piątek, 8 marca 2013

17 cz.3


            Tej nocy niebo było zasłonięte przez chmury, z których wydawało się, że mógłby zaraz lunąć deszcz. Wiatr bezlitośnie gwizdał i targał drzewami, powodując że na ramionach Asumy pojawiła się gęsia skórka. Dziewczyna niezbyt zadowolona, upiła łyk herbaty, która niestety już wystygła. Zastanawiała się nad wieloma sprawami, które mieszały się ze sobą, powodując niesłychany chaos. Nie wiedziała co ją bardziej niepokoi, czy fakt, iż bez oporów wykorzystuje swoje przykre doświadczenie, czy może to, że nagle zniknęło dwóch nauczycieli. Do tego jeszcze ta nie wiedza na temat ojca Matta. Przygryzła dolną wargę wpatrując się w mniej określony punkt. Deski werandy cicho zaskrzypiały pod czyimiś stopami i nim zdążyła się obrócić, widoczność przysłonił jej koc. Szybko zdjęła materiał z głowy i spojrzała do góry:
- Nie uważasz, że jest za zimno na siedzenie na dworze? – Westchnął Vincent.
Wzruszyła ramionami i okryła je kocem, po czym poklepała miejsce obok siebie. Brunet z głośnym stęknięciem usiadł, a ona teatralnie wywróciła oczyma:
- Wiesz w końcu to nie te same młode kości… - Zaśmiał się.
Przez chwilę milczała by w końcu przypomnieć sobie, że są rówieśnikami. Przybierając oburzoną minę posłała mu kuksańca i odsunęła się. Odpowiedział jej śmiech, więc spojrzała na niego morderczo:
- Jak się czujesz? – Nagle spoważniał.
Poczuła się zbita z tropu tym pytaniem, jednak po chwili prychnęła. Perfidnie czuła się traktowana jak dziecko, a parę sekund temu słuchała, że to nie są już młode kości. Odwróciła swój wzrok w drugą stronę i marszczyła gniewnie brwi:
- Jeśli myślisz, że jestem załamana to radzę Ci się wycofać. – Wycedziła znowu patrząc na niego.
Zmieniła swoją pozycję by siedzieć twarzą w jego kierunku. Vincent widocznie chciał coś powiedzieć jednak zawiał silniejszy wiatr od tyłu. Odruchowo się pochylił i przyglądał się jak dziewczyna mruży oczy starając się zrobić z jego ciała tarczę. Kiedy ucichło, palcem wskazującym dotknęła jego klatki piersiowej i lekko go popchnęła do tyłu. Zaskoczony brunet nawet nie próbował się opierać i jak długi przewrócił się na plecy, o mało co nie uderzając głową o belki w balustradzie. Lekko podniósł się na łokciach i spojrzał na nią całkowicie nic nie ogarniając:
- Podstawy psychiki ludzkiej się kłaniają. – Powiedziała wystawiając mu język. – W końcu każdemu robi się głupio, kiedy ponarzekają przed osobą, która nagle okazuje się bardziej poszkodowana. Do tego budzi się żal i współczucie, co się równa łatwiejszemu wyciągnięciu informacji.
Mimo wytłumaczenia, dalej nie rozumiał czemu go przewróciła. No i czuł, że jego duma legła w gruzach. W końcu dziewczyna za pomocą jednego palca, powaliła go na ziemię. Chociaż ta dziewczyna była jego przyjaciółką od dziecka. Ponownie zagwizdało i silny wiatr dmuchnął prosto w twarz Asumy. Nawet nie zauważyła kiedy zwiało jej koc, bardziej denerwowało ja to, że wiatr targa jej włosami. Jedna nagle jakby jego siła zmalała, a ona skapnęła się, że Vincent znowu usiadł. Głośno wzdychając oparła swoje czoło o jego klatę i czekała, aż przestanie wiać:
- Asu…
- Hm? – Zadarła głowę by na niego spojrzeć
            Odgłosy kroków niosły się echem po korytarzu i z każdą chwilą wydawały się głośniejsze. Nim dziewczyny się zorientowały, drzwi od pokoju z głośnym hukiem spotkały się ze ścianą. Zza nich wyłoniła się starsza dziewczyna z wyjątkowo wściekłą miną. Nie myśląc o delikatności trzasnęła drzwiami i się o nie oparła:
- Co się stało? – Spytała niepewnie Itamaki.
- Nic.
Po chwili brunetka zamknęła się w łazience i rozległ się dźwięk płynącej wody z prysznica. Japonki zerkały na siebie zbite z tropu, po czym na karty. Przeszła im ochota na grę, ponieważ coś bardziej intrygującego się działo:
- Może nie wpadła na pomysł co zrobić z Mattem? – Mruknęła szatynka.
- Z tego co mi się wydaje to była z Vincem na tarasie… - Zaśmiała się Kikari. – Pewnie o to chodzi.
Przez chwilę przez głowę przechodziły im najróżniejsze wizje, które kończyły się tym samym: Asuma oburzona wracała do pokoju. Większość ich pomysłów była już absurdalna na początku i dość szybko je odrzucali. Najbardziej pasowało im to, że Vincent po prostu powiedział coś na co dziewczyna jest wyczulona. Tylko, że one nie wiedziały co to może być. Wtedy z łazienki wyszła obgadywana i padła na łóżko:
- Wymyśliłaś coś jak zdobyć informacje o Panu Kingrdomie? – Zagadała blondynka.
- Może by tak wysłać Josepha by to wybadał? – Podała pomysł Itamaki, nie widząc reakcji ze strony Francuzki. – W końcu to ponoć jego obręb pracy…
Dało się słyszeć westchnięcie, lekko stłumione przez poduszki. Asuma podniosła się na łokciach i spojrzała na nie. Wyglądała na diabelnie zmęczoną, wkurzoną i zirytowaną na raz. Dziewczyny mogły przysiąść, że w tym momencie była ona całkowicie sobą, bez żadnego udawania:
- Pomyślcie trochę… - Powiedziała zaskakująco łagodnie. – Gdyby było to możliwe to byśmy go już dawno wysłali… - Ziewnęła nawet nie zasłaniając ust ręką. – Ale przez jedno głupie hasło w kartotece nawet nie chcą go widzieć przy czymkolwiek co jest związane z Afganistanem.
Ponownie słyszały o jakimś tam haśle, którego nawet nie znały. Ponoć było to coś co łączyło tą dwójkę, jednak nikt z rodziny nie chciał o tym wspominać. Widziały teraz okazję by w końcu się dowiedzieć o co chodzi, jednak nim zdążyły zapytać doszedł do ich uszu miarowy oddech brunetki. Spojrzały na nią, niedowierzając, iż można tak szybko zasnąć. Całkowicie jak dziecko. Zostało im jedynie czekać do jutra by spróbować pociągnąć ten temat.
            Po raz kolejny gałąź zastukała w okno pod naporem wiatru. Francis nawet nie podniósł wzroku znad książki i cieszył się z miękkości Vincentowatego łóżka. Jego nie było takie wygodne, a do tego Joseph strasznie się wiercił. Oczywiście nie miał jakiś zastrzeżeń do dzielenia łóżka z homoseksualistom, bo rudy Brytyjczyk był dla niego jak najlepszy przyjaciel. Przyjaciel, który podczas snu nagle się do niego przytula i ma tak cholernie mocny uścisk, że do rana nie można się z niego wyswobodzić. Nie przeszkadzało mu to, jednak ostatnio dość często zasypiał u Vincenta. W duchu się cieszył, że nie miało to nigdy miejsce w pokoju walczących ze sobą przedstawicieli dwóch różnych kuchni czyli Antonio i Chris . W końcu Elizabeth miała kochany zwyczaj dzwonić do niego rano, a wolał nie ryzykować by Brytyjczyk odkrył w takich okolicznościach, że chodzi z jego siostrą. Na samą myśl co by się wtedy działo, przeszły mu po plecach ciarki. Do jego uszu doszedł głośny trzask w pokoju naprzeciwko i zastanawiał się kto tak się wkurzył. Chociaż nie musiał się zastanawiać. Od razu do głowy przychodziła mu Asuma albo Kikari. Tą drugą opcję skreślił bo nie było akompaniamentu przekleństw na temat pewnego okularnika, więc została tylko jego rodaczka. Kiedy tak rozmyślał, czytając po raz enty to samo zdanie, do pokoju wrócił Vincent:
- Czy ty aby nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? – Spytał niezbyt przekonująco.
Blondyn był pewien, że jego przyjaciel po prostu się już przyzwyczaił do jego obecności. Podniósł swój wzrok znad książki i wpatrywał się tempo w kumpla. Wstał i podszedł do niego powoli. Schylił się, mrużąc przy tym oczy:
- Za co oberwałeś? – Spytał rozbawiony.
Vincent trzepnął go w ramię. Oczywiście tak po przyjacielsku, wyminął go i  zaczął zdejmować koszulę. Od kiedy wrócił ze szkoły to nie przebrał się i paradował po domu, w tej białej koszuli. Kumpel nie dawał za wygraną i ciągle się śmiejąc, padł na łóżko:
- Nie twoja sprawa… - Odpowiedział urażony i wziął czyste rzeczy.
Trzasnęły drzwi od łazienki, a blondyn wpatrywał się w nie rozbawiony. Nagle umilkł i zastanawiał się nad tym co było powodem, pięknego zaczerwienienia na policzku Vincenta. Miał predyspozycje by to odgadnąć, ponieważ wychował się przy tej dwójce i znał ich jak nikt inny w tej rodzinie. Jednak Asuma dość często okładała bruneta za byle co, chociaż nie była wtedy tak wkurzona. Wtedy go oświeciło:
- Vincent! – Krzyknął nie mogąc uwierzyć w to co wywnioskował. – Ty na serio jesteś wielkim idiotom!
On wiedział. Przekonał się o tym na własnej skórze i teraz bardzo żałował, że nie pomyślał. Przyglądał się odbiciu ręki dziewczyny na swoim policzku i próbował sobie to wszystko w głowie poukładać. Przy okazji rozmyślał, czy zejdzie do jutra. W końcu nie może się pokazać w szkole z śladem po liściu. Jednak bardziej się martwił poranną jazdą z Asumą. Może powinien poprosić kogoś innego, tak dla bezpieczeństwa pozostałych. Dobrze wiedział, że dziewczyna potrafi zaskakująco długo trzymać urazę, a dodając do tego prowadzenie wozu. Strasznie nie podobało mu się takie połączenie.
            Przez resztę tygodnia ani o drobinę nie poruszyli się w stronę odkrycia zawodu ojca Matta. Do tego Vincent ustalił, że on wraz z Chrisem będą jechać do szkoły samochodem bruneta. Natomiast Absolwenci francuskich szkół mieli się zająć dalszym rozpracowaniem Pana Kingrdoma. Francis wyjątkowo zrobił użytek ze swojej prawniczej wiedzy by znaleźć sposób, aby rudzielec mógł dostać jakieś informacje i to całkiem legalnie. Pozostała trójka miała najtrudniejsze zadanie. Mieli porozmawiać z matką chłopaka i spróbować się czegoś od niej dowiedzieć. Niestety na powitanie dowiedzieli się, że Matthew ma na pieńku z rodzicielką, przez nieodpowiednie towarzystwo. Oczywiście Kikari podsumowała tych wszystkich sportowców, nazywając ich „głupszymi od Chrisa”, co pozostałych wprawiło w rozbawienie. Do tego Laura nie była przekonana do ich trójki, zapewne wkładając ich do tego samego worka co osiłków ze szkoły syna. Sami byli temu trochę winni bo na przywitanie źle się zaprezentowali. Dziewczyny ochoczo przyznały się do swojego wieku co dało im nalepkę „szkoła średnia i nic więcej”. Natomiast Antonio uchodził za włoskiego pedofila, który sprowadza dzieci na złą stronę by się nie uczyły. Jednak udało im się dowiedzieć, że Matt w rzeczywistości jest brunetem, ale farbuje się na blond by pokazać swój bunt. Pan domu jest w nim tylko raz na rok, a tak to pracuje. Za każdym razem jak chcieli podciągnąć ten temat, Laura sprytnie go omijała. W końcu musieli opuścić budynek i wrócić do siebie by przekazać złe wiadomości. Antonio spojrzał na ich samochody i uznał, że to dodatkowy powód by uznać ich za nieodpowiednich. W końcu jaki dziewiętnastolatek jeździ ferrari. Powiedział parę słów na pożegnanie i wsiadł do swojego pojazdu. Zapiął pasy i powoli wyjechał z podjazdu. W lusterku się upewnił, że dziewczyny jadą za nim i ruszył leśną drogą. Krzywił się za każdym razem, kiedy jego sportowy samochód trafiał na dziurę, przeklinając w duchu Itamaki, że nie poinformowała go o takich warunkach. Chociaż znając życie to, by nie chciał ponownie siedzieć z nimi w jednym samochodzie. Wtedy pomyślał o tym, jak pozostali zareagują na złe wieści. Był niemal w stu procentach pewny, że nic im się nie dało wskórać, czyli dalej byli na zerowej pozycji. Nagle go olśniło i chwycił za telefon:
- Zatrzymamy się na najbliższym zjeździe. – Powiedział do słuchawki i się rozłączył.- Ech co się stało, że muszę używać swoich szarych komórek.
Zaśmiał się pod nosem na swoje słowa i zaczął gwizdać pod nosem. Kiedy tylko wyjechali z leśnej drogi, reszta podróży do celu była kwestiom paru minut. Włoch słuchając głośno radia, włączył kierunkowskaz i zjechał na parking. Wybrał sobie za cel najbardziej oddalone miejsca parkingowe. Jak już opuścili swoje pojazdy, uśmiechnął się szeroko i oparł o samochód:
- Co Cię tak nagle naszło? – Warknęła Kikari, która marzyła o ciepłym łóżku.
- Wiem jak możemy zdobyć informacje. – Odpowiedział wielce z siebie zadowolony.
Szatynka nagle prychnęła, jakby nie było to dla niej odkryciem i zajęła się przyglądaniu kanadyjskiemu asfaltowi. Włoch spojrzał na nią zaskoczony, nie mogąc ogarnąć co się w ogóle dzieje:
- Przecież to jest oczywiste… Dość łatwo można odgadnąć o co Ci chodzi.
            W klasie panowała napięta atmosfera. Uczniowie desperacko się rozglądali, mając nadzieję na jakąś pomoc sąsiada. Parę osób pisało coś na kartce, co zadziwiło Christophera. Spodziewał się, że cała klasa będzie nieprzygotowana na taki test, jednak widocznie źle ocenił sytuację. Pewnie są to osoby, które mają za zadanie ratować honor klasy. Cicho westchnął i wrócił do swojej lektury – testów poprzedników. Obrócił w palcach czerwony długopis i podsumował wszystkie punkty. Miał wrażenie, że uczy w szkole dla idiotów. Taki test był normą za czasów jego nauki i raczej uznawano go za rozgrzewkę. Zerknął na uczniów, sprawdzając czy nie ściągają. Chociaż to jest podobne do brytyjskiego szkolnictwa, że za takie coś się wyrzuca ze szkoły. Spuścił wzrok na zegarek i rzucił wypociny poprzedniej klasy na biurko:
- Odstawcie długopisy.
Rozległo się parę jęków, jednak posłusznie wykonano polecenie. Wstał z krzesła i zaczął zbierać prace, mierząc każdego wzrokiem. Kiedy odwrócił się do uczniów plecami by zapisać temat nowej lekcji, rozległy się szepty. Starał się zachować spokój by nie rzucić w tych śmiałków kredom. Delikatnie otrzepał mankiety marynarki i spojrzał na klasę:
- Dzisiaj będziemy omawiać fenomen feudalizmu, na terenach europejskich… - Poprawił okulary i zaczął powoli czytać ze swoich szkolnych notatek.
Większość osób nie nadążała z zapisywaniem informacji, jednak się tym nie przejmował. To zajęcie jest tylko tymczasowe, a dzieciaki powinny się nauczyć, że w życiu nie ma łatwo.

            Podłoga zaskrzypiała pod wpływem nagłego skoku Vincenta z krzesła. Uczniowie zaśmiali się na ten widok i szybko zanotowali to co się dowiedzieli. Brunet z szerokim uśmiechem podwinął rękawy swojej koszuli, ciesząc się, że marynarkę zdjął
wcześniej. Strasznie się przy tym męczył, jednak świadomość, że jego podopieczni wyniosą wiadomości z lekcji, wszystko mu wynagradzała:
- Dobra jak już wiem czym jest ten Feudalizm to teraz wypada wiedzieć skąd się wziął.
Szybko wywiesił mapę średniowiecznej Europy, a obok antycznej. Przeszedł się między ławkami i usiadł przy losowej z nich. Uśmiechnął się do dziewczyny, która sama siedziała, na co ona oblała się rumieńcem:
- Więc jak myślicie gdzie był początek, a gdzie się potem rozwinęło?
Uczennica nieśmiało podała swoje przypuszczenia, na co on podskoczył jak poparzony z krzesła i zaczął klaskać, wiwatując przy tym. Pozostali ponownie się zaśmiali i słuchali z zapałem, jak francuz zaczyna opowiadać. Matthew nie mógł uwierzyć, że Vincent jest tak wspaniałym nauczycielem. Dzięki niemu, aż się chciało słuchać o historii i nie tylko on tak myślał. Cała jego klasa pokochała wręcz zajęcia z brunetem i nie mogli się doczekać kolejnych. Miał wrażenie, że sposób nauczania Chrisa, utrzymuje ich w swoim uwielbieniu. Brytyjczyk dość szybko zyskał sławę tyrana, jednak o dziwo najbardziej leniwa klasa, po jego zajęciach zaczęła się lepiej uczyć. Potrafił dać w kość uczniom, jednak zadziwiająco mobilizował ich do wkuwania z dnia na dzień. Nie zdziwił się gdyby pozostali nauczyciele zaczęli by się uczyć od zastępców. Tym samym wszelkie jego podejrzenia co do niego, prysły niczym bańka mydlana. W końcu nie mógł oszukiwać z tym, że ukończył tylko Oxford. Przecież widać, że ma sporą wiedzę historyczną.
            Rozległ się cichy trzask i noga Antonia znalazła się nagle w kałuży. Przeklął na wszystko co zna, ten cholerny lód i ruszył dalej. Dziewczyny ominęły szerokim łukiem „pułapkę” i rozglądały się na wszystkie strony. Dla ich szczęścia dom Państwa Kingrdom, stał samotnie przy leśnej drodze, więc raczej nikt nie powinien ich widzieć. Gdy doszli w okolice budynku, Kikari niechętnie położyła się na ziemi i przyłożyła lornetkę do oczu:
- Nie widzę żadnych kamer i jest czysto… - Wstała powoli i otrzepała swoje spodnie. – Więc nie potrzebnie się kładłam na tym cholernym śniegu!
Chłopak ledwo co uniknął ciosu i zaczął się tłumaczyć, że to dla bezpieczeństwa. W końcu podeszli do drzwi i w tym momencie Antonio zaczął bawić się wytrychem w zamku. Szatynka powoli zaczęła się przechadzać obok doniczek i wyciągnęła z jednej z nich klucz. Włoch spojrzał na nią zaskoczony, a za razem urażony. Ostatni wszedł do środka i wyminął dziewczyny kierując się do salonu:
- Wy zajmijcie się piętrem, tylko nie róbcie bałaganu…
Pomachały mu by się nie przejmował i zaczęły się wspinać po schodach. Pierwsze drzwi prowadziły do pokoju Matthew’a, więc nawet do niego nie wchodziły. Kolejna była sypialnia Państwa Kingrdom, gdzie zaczęły swoje poszukiwania. Kikari skrzywiła się na widok wnętrza. Wywnioskowała, że Laura jest najprawdopodobniej pedantką, co trochę utrudniało ich zadanie. Kiedy Itamaki zaczęła przeglądać szuflady, blondynka wzięła się za szafę:
- Co za okropny porządek… - Mruknęła.
Ubrania były poukładane pod względem kolorów. Chciała już zamknąć ją kiedy coś zwróciło jej uwagę. Podsunęła sobie pufa i zajrzała na najwyższą półkę. Itami jakby czytając jej w myślach, stanęła obok i odebrała ubrania. Po chwili Kikari stanęła na podłodze, trzymając w ręce pudło, położyła na dywanie i uniosła wieko:
- O w mordę… - Szepnęła szatynka.

2 komentarze:

  1. "Od razu do głowy przychodziła mu Asuma albo Kikari. Tą drugą opcję skreślił bo nie było akompaniamentu przekleństw na temat pewnego okularnika, więc została tylko jego rodaczka" - padłaaam. XDDD
    Za co Vincent oberwał? I co w mordę? Ja chcę wiedzieć. T^T Asu, bierzesz ze mnie zły przykład! Pozostawianie czytelnika w niepewności jest fajne tylko po tej drugiej stronie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ten cytat obrazował tylko rzeczywistość xD
      Na to pierwsze pytanie to musisz sama sobie odpowiedzieć bo ten fragment pisałam z pierwszym planem akcji, ale jak zwykle go potem zgubiłam .-.
      Za to na odpowiedź do drugiego to musisz czekać P:. Hahahaha! Bom ja jestem złym logistykiem xD

      Usuń