wtorek, 25 grudnia 2012

10 cz.1


                Yekaterina stała w progu salonu z zakupami w rękach i przyglądała się nowym gościom, którzy aktualnie okupywali kanapę. Mimo iż zachowała kamienną twarz, dało się wyczuć, iż jej się to nie podoba. Przeniosła swój wzrok na męża, który uniósł ręce w geście obronnym, jakby nie miał nic z tym wspólnego:
- Pomożesz mi z zakupami? – Wysiliła się na nikły uśmiech.
Nie dając szansy na odpowiedzenie na swoje pytanie, ruszyła do kuchni, a Denis posłusznie poszedł za nią. Zamknął za nimi drzwi i lekko się zdziwił widząc Asumę i Vincenta rozmawiających o czymś zawzięcie, którzy na widok gospodarzy umilkli i wrócili do zajmowania się zawartością garnków:
- Rozumiem, że uważasz, iż posiadamy duży dom… - Zaczęła Rosjanka nie zwracając uwagi na pozostałych. – Oraz to, że lubisz zapraszać gości. Potrafię zaakceptować to, że nagle bez zapowiedzi przyjeżdża twój brat z dziewczyną oraz znajomymi…
- Nie jestem jego dziewczyną! – Oburzyła się Asuma.
Yekaterina spojrzała na nią z politowaniem, a jednocześnie wzrokiem nie przyjmującym sprzeciwów. Francuzka nadymała policzki i mamrocząc w ojczystym języku, mieszała w garnku, na co Vincent zaśmiał się pod nosem:
- Jednak… - Wróciła do męczenia Denisa. – Jak nie zauważyłeś, twój brat śpi na kanapie bo już nie ma miejsc, więc niby jakim cudem chcesz pomieścić jeszcze swojego dziadka i jego znajomego?
Mężczyzna wzruszył ramionami nie mając pomysłu na odpowiedź, a jego małżonka ciężko westchnęła. Pozostałym zrobiło się im go żal, ponieważ jego żona nie była świadoma tego co się teraz rozgrywa. Asuma nawet zaprzestała mamrotania i zaczęła się zastanawiać nad rozwiązaniem, a Vincent zadziwiająco skupił się na konsystencji sosu:
- Możemy się przenieść do hotelu. – Powiedział Vinc po chwili namysłu.
Brunetka mimowolnie wzdrygnęła się na samo wspomnienie ostatniego pobytu w hotelu i nawet się spodziewała, że w tym okresie trudno będzie z pokojami:
- Może coś innego wymyślimy. – Westchnęła Rosjanka i zajęła się wypakowywaniem torby z zakupami.
Koniec końców wyszło na to, że to Pan Varin i Deliviet zameldowali się w pobliskim hotelu, ale uprzedzili, że większość czasu będą spędzać w domu najstarszego wnuka. Yekaterina odetchnęła z ulgą, że nie musi biegać koło starszych mężczyzn i z radością postanowiła zabrać synka na spacer zostawiając pozostałych samych sobie wraz z brudnymi naczyniami. Ponieważ dwójka Francuzów zajmowała się posiłkiem to tym razem dla równowagi dwie Japonki wzięły się za mycie. Natomiast Włoch i Anglik byli zadowoleni z tego, iż to nie oni muszą sterczeć przy zlewie:
-To dowiemy się czemu przylecieliście? – Spytała Asuma opierając się o blat i wzrocząc na dwóch znienawidzonych starców.
Pozostałym także kręciło się do pytanie po głowie, jednak nikt nie miał tyle odwagi by z taką stanowczością i pogardą w oczach, zwracać się do byłego szefa oraz jednego z najważniejszych członków w ich rodzinie. Gdyby wiedzieli o tym jakie miała ona przeżycia z tymi mężczyznami, to pewnie by zrozumieli to wszystko:
- Cóż… - Zanucił Pan Varin. – Tak naprawdę to nie planowałem tego, ale z powodu pewnej sytuacji byłem zmuszony tu przylecieć.
Grubszy mężczyzna odruchowo ścisnął pięści i w myślach wyzywał swojego byłego kompana od najgorszych. Francuzka uniosła jedną brew i przechyliła lekko głowę, niezbyt rozumiejąc o co chodzi:
- No bo widzicie… Mam podejrzenia do tego dlaczego FSB chce się nas, znaczy się was. – Poprawił się natychmiast. – Dorwać, ale z powodu, iż nie jestem na swoim dawnym stanowisku to nie mogłem się niczego dowiedzieć…
Vincent nagle przestał patrzeć na paczkę papierosów i bardziej zainteresowany usiadł obok swojego dziadka. Nawet on potrafił skojarzyć fakty i dlatego jego wzrok utkwił w Panu Deliviet. Itamaki i Kikari nagle przestały zmywać i obróciły się w kierunku stołu, przy którym reszta siedziała. Natomiast Denis oparł się o siedzenie, między swoimi krewnymi:
- A więc o co chodzi? – Spytał.
Gruby mężczyzna zmiął parę niezrozumiałych słów i odwrócił wzrok. Widać było, że nawet przy swoim szefie nie jest zbytnio skory do rozmowy na ten temat, jednak pod napływem spojrzeń ciężko westchnął i nabrał powietrza:
- Za czasów jeszcze Związku Sowieckiego, przebywałem w tym kraju i sprawowałem kontrolę nad grupą Ukraińską, ale często też bywałem na terenach Sowieckiej Rosji. Głównie z powodów służbowych oraz spraw z kupnem broni. Podczas jednego z takich pobytów w stolicy, naraziłem się służbą bezpieczeństwa. Wtedy to było KGB.
- Byle czym się nie mogłeś im podpaść, że nawet po zmianie na FSB chcą się mścić i to jeszcze po tylu latach. – Warknęła Asuma.
- To nie przez to tylko przez ten przeciek w latach 90… - Mruknął Pan Varin zszokowany swoim odkryciem.
Deliviet tylko kiwnął głową, nie chcąc nic mówić. Denis jako jedyny z młodszego pokolenia, był zapoznany z historią kraju, a zarazem na tyle starszy by kojarzyć zdarzenie, które zostało wspomniane. Zmącił jakieś przekleństwo pod nosem i zmarszczył brwi. To wystarczyło reszcie by zrozumieć powagę sytuacji:
- To tak długo im zajęło, bo przygotowanie takiej akcji trwa lata… - Szepnął bardziej do siebie niż do reszty.
Nagle się wyprostował i wyszedł z kuchni coraz bardziej przeklinając. Vincent lekko się wychylił z siedzenia by zobaczyć co jego brat wyprawia i po chwili doszły do nich odgłosy rozmowy telefonicznej:
- Kochanie wróć do domu, bo ja muszę jechać do Moskwy. – Mówił Denis starając się ukryć swoje zdenerwowanie.
Kiedy skończył rozmowę ubierał już kurtkę:
- Bracie! – Krzyknął Vinc.
- Nie. Sam muszę pojechać.
W domu panowała przytłaczająca atmosfera. Vincent nie mogąc usiedzieć przechadzał się po pokoju chłopaków, gdzie wszyscy się zebrali. Na szczęście Asumy, starsze pokolenie wróciło do hotelu by wypocząć, tłumacząc, że to już nie te same lata. Łóżko okupowały Itami i Kikari patrząc to ze znudzeniem na przechadzającego się Francuza. Chris i Antonio niezbyt kontaktowali ze światem, ponieważ czytali książki o wspomnianym wydarzeniu:
- Ja normalnie nie wytrzymam! – Krzyknął brunet i oparł się o ścianę. – Jedziemy do stolicy.
                Denis zaparkował samochód, przed budynkiem gdzie znajdowała się jedna z siedzib grupy Moskiewskiej.  Kiedy miał zapukać, doszło do niego, że nie powiadomił o swojej wizycie, a powinien to stanowczo zrobić. Przez chwilę się wahał i nie wiedział czemu, ale zamiast zastukać pociągnął za klamkę. O dziwo drzwi się otworzyły i w tym momencie poczuł, że coś jest nie tak. Odruchowo sięgnął po pistolet i celując wszedł do środka. Uspokoił oddech i jak najciszej mógł, poruszał się w powolnym tempie. Kiedy zbliżał się do jakiś drzwi, opierał się o ścianę i powoli zaglądał ciągle korzystając z szczerbinki w pistolecie. Do jego uszu doszły rozmowy i w jednym z pomieszczeń, więc z jeszcze większą ostrożnością zbliżył się do celu. Kiedy uznał, że podejście dalej jest niebezpieczne, przyległ do ściany i z bronią w pogotowiu, wytężył słuch. Na początku było mu trudno zrozumieć o czym mowa, bo po pierwsze było wyciągnięte z kontekstu, a po drugie gwara, której jeden z najczęściej zawierających zdanie, była dość trudna do określenia. Nagle usłyszał skrzypnięcie podłogi…
Srebrne audi zgodnie z przepisami poruszało się po drogach Moskwy. Z powodu obniżonej temperatury, która tradycyjnie panowała podczas wieczornej pory, ulice pokrywał lekka gładź. Właścicielka pojazdu zastanawiała się czemu nie zainwestowała w lepsze opony, a ponieważ tego nie zrobiła to całą swoją uwagę skupiła na utrzymywaniu kontroli nad pojazdem. Kiedy rozległ się dźwięk telefonu nie była pewna co zrobić, może i uważała się za nawet dobrego kierowcę, ale z takimi oponami jej przyczepność była dość słaba. Zerkając na drogę sięgnęła po słuchawkę bluetooht i po chwili odebrała połączenie:
- Co? – Mruknęła i zahamowała na czerwonym świetle.
- Pojedź z dziewczynami do siedziby, w której ostatnio byliśmy, a ja z chłopakami pojadę zobaczyć do drugiej. - Powiedział głos w słuchawce.
- No dobra… Mówiłam Ci, że tak będzie… - Westchnęła i się rozłączyła.
Zatrzymała się na jednym z pobliskich miejsc parkingowych i napisała sms’a do Japonek z miejscem spotkania. Kiedy skończyła, sama ruszyła w stronę miejsca docelowego.
                Pierwsze co się rzuciło jej w oczy to był samochód Denisa, stojący nieopodal. Uśmiechnęła się pod nosem, że za pierwszym razem trafiły na niego. Dopiero po chwili zobaczyła dziewczyny stojące obok swoich samochodów. Zaparkowała obok nich i wysiadła, nie przestając się uśmiechać:
- Mamy dzisiaj szczęście. – Powiedziała i zamknęła pojazd.
- Czekamy na resztę? – Spytała Kikari, przeciągając się.
- Zadzwońcie po nich i poczekajcie, a ja zajrzę do środka by się upewnić, że rzeczywiście tam jest.
Itamaki od razu wyciągnęła telefon i wykręciła numer Tośka. Zanuciła piosenkę, którą Włoch miał ustawioną jako „granie na czekanie”, a Kikari zaśmiała się. Asuma poprawiła płaszczyk i ruszyła w kierunku budynku. Nawet nie pomyślała o pukaniu i otworzyła drzwi, które nie były zamknięte na zamek. Zdziwiła się jednak, pomyślała, że ich wizyta była do przewidzenia i dlatego ich nie zamknęli. Odruchowo poruszała się bardzo cicho przechodząc korytarzem i zerkała ostrożnie do pomieszczeń. Głupie przyzwyczajenie. Zaśmiała się w myślach i już miała przestać się tak zachowywać kiedy coś przykuło jej uwagę. Pochyliła się i opuszkiem palców dotknęła dziwną kałużę przy ścianie. Nagle jej źrenice się powiększyły i przyjrzała się swoim palcom:
- Krew… - Szepnęła.
Po chwili zauważyła obok kałuży krwi, coś czarnego, jednak po paru sekundach rozpoznała w tym pistolet. Tym razem nie potrzebowała czasu by zidentyfikować tą broń, bo od razu wiedziała, że to ten sam pistolet, który podarowała Denisowi na ostatnie urodziny. Wyprostowała się i miała się wycofać, kiedy usłyszała czyjś oddech. Szybko wyciągnęła pistolet i obróciła się w stronę, z którego dobiegał dźwięk.
                Dziewczyny stały oparte o samochody i narzekały na to, że Antonio nie odbiera tak samo jak pozostali. Kikari postanowiła poprawić swój kucyk, więc przytrzymała gumkę do włosów zębami zerkając na Itamaki:
- Coś długo jej nie ma… - Mruknęła szatynka patrząc na telefon.
- Pewnie obalają kolejkę. – Powiedziała przez zęby.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i miała ponownie próbować się dodzwonić do Włocha, kiedy rozległ się huk wystrzału. Odruchowo schowały się za pojazdami wyciągając broń. Kikari korzystając z faktu, iż może dostać się do swojego kabrioletu, wzięła z tylnego siedzenia swoją kuszę. Może i nie była to broń z możliwością szybkiego załadunku, ale na pewno niebezpieczna. Itami powoli wychyliła się zza pojazdu i rozejrzała po okolicy. Nikogo nie było widać i miała właśnie spytać przyjaciółkę o plan działania, jednak blondynka już biegła do drzwi:
- Osłaniaj mnie. – Syknęła.
Itamaki westchnęła i oparła ręce o maskę samochodu, obserwując otoczenie. W duchu miała nadzieję, że nie ma tutaj monitoringu, bo jakby to ktoś zobaczył to pewnie już oficjalnie mieli by na głowie służby bezpieczeństwa.
Natomiast Kikari ledwo co weszła do środka, a musiała oddać pierwszy strzał w mężczyznę wychodzącego z bocznych drzwi. Zszokowana tym zapomniała od razu załadować kuszy, jednak po chwili się poprawiła. Nagle zobaczyła Asumę, która trzymała się za krwawiącą rękę i wpatrywała w leżącego przed nią mężczyznę. Podniosła wzrok i było widać, że czuję ulgę, jednak po chwili pojawiło się przerażenie:
- Uciekaj! –Krzyknęła.
Tylko, że Kikari nie miała największej ochoty uciekać, bo z wielką chęcią by zabiła parę ruskich, więc się nawet nie ruszyła:
- Wynocha, kurwa! – Ponownie się wydarła.
Tym razem zauważyła w oczach starszej dziewczyny desperację i zrozumiała, że naprawdę musi się wycofać. Jednak nie uśmiechała się jej wizja pozostawienia dziewczyny samej, bo to było jak zdrada, ale wtedy pomyślała o Itami i ogarnęła rozumowanie brunetki. Szybko się wycofała i kiedy tylko wyszła z budynku, krzyknęła:
- Do samochodu!
Szatynce nie trzeba było powtarzać i posłusznie wykonała polecenie. Po chwili obie pędziły drogą, byle jak najdalej od tego miejsca. Kikari, która jechała na przodzie po jakimś czasie się zatrzymała z piskiem opon. Schowała twarz w dłoniach by się jakoś uspokoić i na dźwięk stającego obok pojazdu, przeczesała dłońmi włosy. Spojrzała na samochód Itami i otworzyła szybę, podobnie jak szatynka:
- Co jest? – Spytała Itamaki nie ukrywając zmartwienia.
- Zdrada, kurwa! – Krzyknęła nie mogąc pohamować negatywnych emocji jakie do niej napływały.

________________
W końcu dodałam ten rozdział! Normalnie miał się pojawić przed świętami, ale taki był nawał obowiązków, że nawet nie miałam okazji wleźć na neta. No ale jednak dodaję z tym parodniowym opóźnieniem. 

5 komentarzy:

  1. Ej no..ja nie wiem co się dzieje. T___T Dawaj następny .3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorki, że rozdział tak skrócony, ale kurde i tak zajął więcej stron niż więcej .3.

    I Kikut, co jest? @@"

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytaj kryminałów, ani nie oglądaj.
    Masz zakaz! ;o

    OdpowiedzUsuń