czwartek, 11 kwietnia 2013

21

            Przenieśli się w końcu ze stolicy do miejscowości oddalonej o godzinę drogi. Pierwotnie mieli zamiar zatrzymać się niedaleko Tokio, jednak z powodu zaistniałej sytuacji, zmienili zdanie. Nikt nie wiedział co się stało Itami, jednak mieli przeczucie, że im dalej od tego miasta tym lepiej. Antonio widocznie zmartwiony przyglądał się jak szatynka śpi. Nie potrafił opisać tego co się działo, kiedy wszedł do jej pokoju. Dziękował wtedy, że drzwi były uchylone i postanowił zajrzeć jak idzie Itamaki pakowanie. Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Spojrzał na blondynkę i powoli podniósł się z podłogi. Czuł, że jego stawy się „zastały” i nie mógł zrozumieć jakim cudem Japończycy mogą siedzieć w tej pozycji. Kiedy stanął przy drzwiach, spojrzał przez ramię. Kikari machając ręką go ponagliła, więc musiał opuścić pokój. Na korytarzu czekali na niego pozostali. 
- Nie martw się, nic jej nie będzie. – odezwał się Francis.
- To nie jest dobre miejsce do rozmowy… - Joseph się rozejrzał po korytarzu. – Chodźmy do gorących źródeł.
- Ale czy… - zaczął Włoch.
- Kikari da sobie radę.
Antonio dał za wygraną i niechętnie ruszył w stronę pokoju, lecz po paru krokach został zatrzymany. Spojrzał na kumpli, którzy obrócili go i wskazali prawidłowy kierunek. Mruknął coś pod nosem, że specjalnie tak zrobił by ich zmylić, po czym udał się w prawidłową stronę. Po paru chwilach całe męskie grono siedziało w gorącej wodzie i starało się zrelaksować. Kiedy ostatni z innych gości ryokanu ich opuścił, mogli już swobodnie ze sobą rozmawiać.
- Jak myślicie co mogło się stać? – mruknął szatyn i oparł się o jeden z kamieni.
- Moim skromnym zdaniem wyglądało to na szok – westchnął Francuz. – Ale co go spowodowało?
- Wcześniej zachowywała się trochę niety. – urwał w połowie i spojrzał na Antonia. – Tosiek!
Zerwał się na równe nogi widząc tylko bąbelki powietrza w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedział Włoch. Francis zdezorientowany rozejrzał się, szukając jakiejś odpowiedzi. Po chwili z wody wyłoniła się czarna czupryna, a za nią reszta twarzy. Joseph odetchnął z ulgą i usiadł z powrotem, wyklinając pod nosem głupie włoskie pomysły.
- Więc jak mówiłem zanim pewien bezmyślny pastożerca postanowił poudawać, że schodzi – rzucił w wspomnianego mokrym ręcznikiem. - To przed tym zdarzeniem zachowywała się dość nieswojo.
- Masz jakieś podejrzenia? – zdjął z twarzy ręcznik i odrzucił go w stronę blondyna.
- Ano… - zamyślił się, wpatrując w gwieździste niebo. – Auł! – krzyknął kiedy został pacnięty w twarz mokrym materiałem.
Bez namysłu rzucił się na Francisa, który próbował w ostatniej chwili jakoś uciec. Rozległ się głośny plusk i krzyki po francusku. Antonio niepewnie się rozejrzał czy przypadkiem nie ma tu kogoś oprócz nich. W końcu to co widział, mogłoby zgorszyć niektórych. Powoli zanurzał się bardziej w wodzie, aż miał pod nią usta i obserwował dziwne „zapasy” kumpli.
- No więc ma pewnie to jakiś związek z powodem jej przyłączenia się do rodziny – warknął siedząc na drugim końcu zbiornika.
Blondyn mruknął coś pod nosem, zerkając z urazą na Brytyjczyka. Natomiast Tosiek z rozbawieniem wpatrywał się w pływające po wodzie jasne włosy. Po chwili doszły do niego słowa przyjaciela.
- Co masz na myśli?
- Gdy poruszyłem ten temat, wydawała się jakby chciała coś ukryć.
Francis głośno prychnął i szacował straty w swoich włosach, które bestialsko były jeszcze niedawno targane przez anglika. Rudzielec widocznie odprężony, nałożył na głowę mokry ręcznik i pozwolił by ten spokój go ogarnął. Gdyby ktoś spoza głównego składu ich zobaczył, to pewnie by się załamał. W końcu kto normalny obgaduje takie sprawy, siedząc w gorących źródłach i to tak całkowicie beztrosko. Joseph sam się dziwił, że tacy są, chociaż miał świadomość, ze jest to pewien sposób izolowania się od tej pracy. Nikt z nich nie chciał być jak niektórzy słynni mafiosi, którzy sieli postrach swą okrutnością. Ci ludzie żyli tylko tą pracą, a oni chcieli zachować w sobie człowieczeństwo. Prawdopodobnie z tego powodu powstał główny skład. Vincent nie chciał skończyć jak jego poplecznicy i wolał dzielić się władzą oraz obowiązkami z innymi. Oczywiście musiały być to zaufane osoby. Właśnie na zaufaniu opierał się ich świat.
- Ale ona nam nie ufa…- szepnął.
Miał przeczucie, że będzie to miało wielkie konsekwencje dla nich. Bo właśnie ten ich własny mały świat zaczął się powoli burzyć. Teraz pozostało czekać na pierwsze konsekwencje.

            Ze skupioną miną przyglądała się rodaczce. Miała wielką ochotę położyć się spać, albo skorzystać z gorących źródeł, jednak postanowiła odciążyć trochę Antonia. Chociaż podobnie jak inni, martwiła się o Itami. Nie potrafiła przyznać tego publicznie, a nawet przed samą sobą. Było to spowodowane ich sprzeczką, po której poszła do Josepha. Potrząsnęła głową by pozbyć się tych myśli i wstała z podłogi pokrytej matą tatami. Odruchowo otrzepała spodnie, po czym jej wzrok padł na niski stolik i zestaw do herbaty. Powoli podeszła do niego i uniosła wieczko od dzbanka. Uśmiechnęła się szeroko i nalała sobie swój ukochany napój do kubka. Już miała się napić, kiedy usłyszała szelest kołdry. Spojrzała przez ramię i przyglądała się jak Itamaki z trudnością, próbuje się podnieść.
- Będziesz tak stała czy mi pomożesz?
Z udawaną niechęcią odstawiła herbatę i pomogła wstać dziewczynie. Przez chwilę widać było, że szatynka jest zaskoczona otoczeniem w jakim się znajduje. Rozglądała się jakby umeblowanie miało wytłumaczyć co się stało.
- Zasnęłaś w samochodzie.
Spojrzała na Kikari, próbując skojarzyć moment, który wspomniała. Pamiętała jedynie to jak ktoś ją przytulił i próbował uspokoić. Nic na temat jak znalazła się w aucie, więc była bardziej skołowana. Jednak jej zaspany umysł, powoli analizował sytuację. Nie znajdowali się teraz w Tokio, więc była bezpieczna. Na razie. Wzdrygnęła się i usiadła na jednej z poduszek.
- Co się wtedy stało?
- Nic takiego… - spojrzała w inną stronę.
Nagle poczuła ostry ból w policzku i zszokowana dotknęła miejsce, gdzie oberwała. Kikari widocznie wściekła, stała nad nią i patrzyła z pogardą.
- Jak chcesz kłamać to pierw się naucz jak to robić!
Po chwili ruszyła ku drzwiom i otworzyła je gwałtownie. Nawet się nie obróciła i po prostu wyszła. Przez jakiś czas wpatrywała się w miejsce gdzie znikła jej rodaczka. Próbowała zrozumieć co w ogóle przed chwilą zaszło. Była świadoma, że źle robi nie mówiąc nic pozostałym, ale bała się ich reakcji. Nie wiedziała jak zareagują kiedy wszystkiego się dowiedzą. Schowała twarz w dłoniach.
- Co mam zrobić?

            Zirytowana szła korytarzem, wyklinając tak bezczelne zachowanie. Poniosły ją emocje, ale nigdy nie należała do spokojnych osób. Nawet teraz była bardziej wściekła nim ją spoliczkowała. Na samą myśl o tym zdarzeniu, coraz bardziej denerwowała. Z impetem otworzyła rozsuwane drzwi i wyszła do ogrodu. Zimne nocne powietrze pomogło jej się trochę uspokoić, więc postanowiła trochę pospacerować. Do jej uszu doszły podejrzane wrzaski od strony, gdzie znajdowały się gorące źródła. Teatralnie przewróciła oczyma i usiadła pod drzewem.
- Kurna… - syknęła. – Sama nie jestem lepsza od niej.
Oparła głowę o pień i zaczęła rozmyślać nad tym dlaczego się wtedy pokłóciły. Obie były temu winne, jednak nie mogła się pogodzić z tym, że Itamaki nie chciała wyjawić co się jej stało. Jak na złość szatynka rzuciła tym, że Kikari także nie chce mówić o swojej przeszłości. Ale co to ma do rzeczy? Wtedy to samo powiedziała i nawet nie zauważyła, kiedy opuściła pokój i ruszyła do Josepha. Podczas ostatniego roku kłóciły się nie raz, jednak były to błahe sprzeczki. Tym razem było inaczej. Nie mogły już spokojnie rozmawiać, jedna unikała mówienia prawdy, a druga była zbyt nerwowa. Głośno westchnęła i to nie z powodu przemyśleń. Po prostu nie miała siły by się podnieść. Z głośnym stęknięciem jakoś stanęła na nogach i oparła się o drzewo. Niestety źle stanęła i runęła na ziemię jak długa. Zaskakująco nie wyklinała z tego powodu, tylko tępo wpatrywała się w nóż wbity w korę. Przełknęła głośno ślinę, mając świadomość, że przed chwilą tam znajdowała się jej głowa. Szybko zerwała się na równe nogi i rozejrzała. Niestety przez ciemność nie mogła określić czy ktoś tu jest. Postanowiła wybrać najlepsze wyjście i jak najszybciej uciec. Była całkowicie bezbronna, więc nawet jakby chciała nie mogłaby walczyć. Bez namysłu wyrwała nóż z drzewa i pobiegła. Zamknęła za sobą drzwi i ruszyła przez korytarz. Miała dylemat gdzie pierw powinna zajrzeć. Czy do chłopaków, czy może do Itami. Nim zdążyła wybrać cel, już była w połowie drogi do pokoju szatynki. Jej nogi odruchowo kierowały ją w tym kierunku.

            Itamaki zaskoczona wpatrywała się w zasapaną rodaczkę, która wyglądała jakby uczestniczyła w maratonie. Otworzyła usta by coś powiedzieć, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Blondynka olewając ją całkowicie, podeszła do okna i przez nie wyjrzała. Zachowywała się dość nietypowo, co zaczęło niepokoić Itami.
- Co jest?
Dziewczyna spojrzała na nią zaskoczona, jakby nie miała świadomości, że szatynka się tutaj znajduje. Obróciła się na pięcie i chwyciła kubek z herbatą, który wcześniej zostawiła. Jednym haustem wypiła jego zawartość i ponownie na nią spojrzała.
- Masz swoje tajemnice, dobrze. Miej je – Itamaki nerwowo się poruszyła. – Chcesz kłamać? Kłam ale umiejętnie – nie potrafiła zrozumieć do czego Kikari pieje. – Ale jeśli przez to narażasz życie pozostałych, to do jasnej cholery się otrząśnij zanim ktoś zginie!
Szatynka siedziała niedowierzając temu co usłyszała. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Przecież nie ma to nic wspólnego z pozostałymi. Przygryzła dolną wargę, nie wiedząc co może powiedzieć, a co dla siebie zachować. Do jej uszu doszło ciche brzdęknięcie. Jej wzrok wylądował na nożu, który leżał na stoliku. Nie kojarzyła by był tam wcześniej.
- Jeśli ktoś padnie od tego cholerstwa to będzie twoja wina.
Spojrzała na Kikari, która wychodziła z pokoju. Kiedy jej kroki w końcu umilkły, podeszła do stołu i wzięła do ręki nóż. Powoli mu się przyglądała, aż w pewnym momencie jej wzrok padł na jego rękojeści. Jej oczom ukazał się wygrawerowany feniks, który był przytłoczony ciężarem ogromnego kruka. Jej ręce zaczęły się trząść. Dobrze wiedziała, że dobór ptaków oraz wizja widniejącej sceny nie jest przypadkowa.

Feniks był symbolem japońskiej grupy Nationale de la Famille. Obrazował jak się odrodzili po tym, kiedy wybuchły wojny między rodzinami. Kiedy inni próbowali dobić pozostałych, oni się podnosili na nogi werbując to coraz nowych członków. Większość z nich należała do innych zgrupowań, ale szukała ochrony przed tymi, którzy chcieli się ich pozbyć. Była im gwarantowana pod warunkiem bezwzględnego oddania. Dlatego byli uznawani za najbardziej honorową mafię w Azji. Na początku byli nazywani Rodziną Azjatyckiego Feniksa. Nie mieli nic wspólnego z powstającą we Francji rodziną Vincenta I Varina. Oni w porównaniu do europejskich zgrupowań, mieli długą historię. Uznawano, że zalążek ich organizacji powstał na długo przed otwarciem Japonii na świat. Tylko wtedy nazywali się Klanem Feniksa. Mówiono, że historia lubi się powtarzać, ponieważ powstanie Klanu Feniksa jest prawie, ze identyczne jak początek Rodziny Azjatyckiego Feniksa. Dzięki tej historii mieli coraz większe wpływy w przestępczy świat Kraju Kwitnącej Wiśni. Jednak nastąpił szokujący zwrot akcji w ich historii. W Japonii pojawiło się nowe, zagraniczne zgrupowanie. Zostało uznane za zagrożenie, więc Azjatycki Feniks postanowił się ich pozbyć. Jednak głowa zagranicznej rodziny prosiła o spotkanie się, zanim bezmyślnie rozpoczną wojnę. Aktualny szef Feniksa – Kyouya; zgodził się, mając na myśli dobro swoich ludzi. Podobnie jak Varin nie miał najmniejszej ochoty tracić swoich podwładnych w bezsensownej walce. Mężczyźni podczas pierwszego spotkania, zauważyli swój podobny tok myślenia. Postanowili postawić na współpracę, widząc plusy z dobrych stosunków między ich rodzinami. Z czasem miedzy szefami pojawiła się przyjaźń, a w tym samym czasie Nationale de la Famille rosło w siły. W końcu oboje uznali, że powinni połączyć swoje siły. W ten sposób Azjatycki Feniks został wcielony do Nationale de la Famille i uznany za japońską grupę.
Jednak nie wszystkim się to podobało. Jeden z wysoko postawionych w Feniksie, postanowił odłączyć się ze swoimi wiernymi ludźmi. Tłumaczył się tym, że nie ma zamiaru służyć Europejczykowi. Miał swój honor i obiecał swoje oddanie rodzinie, która od swego początku była wyłącznie japońska. Był jednym z tych ludzi, którzy nie cierpieli wszystkiego co nie pochodziło z ich ojczystego kraju. Założył swoją własne zgrupowanie i nazwał je Japońskim Krukiem. Ponoć przed śmiercią poprzysiągł, że uwolni Azjatyckiego Feniksa spod cudzoziemskiego jarzma. Tak mówi się w tej rodzinie, a jej priorytetem jest ponownie połączenie ze sobą tych dwóch rodzin.

________________________________________
A więc na sam początek poinformuję, że pod dziwnym natchnieniem pisałam ten rozdział z jakiś tydzień temu. Ogólnie jakoś lepiej idzie mi tworzenie kolejnych, więc mam więcej czasu na nieszczęsną naukę... Do tego wraz z tym rozdziałem, całe opowiadanie ma już ponad sto stron! Myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie, ale jednak się udało. Do tego jest kolejny powód do świętowania. Przyznam szczerze, że tego się nie spodziewałam, jednak wchodząc na panel Bloggera, ujrzałam wspaniałą liczbę 2000 wejść! Co za piękne liczby przypadły dzisiaj na moją odautorską notkę, która jest taka długa bo w poprzednim rozdziale nic od siebie nie dodałam.
Na sam koniec chcę podziękować czytelnikom, którzy jakimś cudem nie zrazili się do mojego stylu pisania i strasznie podzielonych na części rozdziałów. Gorąco zachęcam do komentowania, a przynajmniej pisania do mnie maili, z doznaniami lub uwagami. Dzięki nim mogę poprawiać swój kunszt. Także jestem wdzięczna tym wszystkim, którzy pomagają mi przy pisaniu oraz mnie inspirują. No i oczywiście nie mogę zapomnieć o Itami i Kikari. Bez nich nigdy bym tego nie napisała :'D.
.
.
.
Jeny przez ten wywód, wygląda jakbym skończyła opowiadanie i czas na podziękowania autora. 

4 komentarze:

  1. Seiza jest straszna... pamiętam jak kilka lat temu musiałam tak wysiedzieć przez jakiś czas.
    Wgl dużo emocji, informacji... w pewnym stopniu inspiruje mnie historia Itami. W jakiś fragmencie jak czytałam przeszły mnie ciarki. Ale ogólnie miło mi się czytało.
    Do tego te męskie zapasy. :D
    Napisałabyś, napisałaś.
    Czuję się taka wyróżniona w tych podziękowaniach. C:

    OdpowiedzUsuń
  2. Źle mi teraz. Wszyscy się tak o mnie martwią, a ja taka gupia. D: Ja wiem, wiem...to dla szczytnych celów Q_Q
    Kikut, nie wolno mnie bić! XD
    Też czuję się wyróżniona. *o* I wygląda jakbyś skończyła. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba jest to mój najlepszy rozdział do tej pory i mam nadzieję, że kolejny będzie dobry jak ten. c:
    No i miałyście się czuć wyróżnione. :'D
    No wiesz Itami... Takie życie. xD
    No i generalnie ja chciałam tylko ukazać swą radość i wdzięczność, bo sto stron z taką ilością wnętrz, nie chodzi pod ręką po ulicy. xD

    OdpowiedzUsuń