Od kilku dni nie potrafił dojść do
siebie, miał ochotę wskoczyć w samochód i jechać przed siebie, aż ich znajdzie.
Nie mógł zebrać myśli i chodź minimalnie określić kto jest podejrzany.
Wiedział, że każdy dzień zwłoki może być tragiczny. Podobnie miał Francis,
który nawet posunął się do rękoczynów wobec Vincenta, kiedy powiedział, że na
razie muszą czekać. Zmobilizował całą rodzinę w Anglii i Francji by odkryć kto
jest sprawcą porwania. Kto mógł tak nienawidzić Christophera, że wziął jego
rodzinę jako zakładników. Chociaż czy koniecznie musiał mieć coś za złe
Chrisowi, jeśli ten ktoś żąda by oddano mu jednego z Francuzów. Nawet Vincent
nie potrafił zbytnio się skupić, ponieważ ciągle słyszał słowa Asumy. Pokręcił
głową, chcąc wyrzucić to wszystko z myśli. Teraz ktoś z bliskich czołówki był w
niebezpieczeństwie i nie mógł myśleć o własnych problemach.
-
Chociaż… - mruknął do siebie, zwracając uwagę pozostałych. – Tak… To jest to!
Poderwał
się z miejsca i spojrzał jeszcze raz na żądania oprawcy. Nikt nie rozumiał o co
mu chodzi, a tym bardziej Chris. Francis jedynie zaciskał mocniej pięść, chcąc
się powstrzymać od kolejnego ataku agresji. Vincent widzący, że jego przyjaciel
jest na skraju wytrzymania, postanowił wszystko szybko wyjaśnić. Zaczął
opowiadać to co usłyszał od Asumy, na temat morderstw osób związanych z
projektem „Afganistan”. Itamaki pierwsza się połapała, w tym co chodzi po
głowie bruneta i niezadowolona pokręciła głową. Podobnie zrobił Antonio, który
zmarszczył brwi i włożył ręce do kieszeni.
-
Czyli ten ktoś chce dostać Asumę bo… Tak na serio to nie wiem dlaczego i kim
jest ten ktoś.
Brytyjczyk
podniósł się z kanapy i przeszedł się po pokoju. Było widać, że się z czymś
zmaga. Co jakiś czas się obracał w stronę pozostałych, po czym rezygnował i
wpatrywał się w drzwi. W tym czasie Vincent wydał rozkazy na czym mają się
skupić grupy poszukiwawcze. Było to jak szukanie igły w stogu siana, ale miał
nadzieję, że coś wskórają. Powoli pokój stawał się pusty, aż zostali w nim
tylko Vincent i Christopher. Blondyn spojrzał na przyjaciela i przygryzł wargę.
-
Słuchaj… - Francuz oderwał się od komputera. – Wiem, że nie powinienem o to
prosić, ale spełnijmy jego prośbę.
Gdyby
coś w tym momencie pił to na pewno by się zakrztusił. Zszokowany przyglądał się
okularnikowi i nie potrafił nic z siebie wykrztusić. Spokojnie odłożył laptop i
podniósł się z kanapy. Podszedł do Chrisa i spojrzał mu prosto w oczy.
-
Muszę Ci odmówić.
Jego
ton był stanowczy, a całą swoją postawą pokazał, że nie ma zamiaru mu ustąpić.
Nie mógł sobie wyobrazić, że jego najlepszy kumpel chce zaryzykować życie
najbliższej mu osoby. To było dla niego absurdalne i zaczął się zastanawiać czy
to nie jest przypadkiem jakiś koszmar.
-
Vincencie nie patrz na tą sprawę jako chłopak Asumy tylko jako szef. Jeśli
dobrze to rozplanujemy to nic jej nie będzie, a zlokalizujemy tego kogoś kto
postanowił skrzywdzić moją rodzinę.
Pokręcił
głową. Wiedział, że w tym momencie Christopher rzeczywiście ma racje, ale nie
potrafił zmienić swojego punktu widzenia. I tak już w Japonii miał problemy z
przypisaniem jej do tak niebezpiecznych misji, a co dopiero do prawie samobójczego
zadania. Nie miałby pewności, że nic jej się nie stanie. Po ostatniej rozmowie
z rodzeństwie bał się stracić kolejną bliską osobę. Wystarczyło, że niedawno
odeszła jego matka, a ojciec dostał wylewu. To by go zabiło, gdyby jeszcze
miałby ją stracić.
-
Muszę coś sprostować o czym pozostali nie wiedzą i dotyczy to Asumy.
Schował twarz w dłoniach, załamany
tym, że stracił jedyne rozwiązanie. Nie mógł uwierzyć, że jak na złość los
zgotował coś takiego. Mimo wszystko nie miał za złe Vincentowi, który w końcu
nie był niczemu winny. Po prostu w takiej sytuacji nie mógł wymagać od Asumy,
by zaryzykowała życie.
-
Ale jest to pewne? – miał jeszcze jakąś nadzieję.
-
Inaczej by mi o ty nie powiedziała… Wiesz jaka ona jest, trzyma się faktów.
Kiwnął
głową i próbował znaleźć inny plan. Nic nie przychodziło mu do głowy, a czuł
jak czas go ponagla. W głowie odbijało mu się echem tykanie zegarka, co
doprowadzało go powoli do szału. Był na siebie zły, bo w normalnej sytuacji
wymyśliłby wiele strategii, które byłyby skuteczne. Jednak tym razem nie
chodziło o obce osoby, których nie zna, ani o jakieś wpływy. Tym razem
zagrożona była jego rodzina. Najbardziej martwił się o ojca, który ostatnio
bardzo mocno chorował i powinien leżeć w łóżku. Dobrze wiedział, że nie została
mu zapewniona opieka. Gdyby coś któremuś z nich coś się stało, to nigdy by
sobie tego nie wybaczył. W pewnym sensie rozumiał co czuł Vincent, gdy go
poprosił o podstawienie Asumy. Jednak dziewczyna była teraz bezpieczna wraz z
Lukiem w ich ojczyźnie. Pilnowali ich wojskowi i najważniejsze, że nie była
sama. Zawsze jakieś oparcie dawał jej przyjaciel.
-
Czekaj… A gdyby Luke się zgodził? – spojrzał zaskoczony na Vincenta.
-
Praktycznie i teoretycznie to on nie należy do naszej rodziny i nie musi się
zgadzać… W końcu dlaczego miałby ryzykować życie dla obcych mu osób?
Przez
chwilę wpatrywał się w przyjaciela, myśląc czy powinien mówić to co przyszło mu
do głowy. Jednak chodziło tutaj o jego rodzinę, więc nie mógł myśleć o
uczuciach Francuza.
-
Bo dalej coś do niej czuje?
Krople deszczu dudniły w okna,
zakłócając ciszę jaka panowała w domu. Wszyscy wyglądali na zszokowanych
zaistniałą sytuacją. Asuma nie mogła uwierzyć, że Vincent przyjechał do jej
domu, mimo iż ma na karku wojsko. Natomiast ochroniarze byli zaskoczeni wizytą
jednego z Varinów. Luke starał się złagodzić sytuację, ale przerwał mu w tym
najstarszy brat Asumy co wprawiło go w zdumienie. Samuel zachował zimną krew i
umiejętnie trzymał wojskowych z dala od pary. Tylko co jakiś czas zerkał jak
jego siostra kręci gwałtownie głową i coś nerwowo szepcze. Vincent nie wydawał
się zbytnio poruszony i poprosił na stronę Luka. Mężczyzna niezbyt rozumiejąc
udał się z brunetem do ogrodu. Samuel spojrzał na ochroniarzy.
-
W tym domu jest bezpieczna więc się wynoście – syknął w ich stronę.
Mężczyźni
wydawali się zdezorientowani kogo mają słuchać rozkazów. Swojego przełożonego
czy kogoś, kto ma równy stopień, a jego rodzina ma silne wpływy w wojsku.
Postanowili jednak usłuchać i ulotnili się z budynku. Szatyn spojrzał na dziewczynę,
która wyglądała na roztrzęsioną i podszedł do niej.
-Nigdy
nie interesowałem się tym czym się zajmujesz, ale chyba należą mi się jakieś
wyjaśnienia.
-
Błagam nie teraz…- jęknęła. – Powiem wszystko tylko nie teraz.
Jego
wzrok powędrował za okno i pokręcił głową.
-
Z byle powodu nie wyszli w taką ulewę by rozmawiać.
Cicho
syknęła, a on wskazał jej kanapę. Niechętnie usiadła i opatuliła się mocniej
swetrem. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, ponieważ się bała zobaczyć jego
reakcje na to co powie. Chociaż nie wiedziała jak to wszystko opisać, by nie
brzmiało tak drastycznie jak jest w rzeczywistości. Chciała wiedzieć od czego
zacząć, ponieważ wtedy było jej łatwiej. Wyciągnęła z kieszeni mały wisiorek,
który zawsze nosiła ze sobą, ale nigdy na szyi. Uważała, że brzydko wygląda na
tle nieśmiertelnika. Podniosła go tak by zawieszka znajdowała się na poziomie
oczu szatyna.
-
Co tam widzisz? – spojrzał na nią znacząco. – To ważne.
Ciężko
westchnął i przyjrzał się wisiorkowi. Na początku miał wrażenie, że widzi esy
floresy, jednak jak się przyjrzał dostrzegał detale. Cienki srebrny okrąg
otaczał dwie litery „N” i „F”, które były wygrawerowane jakąś ozdobną czcionką.
Na tle tych liter znajdowała się mała flaga oraz coś co przypominało pistolet.
Po środku odróżniała się postać szabli.
-
Więc widzę dwie litery „NF”, pistolet, flagę i szablę…
Kiwnęła
głową i schowała wisiorek w dłoni. Czekał na wytłumaczenia, jednak milczała
coraz mocniej ściskając dłoń.
-
Czy wiesz czego to jest symbol? – otworzyła dłoń i przesunęła wisiorek.
Ku
swojemu zaskoczeniu zauważył odbicie, które przypomniało ośmiornicę. Coś
zaczęło mu świtać. Nie potrafił określić co, ale wiedział, że to stworzenie coś
oznaczało.
-
Ośmiornica jest zwierzęciem morskim, posiada miękkie ciało i osiem ramion
nazywanych mackami. Na dolnej powierzchni każdej macki znajdują się rzędy
okrągłych miseczek działających jak przyssawki. Przyssawki mogą przywrzeć mocno
do jakiegokolwiek przedmiotu i pozostają w tym stanie nawet, gdy ramie zostanie
odcięte. Gdy ośmiornica straci którąś z macek, na jej miejsce wyrasta nowa.
Ośmiornica ma dwoje oczu i dobry wzrok. Posiada najwyżej rozwinięty mózg wśród
bezkręgowców. Niektóre gatunki ośmiornic wstrzykują swej ofierze paraliżującą
truciznę. Ośmiornica może również wydzielać ochronny płyn, zabarwiony na
czarno, który tworzy kryjącą ją ciemną chmurę, i w ten sposób chroni ją przed
rekinami, wielorybami, ludźmi i innym wrogami.*
-
Do jasnej cholery wiem czym jest ośmiornica, więc nie musisz mi cytować
encyklopedię.
Pokręciła
głową i wskazującym palcem dotknęła odciśnięta w dłoni ośmiornicę.
-
Te cechy u ośmiornicy zafascynowały sycylijską mafię, która obrała to
stworzenie na swój symbol. Każde zdanie, które wypowiedziałam jest tak jakby
wymaganiami, jakie trzeba spełnić by założyć mafię. Członkowie muszą trwać w
postanowieniach nieważne co się stanie, tak samo jak macki trzymają się
przedmiotu po odcięciu ręki – zmarszczył brwi i wsłuchiwał się dalej w jej
słowa. – Gdy są straty trzeba je szybko zapełnić nowymi rekrutami. Tylko dwie
osoby mają władzę absolutną i muszą dostrzegać każdy ważny element. Muszą
myśleć lepiej od innych. Trzeba być tak skutecznym jak trucizna, a
najważniejsze… Na co dzień ukrywać swoją prawdziwą twarz, jak robi to
ośmiornica w zagrożeniu.
Schowała
wisiorek do kieszeni. Nawet nie podnosiła wzroku by na niego spojrzeć. Po
prostu wolała nie widzieć tych mieszanych emocji, jakie nim teraz targają.
Starała się zrobić to jak najdelikatniej. Nie wspominała, że podobny symbol
posiada Vincent na pierścieniu, czy Francis, który ma wygrawerowany na tarczy
swojego zegarka.
-
Mów dalej…
Zaskoczył
ją spokojny ton, ale dobrze wiedziała, że Samuel potrafi bardzo dobrze maskować
swoje uczucia. Wzięła głęboki oddech.
-
Jednak wracając do tego co widniało na zawieszce… Zacznijmy może od symboli.
Flaga jest podzielona na trzy części i gdyby ją pokolorować to powstałaby flaga
Francji. Symbolizuje to miejsce początku. Szabla ma być odwołaniem do tradycji,
a pistolet czymś nierozłącznym Trzy ważne zasady: ojczyzna, tradycja, konieczność.
Może
i na jej wisiorku jak i na pierścieniu Vincenta, czy zegarze Francisa widniała
flaga Francji, tak na pozostałych były dwie. Jedna kraju z którego ich trójka
pochodziła, a druga ojczyzny członka mafii. Dlatego każdy miał w sobie coś
wyjątkowego i mógł objawiać się w każdej postaci. Itamaki symbol rodziny nosiła
na bransoletce, Kikari miała wygrawerowany na kolczyku, Antonio wytatuował go
sobie na ramieniu, natomiast Christopher miał na oprawkach okularów.
-
A litery?
Był
to najgorszy moment, którego się obawiała. To, że znała takie szczegóły, nie
musiało nic oznaczać. Jednak podanie nazwy organizacji jasno daje do
zrozumienia, że w niej się znajduje. Nerwowo zaczęła strzelać palcami, chcąc
jak najdłużej zwlekać. Samuel nie naciskał na nią. Sam był zbyt przytłoczony
informacjami, które zaczęły zbierać się w całość.
-
Nationale de la Famile.
Zaskoczony
spojrzał na nią wielkimi oczyma. Była na siebie wściekła, że na niego zerknęła.
Po raz pierwszy widziała go w takim szoku. Nie dziwiła się. Właśnie przyznała
się do należenia do mafii, która „terroryzuje” cały świat. Przynajmniej w
mniemaniu służb mundurowych. Zrobiła coś za co mogłaby pożegnać się z wolnością
i resztę życia spędzić za kratkami.
-
Dlaczego… Dlaczego?! – poderwał się z miejsca i stanął nad nią. – Co Ci odbiło?
-
I tak tego nie zrozumiesz!
Przeklął
pod nosem i nerwowym krokiem podszedł do okna. Oparł się głową o zimną szybę,
chcąc ochłodzić swoje emocje. Gdy podniósł wzrok, zauważył w oddali Vincenta i
Luka, którzy rozmawiali. Zmarszczył brwi i obrócił się w stronę siostry.
Dostrzegł, że próbuje hamować łzy co zadziałało na niego uspokajająco. Mimo iż
od zawsze się kłócili i przedrzeźniali to zrobiłby wszystko by była szczęśliwa.
Jak to nie raz tłumaczył pozostałym braciom: tylko on ma prawo ją wkurzać.
-
A powiesz dlaczego?
Przygryzła
dolną wargę i kiwnęła lekko głową. Ponownie zajął miejsce na kanapie i spojrzał
na brunetkę. Po chwili odwrócił wzrok, by nie czuła się przytłoczona.
-
Więc zaczęło się od projektu „Afganistan”… - tego sam się domyślił, ale jej nie
przeszkadzał. – Byłam zrozpaczona po śmierci Gerarda, ale… Ale najgorszym było
to, że wszelkie okoliczności zostały zatuszowane. Nikt nie dowiedział się o
tym, że wysłano nas wręcz na śmierć, by podnieść statystyki uczelni!
Przerwała
i zamknęła oczy. Kątem oka obserwował jak zaciska mocniej ręce na materiale
swetra. Starał się zrozumieć jej uczucia, wyobrażając sobie, że przeszedł to
samo. Było to dość trudne i był świadomy, że nigdy nie ogarnie tego, ponieważ
nikogo bliskiego nie stracił.
-
Chciałam jak najszybciej uciec od tego świata przepełnionego idiotycznymi
aspiracjami starych weteranów, którym wojny zepsuły psychikę…Dlatego jak
szalona uczyłam się. Marzyłam o odebraniu dyplomu i ucieczce do spokojnego
życia.
Ponownie
zamilkła walcząc ze swoimi emocjami. Nie miał jej za złe, że opowiada to
wszystko w częściach. Mógł przynajmniej powoli i spokojnie analizować jej
wypowiedź i odkrywać motyw przystąpienia do mafii.
-
Jednak gdy wróciłam do domu zastałam załamanego Vincenta… Mnie pierwszej się
zwierzył z zaistniałej sytuacji – spojrzała na niego z łzami w oczach. – Ja nie
mogłam go samego z tym zostawić. Nie chciałam by miał tak samo jak ja, która
nic nie mogąc powiedzieć i zrobić, cierpiałam samotnie. Był dla mnie zbyt
bliski, bym go olała… - pociągnęła nosem i otarła mokre policzki. – Dlatego
zaproponowałam swoją pomoc i zaplanowałam całą akcję „uniewinnienia” Vincenta I
Varina.
Był
zaskoczony, ale nic nie mówił. W życiu by nie pomyślał, że Asuma stworzyła tak
zawiłą i dokładną strategię, że bez wahania zwolniono dziadka Vincenta z
aresztu i oczyszczono jego kartotekę. W duchu był z niej dumny, że ma tak
wspaniały talent, a wojsko nie wiedziało jak genialną osobę straciło. Nie
słysząc ciągu dalszego historii, uznał, że to koniec. Kiwnął głową.
-
Nie doniosę na Ciebie, ale masz mi o wszystkim mówić – otwierała usta by
odmówić. – To co usłyszę zachowam dla siebie… Dlatego wytłumacz mi dlaczego
Varin przyjechał.
-
Ktoś porwał rodzinę naszego przyjaciela… Christophera, tego Brytyjczyka, który
kiedyś był tutaj na wakacjach. Ten porywacz zażądał mnie, a w zamian zwróci
zakładników.
______________________________
* cytat zapożyczony z książki Claire Sterling "Mafia - Sycylia rządzi światem". Autorka cytowała fragment z "Encyclopaedia Britannica". Jednak interpretacja tego cytatu jest już moja własna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz