Vincent wyjął z kieszeni klucze i otworzył bramę, która
zaskrzypiała smętnie po czym wskoczył do Mercedesa. Jechał alejką między
zapuszczonymi drzewami i krzewami, które zapomniały czym jest dobra ręka
ogrodnika, a smętny krajobraz pogarszał zaniedbany budynek na jej końcu. Nie
podjechał pod same drzwi lecz zatrzymał się przy samy końcu alejki. Wysiadł z
samochodu i resztę drogi przeszedł na piechotę. Przeskakiwał co drugi schodek
granitowych schodów, które były teraz porośnięte jakimś zielskiem. Prawie
stanął na jakiejś żabie kiedy szukał w kieszeniach kluczy od frontowych drzwi.
Spojrzał tylko jak żarcie płaz ucieka skacząc w wysoką trawę i włożył
odpowiedni klucz do zamka. Drzwi ciężko się poruszyły i zaskrzypiały jakby nie
chciały być nigdy otwarte. Brunet wszedł do środka i zakaszlał kiedy chmura
kurzu poruszona przez drzwi uniosła się po pomieszczeniu. Lekko zamachał ręką
przed twarzą by polepszyć sobie widoczność na i tak zakurzony przedpokoju.
Schody prowadzące niegdyś na piętro były pokryte dywanem kurzu, że aż strach
było stanąć. Postanowił nie ryzykować ponownego ataku kaszlu i delikatnie
stąpając skręcił w pierwsze drzwi z prawej strony, które prowadziły do salonu.
Tym razem pierwszym co rzucało się w oczy nie były zakurzone meble tylko ślady
butów na usłanej kurzem podłodze. Zmarszczył brwi niezadowolonym tym faktem i
rozejrzał się po pomieszczeniu szukając kierunku skąd ślady „przyszły”. Po
krótkiej analizie wyszło, że osoba, która tu przyszła weszła kuchennymi
drzwiami. Miał zamiar właśnie pójść do kuchni by to zbadać, kiedy zobaczył, że
miejsce przy kominku było skrupulatnie oczyszczone z kurzu. Podszedł do niego
starannie omijając ślady i przyglądał się temu wszystkiemu. Nagle podniósł
wzrok i spojrzał na zakurzoną ramkę ze zdjęciem. Wziął ją do ręki i…
Przetarła rękawem szybkę ramki z cienkiej warstwy kurzu i
uśmiechnęła się pod nosem:
- To były czasy… - Mruknął
blondyn obok niej i się uśmiechnął.
- Tak… Było to tak dawno, a
mam wrażenie, że zdarzyło się to wczoraj. – Spojrzała na trójkę dzieci na
zdjęciu.
- Co wy tam mamroczecie? –
Znad gazety zgromił ich wzrok czarnowłosego mężczyzny.
- Sam, nie strasz dzieciaków.
– Zaśmiał się brunet podając mu kubek herbaty.
- Jakich dzieciaków? – Oburzył
się blondyn i odebrał swój kubek od niego. – Yuichi ty taki stary to nie jesteś
by nas tak nazywać…
Brunet się ponownie zaśmiał, wręczył Asumie przedostatni kubek z tacy i
wziął ten ostatni. Sam przewrócił teatralnie oczyma i wrócił do czytania
porannego wydania lokalnej gazety sącząc ciepły napój:
- Nie to co Sam. – Zaśmiała
się Asu. – Piąteczka Len!
Przybili sobie piątkę śmiejąc
się i po chwili odchyliła się do tyłu wolną ręką łapiąc się za włosy:
- Sam, zostaw! – Krzyknęła
starając się jak najdelikatniej wyswobodzić włosy od ręki szatyna, a
jednocześnie nie rozlać herbaty.
- Niby dlaczego mam to zrobić?
Nagle wepchnęła śmiejącemu się
blondynowi do ręki swój kubek i obracając się chwyciła za warkocz Sama.
Pociągnęła chcąc zmusić go do schylenia się
Pieprzone dwa metry, świat mi przysłaniają… pomyślała odgrywając z
najstarszym bratem bitwę na spojrzenia:
- No dobra, przestańcie. –
Zaśmiał się Yuichi.
Wpatrywał się w zdjęcie przywołując stare wspomnienia,
kiedy nagle oprzytomniał i przypomniał sobie o śladach. Chwile myśląc doszedł
do wniosku, że kuchnie sprawdzi na końcu, a pójdzie tam gdzie prawdopodobnie
kierował się nieproszony gość. Odciski butów zaprowadziły go okrężną drogą na
piętro gdzie już nie były takie czytelne. Prowadziły do większości pokoi i
wielokrotnie się ze sobą przecierały, że nie było możliwe do określenia do
którego pokoju najpierw prowadziły. Westchnął zirytowany i postanowił po kolei
wchodzić do pomieszczeń. Ponieważ to było piętro to wchodził do sypialni byłych
domowników, które i tak w sporej mierze były pozbawione większości umeblowania.
Jedynym pomieszczeniem nie mieszkalnym była biblioteka:
- Normalnie tutaj było pełno
kurzu, ale teraz to już przesada. – Kaszlnął przykładając chusteczkę do nosa.
Jednak ślady tutaj były
wyraźniejsze, jakby osoba, która tutaj była dobrze wiedziała co gdzie jest.
Vincent przechodził między regałami nawet nie patrząc w jakim dziale jest. W
końcu znał ten dom, aż za dobrze. Po chwili znalazł się w części czytelniczej,
gdzie stały fotele i sofy mające nawiązywać do stylu barokowego. Jedynie teraz
było tylko widać folię, którą zostały okryte by ochronić je przed zniszczeniem.
Przez chwile się zastanowił kto zadbał o to by zabezpieczyć niektóre meble
jednak wyrwał go z zamysłu widok zza oknem. Widział stąd bardzo dobrze co się
dzieje w salonie rodziny Takamachi. Przyglądał się jak Sam przerzuca Asume
przez ramię, a ona zapewne wyklinając próbowała się wyswobodzić. Zaśmiał się
pod nosem i po chwili zbladł. Spojrzał na podłogę, która przy oknie były
wyczyszczona z tego zdradzieckiego kurzu:
- Ktoś musiał tutaj
przesiadywać… - Mruknął do siebie pod nosem i wyciągnął telefon z kieszeni. –
Cholera.
- Jesteś pewien? – Stała przed
oknem starając się wyglądając naturalnie.
- Tak. – Odpowiedział głos w
słuchawce.
- Cholera… - Syknęła i poczuła
na sobie wzrok rodzeństwa, co ją strasznie dekoncentrowało. – Później to
sprawdzę…
Rozłączyła się i schowała
telefon do kieszeni. Czuła się dziwnie przybita tym co usłyszała od Vincenta i
jak się obróciła to doznała wielkiego szoku kiedy zobaczyła przed sobą Sama.
Cofnęła się o krok chwytając za serce jakby miała zejść na zawał:
- Nie strasz mnie tak… -
Sapnęła
Szatyn uniósł jedną brew i
schylił się by spojrzeć siostrze w oczy. Mimowolnie wzdrygnęła:
- O, Sam używa swojego
spojrzenia, które mówi wszystko – Zaczął się cieszyć Len.
Przełknęła głośno ślinę ledwo
co wytrzymując wzrok brata, nagle odwróciła głowę dając za wygraną:
- Wygrałem więc zaplataj mi
tego cholernego warkocza bo mnie zaraz szlag trafi!
Westchnęła i przywołała na
twarz uśmiech. Nie miała co się wykłócać po takiej porażce, więc kiedy szatyn
usiadł na fotelu zaczęła dzielić jego włosy na trzy pasma.
- Hej ludziska Vinc dzwonił! –
Krzyczał Antonio na cały dom.
Każdy wyłonił się ze swojego
pokoju mamrocząc coś pod nosem o zakłócaniu ciszy. Najbardziej zirytowany był
Chris, który maszerował korytarzem z kubkiem kawy a za nim gasły lampy. Kikari
się obróciła i szturchnęła Itami:
- Czuję się jak w tanio
budżetowym horrorze… - Szepnęła do przyjaciółki patrząc na dziwne zjawisko.
Szatynka zerknęła przez ramię
i postanowiła epicko zwiać przed tym czymś zostawiając za sobą towarzyszkę.
W końcu wszyscy siedzieli w salonie wyczekując, aż
Antonio powie o co chodzi, jednak on sam był zajęty pisaniem sms’a i miał
głęboko gdzieś resztę. Jednak Chris nie wytrzymał tego i postanowił skorzystać
z faktu, iż kubek był już opróżniony i rzucił nim zaskakująco celnie w telefon.
Tosiek zaskoczony lekko podskoczył w miejscu i patrzył jak jego komórka wsunęła
się pod szafę:
- Pisałem z moim braciszkiem…
- Mruknął niezadowolony i poczołgał się w okolice mebla.
- Z tym od Louisa? –
Zmarszczył brwi.
- Si. – Kiwnął głową i starał
się dosięgnąć aparatu ręką, jednak jak to zazwyczaj bywa brakowało mu paru
milimetrów. – Wybierają się do Francji i pytał czy dam radę się z nim spotkać.
– Jęknął kiedy mięsnie ręki nieprzyjemnie się naciągnęły.
Blondyn kiwnął głową ze zrozumieniem
i w tym momencie oberwał poduszką. Sprawcą tego ataku była nie kto inny jak
Kikari, która nie mogła już wytrzymać tego nie wtajemniczenia:
- W końcu dowiemy się o co
chodzi? – Warknęła chwytając z wazon w razie kontry anglika.
Itamaki wstała z kanapy i
usiadła na fotelu byle jak najdalej od walki, która właśnie się rozpoczęła. Po
salonie rozległ się dźwięki rozbitego szkła oraz angielskie przekleństwa:
- Vincent potrzebuje pomocy. –
W końcu powiedział zadowolony wyciągając telefon spod szafy.
Wszyscy pozostali spojrzeli na
niego zaskoczeni:
- Jednak na razie kazał nam
się nie wtrącać… Da nam znak kiedy to się zmieni.
- To jest sprzeczne… -
Zauważyła Kikari trzymając w ręce but i grożąc nim Chrisowi, który poszukiwał
swoich okularów.
- Nie ważne jak jest musimy go
posłuchać bo to nasz szef – Mruknął Tosiek i nie wiele zastanawiając się
wcisnął się między oparcie fotela a Itami.
Szatynka wstrzymała oddech bo
stanowczo było tam za ciasno na dwie osoby, ale nie dawała za wygraną. Chwilę
się wierciła grzebiąc w kieszeni i nagle Włoch podskoczył chwytając się za
tyłek. Zaskoczony obrócił się w stronę fotela i przyglądał się szpilce w rękach
japonki. Zrobił minę zbitego szczeniaka i zaczął szukać innego miejsca, kiedy
nagle rozległ się dźwięk zdeptanego szkła. Chris odruchowo wystawił głowę zza
oparcia kanapy i mrużąc oczy starał się określić gdzie stoi Antonio:
- Czy to były moje okulary?
- Nie, no coś ty! – Krzyknęła
Itami wybuchając wymuszonym śmiechem. – Przecież Tosiek nie stanął na nich…
Przez chwilę panowała cisza,
którą zakłóciło pacnięcie się Kikari w czoło:
- Antonio… - Syknął Chris.
- Wszyscy do samochodu!
Vincent siedział na jednej z sof, z której zdjął ochronną
folię i przeglądał jakąś pierwszą lepszą książkę. Nie miał pomysłów co do tego
co miało miejsce w tym domu i po co ktoś tu węszył, więc zajął się czymś
bardziej pożytecznym. Analizowaniem takich rzeczy zajmował się Chris na zmianę
z Asu. Rzadko on i Antonio mieszali się w te sprawy, bo ich zadaniem było
bardziej interweniowanie i atak. Nagle zobaczył błysk reflektorów w jednym z
bocznych okien i zostawiając książkę na stoliku wyszedł z biblioteki. Tym razem
nie ominął głównych schodów i prawie z nich spadł, kiedy jedna z kulek kurzu
dziwnie się poruszyła. Podszedł do drzwi by je otworzyć, kiedy te z impetem
zmierzały ku jego stronie. W ostatniej chwili uniknął zderzenia z drzwiami, ale
gorzej było z Chrisem na którego wpadł:
- Stary uważaj… - Mruknął i
obrócił Anglika w prawidłową stronę.
Dopiero teraz zauważył, że
blondyn nie miał okularów, więc wybaczył mu to, że na niego wpadł. Spojrzał
pytająco na resztę, która weszła do środka, ale każdy unikał jego wzroku.
Westchnął rozbawiony, bo zawsze jak coś się stanie to nikt mu nie chce
powiedzieć:
- Co to za miejsce? – Spytała
Itami rozglądając się.
Antonio nagle zaczął machać
rękoma jakby chciał odwrócić uwagę dziewczyny, jednak nic to nie dało i
szatynka wierciła wzrokiem Vincenta, który zrobiłby wszystko byleby nie być na
swoim miejscu:
- Dom w którym się wychowałem…
- Odpowiedział dając za wygraną.
- Po co nas wzywałeś? –
Wyskoczył nagle Tosiek nie dając dojść Itamaki do słowa.
- Ktoś tu węszył i mi się to
nie podoba, do tego zapewne celem tego kogoś była rodzina Asu…
Wskazał na ślady butów i nagle
Chris uderzył w ścianę. Vincent spojrzał na kumpla czy jest cały i zaczął
grzebać przy jednej z zakurzonych komód. Wyciągnął jakieś etui i podał je
anglikowi:
- Może nie są najnowsze, ale
powinny pomóc… Masz taką samą wadę wzroku co mój ojciec.
Blondyn wyjął z etui okulary i
przetarł je.
Asu leżała na kanapie patrząc na starsze rodzeństwo,
które zawzięcie dyskutowało o ostatnich wydarzeniach, o tym co się mało stać
oraz co nowego zdarzyło się w akademii. Nagle Sam zaczął jej się uważnie
przygląda:
- Co jest? – Podniosła głowę i
podparła ją dłonią.
- Myślę nad tym, że dawno nie
widziałem Cię na służbie.
Poczuła jak jej serce zaczyna
szybciej bić ze strachu, że wyjdzie na jaw czym się zajmuje. Do tego ten
wcześniejszy telefon Vincenta. Wiedziałam, że to nienajlepszy pomysł
- Daj spokój Sam… Dobrze wiesz,
że jest jej ciężko po tym zdarzeniu… - Mruknął Yuichi przysysając się do kubka
z herbatą.
W duchu odetchnęła z ulgą i
schowała twarz w poduszce by to ukryć przed czujnym wzrokiem braci:
- To nie zmienia faktu, że
czasami powinna się podjąć służby… Wiem, że podróżuje, jednak ma uprawnienia by
odbywać ją zza granicą.
Obróciła się na plecy ciągle
tuląc poduszkę i zmieniła pozycję z leżącej na siedzącą. Pierw wyłoniła oczy
zza poduszki bacznie patrząc na poker face’a Sama, po czym odłożyła ją na bok:
- Niech Ci będzie… Następny
tydzień poświęcę wojsku. – Mruknęła, a rozbawiony Len poczochrał ją po włosach.
Nadymała policzki udając focha
na co reszta wybuchła śmiechem.
_______________
Tak z okazji urodzin przedwcześnie dodana druga część trzeciego rozdziału.
Wielkie podziękowania dla Dominiki z pomocą przy becie i brawa za zrobienie z tego porna xD
Tak z okazji urodzin przedwcześnie dodana druga część trzeciego rozdziału.
Wielkie podziękowania dla Dominiki z pomocą przy becie i brawa za zrobienie z tego porna xD
Czytałam to na pół. Raz jak miałyśmy konfę i dzisiaj mi się przypomniało, że nie skończyłam. XDD
OdpowiedzUsuńTy mnie w napięciu trzymasz, więc pośpiesz się .3.
Eh, też jak miałam. >D
OdpowiedzUsuńWgl to Asu już napisała rozdział, ale go nie wrzuci. =.=
Chamstwo.
O wypraszam sobie, że jestem chamska... Ja aktualnie mam problemy z internetem i korzystam z wi-fi w pracy :/
OdpowiedzUsuń