czwartek, 27 grudnia 2012

10 cz.2



W jednym z wynajętych na szybko pokoi w jakimś podrzędnym moskiewskim pensjonacie, siedział tym razem pięcioosobowy skład główny rodziny. Kikari opowiadała co się wydarzyło i podała swoje przypuszczenia, co do zdrady moskiewskiej grupy. Vincent z uwagą się w to wsłuchiwał, jednak mimo swoich starań było widać, że jest to dla niego wielki cios. Kiedy blondynka skończyła swoją wypowiedź, zmarszczył brwi, wpatrując się w martwy punkt:
- Powinniśmy powiadomić o tym twojego dziadka. – Szepnął Christopher kładąc rękę na jego ramieniu.
Brunet nic nie powiedział tylko posłusznie wyciągnął telefon i wykręcił numer. Od razu dał na głośno mówiący i podał urządzenie blondynowi. Anglik poklepał go po plecach i kiedy odezwał się głos Pana Varina, odchrząknął:
- Jak Pan stoi to niech lepiej usiądzie. – Uprzedził.
- Co się stało? – Nagle głos mężczyzny spoważniał.
- Mają Denisa i Asumę… - Odezwał się Vincent.
Zapadło milczenie i tylko pozostało sobie wyobrazić jak zapewne Varin pobladł
- Kto?
- Grupa Moskiewska. – Odpowiedziała Kikari.
- Wracajcie do Petersburga. – Rozkazał stanowczo.
Vincent nagle przestał się wpatrywać w jeden punkt i z niedowierzaniem spojrzał na telefon, w ręce blondyna
- Mamy ich zostawić!? – Zdziwił się. – Miałem nadzieję, że weźmiesz grupę i do nas dołączysz!
Było słychać ciężkie westchnięcie i parę ściszonych słów, zapewne skierowane do Delivieta. Donośny głos mężczyzny wybił się z tła, jednak nie potrafili określić co powiedział:
- Wiem, że nie chcesz brać tego pod uwagę, ale chcesz ryzykować życie pozostałych… Skąd masz pewność, że oni jeszcze żyją?
Padło pytanie, które dręczyło każdego jednak nikt nie miał odwagi go zadać, mając nadzieję, że jest zbędne. Brunet milcząc odebrał telefon od przyjaciela i rozłączył połączenie. Schował twarz w dłoniach i było widać jak jego ramiona opadają, a po chwili unoszą. Antonio, który cały czas milczał położył ręce na barkach dziewczyn i ruchem głowy wskazał drzwi. Podniosły się powoli z foteli i stanęły w drzwiach zerkając na Anglika. Christopher machnął im ręką, dając znać, że zostanie z Vincentem i po chwili do nich dołączą. Japońsko-Włoska koalicja opuściła pomieszczenie, a Chris z westchnięciem zdjął okulary i usiadł obok kumpla:
- Oni muszą żyć… - Usłyszał szept.
Poklepał go po plecach, bo tylko to potrafił zrobić by okazać swoją boleść i jakoś pocieszyć. Także milczał próbując dobrać jakoś słowa by zmotywować chodź trochę przyjaciela:
- Jeśli tak jest to musimy zebrać grupę i obmyślić plan odbicia ich… A jeśli nie… - Zawahał się. – Jak niestety jest na odwrót to na pewno by chcieli byś postąpił rozważnie nie ryzykując życia pozostałych.
Vincent podniósł głowę i było widać jak po jego policzkach spływają łzy. Przyglądał się twarzy przyjaciela, który jak nigdy wcześniej okazywał emocje. Przeczesał ręką włosy i zaklął:
- Zadali mi najpotężniejszy cios jaki mogli… - Powiedział załamanym głosem. – Dorwali się do najbliższych dla mnie osób.
Panował przenikliwy chłód i było słychać leniwe kapanie kropel, która zderzała się z taflą wody. Chciała się poruszyć, ale poczuła ostry ból w lewym ramieniu i mimowolnie syknęła. Dopiero po chwili doszło do niej, że ma związane ręce i nogi, i to tak mocno, że ledwo krew dochodziła do kończyn. Starając się jakoś obeznać w terenie obróciła się na prawy bok, jednak ciemność jaka panowała, uniemożliwiała wykonanie tego zadania:
- Jesteś cała? – Usłyszała cichy szept mający swoje źródło gdzieś przed nią.
- Denis?
- Taaa… Chociaż wolałbym nie być sobą. – Odpowiedział jej siląc się na cichy śmiech.
Jednak zamiast lekkiej nuty humoru syknął z bólu. Przypomniała sobie kałużę krwi i zrozumiała, że mężczyzna może mieć gorsze obrażenia od niej. Wytężyła swoje myśli by przypomnieć jak doszło do tego, że dała się złapać, jednak ból w ramieniu nie pozwalał się na niczym skupić.  Cholera! Straciłam formę. Przeklęła się w myślach na wspomnienie katuszy jakie przeżywała podczas morderczych treningów w akademii:
- Ktoś jeszcze tu jest? – Odezwał się słaby, dziewczęcy głos z obcojęzycznym akcentem.
Przez chwilę przeraziła się, że to może Kikari lub Itamaki, które mogły nie posłuchać jej rozkazu; jednak po chwili przeanalizowała to wszystko i się uspokoiła:
- Jest tu jeszcze moja znajoma, o której Ci wspominałem. – Odezwał się Denis.
- Wiem, że to nie pasuje do sytuacji, ale się cieszę, że nie jestem jedyną dziewczyną. – Mruknęła i obróciła się na plecy, ponieważ jej prawa połowa ciała zaczęła odczuwać niedokrwienie.
- Ja także. – Odpowiedziała dziewczyna. – Jestem Olimpia.
Nagle jej spokój zniknął i odruchowo obróciła się na bok, w stronę głosu dziewczyny. Nie mogła wykrztusić słowa i jedynie przygryzła wargę. Olimpia odezwała się i zaczęła opowiadać, że jej siostra ją uratuje. Nie wiedziała dokładnie czym się zajmuje, ale była pewna jej władzy. Asuma nie potrafiła określić czy to przez panującą sytuację, czy może jakąś ukrytą w niej wrażliwość, ale poczuła jak płacze:
- Asu… Co się stało? – Spytał Denis i lekko się poruszył.
- Nic…
Nie miała serca powiedzieć to co cisnęło się jej na usta i to jeszcze w takim miejscu. Ponownie obróciła się na plecy i wpatrywała w ciemność nad nią. Czuła, że musi zebrać siły bo to co ich pewnie czeka, będzie okropnym doświadczeniem. Mimowolnie przypomniała sobie metody jakie stosowało KGB i po raz pierwszy od kiedy przyłączyła się do Vincenta, zwątpiła w to, że przeżyje.
W niezbyt dużym pokoju dwuosobowym znajdowało się pięć dodatkowych osób. Deliviet nie był zbytnio tym zadowolony, ale przemilczał swe uwagi na temat tłoku w pomieszczeniu. Pan Varin wyglądał zaskakująco blado i poważnie, a jego cała uwaga była skupiona na Kikari, która już z trzeci raz opowiadała co się wydarzyło. Kątem oka zerknął na Arsene, który patrzył w podłogę:
- Cóż… Musimy zebrać tutejszą grupę i z nimi zaplanować odwet. – Westchnął i ociężale podniósł się z krzesła.
- A co jeśli oni też są w to zamieszani? – Burknął gruby mężczyzna.
- Wątpię… Sankt Petersburg nie jest po taką władzą FSB jak Moskwa… Do tego nie da się ukryć, że tutejsza grupa ma dłuższy starz w istnieniu.
Deliviet coś tam pomamrotał i kiwnął głową, że się zgadza. Vincent przez cały czas milczał, co dezorientowało pozostałych. Christopher im teoretycznie powiedział wcześniej, że brunet nie jest w stanie w ogóle się odzywać, a nawet bardzo możliwym jest, że to jego dziadek będzie dowodził tą akcją, jak się nie pozbiera. Kiedy dotarli do głównej bazy w okręgu Petersburskim, Vincent nagle bardziej ożył. Nawet poprosił Christophera by go uderzył w twarz, a on ku rozczarowaniu dziewczyn, spełnił tą prośbę. Mimo iż to podziałało na ich szefa pobudzająco, to i tak Kikari zdzieliła go po łbie tłumacząc, że nie bierze się dosłownie próśb osób w szoku. Blondyn przeklął parę razy po swym ojczystym języku i wszedł do środka. Pomieszczenie do którego weszli przypominało bar, jednak brakowało klientów. Parę osób zajmowało się sprzątaniem i przygotowywaniem na przyjęcie gości, a nad wszystkim czuwał starszy mężczyzna, który z zamyśleniem skubał swoją siwą bródkę. Kiedy podniósł wzrok na przybyłych, zdziwił się i powiedział coś do jednego ze swoich ludzi. Podszedł do Vincenta i uścisnął mu rękę:
- Witajcie. Co was sprowadza? – Spytał lekko kalając język angielski.
- Dużo do opowiadania… Możemy się przenieść do bardziej ustronnego miejsca? – Odpowiedział, zerkając co chwilę na sprzątających.
- Oczywiście. Proszę za mną.
Mężczyzna ruszył przodem i wyminął stół barmański, za którym znajdowały się drzwi do pomieszczeń służbowych. Otworzył je i  spojrzał na nich wyczekująco. Brunet przez chwilę się zawahał jednak kiwnął głową, żeby iść. Szli przez chwilę wąskim korytarzem, który przyprawił Kikari o deja vou  jednak po chwili weszli do pokoju, gdzie było już bardziej przytulnie. Na samym środku znajdował się duży stół, a przy nim obite miękką poduszką krzesła , na ścianach wisiały najróżniejsze mapy Rosji i Związku Radzieckiego, a na nich znajdowały się wbite czerwone i niebieskie szpilki. Rosjanin usiadł przy stole i oparł brodę na rękach:
- Więc o co chodzi? – Spytał marszcząc brwi.
Vincent spojrzał na Christophera, który zaczął oglądać pomieszczenie oraz jego wyposażenie z pomiarem własnej roboty, upewniając się czy nie znajdują się jakieś urządzenia szpiegowskie. Kiedy kiwnął głową, że jest bezpieczne usiedli przy stole:
- Naprawdę nie wiem od czego zacząć… - Westchnął brunet i spojrzał na swojego dziadka.
Tak jak uzgodnili w samochodzie, były szef miał się nie wtrącać chyba, że chce tylko coś dopowiedzieć co może pomóc. Starsi francuzi milczeli i skupili się na mapach. Wstali z krzeseł i podeszli bliżej ścian, tak jakby ta rozmowa ich nie tyczyła:
- Zacznijmy może od tego, że FSB ma nas na celowniku.
- Słucham? To chyba żart. – Zdziwił się Rosjanin.
- Nie żartuję, Dymitrze. – Powiedział poważnym głosem. – Już w Chorwacji próbowali się nas pozbyć.
Mężczyzna wstał z krzesła i otworzył drzwi od komody w rogu, skąd wyciągnął butelkę wódki i nawet nie myśląc o kieliszkach, pociągnął spory łyk. Podszedł do jednej mapy, która obrazowała okręg Sankt Petersburski i wyciągnął jedną z czerwonych szpilek, a na jej miejsce przypiął niebieską:
- Niech zgadnę… To jeszcze nie wszystko? – Kiedy Francuz kiwnął, ponownie się napił. – Co jeszcze?
- Jak pewnie zauważyłeś, przyszliśmy do Ciebie, a nie do mojego brata… Spowodowane jest to, że został przez nich złapany. Podobnie z Asumą.
Tym razem Dymitr wpadł w taki szok, że upuścił butelkę i woń alkoholu rozniosła się po pomieszczeniu. Spojrzał na swojego szefa, po czym na pozostałych jakby chciał się upewnić czy to nie jest jakiś głupi kawał. Kiedy jego wzrok zatrzymał się na swoich francuskich rówieśnikach, zrozumiał, że to wszystko jest prawdą:
- Jednak to nie jest jeszcze najgorsze… - Powiedział Christopher czyszcząc swoje okulary.
- Jak to?
- Bo współpracuje z nimi Moskwa… - Dokończyła Kikari i zerknęła na przyjaciółkę, która wzroczyła na samowara.
- Co?! – Krzyknął Rosjanin.
Nawet nie spojrzał na innych tylko od razu podszedł do mapy całego kraju, przy których stali mężczyźni i zmienił kolejną czerwoną szpilkę na niebieską. Itamaki szybko zrozumiała znaczenie kolorów, kiedy ujrzała niebieską główkę na tle napisu „Moskwa”. Mapy były oznaczone tak by wskazywały sojuszników i wrogów:
- Teraz widać, że Lew miał rację by nie tworzyć grupy w tak zależnym mieście jakim jest stolica… - Odezwał się Pan Varin.
- Taaa… Przeczuł on, że może nastąpić wpłynięcie władzy, jednak jak głupi myśleliśmy, że polepszymy w ten sposób kontrolę nad tym krajem… - Odpowiedział mu Deliviet.
Dymitr spojrzał na nich i sam mruknął parę słów na temat wspomnianego mężczyzny, który był pionierem ich działalności w tym kraju:
- Stawiam, że chcecie odzyskać naszych oraz ukarać zdrajców.
- Żebyś wiedział…
 
Otworzyła powoli oczy i poczuła, że jej nogi bardziej bolą. Przez chwilę zastanawiała się czy nie nastąpiło niedokrwienie jednak z każdą sekundą jej umysł zaczynał lepiej pracować. Nagle zorientowała się, że jej nogi znajdują się w wodzie i zszokowana próbowała się odczołgać. Było to dość trudne zadanie z związanymi kończynami i przemarzniętymi nogami. Kiedy jej się to udało, ponownie się rozejrzała po celi. Tak samo jak wcześniej panowała ciemność jednak kapanie wody stało się coraz częstsze niż poprzednio:
- Denis… - Syknęła próbując określić gdzie znajduje się ściana.
- Co?
- Poziom wody.
Usłyszała jak mężczyzna nagle się porusza by oddalić od potencjalnego wroga, który może wychłodzić ich organizm. Miała jeszcze coś powiedzieć kiedy doszedł do niej dźwięk kroków. Mimowolnie znieruchomiała i rozglądała się po celi starając się określić gdzie są drzwi. Długo nie musiała się męczyć bo po chwili do pomieszczenia wpadło jasne światło i w otworze było widać sylwetkę mężczyzny. Postanowiła wykorzystać okazję, że w celi stało się jaśniej i szybko zlustrowała ją wzrokiem, starając się zapamiętać jak najwięcej. Przy okazji przyjrzała się Denisowi, który miał twarz pokrytą zaschłą krwią. Odruchowo się wzdrygnęła i starała się nic nie mówić. Ponownie wzrok skierowała na nieznajomego, który wszedł do środka i się śmiał. Zawołał innych:
- Faceta weźcie do sto siódemki, a dziewczynę do naszej specjalnej sto jedenastki. Chorwatkę zostawcie, niech ją pogryzą pluskwy. – Zaśmiał się i wyszedł.
Zmierzyła wzrokiem nowo przybyłych i kiedy jeden z nich się pochylił by ją podnieść, plunęła mu w twarz. Rosjanin przeklął i wytarł twarz, przy okazji kopiąc ją w brzuch. Stłumiła w sobie krzyk bólu i nie przestała na nich patrzeć z odrazą. Denis nie miał tyle siły by się przeciwstawić, ale nie miał zamiaru ułatwiać roboty zdrajcą i jak tylko mieli go podnosić, to się zsuwał na bok. Jednak w końcu udało im się wziąć więźniów i przenieść do wyznaczonych sali.
Kiedy wniesiono ją do środka doznała szoku, a po chwili przerażenia. Wpatrywała się w kanapę, która znajdowała się na środku pomieszczenia. Zerknęła na mężczyznę stojącego obok mebla i trzymającego drewniany kij. Próbowała się wyrwać Rosjanom ją trzymającym, jednak więzy jej uniemożliwiały większy zakres ruchów. Mężczyźni się zaśmiali i rzucili ją na kanapę. Poczuła jak się zapada w miękkim obiciu, jednak robiła wszystko by się w tym nie zatracić. Kiedy wyszli Ci co ją eskortowali, pojawił się inny. Jednak on się wyróżniał, nie śmiał się szyderczo, nie patrzył na nią z góry jednak wzbudzał szacunek:
- Panna Takamachi jak mniemam? – Spytał i przysunął sobie krzesło.
Prychnęła i nie przestała wpatrywania się w niego. Powoli zaczynało jej świtać, kim może być tym mężczyzna, jednak wygoda na kanapie była dla niej usypiająca. Pokręciła głową chcąc się trochę rozbudzić:
- Siergiej Pietrovic? – Szepnęła
- Co za mądra dziewczynka...  Nie dość, że wiesz jak się nazywam to jeszcze widzę, że rozumiesz po co jest ta kanapa.
- Pf! – Oburzyła się.
- Przepraszam. Zapomniałem, że mam do czynienia z wojskowym.
- Czego chcesz? – Warknęła.
- Widzę, że jeszcze masz siłę by pyskować… No cóż pójdę do twojego kolegi i do ciebie wrócę. – Wstał z krzesła i wyszedł z pomieszczenia.
Została sama wraz z Rosjaninem, który z twarzą  godną pokerzysty się  jej przypatrywał. Odwróciła głowę i zaczęła się lekko wiercić by chodź jakoś nie myśleć o miękkości kanapy. Czuła jak jej powieki stają się coraz cięższe i nie mogła już nad tym zapanować. Zamknęła oczy i poczuła jak drewniana pałka zderza się z jej ciałem. Syknęła z bólu i natychmiast otworzyła oczy, mimo iż wiedziała na czym polega ta „tortura” to nie potrafiła pohamować odruchów swojego organizmu.

________
Taka świąteczna niespodzianka z szybkim dodaniem rozdziału :D Tak na serio to on był już gotowy wraz z pierwszą częścią, ale co za dużo to nie zdrowo x3

2 komentarze: