czwartek, 25 kwietnia 2013

23 cz.1


            Yoshiro siedział na kanapie i uśmiechał się do wszystkich. Po raz pierwszy mógł poznać słynny główny skład, a przynajmniej jego większą część. Do tego jego córka spędzała z nimi swój czas i zastępowali jej rodzinę, czyli jego. Czuł się trochę nieswojo kiedy spoglądał na Kikari, która mierzyła go wzrokiem. Im szerzej się uśmiechał tym blondynka bardziej mrużyła oczy.
- A więc chcecie powiedzieć, że ten tutaj jest ojcem Itami, a zarazem bratem Yamato?
- Dokładniej to ma on na imię Takahshi – poprawił ją.
- Jeden ciul – wzruszyła ramionami.
Zaśmiał się nerwowo, czując, że dziewczyna po prostu go nie lubi. Przytaknął głową, odpowiadając jej na wcześniejsze pytanie. Kikari prychnęła i postanowiła się zająć piciem herbaty, natomiast Itami nerwowo zerkała na pozostałych. Najbardziej przychylny był Antonio, który się uśmiechał i widocznie chciał coś powiedzieć. Spojrzał na niego pytająco.
- Jak się cieszę, że nie tylko ja pochodzę z takiej rodziny.
Zauważył jak jego córka westchnęła z politowaniem. Sam miał ochotę na ten gest, jednak wolał zachować się taktownie. Oczekiwał momentu kiedy zaczną mu zadawać pytania, tak jak robił to Joseph, lecz zadziwiająco milczeli. Tą ciszę przerwał dzwonek. Włoch poderwał się z kanapy i pobiegł ku drzwiom, nie pozwalając innym by oni to zrobili. Do salonu doszedł dźwięk gwałtownie otwieranych drzwi.
- Chris! – krzyknął Antonio.
Szatynka spojrzała zdezorientowana na pozostałych, którzy lekko się uśmiechnęli. Najszerzej to Kikari, która cieszyła się z przekleństw blondyna. W końcu do salonu weszła brakująca trójka oraz ekscytujący się Latynos. Vincent wyglądał jakby był na miesięcznym odwyku od papierosów, jednak na jego twarzy było widać lekki uśmiech. Natomiast Christopher był w formie, a wyjątkowo jego włosy były oklapnięte. Najbardziej szokujący był wygląd Asumy, która ubrana w za dużą męską bluzę, ciągnęła nogami po ziemi i nosiła okulary przeciwsłoneczne w pomieszczeniu.
- Zabrałem ją od razu po poprawinach, więc jest trochę nie w formie – szepnął Francuz.
Skacowana brunetka padła na kanapę i trzęsącymi się dłońmi, nalała sobie kawę. Kiedy Chris chciał odebrać od niej dzbanek, spotkał się z morderczym spojrzeniem znad okularów. Wyjątkowo postanowił obyć się bez swojego ukochanego napoju. W tym samym czasie Vincent witał się z ojcem Itami, jakby byli dobrymi przyjaciółmi. Przez chwilę było tak jak zazwyczaj, czyli swobodnie. Przez to Itamaki rozluźniła się i zaczęła uśmiechać.
- A więc co wymyślił twój brat? – z tego nastroju wyrwało ją pytanie bruneta.
- Stawiam na to, że wie co się dzieje i specjalnie ich odesłał – Vincent kiwnął głową, że się zgadza. – Co jak co, ale to mój brat i na pewno nie chciał by coś się stało jego bratanicy.
Kikari po raz kolejny dzisiaj, prychnęła. Jednak nie sama bo wraz z blondynem. Oboje spojrzeli na siebie, wspominając wspaniałe chwile, kiedy nie było tego drugiego. Brunetka syknęła pod nosem i odebrała od Francisa tabletki przeciwbólowe. Wszystkim zrobiło się żal dziewczyny, która dla dobra sprawy nawet nie odchorowała zabawy.
- Normalnie od razu bym pojechał z nim pogadać, jednak biorąc pod uwagę stan Asumy, wolę zrobić to jutro.
Francuzka złożyła ręce jak do modlitwy i zaczęła dziękować stwórcy za ten hojny gest. Było wiadome, że nie byłaby w stanie normalnie pracować, więc decyzja Vincenta była zrozumiała. Nagle wzrok brunetki padł na Itamaki. Japonka niepewnie się uśmiechnęła, nie wiedząc o co może chodzić. Asuma otwierała usta by coś powiedzieć, jednak zrezygnowała i pokręciła tylko głową. Brak jakichkolwiek rozmów został uznany jako znak by w końcu iść coś zjeść. Nikogo nie zdziwiło to, że nowo przybyli woleli zostać w apartamencie i odpocząć po podróży. Przed wyjściem Francis zerkał nerwowo na Christophera, który męczył się ze swoimi walizkami. Blondyn czując na sobie wzrok, zmienił obiekt zainteresowania i spojrzał znacząco na chłopaka swojej siostry. Francuz bez wahania pomógł z bagażem by w końcu uśmiechnąć się prosząco.
- Trzymaj – syknął Chris, wciskając mężczyźnie kopertę do ręki.
- Napisała list! To takie kochane.
Joseph postanowił pogrzebać w kurtce zachwyconego kumpla, poszukując kluczyków od samochodu. Yoshiro spojrzał na córkę, która nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Nie tylko mina jej ojca ją rozbawiała, ale widok w jaki sposób rudzielec chce odzyskać klucze. Każdy by powiedział, że wygląda to na publiczne obmacywanie.
- Tylko Joseph jest gejem – szepnęła ojcu na ucho.
Mężczyzna przytaknął głową, zastanawiając się co jeszcze dziwnego spotka w głównym składzie.

            Czajnik dawał znaki, że woda w nim się zagotowała, gwiżdżąc na całe mieszkanie. Asuma powstrzymując ziewnięcie, zdjęła go z gazu i zalała kubki z kawą. Mimo iż mieli odpocząć, musieli zająć się zaległymi sprawami. Więc cała ich trójka siedziała nad dokumentacją japońską, chociaż czekały na nich sprawozdania innych grup. Dziewczyna zaczęła żałować, że nie pozwoli by Joseph z Francisem się tym zajęli. Niestety podczas ich „urlopu” nie mogli nawet czytać raportów, ani utrzymywać jakikolwiek kontakt z pozostałymi. Jakimś cudem udało się Vincentowi porozmawiać z Brytyjczykiem na temat Itamaki, ale i tak było to sporym zagrożeniem. Kiedy rozeszła się wieść o zamordowaniu Petera w Kanadzie, wojsko nie traciło ani chwili. Na szczęście nie powiązano ich z tą sprawą, chociaż mieli dowody na ich obecność przed zbrodnią. Martwiła się tym wszystkim, więc każdego dnia spodziewała się telefonu wzywającego ją na przesłuchanie. Sprawa w mediach ucichła, jednak była świadoma, że śledztwo musi trwać. Widocznie nie złapali Luke’a, ani nie wpadli na jego ślad. Gdyby mieli jakieś wskazówki, od razu by wzięli się za pozostałych członków projektu. Pokręciła głową by wyrzucić te myśli i zająć się ważniejszą sprawą. Musiała przyznać, że nawet na kacu jej umysł potrafi jakoś funkcjonować. Pod warunkiem, że wcześniej łyknie parę tabletek przeciwbólowych i wypije litry kawy.
- Z tego co tu pisze, to Kruk ostatni raz interweniował przy zmianie głowy Nationale de la Famile – mruknęła i posłodziła swoją kawę.
- Czyli trzy lata temu – zamyślił się Vincent. – Ale jak nam wiadomo, to szybko się z nimi rozprawili. Chociaż wtedy kierowała nimi zemsta, bo zabili córkę Takahshi’ego.
Razem westchnęli, wiedząc, że zemsta nie jest najlepszą przyjaciółką człowieka. Przykładem tego był Pietrovic, który przez to stracił życie i dzięki temu uwolniono Moskiewską grupę z wpływów FSB. Jednak obawiając się odwetu musieli ciągle patrolować stan w tamtej części Rosji. Mieli nadzieję, ze tutaj aż tak źle nie będzie. Niestety opis sytuacji kiedy zamordowano dziewczynę, sam prosił się o zemstę. Nagle Christopher syknął i wstawił poparzony język.
- Możemy mieć mały problem – spojrzeli na niego.
Pokazał im dokument, który czytał. Na ich twarzach pojawił się grymas niezadowolenia. Jak mieli już pomysł na to co zrobić, to pewien mały szczegół zmusił ich do zmiany zdania.

            Takahshi próbował się nie krzywić na widok głównego składu, oraz swojego młodszego brata. Z uwagą słuchał tego co mieli do powiedzenia, by na końcu odesłać swoich ochroniarzy. Wstał z krzesła i zaczął przechadzać się po pomieszczeniu. W końcu zatrzymał się przy swoim bracie oraz bratanicy.
- Zgadzam się na waszą interwencję pod warunkiem, że ona – położył rękę na ramieniu Itamaki. – Będzie się trzymała od tego wszystkiego z daleka.
Vincent zadziwiająco energicznie pokiwał głową. Teraz było mu to na rękę i był wdzięczny, że nastąpił taki obrót sprawy. Przynajmniej nie musiał sam jej zakazywać mieszania się w to co miało się zdarzyć. Szatynka nie mogła uwierzyć, że nie pojawiły się żadne sprzeciwy. Miała swój cel i chciała zemścić się na Kruku za to co zrobili jej przyjaciółce. Miała zamiar się podnieść, jednak silna ręką jej wuja nie pozwoliła na ten czyn. Spojrzała z wyrzutem na swojego ojca, który wyglądał jakby spadł mu kamień z serca. Od razu przypomniała sobie ich wcześniejszą rozmowę i żałowała, że wtedy tak bardzo poniosły ją emocje. Takahshi wezwał jednego ze swoich ludzi, który miał poprowadzić resztę do specjalnej komórki ich organizacji, która zajmowała się planowaniem akcji. W sali pozostali tylko członkowie rodziny Ikadea.
- Dla czego ja nie mogę wam pomóc? – krzyknęła.
Nagle wzrok jej wuja złagodniał i usiadł na krześle obok brata. Przez chwilę wpatrywał się w nią, by w końcu odwrócić głowę. Miała wrażenie, że widziała jak jego oczu stają się wilgotne, jakby miał się rozpłakać.
- Mituski nigdy by mi tego nie wybaczyła, gdyby coś Ci się stało.
Yoshiro poklepał go po plecach, chcąc jakoś pocieszyć. Natomiast Itamaki próbowała poskładać wszystko w całość. Nie raz uważała swoją przyjaciółkę za siostrę, jednak nigdy by nie podejrzewała, że w rzeczywistości łączą je węzły krwi.
- Ale ona miała inne nazwisko – szepnęła.
- Moja żona chciała ją chronić, więc ustaliliśmy by miała po niej nazwisko.
Przełknęła łzy i zaczęła się przyglądać swej rodzinie. Rodzinie która jeszcze nie dawno była dla niej dwoma osobami. Zbyt wiele się dowiadywała o niej w tak krótkim czasie.
- Czy jest coś o czym powinnam jeszcze wiedzieć?

            Vincent zdjął okulary i pokiwał głową, że ten plan może zostać wcielony w życie. Nie był idealny, jednak i tak był o wiele lepszy od jego pierwowzoru. Do tego mieli teraz więcej osób do pomocy, więc praca szła szybciej. Dobrze wiedział, że do czasu jego zrealizowania, ciągle będzie udoskonalany. Zerknął na Asumę i Chrisa, którzy przecierali zmęczone oczy. Ciągle było widać, że nie odpoczęli po przyjeździe, jednak nie mieli zamiaru na leniuchowanie. Na szczęście Francis wraz z Josephem, wspierali ich i starali się odciążać na tyle ile mogli. Ciągle martwiło go to, że prawdopodobnie jest wśród nich szpieg i wszystkie informacje przekaże Krukowi. Chciał o tym porozmawiać, jednak musiał poczekać, aż znajdą się w apartamencie. Kiedy dołączyli do nich pozostali pożegnali się z Japończykami i ruszyli na kolację. Oczywiście rudy Brytyjczyk zaznaczył, że chce zjeść w Europejskiej restauracji, gdzie nie ma „cholernych pałeczek”. Więc po paru sprzeczkach wyszło na to, że zrobili zakupy i posiłek przygotują w apartamencie.
            Po skończonym posiłku Asuma przytuliła się do Vincenta i mrużąc oczy z zadowolenia, przyglądała się Itamaki. Był to ostatni dzień kiedy będzie wśród nich. Z samego rana ma zostać odesłana do miejsca znanego tylko jednej osobie z ich grona. Oczywiście sami jeszcze nie wiedzieli kto będzie tym szczęściarzem. Miało to na celu ochronę informacji przed szpiegami. Szatynka bawiła się pilotem od telewizora i skakała po kanałach, nie widząc co obejrzeć. Wszyscy byli świadomi, że musi być jej ciężko. Jednak najbardziej rozumiał ją Vincent, który przechodził kiedyś przez coś podobnego. Mógł ją wesprzeć, lecz wiedział, że najlepiej by sama wszystko zrozumiała. Z błogim uśmiechem na ustach, objął ramieniem brunetkę i pozwolił by jego żołądek spokojnie trawił pyszną kolację.
- Ale odbiło Ci się ogórkami – żachnęła się dziewczyna i odsunęła od Francuza.
Teatralnie machała dłonią przed nosem, a siedzący obok Francis zatkał nos. Itamaki postanowiła skupić swoją uwagę na francuskim gronie, które śmiało się z ogórków. Na jej twarzy zagościł uśmiech, który zmienił się w pełne skupienie. Monumentalnie odsunęła się na drugi kraniec kanapy, wpadając na kolana Josepha i chwyciła się za gorący policzek. Z wyrzutem patrzyła na kubek w rękach blondynki i masowała piekące miejsce. Poczuła jak rudy mężczyzna obejmuje ją w pasie i mocno przytula.
- Może byś tak łaskawie skupiła się na nas? – szepnął je do ucha. – W końcu nie wiadomo kiedy się znowu spotkamy.
Zadarła głowę do góry i przyglądała się uśmiechowi anglika. Nagle jego wzrok powędrował gdzieś w bok, a do jej policzka zaczął się kleić Antonio. Poczuła jak oczy zaczynają ją szczypać, jednak się uśmiechała.
- Nie jesteście na mnie źli?
Rozległo się prychnięcie Kikari, która odwróciła głowę. Jednak ku zdziwieniu Itamaki, pozostali się zaśmiali. Vincent wstał z kanapy i wyciągnął do niej dłoń, by pomóc jej wstać z kolan Josepha. Na jego twarzy gościł uśmiech i widoczna troska.
- Nie. Jednak byłoby miło gdybyś bardziej nam ufała.
- Ponieważ zaufanie jest fundamentem tego co razem tworzymy – Asuma położyła dłonie na jej ramionach.
Po chwili pozostali zaczęli wygłaszać mowy na temat tego co jest najważniejsze w głównym składzie. Przy okazji nie zrezygnowali z wygłupów. Itami była świadoma, że chcą ją jakoś pocieszyć przed czasem kiedy będzie musiała bezczynnie czekać. Od jutra jej kontakt z nimi się urwie i pozostaną jej tylko domysły i nadzieje co do zakończenia sporu. Z powodu tych myśli poczuła jak ogarnia ją smutek. Bystre oko Christophera wyłapało tą nagłą zmianę nastroju. Odstawił swój nieodłączny kubek z kawą i powoli zaczął przechadzać się po salonie. Nim ktokolwiek się zorientował, zaszedł od tyłu stającą z boku Kikari.
- Nawet ta mała cholera się nie gniewa – powiedział beznamiętnie, unosząc kąciki ust dziewczyny.
Blondynka nie miała zamiaru popuścić płazem, naruszenie jej przestrzeni osobistej. Zaczęła wymachiwać rękoma, mając nadzieję, że jakoś uda jej się trafić okularnika. Natomiast pozostali wybuchli śmiechem, a nawet Antonio zdążył zrobić zdjęcie.

            Rozległ się grzmot i deszcz coraz mocniej uderzał w szybę. Rozpętała się burza, która mogłaby zwiastować coś niedobrego. Niegdyś była uznawana za znak, że niebiosa się gniewają z powodu złych poczynań wiernych. Teraz w dobie nauki było to normalne zjawisko pogodowe, przy którym występowały wyładowania elektryczne. Mimo iż posiadał wiedzę z tych dwóch różnych punktów widzenia, miał wrażenie, że tym razem prawdę mówią wierzenia. Spojrzał na śpiącą obok Asumę i żałował, że sam nie ma tak mocnego snu. Najciszej jak potrafił, podniósł się z łóżka i zarzucił na siebie bluzę. Miał złe przeczucie odnośnie tego co ma nastąpić za parę godzin. Dobrze wiedział, że nie powinien kierować się tak bezpodstawnymi uczuciami, jednak nie potrafił o tym nie myśleć. Powoli otworzył drzwi i jeszcze raz zerknął na brunetkę, która ciągle była pogrążona w objęciach morfeusza. Kiedy znalazł się na korytarzu, od razu zauważył, że w pokoju dziewczyn pali się światło. Oparł się o ścianę i wsłuchiwał się w ciszę. Był świadom, że podsłuchuje lecz czasami ta metoda jest najlepszym rozwiązaniem.
- Dlatego nie chciałam nic mówić… - rozpoznał głos Itamaki. – W końcu nie ma to nic z wami wspólnego.
Ciszę przerwało westchnienie, które wydała zapewne Kikari. Uznał, że zastanawia się nad odpowiedzią. Chociaż miał nadzieję, że tak jest. W końcu jeśli to było zakończenie rozmowy, to dość niepokojące.
- Więc… - odezwała się blondynka. – Postanowiłaś się zemścić na Kruku, który zabił twoją przyjaciółkę. Jednak teraz wiesz, że ona jest twoją kuzynką – nastąpiła chwila ciszy, a Vincent oczyma wyobraźni widział, jak Ikadea potakuje głową. – Byłaś bliska dorwania jednego z sprawców, lecz twój dziadek postanowił byś dołączyła do głównego składu – ponownie przerwała. – A kiedy wróciliśmy to dostałaś wiadomość, że Cię mają?
Tyle mu wystarczyło by wiedzieć, że muszą zmienić plan. Odsunął się od ściany i poczuł jak serce podchodzi mu do gardła. Przyglądała mu się Asuma z założonymi rękoma. Obawiał się, że dziewczyna bez pohamowań go okrzyczy za to, że podsłuchiwał. Stało się na odwrót i wróciła się do sypialni. Jak nie tu, to tam dostanę opieprz. Krokiem skazańca wszedł do pokoju i oczekiwał momentu, kiedy polecą ostre słowa. Brunetka milczała i przyglądała się deszczowi za oknem, bawiąc się swoimi włosami. Loki prostowały się pod jej pociągnięciem i puszczone, wracały do swojego pierwotnego stanu. W końcu spojrzała na niego.
- A więc?
Odetchnął z ulgą, że Asuma nie ma mu za złe jego podsłuchiwanie. Usiadł na łóżku i przyciągnął ją do siebie.
- Musimy zmienić plan działania – szepnął, wdychając zapach jej włosów.
Obserwował jak dziewczyna zaczyna marszczyć brwi, co oznaczało, że obmyśla nowy schemat działania. Sam miał już pewne plany, jednak był ciekawy co brunetka wymyśliła. Przytulił ją mocniej i z uśmiechem, oczekiwał jej pomysłu.
- Wiem co chcesz zrobić.
Ich spojrzenia się spotkały, jednak widział w jej oczach gniew. Westchnął teatralnie, chcąc jakoś przekonać swoją dziewczynę do jego racji.
- Po prostu wolę byś ty z nią pojechała – powiedział niewinnie.
Pokręciła niezadowolona głową i wstała z jego kolan. Podparł głowę ręką i przyglądał się jak Asuma przechadza się nerwowo po pokoju. Co jakiś czas się obracała by coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili rezygnowała i wracała do chodu.
- Wiedziałam, że tak będzie…
Nic nie mówił. Czekał, aż wyrzucić z siebie to wszystko i się uspokoi. Do tego musiał obmyślić jakieś poważniejsze argumenty, jeśli chciał jej jakoś przemówić do rozumu.
- To po prostu było do przewidzenia – zirytowana usiadła obok niego. – Nie mogę trzymać się od tego wszystkiego z daleka, tylko z tego powodu, że się o mnie martwisz.
Chciał wytknąć sytuację z Moskwy, jednak w ostatniej chwili ugryzł się w język. Dobrze wiedział, że w ten sposób jeszcze bardziej by ją wkurzył. Miał tą świadomość, że Asuma mówi prawdę i tylko przez to nie chce by się angażowała.
- Słuchaj – spojrzała mu w oczy. – Dobrze wiesz, że każdy człowiek jest nawagę złota. Mam pewien pomysł – otwierał usta by jej przerwać.  – Daj mi skończyć. Będę częściowo po za ogniwem, a dzięki temu możemy mieć przewagę

_____________________________
No i powracamy do rozdziałów podzielonych na części. Może ten nie jest tak długi jak poprzedni, ale w końcu to jest dopiero pierwsza część. Niestety można się spodziewać, że na następny miesiąc prawdopodobnie przypadnie dłuższa przerwa między dodawaniem rozdziałów, ale w końcu trzeba się skupić na nauce.

2 komentarze:

  1. Jeszcze raz a Chris zostanie bezpłodny.

    Czy ja ominęłam poprzedni rozdział, czy jak ? O.o
    Asu i Vinc. >D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyś chciała otworzyć placówkę specjalizującą się w kastracji? xD

      A co się stało? o:

      Usuń