piątek, 22 marca 2013

18 cz.2


            W momencie kiedy Vincent chciał sobie nalać herbaty do filiżanki, dzbanek został mu odebrany. Zaskoczony spojrzał na blondynkę, która objęła naczynie czerwonymi dłońmi. Kikari usiadła na jednym z wolnych miejsc i szczękała zębami z zimna. Po chwili do jadalni wszedł Christopher, klnąc na wszystko i wytrzepując śnieg z włosów. Jego okulary zaparowały przez co nie trafił na siedzenie i runął na podłogę. Dziewczyna skwitowała to szyderczym śmiechem. Brunet zastanowił się czy będzie mu dane napić się tej herbaty czy nie. Kiedy Brytyjczyk w końcu się usadowił, odebrał dzbanek z rąk Kikari i jakby nic się nie stało, nalał sobie jego zawartość. Vincent wyciągnął rękę by odebrać naczynie, jednak powędrowało ono w inną stronę. Zrobił nadąsaną minę i wgryzł się w ciemne pieczywo:
- No i jak to teraz będzie? – spytała Itamaki, nalewając sobie herbatę.
- Moim zdaniem nie powinniśmy się w to mieszać… - mruknął rudzielec, rozglądając się po stole. – Do tego sama obecność Petera nam nie pomoże.
Francuzka kiwnęła głową, że się zgadza i odebrała dzbanek od szatynki. Przez chwilę panowała cisza spowodowana konsumpcją lub oczekiwaniem na herbatę, która krążyła po stole. W końcu Vincent dorwał się do naczynia i z radością chciał sobie nalać jego zawartość, jednak już nic w nim nie było. Otworzył pokrywkę i spojrzał smętnie na puste dno. Chcą pokazać swój żal podstawił pusty dzbanek pod nos Włocha, który był najbliżej, po czym Francisowi. Asuma z ciężkim westchnieniem, wstała i odebrała naczynie od przyjaciela. Odprowadził ją wzrokiem w stronę kuchni:
- Chociaż jest to trochę podejrzane. – odezwał się Christopher. – Zniknął kolejny nauczyciel, a ojciec Matta nagle się pojawia.
Joseph gwałtownie pokiwał głową i starał się jak najszybciej przełknąć to co aktualnie jadł. Kiedy mu się to udało, odetchnął i upił łyk herbaty:
- Z jego dokumentacji wynika, że przepustkę ma dopiero w następnym miesiącu. – przypomniał sobie.
- Czyli musiał wrócić z jakiegoś ważnego powodu. – zauważyła Itamaki.
Francis zaczął skubać swój zarost i wpatrywał się tempo w nieokreślony punkt. W między czasie Antonio postanowił złagodzić atmosferę i zagadać okularnika. Sam zainteresowany niemrawo odpowiadał na pytania, po co wyszedł na dwór. Tłumaczył się telefonem, jednak Włoch nie dawał za wygraną. Joseph rozbawiony posłał kuksańca rodakowi, który cicho przeklął:
- Aj! No… - otwartą dłonią uderzył rudzielca w odsłonięty kark. – Z siostrą rozmawiałem.
Nagle Francis zaczął się interesować sytuacją, a z kuchni powróciła Asuma z pełnym dzbankiem herbaty. Brunet z wielką radością podziękował przyjaciółce i wypełnił swoją filiżankę. Dziewczyna wróciła na swoje miejsce i próbowała ogarnąć zmianę tematu. Jakoś jej to nie wychodziło, więc postanowiła dołączyć się do rozmowy Japonek o dziwnych snach. Przez moment wszyscy zapomnieli o czym wcześniej mówili, jednak świadomie zmienili temat. Po prostu potrzebowali trochę czasu na zanalizowanie sytuacji:
- No i co u Elizabeth? – Zaciekawił się Joseph, masując obolały kark.
- No właśnie trudno to określić… - westchnął blondyn. –Podejrzewa, że jest w ciąży.
Na te wieści Francis epicko wypluł herbatę na Vincenta, z którym rozmawiał i spojrzał na Chrisa, robiąc wielkie oczy. Brytyjczyk nie rozumiejąc o co mu chodzi, skrzywił się jednak widząc jak brunet szuka czegoś czym mógłby wytrzeć twarz, poprawił mu humor. Włoch podał szefowi serwetkę i nawet nie starał się ogarnąć sytuacji, tylko zerkał to na Francuzów i Josepha, którzy postanowili zrobić grupowego poker face ‘a. Asuma uznała, że to najlepszy moment by powrócić do wcześniejszego tematu:
- A więc teoretycznie możemy wyjechać z Kanady i wrócić do pracy. – zauważyła.
- No niezbyt… - westchnął Vincent. – Babcia prosiła nas byśmy pomogli jej przyjacielowi, a ze mnie zrobili zastępczego opiekuna klasy Matta.
Brunetka spojrzała na niego jak na idiotę, jednak postanowiła tego nie komentować. W tym momencie wszyscy zauważyli coś dziwnego. Zaczęli się rozglądać i nasłuchiwać;
- Vinc… A gdzie jest Pani Marina? – spytał Włoch.
- Pojechała na lotnisko by odebrać dziadka.
Dziewczyny odruchowo się skrzywiły na myśl o obecności tego mężczyzny. Nagle Francis wstał od stołu, tłumacząc się, że musi gdzieś zadzwonić. Ci którzy byli zaznajomieni z jego tajemnicą w duchu życzyli mu powodzenia.


            Kiedy państwo Varin wrócili do domu, goście siedzieli w swoich pokojach. Tylko Vincent z racji, że jest ich wnukiem czekał na nich w salonie. W pokoju krytyków kulinarnych panował nadzwyczajny spokój, spowodowany upojeniem alkoholowym blondyna. Natomiast u Francisa i Josepha panowała przytłaczająca atmosfera, spowodowana załamaniem Francuza. Rudy mężczyzna próbował jakoś pocieszyć rówieśnika, jednak mu to nie wychodziło. Za to u dziewczyn zabawa szła w najlepsze. Siedząc na łóżku grały w pokera, co chwilę podjadając jakieś przekąski, wyniesione z kuchni. Japonki bez umiaru cieszyły się z wina, natomiast Asuma musiała zadowolić się napojami bez promili. Kikari z dumą wymalowaną na twarzy rzuciła kary na środek:
- Wygrałam! – krzyknęła i by to uczcić wypiła całą zawartość kieliszka.
- Znowu… - mruknęła szatynka.
Starsza dziewczyna wpatrywała się w karty jakby było coś w nich ciekawego. Co chwilę zerkała na te, które trzymała w dłoni. Kiwnęła palcem w stronę Itamaki, by się przysunęła do niej. Dziewczyna niezbyt rozumiejąc wykonała polecenie i spojrzała na talię brunetki. Potem skierowała wzrok na karty wyrzucone przez Kikari. Nadymała policzki i doczołgała się do blondynki, która była zbyt zajęta otwieraniem nowej butelki. Nagle podniosła jej koszulkę do góry:
- Ej! – zdziwiła się. – Co ty odwalasz. -Kilka kart wypadło na łóżko, a ich właścicielka zrobiła poker face’a
- Oszukiwałaś. – zarzuciły jej.
- Em… „Przecież, przeznaczenie rozdaje karty, a my tylko gramy” – zacytowała Arthura Schopenhauera. – A nie powiedziano, że nie można oszukiwać przeznaczenia.
- Widziałaś film „oszukać przeznaczenie”? – Blondynka kiwnęła głową. – To uważaj bo zaraz skończysz tak jak jego bohaterowie.
- Dokładnie! „Każdy uczynek dobry lub zły niesie za sobą jakieś konsekwencje”. A twoją konsekwencją jest to! – krzyknęła Asuma i zwaliła dziewczynę z łóżka.
W tym momencie nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby się znaleźć w tym pokoju, ponieważ wkurzanie podpitej Kikari nie należy do najrozsądniejszych rzeczy.


            Budzik niemiłosiernie przypominał o swoim istnieniu. Zerknęła na niego zakładając podkolanówki i się uśmiechnęła. Postać uderzała patelnią jakiegoś faceta. Dobrze pamiętała jak dostała go na urodziny od przyjaciółki. Przyjaciółki z którą miała się spotkać za dziesięć minut na przystanku. Chwyciła torbę i zbiegła po schodach. W pośpiechu wciskała buty na nogi i zakładała płaszczyk:
- Tylko się nie zabij po drodze! – ktoś krzyknął z kuchni.
- Jasne tato! – odkrzyknęła i założyła torbę.
Wybiegła z domu i pędziła w stronę przystanku. Jeśli jej się poszczęści to może nie będzie musiała stać długo przy szlabanie. Minęła parę osób ze swojej szkoły i radośnie im pomachała. W pewnej chwili zaczęła żałować, że nie związała swoich czarnych włosów, które wpadały jej do oczu. Tak jak chciała, kiedy podbiegła do szlabanu ten się podniósł. Resztę drogi mogła już przebyć lekkim truchtem, ponieważ miała jeszcze pięć minut do spotkania. Kiedy w końcu dostała się na zatłoczony przystanek, zaczęła się rozglądać za przyjaciółką. Stawała na palcach chcąc wyjrzeć poza tłum, jednak coś jej to nie wychodziło:
- Bu. – usłyszała jak ktoś krzyczy jej do ucha i poczuła pociągnięcie za włosy.
Obróciła się na pięcie i przytuliła znajomą, która miała krótko ścięte rude włosy, pełne jakiś przesłodkich spinek. Cicho westchnęła, wczoraj jeszcze była blondynką i miała dłuższe włosy. Dziwiła się, że jeszcze jej nie wyrzucili za takie eksperymenty z wyglądem. Teoretycznie to nie mieli prawa, jednak każdy wiedział, że takie postępowanie nie jest mile widziane:
- I jak Ci się podobam w nowej wersji, Itami?
- Wspaniale, chociaż te spineczki… - ruda zrobiła urażoną minę. – Żartowałam!
Obydwie wybuchły śmiechem i wsiadły do kolejki miejskiej
- Ej ale to nie nasz kurs. – Zauważyła szatynka.
- Oj tam… Przesiądziemy się i będziemy szybciej.
            Itamaki gwałtownie się obudziła, będąc zalana zimnym potem. Próbowała poskładać myśli jednak dodatkowy ból głowy wcale jej w tym nie pomagał. Jedyne co pamiętała to twarz Mitsuki, a potem mnóstwo krwi. Kiedy uspokoiła oddech była już świadoma, że śniło jej się wspomnienie tamtego dnia, w którym jej najbliższa przyjaciółka została zabita. A raczej zamordowana przez jedną z japońskich mafii, która postanowiła pokazać jaka jest ważna i przejęła pociąg, którym wtedy jechały. Nagle jej skacowany umysł dawał jej znać, że coś wbija się jej między łopatki. Podniosła się i spojrzała na Kikari, której noga nie mając oparcia się wyprostowała. Przez to twarz Asumy zaznała bliskiego kontaktu z stopą blondynki. Lekko się uśmiechnęła i spojrzała na lustro. Jeśli kiedykolwiek mogła wyglądać bardziej blado niż zazwyczaj, to właśnie teraz był ten moment. Postanowiła pójść się odświeżyć by doprowadzić siebie do wcześniejszego wyglądu. Przez ten sen ponownie zaczęło ją dręczyć, że to przez nią Mitsuki nie żyje. Ale wtedy sobie przysięgła, że zrobi wszystko by pomścić jej śmierć. Nawet za cenę przyłączenia się do jednej z mafii by nabrać doświadczenia oraz dowiedzieć się co nieco o ich działalności. Tylko nie spodziewała się, że właśnie w jednej z takich rodzin poczuje się na miejscu i tak bardzo przywiąże się do jej członków.

            Mijały kolejne dni ich pobytu w Kanadzie i największym szokiem dla Japonek był fakt, że Pan Varin zachowywał się całkowicie inaczej przy swojej żonie. Co znaczyło, że kiedy jej nie było wracał do swoich zboczonych nawyków. Vincent i Chris mieli coraz więcej obowiązków, chcieli nawet by Pan Williams powróciłby ich trochę odciążyć. Niestety okazało się, że zaginął tak jak inni nauczyciele. Brunet oprócz nauczania historii Europy musiał jeszcze sprostać wyzwaniu będąc wychowawcą. Więc mając więcej obowiązków od Brytyjczyka zostali zmuszeni do jeżdżenia do pracy osobno. Francuz zostawał do późna w szkole załatwiając klasowe sprawy oraz sprawdzając prace, kiedy Christopher już dawno był w drodze powrotnej. Zresztą blondyn stał się strasznie nerwowy odkąd usłyszał, że będzie mieć siostrzeńca. Teoretycznie Vincent mu się nie dziwił, bo jego siostra była w wieku Itamaki i Kikari, czyli dość młoda.
            Pohamował ziewnięcie i kończył sumowanie nieusprawiedliwionych godzin jego podopiecznych. Akurat mu się trafiło, że zbliżał się koniec semestru. Więc oprócz spraw technicznych musiał się wysilać by wszyscy jego uczniowie jak najwięcej się nauczyli bo zbliżały się egzaminy semestralne. Młoda nauczycielka założyła płaszczyk i uśmiechnęła się na pożegnanie. Odpowiedział jej tym samym przy okazji lustrując jej sylwetkę. Podobała mu się jednak przez te obowiązki nie miał nawet głowy by do niej zarywać. W duchu miał nadzieję, ze jutro też zostanie do późna, a wtedy weźmie sprawy w swoje ręce. Usłyszał cichy trzask i wrócił do sprawdzania dziennika. Kiedy upewnił się co do liczby, szybko ją zanotował na małej karteczce oraz nazwiska uczniów, z którymi będzie musiał porozmawiać. Usłyszał wrzask, odruchowo sięgnął za pasek jednak jego ręka nie znalazła broni. Syknął zirytowany ze swojego zapominalstwa i wyciągnął pistolet z teczki. Dopiero wtedy włożył go za spodnie i szybko zarzucił na siebie marynarkę. Wybiegł z pokoju i ruszył w kierunku, z którego ciągle dobiegał hałas. Kiedy znalazł się przy schodach zobaczył na dole jak młoda nauczycielka z przerażeniem wpatruje się w ciało ochroniarza, które leżało w kałuży krwi. Zbiegł na sam dół i chwycił ją za ramiona:
- Nic Ci nie jest? – spytał próbując ją wybudzić z wstrząsu.
Odpowiedział mu szloch, więc lekko ją przytulił i zaczął się rozglądać w każdą stronę. Przy okazji uznał, że szatynka ma bardzo ładnie pachnący szampon. W myślach siebie skarcił, że myśl o takich rzeczach podczas zagrożenia. Kobieta wbijała paznokcie przez koszulę i uznał, że najlepiej jak ją stąd wyprowadzi. Delikatnie ją od siebie odsunął i pociągnął w stronę wyjścia. Cały czas się rozglądał, a zwłaszcza jak wyszli na zewnątrz. Słońce już zaszło więc zrobiło się ciemno. Wiadomym było, ze taka pora sprzyja zabójcy. Odprowadził ją do samochodu:
- Jedź jak najszybciej do domu mojej babci. – napisał adres na kartce. – I powiedz co się stało. Najlepiej zostań tam na noc, na pewno będziesz bezpieczna.
Szatynka pokiwała głową i zamknęła drzwi po czym odjechała. Wzrokiem śledził ją, aż znikła mu z pola widzenia. Rozejrzał się po prawie pustym parkingu. Uspokajając oddech wrócił do budynku i kucnął przy zwłokach. Zauważył ranę kłutą na szyi, przynajmniej ochroniarz długo nie cierpiał. Nagle usłyszał ciche stuknięcie. Poderwał się na równe nogi i obrócił blokując uderzenie napastnika. Mężczyzna wydawał się zaskoczony jednak nie dawał za wygraną i uniósł kolano. Poczuł jak wbija się w jego brzuch i odsunął się starając nie potknąć o ciało. Chwycił się za obolałe miejsce i wpatrywał się w przeciwnika. W jego ręce lśniło ostrze wojskowego noża. Przełknął głośno ślinę i zrobił krok do tyłu. Mężczyzna zerwał się do biegu chcąc go ugodzić. W ostatniej chwili zrobił unik i podstawił nogę. Usłyszał huk i spojrzał jak napastnik szybko wstaje na nogi. Uparty jest. Przeklął w duchu i przyjął pozycję gotową do walki. Przeciwnik nie czekając znowu zaatakował, jednak ponownie nie trafił, natomiast Vincent jak najmocniej uderzył go pięścią w żuchwę. Coś strzyknęło mu pod palcami i miał nadzieję, że to nie było w jego ręce. Upewnił go wrzask mężczyzny, który chwycił się za szczękę. Nim zdążył zauważyć ostrze noża trafiło go w prawy bark. Poczuł jak ciepła krew wsiąka w białą koszulę. Przełknął krzyk bólu i kopnął napastnika na oślep. Trafił i nóż został wyciągnięty z jego ciała. Przeciwnik widocznie podniecony tym co zrobił ponownie zaatakował, brunet szybko wyciągnął pistolet jednak nie miał czasu by go odbezpieczyć. Odsunął się w bok i kolbą uderzył zabójcę w głowę. Mężczyzna nagle stanął i wpatrywał się zaskoczony w broń. Widocznie nie spodziewał się by ktoś oprócz ochroniarza był uzbrojony. W tym momencie Vincent mógł mu się przyjrzeć. Był to wysoki mężczyzna ubrany na czarno, miał ścięte po wojskowemu czarne włosy. Najbardziej rzucała się w oczy biała blizna na jego policzku. Jak przeżyję to łatwo będzie mi go opisać. Skrzywił się na własne myśli. Powinien być pewny swojej wygranej, ponieważ miał pistolet. Tylko czy pociągnie za spust, przecież czy to nie będzie dziwne, że ochroniarz zginął od noża, a jego zabójca od pistoletu. Zerknął w górę i ujrzał kamerę. Na jego szczęście była zniszczona, zapewne przez jego przeciwnika. Usłyszał szybkie kroki i zrobił unik. Mężczyzna stracił równowagę i padł na posadzkę, wypuszczając nóż. Przyłożył lufę do jego skroni:
- No dobra to koniec – wysapał.
Czuł jak ból narasta w jego prawej ręce, że coraz trudniej utrzymać mu pistolet. Jednak uparcie trzymał palec na spuście. Szatyn nerwowo wpatrywał się w niego.
- Po co zabiłeś ochroniarza i czy masz jakiś związek z znikającymi nauczycielami?
Cisza.
- Spytałem o coś! – krzyknął.
- A po co Ci to wiedzieć – uśmiechnął się szyderczo, jednak przestał kiedy poczuł mocniejszy ucisk lufy. – I tak nie jesteś belfrem, więc nie powinno Ciebie to obchodzić.
Zmarszczył brwi, słysząc znajomą nutę akcentu francuskiego. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczył w nich Josepha:
- Vinc! – krzyknął.
Wtedy wszystko potoczyło się błyskawicznie. Uderzenie w brzuch i wypadający pistolet. Zimno podłogi oraz krzyki Brytyjczyka. Groźby zabójcy, że jeśli się nie odsunie to go zastrzeli. Ciężkość buta na jego plecach i nagła ciemność. 


4 komentarze:

  1. Cytatami sypię. :x
    Wcale tyle nie piję.
    Hoho, siostra Chrisa podejrzewa, że jest w ciąży.
    Jestem ciekawa jego reakcji, jak się dowie w końcu o tym. XDD
    Albo jak dzbanek z herbatą latał po całym stole, ale z dala od Vincenta. I ten jego zbity wzrok. :D
    Biedny Vinc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasneee xD
      No na pewno będzie ciekawie, tylko tyle mogę powiedzieć x3
      A z tym dzbankiem to jest możliwe bo zawsze ja tak mam podczas śniadania lub kolacji w rodzinnym gronie D:

      Usuń
  2. W ogóle..tak mnie zastanowiło, jak Kikari wzięła dzbanek w ręce, to wyobraziłam sobie, że wzięła go nie za ucho tylko normalnie i tak myślę sobie "kurde...odporna na poparzenia". XDD
    A więc to dlatego tu jestem! :o
    Kurde..co tu się dzieje? Biedny Nic. Q_Q

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz w zależności od tego jak ciepła jest herbata i z czego zrobiony jest dzbanek xD Mam dwa różne dzbanki i jeden z nich mogę normalnie trzymać i się nie poparzę c:
      Miło było to odkryć, nie? :'D
      Jakiś czas biadolenia nad Vincentem? Oby dwie pod koniec napisałyście to samo xD A odpowiedź tradycyjnie w następnym rozdziale P:

      Usuń