożności, w końcu nie wiadomo co komu może strzelić do głowy. Bez żadnych lęków czy niepewnych ruchów minęli ich w drzwiach i ruszyli do salonu, gdzie pozostała trójka siedziała i oglądała telewizję:
- Widzę, że cali dotarliście. - Ucieszył się Vincent i oparł się o oparcie kanapy.
Kikari i Itami, które zostały na początku niemiło potraktowane miały wielką ochotę zdzielić Francuza za to, że jakoś nie poinformował ich, że taka sytuacja może mieć miejsce. Chciały już powiedzieć coś niemiłego w jego stronę kiedy przerwała im Asuma:
- Gdzie jest Sadije? - Rozejrzała się po pomieszczeniu.
Chris jak na zawołanie zainteresował się wszystkim. Także zdziwiony rzucił okiem na salon i przy okazji trzepnął Antonia w głowę, który dziwnie zaczął chichotać:
- Ał! - Zaśmiał się Włoch. - Poszła się przebrać, więc zaraz wróci.
Brunetka kiwnęła głową sama marząc o tym by się przebrać, a najlepiej wykąpać. Źle wybrali porę podróży, ponieważ dzień był strasznie upalny. Jak się siedziało w aucie to nie było źle, tylko grupa Vincenta spędziła z godzinę w tym upale myśląc nad trasą. Usiadła na oparciu fotela, na którym przysypiał Vincent z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. W końcu do salonu wkroczyła Albanka ubrana w koszulę „ I love mustache” i niebieskie szorty. Spojrzała na wszystkich zebranych i włożyła ręce do kieszeni, szeroko się uśmiechnęła:
- Widzę, że wszyscy są już w komplecie. - Powiedziała i usiadła na stoliku do kawy.
Francuz słysząc jej głos poprawił okulary i jakby zaskoczony obecnością Asu na jego oparciu podskoczył. Dziewczyny były pewne, że on przed chwilą rzeczywiście zasnął. Chris przywołał na twarz szeroki uśmiech co wydało się Kikari dziwnie podejrzane, więc dyskretnie na telefonie weszła na jego bloga, jednak nie było tam nic co by spowodowało to zadowolenie u Anglika:
- To przechodzimy do konkretów czy może ktoś chce się odświeżyć przed rozmową? - Mówiąc to spojrzała na Asume, która zerwała się na nogi i wdzięcznie się uśmiechając wyszła.

Kiedy wszyscy byli w komplecie, a żeńskie grono skończyło doprowadzanie siebie do ładu na stole w salonie pojawił się poczęstunek oraz zbliżał się czas na zapoznanie się z zleceniem:
- Więc jak już wiecie chcę was prosić o przysługę w formie kontraktu. Chcę byście pozbyli się pewnego chorwackiego mafioza, który ostatnio miesza się w sprawy polityczne Albania-Serbia-Kosowo. Jak wiadomo te stosunki są bardzo delikatne i kruche, więc jeśli coś zbytnio tam namąci może dojść do najgorszego. - Sadije przypatrywała im się z powagą, która wręcz przerażała – To zlecenie nie ja wam zlecam, lecz jestem raczej pośrednikiem paru znajomych z tej samej branży w tym kraju. Ale nie tylko ich bo także wyrażam się w imieniu części Serbskiej. Daruję sobie wymieniania imiennego, ale chyba daje wam to pogląd jak wysoce ważna jest sprawa, że ze sobą współpracujemy.
Starsze grono słysząc to automatycznie bardziej się nachyliło. Itami jakimś cudem zaraziła się tą całą powagą i powstrzymała od wpatrywania się na ciastko z galaretką, które kusiło ją od samego początku, a Kikari mimo iż słuchała, to myślała jak tu zabić Chrisa na 100 sposobów:
- Więc wszystkie informacje na temat waszego obiektu są w tej kopercie. - Położyła na stoliku dużą kopertę. - Zapoznacie się z tymi danymi i tradycyjnie spalicie je. Ponieważ czas jest tutaj bardzo istotny mam nadzieję, że załatwicie to w dwa tygodnie. Oczywiście wtedy wasze wynagrodzenie będzie wyższe. - Albanka spojrzała na zegarek i ciężko westchnęła, podniosła się powoli z fotela i spojrzała na wszystkich – Możecie zostać na noc, jednak proszę byście rano wyjechali. A teraz wybaczcie ale mam pewną sprawę do załatwienia.
Uśmiechnęła się lekko i wyszła z pomieszczenia zostawiając ich wpatrzonych w kopertę. Z powodu wszystkim wiadomych, Vincent miał prawo do otworzenia koperty i zapoznania się z jej zawartością. Kiedy delikatnie przecinał nożem jej krawędź, podniósł się Antonio i ruchem głowy wskazał dziewczyną by razem z nim poszły. Zrobiły to wyczuwając, że to pewnie jakaś zasada i się nie myliły, bo kiedy wyszli na zewnątrz Włoch zaczął wszystko tłumaczyć:
- Wiecie, ta trójka to jest oryginalny skład naszej „rodziny” i oni najpierw zapoznają się ze wszystkim i robią ogólny szkic, potem nas zawołają i przedstawią to co ustalili. Wtedy my możemy wtrącić swoje zdanie. Do tego Asu i Chris to nasze mózgi, więc po co się męczyć...
Beztroski ton jakim posługiwał się Antonio potrafił wybić z rytmu chyba każdego oprócz Itami, której podobała się wizja nic nie robienia. Kikari raczej się cieszyła, że nie musi widzieć brytyjskiej mordy i może się zdrzemnąć. Tak ona kochała swoje łóżko i spanie do późna, a ostatnio jakoś nie ma do tego okazji. 

Siedzieli razem w trójkę na kanapie i wpatrywali się w plik kartek, które leżały rozrzucone na stole. Między nimi znajdowało się zdjęcie mocno opalonego mężczyzny o brązowych włosach, które zaczęły powoli siwieć. Na kartce obok były informacje, że ów mężczyzna to Ante Lovre, urodzony 7 września 1982 roku w Splicie, gdzie aktualnie mieszka. Był głową rodziny Novi i mieszał się w zagraniczną politykę. Oprócz tego zajmował się przewozem broni oraz narkotyków. Podpadł parę razy rodziną z Serbii i Albanii, jednak w tym roku przesadził. Wynagrodzenie za kontrakt wynosiło 30 000 euro na osobę.
Vincent marszcząc brwi wpatrywał się pustym wzrokiem na kartki, podbierając brodę rękami. Asuma z dobre dwadzieścia minut trzymała w ustach nieodpalonego papierosa, a Chris masował skronie:
- Najbliższy lokalny pracownik to „O”. - Powiedział w końcu Vinc i westchnął zrezygnowany.
Christopher zdjął okulary i jakby załamany zaczął przecierać wolną ręką oczy,Asu zamknęła oczy nie chcąc nic mówić. Wszyscy byli świadomi, że nie mają wyboru i będą musieli wynająć właśnie tą osobę:
- Jeżeli jest bardzo związany ze swoim krajem, to się nie zgodzi bo to zlecenie też jest od Serbów. - Mruknął anglik niechętnie.
- No nie wiem, jeżeli nastała współpraca między Albanią a Serbią, to z Chorwacją nie będzie problemu... Ci nie mają takiego wyrzutu jak Albańczycy. - Odpowiedziała odpalając wreszcie papierosa.
Vincent wstał nie wytrzymując tego wszystkiego, jednak by to zatuszować wyciągnął z kredensu popielniczkę, którą postawił na stole:
- Jak nam z „O” nie wyjdzie to weźmiemy kogoś ze stolicy... A jak na razie to nic więcej nie ustalimy, póki nie zdobędziemy dokładniejszych informacji. Jedynie możemy jeszcze omówić jak się mamy tam dostać...

Kikari leżała na swoim łóżku i wpatrywała się w sufit. Lubiła spać, ale teraz nie mogła zasnąć bo było zbyt wcześnie. Do tego ciągle miała przed oczyma to dziwne zdenerwowanie mieszane ze smutkiem, tej trójki. Nie wiedziała o co chodzi i nie tylko ona, Itamaki i Antonio też. Miała złe przeczucie co do tego zadania, ale przecież od samego początku była świadoma jak wygląda praca w mafii. Tylko przez ten czas jak z nimi była to zauważyła kolosalną różnicę między nim a obrazem mafii jaki jest przedstawiany. Uważała, że to powoduje, że ich rodzina jest wyjątkowa, jednak teraz miała się przekonać, że jednak nie tak całkowicie. Myśląc tak przypomniała sobie jak się tu znalazła
Był to dość zimny listopadowy wieczór, właśnie wróciła z Fidżi do rodzinnych stron czyli Tokio. Nie przepadała za tym miastem, jednak rodzina jasno dała jej znać, że ma wracać do domu by kontynuować naukę. Nie podobał jej się pomysł studiowania w rodzimym kraju, ale co ona miała do powiedzenia. Dla najbliższych była małolatą, jej starsze rodzeństwo już dawno było po studiach i pozakładało rodziny, więc teraz kolej na nią. Tylko dlaczego tak długo każą jej czekać na tym przeklętym lotnisku. W końcu nie wytrzymała i poszła coś zjeść, bo w samolocie całą podróż przespała i nic nie zjadła. Usiadła przy jednym ze stolików i zamówiła jakiegoś fast food'a patrząc znudzona w ekran telewizora. Były wiadomości ze świata i prezenterka mówiła o jakiś zdarzeniach w Europie, niezbyt się na tym skupiła, ale jednak nie zauważyła jak jakaś dziewczyna się o coś nią pytała:
- Ej! - Usłyszała jak ktoś krzyczy jej do ucha.
Zaskoczona podskoczyła na krześle i spojrzała na szatynkę, która nadymając policzki patrzyła jej groźnie w oczy:
- Czego? - Warknęła w jej stronę i miała już wrócić do nie oglądania wiadomości kiedy nieznajoma niebezpiecznie się nad nią pochyliła
- Siedzę z tobą rozumiemy się? - Nawet nie dała Kikari dojść do słowa bo odsunęła krzesło zasłaniając telewizor. - A tak w ogóle to Itamaki jestem. - Przedstawiła się.
Zamrugała parę razy, nie dowierzając, że jakaś nieznajoma ot tak sobie się na nią wydarła, a po chwili przysiadła. Miała wielką ochotę jej przywalić, ale w głębi czuła, że ta cała Itamaki przypadła jej do gustu:
- Przez tą sprawę z jakąś niby mafią, opóźnił się wylot mojego samolotu do Hiszpanii. - Żaliła się szatynka podjadając frytki.
- Kikari... - W końcu się przedstawiła. - Mafia powiadasz?
Wtedy nie wiedziała, że to niewinne spotkanie tak odmieni jej życie, a ta natrętna dziewczyna będzie jej najbliższą przyjaciółką w tym gronie. Musiała przyznać, że Fortuna naprawdę dziwnie kręci tym swoim kołem. Zaśmiała się pod nosem na samo wspomnienie i wytoczone stwierdzenie. Przynajmniej nie musi się teraz użerać na studiach i zwiedza Europę. 

Christopher też nie mógł spać, jednak zamiast siedzieć w pokoju wywędrował na dwór gdzie korzystał z chłodnej bryzy w powietrzu. Usiadł na jednej z marmurowych ławeczek i wpatrywał się w niebo. Na tą chwilę mógł zdjąć tą maskę, którą nosił na co dzień. Kiedyś myślał, że zachowywanie się wedle image'u jest łatwe, ale z upływem czasu jest coraz gorzej. Wtedy kiedy wykreował swój charakter był młody, a teraz czuł, że to już go męczy. Zdjął okulary i wolną ręką pomasował skronie. Spojrzał w niebo i mimo swojej wady wzroku widział na nim jasne punkty, którymi były gwiazdy. Kiedy pierwszy raz przyjechał do Albanii też była taka noc. Pamiętał ten dzień, bo tutaj zaczęła się jego przygoda z mafią. Poznał wtedy Sadije, która pierwszego dnia go rozgryzła. Bardzo ją za to lubił, bo przy niej mógł trochę odpocząć. Niby Vincent i Asuma wiedzieli jaki jest, ale jednak nie był przy nich tak otwarty. Na samiutkim początku czuł się jak piąte koło u wozu, przy tej dwójce, która wyśmienicie się dogadywała (pomijając bezsensowne kłótnie) oraz znała od dziecka. Jednak był im wdzięczny bo czuł się częścią czegoś większego. Uśmiechnął się lekko na samą myśl o tym i po raz kolejny przyrzekł sobie, że nigdy im tego nie powie.

Vincent zamiast odsypiać nieprzespaną noc, ślęczał nad dokumentami, które czekały na spalenie. Co chwilę brał je do ręki i czytał by w końcu ponownie rzucić je na stolik. Przejechał ręką po włosach i ciężko westchnął. Nie zbyt wiedział jak się za to wszystko wziąć, przy tak skąpych informacjach. Znał już wszystko na pamięć, jednak pierw muszą minąć granicę, wraz z Chrisem i Asu uzgodnili, że pojadą przez Serbię oraz kolejność jaką będą jechać. Zerknął na jedną z kopert gdzie znajdowały się podrobione wizy – prezent od serbskich zleceniodawców. Jeszcze nikomu ich nie wręczył, ale postanowił z tym poczekać do rana. W końcu zgarnął wszystkie informacje o obiekcie i wrzucił je do kominka.

czwartek, 13 września 2012

5


Po trwającej parę godzin jeździe samochodami, wszyscy siedzieli w Pizzerii dziadka Antonia i wcinali włoskie przysmaki. Chris czasami rzucał jakieś komentarze, że to nie jest tak wyśmienite jak Fish and Chips, ale wszyscy to olewali. Itami i Kikari jako, że są tutaj nowe musiały poznać całe rodzeństwo Włocha, które było cholernie liczne plus kuzynostwo. Miały już powoli tego dosyć, ale pyszna włoska pizza wszystko wynagradzała. W końcu do pizzerii wszedł mocno opalony brunet i mówiąc parę słów po włosku wyciągnął ręce do Antonia. Ten bez oporu odpowiedział mu z wielką radością i po chwili ściskał się z nim po męsku:
- To Louis. - Szepnęła dziewczynom Asuma.
Kiwnęły tylko głową i przyglądały się jak każdy członek mafii musiał być obściskany przez Włocha, no może nie każdy, bo Asuma została zaszczycona pocałunkiem w dłoń i pewnie paroma komplementami. W końcu wzrok włoskiego mafioza padł na nie:
- Och! Bella! Bella! - Wykrzyknął i już po chwili siedział przy nich.
- Louis przerzuć się na angielski. - Roześmiał się Vincent podając Asu kieliszek z winem.
Brunetka spojrzała na niego rozbawiona po czym na resztę chłopaków, którzy spożywali owy trunek. Uśmiechnęła się i upiła łyk wina:
- Och wybaczcie... Ale jak widzę takie anioły to nie mogę się powstrzymać od mówienia po włosku. - Powiedział posyłając dziewczyną uśmiech.
Kikari przez chwilę czuła się jakby siedział tutaj dziadek Vincenta, jednak owy Włoch wydawał się bardziej wychowany i tylko rzucał jakieś kiepskie teksty na podryw. Nagle przez drzwi wychyliła kobieta o długi, czarnych lokach i ciemnej karnacji. Rozejrzała się po wszystkich i jej wzrok zatrzymał się na Louisie:
- Forello! - Zawołała wyglądając na podirytowaną.
Mężczyzna spojrzał na nią i się poderwał na nogi coś jej tłumacząc w rodzimym języku. Dziewczyna zrobiła srogą minę, ale po chwili się roześmiała i oparła o jeden z stolików:
- Em... Poznajcie moją siostrę. - Odezwał się starając ukryć zmieszanie.
- Marina jestem. - Dokończyła za niego kobieta uśmiechając się przyjaźnie.
Przez pewien czas wszyscy gadali ze wszystkim, o wszystkim i o niczym. Trudno było określić o co w ogóle chodzi kiedy rozległ się czyjś telefon. Louis odebrał połączenie i po chwili spochmurniał:
- Pablo! Znowu te szumowiny z Pizy kręcą się tutaj. - Warknął, a starszy brat Antonia zerwał się na równe nogi.
Po chwili nie było obu mężczyzn i zrobiła się dziwna atmosfera. Marina przeprosiła wszystkich i wyszła, zostawiając lekko skołowaną grupę samą sobie. Antonio nagle przestał się uśmiechać i rozmawiał z jedną ze swoich sióstr, która wyłoniła się z kuchni:
- Ale przytłaczająca atmosfera... - Mruknęła Kikari i przyglądała się kieliszkowi z winem.
- No cóż w końcu Antonio wraz z Vincentem utrzymują naszą zwyczajną atmosferę, ale jak widać Tosiek się martwi. - Szepnęła Asu.
Po chwili Vincent podszedł do Włocha i o czymś z nim przez chwilę rozmawiał, po czym wrócił do stolika:
- Zostaniemy na noc i wcześnie rano jedziemy na prom.

Dom Antonia był duży, ale to nic dziwnego przy tak licznej rodzinie. Za budynkiem znajdował się ogród warzywny, a na każdym balkonie w doniczkach były zasiane zioła. Mimo dużej ilości pokoi im zostały przydzielone tylko dwa, w których musieli się zmieścić. Dziewczyny podstępem zajęły ten większy, który należał do Tośka i zwinęły materace sprzed nosa Chrisa, którego uwagę odwróciła Kikari wyzywając go od najgorszych. W końcu wszyscy siedzieli w pokojach i szykowali się do snu. No może prawie wszyscy bo dziewczyny jak to dziewczyny, zaczęły plotkować o wszystkich przystojnych włochach jakich zobaczyły dzisiejszego dnia. Asuma w pewnym momencie poczuła się trochę staro, więc postanowiła wyjść na balkon by przy okazji zapalić. Balkon był połączony z pokojem chłopaków, więc nie zdziwiła się kiedy zobaczyła Vincenta, który z papierosem w ustach macał kieszenie, szukając zapalniczki. Odchrząknęła by zwrócić na siebie jego uwagę, co zresztą się jej udało po bo chwili brunet spojrzał na nią błagającym wzrokiem:
- Gdzie znowu posiałeś swoją zapalniczkę? - Zaśmiała się i podała mu swoją wyciągając przy okazji z paczki papierosa.
- Gdybym to wiedział to bym nie szukał. - Odpowiedział i odpalił fajkę, po czym zrobił to samo z papierosem Asu. - Co Cię nagle naszło na nocne palenie?
- Nie mogę jakoś spać, a jestem chyba za stara na takie rozmowy jakie prowadzą dziewczyny. - Powiedziała i gorzko się zaśmiała.
Spojrzał na nią pytająco, ale nie miał szans na odpowiedź bo dziewczyna delektowała się papierosem i wypuściła smugę dymu z ust. Wzruszył w końcu ramionami i sam się oddał tej samej czynności patrząc na rozświetlone latarniami miasto:
- Antonio jest Ci teraz pewnie bardzo wdzięczny. - Powiedziała także wpatrując się w krajobraz.
- Nie mógłby się skupić na robocie gdyby zamartwiał się o swojego brata. - Lekko się uśmiechnął.
- Jednak ja wiem, że zrobiłeś to tylko ze względu na niego, a nie dla powodzenia misji. - Zgasiła papierosa i wrzuciła do popielniczki niedopałek.
Oboje wiedzieli, że Asuma ma rację bo w końcu razem się wychowali. Co równało się prawie całkowitemu braku jakichkolwiek sekretów oraz bardzo dobrą znajomością samych siebie. Pokręcił tylko rozbawiony głową i oparł się o balustradę tak by brunetka była naprzeciw niego:
- Masz rację. Ale to chyba nie jest sekretem, że traktuję wszystkich jak rodzinę... Która jest zresztą lepsza od mojej. - Odpowiedział i się zaśmiał by ukryć swoje zażenowanie.
- Oj przesadzasz... Tylko raz twój brat powitał Cię z dubeltówką, a ty już nie masz ochoty się z nim widzieć. - Powiedziała powstrzymując śmiech.
- To nie było śmieszne... Jestem pewien, że codziennie czatuje przy oknie i czeka, aż się pojawię by mnie zastrzelić.
- Wydaje Ci się. - Wybuchła śmiechem.
Spojrzał na nią z wyrzutem, po czym sam się zaśmiał i poczochrał jej włosy. Wystawiła do niego język i zaczęła poprawiać fryzurę, kiedy z pokoju chłopaków dobiegł jakiś dziwny dźwięk. Vincent westchnął i zakasał rękawy koszuli:
- Chris za dużo wypił... - Wytłumaczył jej i wszedł do pomieszczenia.
Przez chwilę wpatrywała się w drzwi po czym rozbawiona weszła do pokoju dziewczyny. Stała tak w drzwiach balkonowych i przypatrywała się dziewczyną, które zasnęły na dywanie między butelkami wina. Mogłabym przysiąść, że tych butelek wcześniej tu nie było. Westchnęła i zaczęła przeszukiwać szafki, w końcu znalazła dwa koce i przykryła nimi dziewczyny. Wtedy usłyszała ciche stukanie w drzwi balkonowe. Wyjrzała i spojrzała pytająco na Vincenta:
- Co powiesz na kolejnego papierosa?
Kiedy dziewczyny się obudziły po pierwsze czuły straszny ból głowy oraz suchotę w gardle. Zaczęły się rozglądać za jakąś wodą, lecz żadnej nie znalazły. Kikari pierwsza się podniosła na równe nogi i spojrzała na zegarek, który wskazywał na piątą nad ranem. Westchnęła i usiadła na łóżku. Itami postanowiła poleżeć na dywanie i przyglądać się sufitowi. Każda z nich czuła, że coś jest nie tak, ale jeszcze nie wiedziały co. Milczały tak i rozmyślały starając się zapomnieć o tym cholernym kacu:
- Ej... Gdzie wcięło Asu? - Zauważyła Kikari.
Szatynka obróciła się na drugi bok i spojrzała na materac brunetki. Podparła się łokciami by lepiej mu się przyjrzeć, tak na wszelki wypadek jakby materac postanowił zjeść dziewczynę. Do pokoju wszedł Antonio trzymając dwie szklanki soku przecierowego:
- Pomoże to na kaca. - Powiedział i wręczył je dziewczyną, które od razu wypiły ich zawartość.
- Widziałeś gdzieś Asume? - Spytała Itami, oddając mu szklankę.
- Asume? - Zdziwił się i oparł o jedną z szafek. - Dziwne Vincenta też gdzieś wcięło.
Na balkonie rozległ się huk i wszyscy zaskoczeni tam pobiegli. Okazało się, że sprawcą hałasu był Vincent, który chcąc wstać z ziemi przywalił w doniczkę. Asuma siedziała podparta o ścianę i widocznie przed chwilą się obudziła, bo przecierała oczy:
- Co jest? - Spytała podnosząc się.
- Chyba my powinniśmy o to zapytać... - Zaśmiał się Tosiek. - Co wy robiliście?
Brunet pomasował bolące miejsce i spojrzał na zegarek klnąc pod nosem:
- Byliśmy na papierosie, rozmawialiśmy i widocznie zasnęliśmy... - Odpowiedziała Asuma. - A teraz przepraszam, ale idę skorzystać z łazienki.
Wyminęła wszystkich i weszła do pokoju, zostawiając ich na pastwę przeklinającego Francuza:
- Cholera ile potrzeba czasu by przywrócić je i Chrisa do stanu używalności? - Spytał patrząc na Włocha.
- Jeżeli mój dziadek pomoże to godzina wystarczy.
- Dobrze, akurat w sam raz... Musimy dojechać do południowej cześć Włoch na prom.
Antonio zagwizdał i lekko się uśmiechnął:
- No to trzeba się spieszyć. Dziewczyny pomóżcie mi z Chrisem.

Prom poruszał się powoli w stronę wybrzeży Albanii. Osoby, które wcześniej popiły spały teraz w samochodach wracając do siebie po miksturze dziadka Antonia. Nikt teraz nie zaufa temu staruchowi, który nie dość, że pluł oliwkami to wciskał kit, że to coś co im dał jest smaczne. Włoch i dwójka Francuzów stała oparta o barierkę i cieszyła się świeżym morskim powietrzem:
- Nie mogę się doczekać kiedy dopłyniemy do brzegu. - Mruknął Tosiek patrząc na fale.
- Ja bym Ci radziła się cieszyć tym powietrzem póki mamy okazję, bo w mieście nie będzie takiej okazji. - Odpowiedziała mu Asu walcząc z wiatrem by jakoś uratować swoją fryzurę.
Vincent skwitował to wszystko milczeniem i poprawił tylko okulary przeciwsłoneczne. Pozostała dwójka spojrzała na niego zdziwiona ciszą i po chwili oboje szykowali się do ataku na Francuza:
- Nawet o tym nie myślcie. - Powiedział nawet się nie ruszając.
Tosiek zaśmiał się i postanowił pójść po coś do jedzenia. Asuma chwyciła się za boki i spojrzała na niego groźnie:
- Weź się ogarnij. - Fuknęła na niego, a brunet, aż podskoczył mało co nie wypadając za burtę. - I lepiej powiedz co Cię trapi.
- Eh... - Westchnął dając za wygraną. - Myślę nad tym kogo mam wynająć w Chorwacji, oraz o tym, że to będzie pierwszy kontrakt dziewczyn...
- Wiesz, z wynajęciem może poczekaj, aż dowiemy się o kogo chodzi. - Zauważyła i wyciągnęła paczkę papierosów. - A co do tego to i tak prędzej czy później musiałby się z tym zmierzyć... W ogóle chyba są świadome na czym polega nasza praca, więc nie powinno być problemu.
Vincent poczęstował się papierosem i czekał, aż Asuma odpali swojego i pożyczy mu zapalniczkę. W momencie kiedy zaciągnął się pojawił się między nimi Antonio:
- No żeby palić przed jedzeniem... Nie wiecie jak psujecie wtedy smak potraw? - Spytał urażony i wskazał ruchem głowy na koszyk z jedzeniem, na dachu Ferrari.
Dziewczyny i Chris właśnie wychodzili z swoich aut i po chwili wisieli nad koszykiem szukając czegoś dla siebie. Asu i Vinc spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami:
- Wiesz akurat nie jestem głodna... - Powiedziała starając się udobruchać Włocha. - Podczas śniadania nie mogłam się oprzeć twojej kuchni i zjadłam chyba za dużo.
Komplement zadziałał na Tośka, który szeroko się uśmiechnął i wrócił do reszty:
- Dobre zagranie. - Zaśmiał się mężczyzna i wypuścił smugę dymu z ust.
- Ale także prawdziwe... Będę ten pobyt we Włoszech spalać z dwa miesiące. - Odpowiedziała zachowując poważną minę. - A wracając do tematu to słyszałam o kimś, kto może się przydać.
- Też pomyślałaś o "O"? - Spojrzał na nią strzepując popiół z końca papierosa.
- Tak. - Odpowiedziała zaskoczona. - Jednak nie pasuje mi to czym się zajmuje... Nie wiem czy wynajmowanie kogoś takiego to najlepszy pomysł.
- Ale musisz przyznać, że ma wyśmienitych ludzi jeśli chodzi o zbieranie informacji.
Kiwnęła głową i zaciągnęła się dymem. Dobrze wiedzieli, że nie polecenie, ale wsparcie kogoś takiego to nie najlepsze rozwiązanie. Mimo swojego zawodu nie potrafili zaakceptować pewnych rzeczy. Może właśnie dzięki temu jeszcze nie wpadli w wir mafii i tęsknili za normalnym życiem.
Każdy ze starszych członków mafii żałował faktu, że kogoś zabił: Vincent ciągle miał przed oczyma tą kobietę, która była obiektem jego kontraktu; Asuma nie mogła sobie wybaczyć, że przez wykonane zlecenie osierociła dwójkę małych dzieci; Antonio prawie codziennie wracał myślami do tego starszego, siwiejącego mężczyzny, który nieświadomie wsiadł do samochodu z ładunkami wybuchowymi; Chris nigdy nie zapomni wyrazu twarzy młodej dziewczyny kiedy wypiła podaną przez niego truciznę. Wszyscy mieli na sumieniu parę istnień i nie mogli się tych wspomnień pozbyć z pamięci. Jednak każda z tych ofiar na to zasługiwała, bo nigdy by się nie podjęli sprzątnięcia kogoś niewinnego. Kobieta, która zginęła z ręki Vincenta była sprawczynią wielu morderstw między mężczyznami z wyższych sfer w Grecji; Małżeństwo, którym zajęła się Asuma odpowiadało za dostarczenie broni buntownikom w Iraku; Starszy mężczyzna był emerytowanym mafiozem, który miał na sumieniu wiele niewinnych istnień; Młoda dziewczyna zajmowała się sprzedażą felernego towaru, po którym często dochodziło do obumierania organizmu osoby go przyjmującej. Jednak nie ważne kogo i za co się zabije to i tak pozostaje ta świadomość, że jest się mordercą.
______________________
Od autorki: Wiem, że dziwnie zakończyłam ten rozdział, ale bardzo mi zależało na pokazaniu tego co odczuwają bohaterowie. To jest taka mała refleksja, która ma też udowodnić, że nie tylko na komedii się opiera to opowiadanie. Do tego jakaś nowość bo ten rozdział nie jest podzielony na części! 

piątek, 7 września 2012

4 cz. 2


 Itamaki siedziała w pokoju i wrzucała swoje rzeczy do walizki. Jakby ktoś stał z boku, to by się zastanawiał czemu ta walizka wydaje się bez dna. (Sama autorka nie wie jakim cudem jest to możliwe, ale Itami łamie wszystkie możliwe prawa. ) Nagle rozległo się pukanie do pokoju i szatynka w podskokach poszła otworzyć drzwi. Musiała spojrzeć do góry by zorientować się, kto to, bo jak na złość wszyscy faceci to jakieś wielkoludy:
- Vinc? - Zdziwiła się, bo mogłaby przysiąść, że przed chwilą gdzieś pojechał.
- Mam do Ciebie sprawę.
Siedziała na miejscu pasażera w Mercedesie Benz S 65 AMG L i zastanawiała się o co chodzi szefowi i gdzie jadą. Niby ma być to coś fajnego, ale ile można utrzymywać kogoś w napięciu. Zrobiła naburmuszoną minę i spoglądała przez okno na ulicę. Nie licząc ostatniego wypadu do domu Vincenta, to nigdzie się nie ruszała. Mieszkali w jakiejś mieścinie pod Paryżem, więc jakby chciała to i tak było za daleko. Wtedy ujrzała w oddali wieżę Alfa i przykleiła się do szyby:
- Chcesz wjechać na górę? - Spytał rozbawiony mężczyzna.
Spojrzała na niego podejrzliwie, ale po chwili kiwnęła majestatycznie głową. W końcu może tam na górze powie jej o co chodzi.
Vincent zaparkował na najbliższym parkingu i opłacił za postój. Po chwili oboje siedzieli w windzie prowadzącej na prawie sam szczyt. Szatynka czuła się jak małe dziecko i przyglądała się panoramie Paryża.
Kiedy zeszli na sam dół Vincent zaciągnął ją do jakiejś kawiarni tłumacząc się, że mają jeszcze czas do końca wykupionego czasu. Niezbyt pewna potraw poprosiła o czekoladę na zimno i sernik po wiedeńsku, natomiast brunet zadowolił się tylko kawą i wydaniem porannej gazety:
- W końcu się dowiem po co tutaj przyjechaliśmy? - Nie wytrzymała i zatopiła łyżeczkę w górę bitej śmietany.
- Może chciałem Ci tylko pokazać Paryż? - Odpowiedział i skupił się na informacjach z giełdy.
- Nie wierzę...
Spojrzał na nią znad gazety i dopiero teraz zauważyła, że miał na nosie okulary Kiedy on je kurde założył zdziwiła się:
- To nie wierz... - Odpowiedział uśmiechając się i upił łyk kawy.
Teraz najbardziej była zszokowana tymi okularami, bo nie mogła zrozumieć skąd się nagle wzięły. Spojrzała nagle na czekoladę i zaczęła się jej przyglądać szukając czegoś fałszywego. Przecież po czekoladzie nie miała halucynacji (tylko od soczku pomarańczowego):
- Co jest? - Spytał śmiejąc się z jej poczynań.
- Skąd masz te okulary?
- Mam je przy sobie bo niestety jak chce coś czytać to muszę je nosić. - Odpowiedział rozbawiony i poprosił o rachunek.
Spojrzała na niedojedzone ciasto i postanowiła je bardzo szybko zjeść i popić czekoladą.
Po chwili znowu siedzieli w samochodzie i stali w jednym ze sławnych paryskich korków. Mimo tego Vincent był jakoś dziwnie zadowolony i włączył radio by zagłuszyć ciszę i zaczął bębnić w kierownicę w rytm muzyki. Itami lekko już podirytowana przeglądała zawartość schowka jednak jak na złość nie było w nim nic ciekawego:
- Masz jakieś auto na oku? - Spytał zerkając na nią.
- A czołg się zalicza?
Brunet wybuchł śmiechem i z radością wpatrywał jak pojazd przed nim powoli ruszał. Nacisnął na sprzęgło i wrzucił w odpowiedni bieg:
- Niestety nie... Czołgi nie są dopuszczone do ruchu ulicznego. - Odpowiedział dalej się śmiejąc.
- No to w takim razie nie... Nie znam się zbytnio na samochodach, dla mnie się liczy by jeździły, miały klimę oraz ładowarkę do telefonu.
- A jak myślisz, jakie auto spodobałoby się Kikari?
Spojrzała na niego zaskoczona i zaczęła się zastanawiać. Może i poznała ją wcześniej od reszty mafii, jednak nie znała na tyle dobrze by wiedzieć jaki samochód może się jej podobać:
- Nie wiem... Ale zapewne musi mieć kierownicę po prawej stronie. - Odpowiedziała i się zaśmiała na wspomnienie dzisiejszej próby wyjazdu mercedesem.
Jak sobie tak przypominała, to potem widziała ją w wyjeżdżającym Rollsie, ale nie wyglądała na zbytnio zadowoloną:
- I chyba woli starsze kultowe auta...
- Też zauważyłaś to rozczarowanie jak wyjeżdżała z garażu? - Spytał uśmiechając się. - Pewnie napaliła się na jeden ze starszych modeli, a tutaj niespodzianka w formie Ghost'a.
Po chwili skręcili do jakiegoś komisu i zaparkowali przed budynkiem, z którego wyskoczył mężczyzna o długich blond włosach, związanych w kucyka i ubrany w garnitur:
- Mercedes Benz S 65 AMG L! - Krzyknął najwyraźniej zadowolony - Vincencie! Mordo moja jak Cię dawno nie widziałem.
Brunet wysiadł z samochodu i uścisnął rękę mężczyźnie:
- Nie miałem czasu... Ale poznaj moją znajomą - Wskazał gestem na wychodzącą z pojazdu szatynkę - Itamaki.
Mężczyzna bacznie się jej przyglądał, ale po chwili wyciągnął rękę:
- Francis... Miło mi panienkę poznać. - Uścisnął jej dłoń i spojrzał na kolegę. - Co Cię do mnie sprowadza? Mam nadzieję, że nie chcesz mi zwrócić Mercedesa....
- No coś ty! - Zaśmiał się i przepuścił blondyna przez drzwi. - Szukam samochodu.
Francis od razu szerzej się uśmiechnął i wszedł do swojego gabinetu wskazując im na dwa fotele przy biurku. Usiadł po drugiej stronie i zaczął ich świdrować wzrokiem:
- Coś dla panienki Itamaki, może dla Ciebie albo dla Asumy? - Spytał zaciekawiony.
Itami szybko zrozumiała, że mężczyzna znał prawdopodobnie wszystkich członków mafii i trochę się rozluźniła. No i do tego wiedziała po co ją tu przytargano. Chodziło o samochód dla:
- Nie... Chociaż, Asu pyta się czy Range Rover Evoque pójdzie na linię produkcyjną...
- Jest już puszczony, więc przy waszej następnej wizycie będzie już na nią czekać.
- Dzięki... Ale wracając do tematu, szukam auta dla drugiej znajomej. Z tego co mi wiadomo to przepada za starszymi markami typu Rolls Royce, kierownica musi być po prawej stronie.
Blondyn pokiwał głową jakby coś analizując:
- Jaka ona jest?
Vincent spojrzał na Itami i kiwnięciem poprosił ją by mówiła. Spojrzała na niego dezorientowana lecz zaczęła opisywać przyjaciółkę jak najlepiej potrafi.
Kikari pomagała Asumie włożyć ostatni pakunek do bagażnika:
- Z tego co pamiętam to nie brałaś nic ze sobą, a teraz masz masę rzeczy... - Mruknęła siadając na miejscu kierowcy.
Brunetka się zaśmiała i usiadła na siedzeniu obok niej, zapinając pasy:
- No wiem... Ale tak to jest kiedy przesiaduje się trochę dłużej z rodziną.. Do tego zabrałam parę rzeczy, które nam się przydadzą.
- Czyli już wiesz o wyjeździe? - Spytała zaskoczona Kikami.
- Tak. Zadzwonił do mnie pytając się czy nie dam rady wcześniej wyjść.
- Jak myślisz co będziemy musieli zrobić?
Asamu westchnęła i zaczęła się zastanawiać nad odpowiedzią. Vincent nie powiedział jej wprost o co chodzi, bo takich rzeczy nie mówi się przez telefon. Trzeba być w końcu zawsze ostrożnym, jedynie dowiedziała się, że chodzi o Bałkany więc musiała tylko na tej informacji bazować:
- Może chodzić o towar albo o kontrakt. Zdecydowanie wolałabym to ostatnie. - Odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła.
Kikami spojrzała na nią pytająco,bo może i znała twierdzenie towar, ale "kontrakt" to dla niej było coś nowego. Po chwili pożałowała, że nie patrzyła na drogę bo musiała gwałtownie zahamować by nie uderzyć w Fiata przed nimi:
- Uważaj trochę bo jak Chris zobaczyć najmniejsze uszkodzenie to będzie się wściekał. - Powiedziała rozbawiona. - Ale wracając do tematu... Sądząc po twojej minie nie wiesz co oznacza kontrakt w naszej terminologii. Więc tłumaczę. Kontrakt jest to sprzątniecie kogoś w taki sposób by nie wyszło, że został z premedytacją zamordowany. Wiesz tak by to wyglądało na wypadek, przypadkowe zabójstwo itp.
Pokiwała głową, że rozumie. Według niej ta nazwa w ogóle nie pasowała do czynności jaką opisywała, ale chyba przecież o to chodziło:
- Czekaj, przy kontrakcie jest więcej roboty niż przy zabójstwie. Czyli potrzebujemy więcej czasu, a zapłata będzie większa, prawda?
- Szybko załapałaś. Przy normalnym zabójstwie po prostu wykonuje się egzekucję kiedy obiekt jest sam bez większych przygotowań. Przy kontrakcie musimy przynajmniej przez tydzień obserwować cel i notować wszystkie jego przyzwyczajenia by być gotowym na wszystko, oraz dobrać odpowiedni sposób zabicia. Do tego obserwowania zazwyczaj wynajmujemy lokalnych zabójców, którzy potrafią się wtopić w tłum. Czyli dodatkowe koszty, które musi pokryć zleceniodawca.
Akurat kiedy skończyła swój mini referat, dostała sms'a. Więc szybko go odczytała i się uśmiechnęła:
- Byłaś kiedyś w Paryżu?
- Co? - Poczuła się zbita z tropu - Tak na serio to nie...
- No to jedź w stronę... - Brunetka spotkała zdezorientowany wzrok blondynki. - Dobra stań na poboczu i się zamienimy. Szybciej nam zejdzie jeśli ktoś miejscowy będzie prowadzić.
Kikari posłusznie zjechała na pobocze i po chwili siedziała na miejscu Asumy, a brunetka przez chwilę musiała się przyzwyczaić do kierownicy nie po tej stronie. Dobrze wiedziała jak się czuje, bo miała dzisiaj podobnie w Mercedesie Vincenta. Jednak dziewczyna znacznie szybciej się przystosowała i po chwili pędziły drogą ku stolicy Francji.

W tym czasie Chris postanowił obejrzeć Piratów z Karaibów u Kikari, bo zostawiła otwarte drzwi. Mężczyzna widocznie nie miał instynktu samozachowawczego.

Itami siedziała już kolejną godzinę w biurze Francisa i znudzona przysłuchiwała się rozmową na temat poszczególnych modeli. Niby była potrzebna by pomóc wybrać samochód dla Kikari, jednak teraz czuła się taka niewidzialna. Spojrzała przez okno na jakiś czarny samochód i zaczęła mu się przyglądać:
- Już wiem. - Powiedział nagle Francuz, a Itami zaskoczona "normalną" wypowiedzią podskoczyła na krześle. - Idealny będzie Ford Mustang.
- No trzeba przyznać, że Mustangi mają to coś. - Pokiwał z aprobatą. - Jaki rocznik preferujesz?
- Powiedziałbym 65, ale znając to gdzie i jak jeździcie to chyba lepiej będzie jakiś nowszy model.
- Stanowczo. Teraz wybieramy się na Bałkany, a ja bym się bał zostawić kabriolet na ulicy.
Nagle zainteresowała się rozmową, bo w końcu padł jakiś szczegół wyjazdu.
- Przez Włochy? - Spytał blondyn i zaczął coś wystukiwać w komputerze.
- Zgadza się, zabieramy ze sobą brata Antonia, więc pewnie zatrzymamy się tam na chwilę.
- O, to przekaż Louisowi, że udało mi się załatwić to Ferrari co tak bardzo chciał.
W tym momencie zrozumiała, że Francis najprawdopodobniej zajmował się sprowadzaniem aut dla mafiozów, bo już słyszała o Louise. Tosiek opowiadał o nim kiedy tłumaczył kim jest jego brat i czemu przyjeżdża do Francji:
- Nie ma sprawy, a wracając do samochodu... Może tak Mustang z 2011 roku?
- Właśnie miałem to zaproponować! Uważam, że V.6 będzie idealna.
- No to umowa stoi. - Wyciągnął do niego rękę na przypieczętowanie transakcji. - Ile płacę?
- Dla starego znajomego dam Ci 15% rabatu. - Uśmiechnął się i uścisnął jego dłoń.
Po chwili drukarka zaczęła drukować umowy, a Vincent puszczając oczko Itami wyciągnął pieniądze. Odebrał od kolegi kartki i zaczął czytać umowę oraz informacje o aucie. Wtedy do komisu wjechał Rolls Royce:
- Itami zagadasz je chwilkę? - Spytał zakładając okulary.
Nie miała co zrobić więc z radością wyszła z tego przeklętego budynku i podeszła do dziewczyn.
Kikari przyglądała Fordowi Mustangowi szukając jakiegoś haczyka, co powodowało wybuch śmiechu Vincenta i Francisa:
- Nie bój się... To auto jest twoje. - Powiedział w końcu brunet i wręczył jej kluczyki.
Jeszcze przez chwilę poszukiwała jakiejkolwiek oznaki podstępu, ale ten szczery do bólu uśmiech Vincenta skłonił ją do zaakceptowania prezentu. Wsiadła do środka i zaczęła się rozglądać po wyposażeniu. Natomiast na dworze Vincent prowadził rozmowę z Francisem, a Asu co chwilę przerywała konwersację z Itami by dorzucić jakieś swoje trzy grosze:
- Jak można tak lubić samochody... - Westchnęła szatynka. - Lepsze są hulajnogi, rowery, deskorolki itp.
Brunetka spojrzała na nią zaskoczona zmianą tematu i podrapała się po głowie jakby zawstydzona:
- No wiesz... U facetów to norma, natomiast ja się między nimi wychowałam. Wiesz trzech braci, Vincent za jednym płotem, a za drugim Francis.
- Czekaj! Francis? - Zdziwiła się.
- No tak, znamy się od małego... - Odpowiedziała lekko się uśmiechając. - Nie rozumiem co Cię tak zdziwiło. Wiesz my u byle kogo byśmy nie kupowali aut. Zazwyczaj sprawy związane z kupnem załatwiamy z znajomymi.
Teraz zrobiło jej się głupio, że tak się zdziwiła. W końcu oni także byli normalnymi ludźmi i mieli znajomych. Tylko wyobrażała sobie, że do nich się nie odzywają i ci znajomi nie wiedzą o ich działalności. Musiała przyznać, że Europa jest jakaś dziwna.

Na dworze panował zbyt głośny gwar jak na pierwszą nad ranem. Każdy chował walizki do swoich aut. Nawet Itamaki otrzymała auto, które z nudów tak się wpatrywała jak siedziała z Vincentem w komisie. Potem się okazało, że szef je jej kupił, a ten samochód to była Mazda RX-8. Nie miała zbyt dużego bagażnika, ale przy jej walizce bez dna to nie miało znaczenia. Antonio i Pablo zażarcie rozmawiali o czymś po włosku co chwilę wybuchając śmiechem. Asuma, której Audi stało obok włoskiego Ferrari śmiała się pod nosem, bo znała ten język. Vincent denerwował się, bo bagażnik w jego Mercedesie nie był pojemny tak jak on akurat chciał, natomiast Chris z wrednym uśmiechem zamknął bagażnik. Kikari wzroczyła na anglika, który jej podpadł kiedy po powrocie zastała go śpiącego u niej w łóżku. W końcu Vincent dał znać, że mogą jechać i wręczył każdemu GPS z trasą jaką ma jechać:
- Nie możemy wszyscy razem jechać tą samą drogą, niby w krajach UE nic nam nie grozi, ale musimy zachować środki ostrożności. - Tłumaczył. -Pierwsi wyjeżdżają Antonio i Pablo, potem Asu, Itamaki, Chris, Kikari a na samym końcu ja. Gdyby coś się stało macie natychmiast dać mi znać.

__________________
Ten rozdział ma mniej części >:D
środa, 5 września 2012

4 cz.1


 W salonie panował gwar z powodu gry w Eurobiznes. Antonio zastanawiał się czy by nie postawić hotel w Mediolanie, na co wzroczył z przerażeniem Vincent stojąc w Salonikach. Christopher starał się przekonać Itamaki by odsprzedała mu brakujący Londyn, ale ona uparcie odmawiała i czekała, aż Kikari powie jej ile musi zapłacić za postój w Wiedniu. Ten sielankowy nastrój przerwał telefon Vinca, który postanowił zapuścić "I'm to sexy". Brunet niezadowolony przyglądał się jak Tosiek stawia wszędzie hotele i wyciągnął telefon:
- Słucham? - Mruknął do słuchawki i od razu się uśmiechnął nie myśląc o prawdopodobnej przyszłej katastrofie. - Czekaj dam Cię na głośnomówiący.
Odstawił urządzenie od ucha i wpatrywał się w ekran szukając przycisku przełączającego. Chris postanowił się nad nim zlitować i dotknął ekran w odpowiednim miejscu:
- Już? - Rozległ się głos Asu po salonie.
- Si! Wszyscy Cię słyszymy. - Odpowiedział zadowolony Tosiek i podał Vincentowi kostki do gry.
Kikari kopnęła Włocha pod stołem i kiedy spojrzał na nią, pokazała mu kartę Kolei Wschodnich, oraz trzy pozostałe. Antonio zmącił parę przekleństw i z niezadowoleniem podał dziewczynie 400$:
- Co robicie? - Spytała Asu zaciekawiona.
- Gramy w Euroboiznes. - Zadowoliła się Itami i spojrzała znudzona na Chrisa, kiedy ten podał kolejną propozycję odkupu Londynu - A ty? - Spytała słysząc jakieś dziwne hałasy w tle.
- Poczekajcie chwilę... - Było słychać szelest zalewnie spowodowany przykryciem ręką telefonu i po chwili rozległ się stłumiony krzyk. - Nie obijać mi się! Na polu nie macie szans na przeżycie bo takie z was cieniasy! - Wszyscy jakby zaciekawienie pochylili nad aparatem. - A co was to obchodzi, że jestem młodsza? Tu nie liczy się wiek tylko umiejętności! A teraz podziękujcie swoimi kompanowi i macie pokonać ten tor jeszcze cztery razy!
Antonio odruchowo zrobił znak krzyża ku pamięci nieszczęsnych osób, nad którymi znęcała się dziewczyna. Vincent wykonał rzut i niezadowolony wpatrywał się w pięć i trzy kropki. Nagle Włoch się rozpromienił i z wielką radością wpatrywał się jak jego kolega staje w Rzymie z jednym hotelem:
- 1200$ dla mnie. -Szepnął do niego.
- Halo? Już jestem... - Głos Asumy stał się wyraźniejszy. - Co robię? Siedzę na treningowym poligonie czwartego batalionu del Ecole Speciale Militare de Saint-Cyr. No i pilnuję by kadeci wykonywali wszystko prawidłowo.
Chris słysząc francuską nazwę odruchowo się skrzywił i na chwilę dał spokój szatynce. Po chwili w słuchawce było słychać jakiś męski głos i połączenie zostało przerwane. Vincent niezbyt się przejmując schował telefon do kieszeni i liczył ile ma pieniędzy. Kikari i Itami już się powoli przyzwyczajały do nadzwyczajnego olewania prawie wszystkiego oraz dziwnych zasad panujących między nimi, jednak nikt im nie powiedział gdzie Asu znikła na ten tydzień, a nazwa jaką wymieniła niezbyt wiele im mówiła. Chris wyłapał porozumiewawcze spojrzenie między dziewczynami i z szerokim, złowrogim uśmiechem nachylił się ku nim:
- Odpowiem wam na wasze pytania jeśli oddasz mi Londyn.
- Cholerny manipulant... - Syknęła do niego Itamaki niezadowolona i wzięła od Vincent kostki do gry. - Sprzedam Ci go za 600$ i odpowiesz.
- Umowa stoi! - Wręczył jej żądaną sumę i łapczywie chwycił kartę z miastem. - Mam całe państwo. - Ucieszył się jak dziecko i zaczął liczyć ile ma pieniędzy by postawić domki. - Vinc wytłumacz im gdzie i czemu jest tam Asu.
Brunet właśnie dawał karty pod zastaw hipoteczny by zapłacić Tośkowi za postój w Rzymie i spojrzał z politowaniem na Anglika. Był przyzwyczajony, że ten o nic go nie prosił, jednak ta prośba wydała mu się jakoś obelgą. No ale jako optymista wzruszył ramionami i wręczył koledze pieniądze:
- No więc jak wiecie Asu jest po akademii wojskowej, a dokładniej po Saint-Cyr-Coetqidan w Guer. Ukończyła tam specjalizację La filiere Relations Internationales et Strategie. - Przyglądał się jak Itamami przechodzi przez start i wręczył jej z banku 400$. - Czyli może być na stanowiskach wojskowych z zakresu reprezentacji, projektowania i zarządzania przy stosunkach międzynarodowych. Miała do wyboru geograficzną specjalizację, czyli na jakim obszarze może pracować, bądź tak zwane poprzeczne podejście. Jak myślicie co wybrała?
Kikari wykonała rzut i z niezadowoleniem przeniosła pionek na Kolonię. Stanęła tam dzisiaj już z 10 raz więc bez słowa wręczyła brunetowi należną sumę:
- Mój kobiecy instynkt mówi, że wybrała poprzeczne podejście. - Odpowiedziała blondynka podając kostki Chrisowi, który ciągle zachwycał się Londynem.
- Dobrze Ci ten instynkt podpowiada... 900$ Chris... - Odebrał od anglika kwotę i wręczył trzy domki. - Miała wtedy do wyboru obronę, bezpieczeństwo i współpracę narodową lub uzbrojenie i stosunki zewnętrzne. Itami jak myślisz co ukończyła.
Dziewczyna czuła się jak w jakiejś grze dla dzieci, ale ta gra była ciekawa bo coś można było się dowiedzieć. W końcu wie jaką szkołę ukończyli Christopher z Vincentem, teraz dowiaduje się gdzie uczyła się Asuma, więc został jej tylko Antonio, który pożerał wzrokiem jej pionek na polu szansy:
- To pierwsze. - Odpowiedziała i wystawiła Włochowi język.
Tak łatwo nie da się oskubać z pieniędzy i to jeszcze stojąc gdzieś we Włoszech. Brunet zadowolony pokiwał głową kiedy do Kikari w Koloni dołączył Chris:
- Masz rację... Ta szkoła ma wiele wyborów na jednej specjalizacji, więc bardzo długo się nad tym zastanawiała... No, ale jednak teraz jest po szkole, chociaż normalnie powinna jeszcze w niej siedzieć... Więc w skrócie powiem, że jest tak genialna, że ukończyła swoją specjalizację przedwcześnie i do tego pomógł jej fakt, że dwójka starszych braci jest absolwentami tej akademii i w niej pracują.
Po nieudolnym zakończeniu gry w Eurobiznes (Ktoś niechcący wywrócił planszę i nie było sensu dalej grać) każdy zajmował się swoimi sprawami. Chris siedział w kuchni i pijąc kawę siedział na swoim blogu, Vincent u siebie w pokoju czytał jakąś książę, Itami ślęczała nad laptopem i narzekała na zbyt wolny internet, Kikari oglądała poraz enty Piratów z Karaibów, a Antonio pojechał na miasto by spotkać się z starszym bratem. Każdy nudził się na swój sposób kiedy u Vinca zadzwonił telefon. Znudzony brunet poprawił okulary do czytania i odebrał połączenie:
- Halo? - Spytał powstrzymując ziewnięcie i dalej czytał.
Nagle zmarszczył brwi i z uwagą wsłuchiwał się w słowa rozmówcy. Szybko chwycił notatnik z długopisem i czekał:
- Tak się cieszę, że się do mnie wybierzecie... Wiecie mam mały problem z teściem, który pojechał na wakacje do Chorwacji... Pomożecie mi przygotować dla niego niespodziankę, która powali go z nóg? - Mówił kobiecy głos w słuchawce.
- Nie ma sprawy! Z wielką chęcią Ci pomożemy bo czego nie robi się dla przyjaciół. - Odpowiedział i się rozłączył.
Spojrzał na zapisaną kartkę
Albania. Kontrakt prawdopodobnie w Chorwacji. 
Uśmiechnął się zadowolony bo w końcu było coś do roboty i zdejmując okulary wyszedł na korytarz:
- Zacznijcie się pakować bo jutro wyjeżdżamy.
Antonio siedział w kawiarni i patrzył na starszego brata, który z namiętnością opisywał siostrę swojego szefa. Nagle poczuł wibracje w kieszeni, więc wyjął telefon i odczytał wiadomość tekstową:
"Zrób zakupy bo rano jedziemy. Spytaj Pabla czy się z nami zabierze bo mamy po drodze"
Zagwizdał pod nosem ciesząc się z kolejnej pracy. Ostatnia była dość nudna więc miał nadzieję, ze przynajmniej przy tej będzie mógł się dobrze pobawić. No i w końcu wyjadą z Francji, która kojarzy mu się tylko z odpoczynkiem od roboty. Nigdy tutaj nic nie robią, zazwyczaj Asu odwiedza wtedy swoją rodzinę, Vincent sprawdza stan sprzętu oraz czasami gdzieś wychodzi, Christopher siedzi jak zwykle przy komputerze i pisze bloga albo analizuje poprzednie zlecenia i ustala co trzeba zmienić. Tylko on się zawsze nudził bo nie miał nic do roboty. Nawet dziewczyny znalazły sobie zajęcie, ale na szczęście jutro wyjeżdżają więc będzie to koniec tej nudy:
- Pablo? - Mruknął przerywając mu rozmowę z kelnerką.
- Ce?
- Jutro wyjeżdżamy i akurat będziemy jechać przez kozaka. Zabierzesz się z nami?
Starszy mężczyzna podrapał się po głowie uśmiechając jak to kiedyś ktoś określił "Po Tośkowemu". W końcu to był jego starszy brat więc uśmiech jest ten sam:
- Głupie pytanie... - Zaśmiał się i poprosił o rachunek.
- Czyli pomożesz mi z zakupami.
Wpatrywała się w kierownicę po lewej stronie i automatyczną skrzynię biegów po swojej prawej. Była przyzwyczajona do odwrotnego położenia w Japonii i z zdenerwowaniem próbowała ponownie odpalić auto, jednak znowu wrzuciła zły bieg i samochód zgasł:
- Dajcie mi do kurwy nędzy jakiś normalny samochód! - Krzyknęła przez okno do pozostałej trójki.
Vincent podrapał się pod okiem jakby nic nie słyszał, a Chris wydawał się być z niej dumny i powiedział coś do kumpla, co Itami skwitowała śmiechem:
- To sam jej daj swojego Rollsa-Royce'a i odczep się od mojego Mercedesa! - Krzyknął zirytowany francuz.
Na słowo "Rolls-Royce" uśmiechnęła się szerzej i z wielką ulgą wyszła z samochodu. Dobrze wiedziała, że Roy's Chrisa ma kierownicę po prawej stronie i do tego ta marka słynęła z luksusowych aut. Podeszła do Chrisa i wyciągnęła rękę:
- What? - Warknął.
- Kluczyki proszę.
- Are you fucking to me?
Itamaki i Vincent zaczęli się trząść ze śmiechu, lecz każde z nich z innego powodu, ale wiedzieli jak to się skończy. Mimo złowieszczych błysków Christophera, Kikari stała niewzruszona z wyciągniętą ręką i znudzoną miną:
- Bentley. - Mruknął zirytowany.
- Rolls-Royce.
- Zastava 101.
W tym momencie się zawahała, ponieważ pierwszy raz słyszała o tym aucie. Zaczęła ją zżerać ciekawość jednak kiedy Vincent zaczął bardziej hamować śmiech, uznała to za znak, że lepiej nie zgadzać się na auto. Pokręciła przecząco głową i odbyła bitwę na spojrzenia. W końcu Chris westchnął i wyjął kluczyki z kieszeni:
- Nie ma być na nim najmniejszego zarysowania! - Zaznaczył i już chciała się oddalić. - Masz go zatankować podczas drogi powrotnej, potem umyć i wypolerować by błyszczał. - Spojrzała na niego jak na idiotę.
Kiwnęła głową, że się zgadza bo to wszystko jest warte przejażdżką Rolls'em. Zadowolona ruszyła w stronę garażu.
Jak to zazwyczaj bywa przykleiła się do ściany by wymacać włącznik, ale pech chciał, że po drodze uderzyła stopą w skrzynkę z narzędziami. W ostatniej chwili powstrzymała się od przekleństwa i włączyła światło. Niestety jej oczy już się przyzwyczaiły do ciemności i światło lamp było dla niej jak cios. Syknęła wkurzona i zasłoniła oczy, musiała odczekać, aż się przyzwyczai do zdradzieckiego światła. Kiedy to już nastąpił rozejrzała się i wpadła w zdumienie. Garaż zajmował całe minusowe piętro i było w nim pełno części do samochodów, narzędzi, kół oraz parę aut. Pierwsze auto, które rzucało się w oczy to było wściekło czerwone Ferrari 458 Italia, które zapewne należało do Antonia:
- Mogę się założyć, że polerował jej przez parę godzin. - Mruknęła do siebie i wpatrywała się w swoje odbicie w szybie.
Obok stało Audi Q7 V.12 w kolorze metalicznym, które jakoś emanowało Asumowatością, więc ostrożnie je wyminęła przyglądają się mu bacznie. No i wtedy w końcu ujrzała Rolls-Royce'a Ghost. Podeszła do auta i przyglądała mu się, wyobrażała go sobie bardziej klasycznego. Jednak Chris miał jeden z nowszych modeli tej firmy:
- Nosz kurcze... Ten anglik nie ma poczucia stylu... - Wyjęła kluczyki i otworzyła auto.
Miała już wsiadać, kiedy ujrzała jakiś czerwony samochód na samym końcu. Podeszła do jego boksu i wywnioskowała, że jest pewnie w trakcie naprawy. Wtedy ujrzała na bocznych drzwiach napis "Zastava 101":
- A to cholera... Takiego grata chciał mi wcisnąć. - Warknęła do siebie.
Nie dość, że ostatnio ruszył jej kubek to chciał ją wrobić. Nie odpuści mu teraz tak łatwo.

_______________________
No i udało mi się mimo natłoku w szkole coś dodać c:
I przyzwyczajcie się do rozdziałów w częściach xDD