czwartek, 27 września 2012

6 cz.1



Mazda Rx-8 pędziła jedną z albańskich z dróg, a Itami, która prowadziła była zajęta wsłuchiwaniem się w jedną z piosenek Linkin Park. Jechała tak omijając wszystkie kozy i zbyt wolne auta. Droga była nawet równa więc niezbyt skupiała się na omijaniu jakichkolwiek dziur. Nagle straciła na chwilę panowanie nad kierownicą i przerażona wyhamowała. Spojrzała zaskoczona na drogę, ale zamiast asfaltu zobaczyła ziemię:
- Co jest? - Zmarszczyła brwi i przyglądała się kamieniom rozdzielających drogę na dwa pasy. - Zaraz, zaraz... Jesteśmy w Albanii, czyli w kraju dzieciństwa Voldemorta... - Przez chwilę się zastanawiała i z przerażeniem wciągnęła powietrze do nozdrzy. - To sprawka Voldemorta!
Z przerażenia na myśl, że Voldemort jednak żyje wyrwało ją trąbienie wymijającego ją mustanga. Zamrugała parę razy i po chwili wcisnęła pedał gazu. 

Chris siedział i wpatrywał się w kubek kawy, przysłuchując się jak Asu i Vincent wykłócają się, którędy muszą jechać, bo nawigacja padła:
- Czemu akurat to z nimi muszę jechać. - Mruknął do siebie.
Znał odpowiedź, nie chciał być w tej samej grupie co Kikari. Ta dziewczyna była dla niego prawdziwym koszmarem. A przebywania z dala od niej było warte męczenia się z tymi cholernymi Francuzami:
- Mówię Ci, że musimy skręcić na Tiranę. Przecież tam mieszka, a nie kombinuj jakimiś objazdami... - Asuma spojrzała zirytowana na Vincenta.
- Ale zajmie to nam wieki, a druga w miarę możliwa trasa to ta, którą jedzie druga grupa.
- Popieram w pełni Asu. - Warknął w stronę bruneta i zatopił swe myśli w kawie.
Vincent spojrzał na niego pytająco, ale nie była dana mu odpowiedź. Westchnął ciężko i przywołał na twarz uśmiech:
- Niech wam będzie.

Kikari siedziała na schodach jednej z willi i czekała, aż Antonio wróci ze sklepu. Byli przed czasem i to nieźle, bo osoba, z którą mieli się spotkać była nie obecna. Odgarnęła z oczu przeszkadzającą grzywkę i przyglądała się dziwnym wygibasom Itamaki. Przewróciła teatralnie oczyma, wolała nie wiedzieć czemu to robi. Stan słodkiej niewiedzy bardzo ją zadowalał. Szatynka próbująca stanąć na rękach runęła z hukiem na trawnik, że Kikari podskoczyła. Podeszła do niej i kucnęła obok, patrząc na nią z góry:
- Cała jesteś? - Spytała lekko rozbawiona.
Itami spojrzała na nią i głupio się uśmiechnęła. Ten uśmiech był podejrzany, strasznie podejrzany. Przez chwilę się zastanawiała o co jej chodzi, ale by zrozumieć rozumowanie szatynki, to trzeba być nią:
- Co? - Zmarszczyła brwi.
- Tak sobie myślę, a co jeśli Voldemort na nas patrzy?
- Chyba Ciebie doszczętnie pojebało. - Westchnęła i pomogła jej wstać.
Nic nie odpowiedziała tylko się uśmiechnęła jakby była tego świadoma. W tym samym momencie na podjeździe zatrzymał się Mercedes Clasic S i wyskoczyło z niego dwóch mężczyzn z karabinami maszynowymi. Dziewczyny nagle zdębiały nie spodziewając się w ogóle ataku, ale po chwili każda zaczęła się zastanawiać nad drogą ucieczki bądź dobiegnięciem do samochodu. Kiedy mężczyźni mówili do nich po języku, którego w ogóle nie znały z pojazdu wyszła kolejna osoba. Była to kobieta, na oko 20 letnia o długich brązowych włosach, które spięła w wysoki kucyk. Była ubrana w czarną marynarkę z podwiniętymi rękawami, pod spodem obcisła biała koszula z kołnierzem, krótka czarna, przylegająca do ciała spódnica doskonale podkreślała jej sylwetkę, a do tego szpilki w tym samym kolorze. Wyglądała na jakąś kobietę biznesu, jednak ten uśmiech nie pasował. Powiedziała coś do kompanów, a oni powoli spuścili broń bacznie patrząc na dziewczyny:
- Kto was przysłał? - Spytała przyglądając im się.
- Ktoś. - Oprzytomniała Kikari.
- Widzę, że jesteście ostrożne... Ale w tej sytuacji radzę nie owijać w bawełnę ani kłamać.
Dziewczyny już miały coś powiedzieć, kiedy zobaczyły zbliżającego się Antonia. Spojrzał na nie i całą sytuację, ale nie wydawał się w ogóle zaniepokojony. Idąc ku nim zawołał coś po włosku, a nieznajoma kiwnęła głową:
- W takim razie witam was w moim domu. Czujcie się jak u siebie.- Powiedziała i gestem wskazała na drzwi.
Dwójka mężczyzn w najlepsze rozmawiała z Antoniem, a dziewczyny skołowane nagłą zmianą nie wiedziały co zrobić. W końcu Itami wzruszyła ramionami i postanowiła wejść do środka. Kikari spojrzała na znajomą, która najwyżej lekko podchodziła do tej sprawy, chociaż znając ją to nie wiadomo skąd wytrzaśnie patelnie i kogoś trzepnie jak ją zaatakują.

Trzy pojazdy zatrzymały się na podjeździe w kolejności: Audi, Mercedes, Roll's Roey. Kiedy wychodzili z samochodów wyłoniły się dwie męskie postacie zza drzwi i się im bacznie przyglądały. Mimo iż się już znali to jednak trzeba zachować jakieś środki ostrożności, w końcu nie wiadomo co komu może strzelić do głowy. Bez żadnych lęków czy niepewnych ruchów minęli ich w drzwiach i ruszyli do salonu, gdzie pozostała trójka siedziała i oglądała telewizję:
- Widzę, że cali dotarliście. - Ucieszył się Vincent i oparł się o oparcie kanapy.
Kikari i Itami, które zostały na początku niemiło potraktowane miały wielką ochotę zdzielić Francuza za to, że jakoś nie poinformował ich, że taka sytuacja może mieć miejsce. Chciały już powiedzieć coś niemiłego w jego stronę kiedy przerwała im Asuma:
- Gdzie jest Sadije? - Rozejrzała się po pomieszczeniu.
Chris jak na zawołanie zainteresował się wszystkim. Także zdziwiony rzucił okiem na salon i przy okazji trzepnął Antonia w głowę, który dziwnie zaczął chichotać:
- Ał! - Zaśmiał się Włoch. - Poszła się przebrać, więc zaraz wróci.
Brunetka kiwnęła głową sama marząc o tym by się przebrać, a najlepiej wykąpać. Źle wybrali porę podróży, ponieważ dzień był strasznie upalny. Jak się siedziało w aucie to nie było źle, tylko grupa Vincenta spędziła z godzinę w tym upale myśląc nad trasą. Usiadła na oparciu fotela, na którym przysypiał Vincent z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. W końcu do salonu wkroczyła Albanka ubrana w koszulę „ I love mustache” i niebieskie szorty. Spojrzała na wszystkich zebranych i włożyła ręce do kieszeni, szeroko się uśmiechnęła:
- Widzę, że wszyscy są już w komplecie. - Powiedziała i usiadła na stoliku do kawy.
Francuz słysząc jej głos poprawił okulary i jakby zaskoczony obecnością Asu na jego oparciu podskoczył. Dziewczyny były pewne, że on przed chwilą rzeczywiście zasnął. Chris przywołał na twarz szeroki uśmiech co wydało się Kikari dziwnie podejrzane, więc dyskretnie na telefonie weszła na jego bloga, jednak nie było tam nic co by spowodowało to zadowolenie u Anglika:
- To przechodzimy do konkretów czy może ktoś chce się odświeżyć przed rozmową? - Mówiąc to spojrzała na Asume, która zerwała się na nogi i wdzięcznie się uśmiechając wyszła.

Kiedy wszyscy byli w komplecie, a żeńskie grono skończyło doprowadzanie siebie do ładu na stole w salonie pojawił się poczęstunek oraz zbliżał się czas na zapoznanie się z zleceniem:
- Więc jak już wiecie chcę was prosić o przysługę w formie kontraktu. Chcę byście pozbyli się pewnego chorwackiego mafioza, który ostatnio miesza się w sprawy polityczne Albania-Serbia-Kosowo. Jak wiadomo te stosunki są bardzo delikatne i kruche, więc jeśli coś zbytnio tam namąci może dojść do najgorszego. - Sadije przypatrywała im się z powagą, która wręcz przerażała – To zlecenie nie ja wam zlecam, lecz jestem raczej pośrednikiem paru znajomych z tej samej branży w tym kraju. Ale nie tylko ich bo także wyrażam się w imieniu części Serbskiej. Daruję sobie wymieniania imiennego, ale chyba daje wam to pogląd jak wysoce ważna jest sprawa, że ze sobą współpracujemy.
Starsze grono słysząc to automatycznie bardziej się nachyliło. Itami jakimś cudem zaraziła się tą całą powagą i powstrzymała od wpatrywania się na ciastko z galaretką, które kusiło ją od samego początku, a Kikari mimo iż słuchała, to myślała jak tu zabić Chrisa na 100 sposobów:
- Więc wszystkie informacje na temat waszego obiektu są w tej kopercie. - Położyła na stoliku dużą kopertę. - Zapoznacie się z tymi danymi i tradycyjnie spalicie je. Ponieważ czas jest tutaj bardzo istotny mam nadzieję, że załatwicie to w dwa tygodnie. Oczywiście wtedy wasze wynagrodzenie będzie wyższe. - Albanka spojrzała na zegarek i ciężko westchnęła, podniosła się powoli z fotela i spojrzała na wszystkich – Możecie zostać na noc, jednak proszę byście rano wyjechali. A teraz wybaczcie ale mam pewną sprawę do załatwienia.
Uśmiechnęła się lekko i wyszła z pomieszczenia zostawiając ich wpatrzonych w kopertę. Z powodu wszystkim wiadomych, Vincent miał prawo do otworzenia koperty i zapoznania się z jej zawartością. Kiedy delikatnie przecinał nożem jej krawędź, podniósł się Antonio i ruchem głowy wskazał dziewczyną by razem z nim poszły. Zrobiły to wyczuwając, że to pewnie jakaś zasada i się nie myliły, bo kiedy wyszli na zewnątrz Włoch zaczął wszystko tłumaczyć:
- Wiecie, ta trójka to jest oryginalny skład naszej „rodziny” i oni najpierw zapoznają się ze wszystkim i robią ogólny szkic, potem nas zawołają i przedstawią to co ustalili. Wtedy my możemy wtrącić swoje zdanie. Do tego Asu i Chris to nasze mózgi, więc po co się męczyć...
Beztroski ton jakim posługiwał się Antonio potrafił wybić z rytmu chyba każdego oprócz Itami, której podobała się wizja nic nie robienia. Kikari raczej się cieszyła, że nie musi widzieć brytyjskiej mordy i może się zdrzemnąć. Tak ona kochała swoje łóżko i spanie do późna, a ostatnio jakoś nie ma do tego okazji. 

Siedzieli razem w trójkę na kanapie i wpatrywali się w plik kartek, które leżały rozrzucone na stole. Między nimi znajdowało się zdjęcie mocno opalonego mężczyzny o brązowych włosach, które zaczęły powoli siwieć. Na kartce obok były informacje, że ów mężczyzna to Ante Lovre, urodzony 7 września 1982 roku w Splicie, gdzie aktualnie mieszka. Był głową rodziny Novi i mieszał się w zagraniczną politykę. Oprócz tego zajmował się przewozem broni oraz narkotyków. Podpadł parę razy rodziną z Serbii i Albanii, jednak w tym roku przesadził. Wynagrodzenie za kontrakt wynosiło 30 000 euro na osobę.
Vincent marszcząc brwi wpatrywał się pustym wzrokiem na kartki, podbierając brodę rękami. Asuma z dobre dwadzieścia minut trzymała w ustach nieodpalonego papierosa, a Chris masował skronie:
- Najbliższy lokalny pracownik to „O”. - Powiedział w końcu Vinc i westchnął zrezygnowany.
Christopher zdjął okulary i jakby załamany zaczął przecierać wolną ręką oczy,Asu zamknęła oczy nie chcąc nic mówić. Wszyscy byli świadomi, że nie mają wyboru i będą musieli wynająć właśnie tą osobę:
- Jeżeli jest bardzo związany ze swoim krajem, to się nie zgodzi bo to zlecenie też jest od Serbów. - Mruknął anglik niechętnie.
- No nie wiem, jeżeli nastała współpraca między Albanią a Serbią, to z Chorwacją nie będzie problemu... Ci nie mają takiego wyrzutu jak Albańczycy. - Odpowiedziała odpalając wreszcie papierosa.
Vincent wstał nie wytrzymując tego wszystkiego, jednak by to zatuszować wyciągnął z kredensu popielniczkę, którą postawił na stole:
- Jak nam z „O” nie wyjdzie to weźmiemy kogoś ze stolicy... A jak na razie to nic więcej nie ustalimy, póki nie zdobędziemy dokładniejszych informacji. Jedynie możemy jeszcze omówić jak się mamy tam dostać...

Kikari leżała na swoim łóżku i wpatrywała się w sufit. Lubiła spać, ale teraz nie mogła zasnąć bo było zbyt wcześnie. Do tego ciągle miała przed oczyma to dziwne zdenerwowanie mieszane ze smutkiem, tej trójki. Nie wiedziała o co chodzi i nie tylko ona, Itamaki i Antonio też. Miała złe przeczucie co do tego zadania, ale przecież od samego początku była świadoma jak wygląda praca w mafii. Tylko przez ten czas jak z nimi była to zauważyła kolosalną różnicę między nim a obrazem mafii jaki jest przedstawiany. Uważała, że to powoduje, że ich rodzina jest wyjątkowa, jednak teraz miała się przekonać, że jednak nie tak całkowicie. Myśląc tak przypomniała sobie jak się tu znalazła
Był to dość zimny listopadowy wieczór, właśnie wróciła z Fidżi do rodzinnych stron czyli Tokio. Nie przepadała za tym miastem, jednak rodzina jasno dała jej znać, że ma wracać do domu by kontynuować naukę. Nie podobał jej się pomysł studiowania w rodzimym kraju, ale co ona miała do powiedzenia. Dla najbliższych była małolatą, jej starsze rodzeństwo już dawno było po studiach i pozakładało rodziny, więc teraz kolej na nią. Tylko dlaczego tak długo każą jej czekać na tym przeklętym lotnisku. W końcu nie wytrzymała i poszła coś zjeść, bo w samolocie całą podróż przespała i nic nie zjadła. Usiadła przy jednym ze stolików i zamówiła jakiegoś fast food'a patrząc znudzona w ekran telewizora. Były wiadomości ze świata i prezenterka mówiła o jakiś zdarzeniach w Europie, niezbyt się na tym skupiła, ale jednak nie zauważyła jak jakaś dziewczyna się o coś nią pytała:
- Ej! - Usłyszała jak ktoś krzyczy jej do ucha.
Zaskoczona podskoczyła na krześle i spojrzała na szatynkę, która nadymając policzki patrzyła jej groźnie w oczy:
- Czego? - Warknęła w jej stronę i miała już wrócić do nie oglądania wiadomości kiedy nieznajoma niebezpiecznie się nad nią pochyliła
- Siedzę z tobą rozumiemy się? - Nawet nie dała Kikari dojść do słowa bo odsunęła krzesło zasłaniając telewizor. - A tak w ogóle to Itamaki jestem. - Przedstawiła się.
Zamrugała parę razy, nie dowierzając, że jakaś nieznajoma ot tak sobie się na nią wydarła, a po chwili przysiadła. Miała wielką ochotę jej przywalić, ale w głębi czuła, że ta cała Itamaki przypadła jej do gustu:
- Przez tą sprawę z jakąś niby mafią, opóźnił się wylot mojego samolotu do Hiszpanii. - Żaliła się szatynka podjadając frytki.
- Kikari... - W końcu się przedstawiła. - Mafia powiadasz?
Wtedy nie wiedziała, że to niewinne spotkanie tak odmieni jej życie, a ta natrętna dziewczyna będzie jej najbliższą przyjaciółką w tym gronie. Musiała przyznać, że Fortuna naprawdę dziwnie kręci tym swoim kołem. Zaśmiała się pod nosem na samo wspomnienie i wytoczone stwierdzenie. Przynajmniej nie musi się teraz użerać na studiach i zwiedza Europę. 

Christopher też nie mógł spać, jednak zamiast siedzieć w pokoju wywędrował na dwór gdzie korzystał z chłodnej bryzy w powietrzu. Usiadł na jednej z marmurowych ławeczek i wpatrywał się w niebo. Na tą chwilę mógł zdjąć tą maskę, którą nosił na co dzień. Kiedyś myślał, że zachowywanie się wedle image'u jest łatwe, ale z upływem czasu jest coraz gorzej. Wtedy kiedy wykreował swój charakter był młody, a teraz czuł, że to już go męczy. Zdjął okulary i wolną ręką pomasował skronie. Spojrzał w niebo i mimo swojej wady wzroku widział na nim jasne punkty, którymi były gwiazdy. Kiedy pierwszy raz przyjechał do Albanii też była taka noc. Pamiętał ten dzień, bo tutaj zaczęła się jego przygoda z mafią. Poznał wtedy Sadije, która pierwszego dnia go rozgryzła. Bardzo ją za to lubił, bo przy niej mógł trochę odpocząć. Niby Vincent i Asuma wiedzieli jaki jest, ale jednak nie był przy nich tak otwarty. Na samiutkim początku czuł się jak piąte koło u wozu, przy tej dwójce, która wyśmienicie się dogadywała (pomijając bezsensowne kłótnie) oraz znała od dziecka. Jednak był im wdzięczny bo czuł się częścią czegoś większego. Uśmiechnął się lekko na samą myśl o tym i po raz kolejny przyrzekł sobie, że nigdy im tego nie powie.

Vincent zamiast odsypiać nieprzespaną noc, ślęczał nad dokumentami, które czekały na spalenie. Co chwilę brał je do ręki i czytał by w końcu ponownie rzucić je na stolik. Przejechał ręką po włosach i ciężko westchnął. Nie zbyt wiedział jak się za to wszystko wziąć, przy tak skąpych informacjach. Znał już wszystko na pamięć, jednak pierw muszą minąć granicę, wraz z Chrisem i Asu uzgodnili, że pojadą przez Serbię oraz kolejność jaką będą jechać. Zerknął na jedną z kopert gdzie znajdowały się podrobione wizy – prezent od serbskich zleceniodawców. Jeszcze nikomu ich nie wręczył, ale postanowił z tym poczekać do rana. W końcu zgarnął wszystkie informacje o obiekcie i wrzucił je do kominka.

5 komentarzy:

  1. Jestem Itamar. <3
    XD
    Kuurde, widzę, że tu przeszłość w końcu wkracza. ^^
    Oficjalnie ogłaszam ten rozdział najlepszym jak na dziś dzień. *Q*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No znowu wciskam litery tam gdzie nie trzeba xD

      No trzeba w końcu rzucić trochę światła na wcześniejsze wydarzenia x3

      No co ty? @L@

      Usuń
  2. Głupia brytyjska morda. =.=
    eh~

    Hahaha.
    Kude, to jak ja czytam, że ja nie wiedzę tych literówek. o.o

    OdpowiedzUsuń
  3. Muhahaha x3

    Bo poprawiłam literówki P:<
    I ty cholero masz wpierdziel!

    OdpowiedzUsuń
  4. Y.Y
    Nie dałaś mi nawet nacieszyć się tym.

    N-neeee! >D

    OdpowiedzUsuń